ďťż
Strona Główna Kobieta, mężczyzna, przyjacieleTSF = bułka z masłem, moje osobiste porady po zdanym teścieMoje plakaty i afisze w Archiwum Państwowym w KoszalinieMoje wystąpienie w programie TV "Rozmowy w Toku"Moje kontakty w snach z duszamiMoje pierwsze dziwne OOBEmoje wrazenia po ms w RadomiuMoje pierwsze próbyMoje kroki za granicąMoje pierwsze OBEMoje rady dla kobiet ;-)
 

Kobieta, mężczyzna, przyjaciele

Bardzo interesujące....czekam na jeszcze To Masz-u


Nie moge sie doczekac Tomaszu nastepnej porcji, tej o Twych podrozach z muzyka WM
Wybacz niecierpliwej ...
Tak Tomaszu... te slowa... za drobne w swych znaczeniach, by nazwac CALOSC tego, co sie w takich stanach od razu wie.
A co jest skreconym w jedno strumieniem wielu jednoczesnych wrazen - informacji.
Naplywajaca skompletowana wiedza.
Ciag impulsow co z tym robic po kolei.
Wybieganie do przodu nim sie stalo.

Nie : rzemieslnicze w swej istocie "klepanie" szkielkiem i okiem z tysiacami przygotowan, narzedzi, powtorzen... prob...
A : czucie... jak w "Romantycznosci" Mickiewicza.

Wszystkie kobiety dbajace sercem o swa rodzine maja takie stany...
I dziadkowie, zazwyczaj przezywajacy pojawienie sie wnukow glebiej niz wlasnych dzieci... bo juz dojrzeli do tego...
I autentycznie kochajacy...

Nie trzeba do tego kilkunastu lat szkoly i studiow.
Trzeba dojrzec. W podwojnym sensie (bo zostal rozdwojony moze ?) : stac sie dojrzalym/dostrzegac.

A swiat miar i wag oraz waskich specjalizacji zbywa to slowem intuicja i nie zajmuje sie tym dalej. Lekcewazy...
I dlatego tak doglebnie rozumiem, dlaczego nadchodzace i stajace sie juz zmiany, szczegolnie ciezko doswiadczaja i doswiadczac beda ludzie nieotwierajacy swych serc...
Latwiej bedzie tym, ktorzy pracuja nad ich stalym otwarciem...

Serdecznosci czytajacym
Masz taki dar opowiadania To_maszu_tu...
Dziekuje za dzielenie sie nim


Wracam do tego co tu napisales Tomaszu...
Naprawde MASZ dar przekazywania trudno przekazywalnego...

Wiesz, ja moje blizsze spotkania z WM porownuje do mojego pierwszego przezycia jednosci ze wszystkim. Czlowiek jest jednak porownywaczem

Gdy zmarl moj Tato jak mialam 18 lat - polubialam cmentarze, szczegolnie stare, takie zadrzewione, zakrzewione i porosniete...
Przestalam sie czegokolwiek tam bac, bo choc w ten sposob chcialam przyblizyc sie w swojej nieukojonej tesknocie do Jego Swiata do ktorego odszedl...
Coz zlego moglo mnie spotkac w tym Jego Swiecie, jesli On tez tam byl ?

I kiedys na dluzej zasiedzialam sie na ulubionej laweczce okolonej jasminem w bocznej alejce, do ktorej prowadzila dluuga aleja starych kasztanow...
Nadchodzil zmrok, pojawil sie wiatr omywajacy wszystko cieplymi strumieniami powietrza nagrzanego za dnia. Liscie kasztanow rozszumialy sie jak kolejne fale narastajacego przyplywu.
Polozylam sie na laweczce i zapatrzylam tesknie w gwiazdy do ktorych zmierzaja ponoc umarli...

I nagle... poczulam ciala wszystkich kasztanow, krzewow, wiewiorek, moszczacych sie ptakow, malenstw w trawie... i ich mysli wyrazane uczuciami...wcale nie zmieszane, odbierane oddzielnie... wsluchalam sie w te prywatne szepty...
A jeszcze chwile pozniej niebosklon jakby obnizyl sie wprost na mnie... i...
...poczulam namacalnie, ze niebo ma tak naprawde swoj poczatek przy samej granicy Ziemi tuz pod nogami mojej laweczki, tuz pode mna az hen, po nieskonczona gore...
I rozroslam sie nieslychanie we wszyskie strony i pojelam, ze caly Wszechswiat to Duch i Cialo Stworcy, i za ja tez mieszcze sie w Nim, tak jak te rosliny i zwierzeta wokol mnie i wogole wszystko...
I zaczelam wiedziec i pojmowac jeszcze duzo wiecej, az, az...
...zaczela rosnac we mnie obawa, ze moja glowa tego nie pomiesci...
I wtedy zeskoczylam z lawki i zawolalam : "Prosze, dalej juz nie Boze, bo moge nie wytrzymac !"
I ja, krotkodystansowiec w biegach, polecialam 1,5 km do domu jak na skrzydlach, jak na jakims haju, na pietro wbiegalam lekko po trzy stopnie, wpadlam do przedpokoju wogole nie zdyszana i w stanie utrzymujacej sie euforii.
Mama spojrzala na mnie troche przestraszona i zawolala : "Boj sie Boga dziewczyno, co sie stalo !"
"No wlasnie Mamo, to sie stalo, ze niczego absolutnie sie nie boje ! Boga tez nie !"
Mama zrobila "swoja mine" i burknela zlowieszczo : "To nic dobrego z tego nie bedzie".
A ja ? Ja sie rozesmialam z calego serca

Wiesz Tomaszu ? Wiecie Wy czytajacy to Polanie, ze nie tylko gdy slucham, ale tez gdy czytam przekazy Wingmakers, to wchodze w podobny stan niesamowitego otwarcia na wszystko i na wszystkie mozliwosci.
Ich teksty pisane sa tak starannie dobieranymi slowami, ze maja konotacje absolutnie neutralna, nie zahaczajaca swoim znaczeniem i polaczeniami pomiedzy nimi o zadne ludzkie wspomnienia historyczne, o zadne niemile skojarzenia z okreslonymi slowami, wogole nie traca niemile zawezonym zakresem znaczeniowym sprowadzonym do ludzkich praw, zwyczajow, przesadow...
Ich przekazy, wszystko jedno jaka droga slane - uwalniaja... i sacza slodka od uczuc wiedze zycia w Wiecznosci...

Prosze o jeszcze Tomaszu
Pozdrawiam cieplutko
Mysle tak jak Ty, ze trzeba.
No bo nie mowiac/piszac, nie przybedzie nic na szale polozona po drugiej stronie szali ozieblosci, martwicy, redukcji...

Pozdrawiam slonecznie

Zacząłem obserwować bliskich mi ludzi i ich ciała jak one są zbudowane Były one zbudowane z jakby poszczególnych warstw nałożonych na siebie. Widziałem w środku ich dusze, które były okryte kilkoma warstwami takich „skafandrów”. Sprawiało to wrażenie jakby dusze były uwięzione wewnątrz tych ciał i nie mogły przebić się na zewnątrz. Niektóre te skafandry były bardziej przepuszczalne inne natomiast bardziej szczelne. Zacząłem zdejmować z nich te skafandry, aby ich dusze mogły wydostać się na zewnątrz. Jednocześnie zdejmując te poszczególne warstwy sprawdzałem jak one są połączone., ale nic tam nie widziałem żadnych połączeń.

Reaktywuję temat. Może To_masz_tu tu zajrzy?
Ciekawa jestem czy w kolejnych doświadczeniach zaobserwowałeś jakieś połączenia "skafandrów".
Jakiś czas temu, doświadczyłam zdejmowania z siebie jakichś warstw, takie doświadczenia pojawiały się cyklicznie, ostatni raz chyba z rok temu. Pamiętam jednak też takie sytuacje, że zdejmowałam ale jakimś cudem ta sama zdejmowana warstwa ponownie się na mnie pojawiała, a ponowne próby zdjęcia nie dawały rezultatu. Myślałam, że rozumiem dlaczego jednak czytając o poszukiwanych przez Ciebie połączeniach między warstwami mam już wątpliwości.

W pewnym momencie znalazłem się przed swoja znajomą. Jej też chciałem po kolei zdejmować te warstwy. Tutaj spotkała mnie niespodzianka. Chciałem zdjąć pierwszą warstwę ale zamiast niej od razu ściągnąłem wszystkie. A ta dusza co była w środku, lśniąca złocistym jasnym światłem wystartowała ze środka i wpadła we mnie. Połączyła się z moja energią, wtedy zrozumiałem, że to jest część mnie. Tak to byłem ja wcielony w druga osobę. Było to dla mnie niesamowite przeżycie. To nie była moja bratnia dusza (cokolwiek to znaczy lub cokolwiek ktoś pod tym pojęciem rozumie) to byłem ja sam. Potem dostałem informację że takich osób jest więcej. Długo nie mogłem dojść do siebie.

a ten opis to mnie "powalił" bo bardzo przypomina moje i Arka doświadczenia Szalenie miło się takie coś czyta gdy ktoś przeżył to co Ty sam

Zacząłem obserwować bliskich mi ludzi i ich ciała jak one są zbudowane Były one zbudowane z jakby poszczególnych warstw nałożonych na siebie. Widziałem w środku ich dusze, które były okryte kilkoma warstwami takich „skafandrów”. Sprawiało to wrażenie jakby dusze były uwięzione wewnątrz tych ciał i nie mogły przebić się na zewnątrz. Niektóre te skafandry były bardziej przepuszczalne inne natomiast bardziej szczelne. Zacząłem zdejmować z nich te skafandry, aby ich dusze mogły wydostać się na zewnątrz. Jednocześnie zdejmując te poszczególne warstwy sprawdzałem jak one są połączone., ale nic tam nie widziałem żadnych połączeń.

Reaktywuję temat. Może To_masz_tu tu zajrzy?
Ciekawa jestem czy w kolejnych doświadczeniach zaobserwowałeś jakieś połączenia "skafandrów".
Jakiś czas temu, doświadczyłam zdejmowania z siebie jakichś warstw, takie doświadczenia pojawiały się cyklicznie, ostatni raz chyba z rok temu. Pamiętam jednak też takie sytuacje, że zdejmowałam ale jakimś cudem ta sama zdejmowana warstwa ponownie się na mnie pojawiała, a ponowne próby zdjęcia nie dawały rezultatu. Myślałam, że rozumiem dlaczego jednak czytając o poszukiwanych przez Ciebie połączeniach między warstwami mam już wątpliwości.

Witaj Aniu
Ponieważ nie mogłem ich pozdejmować, pierwszą moja myślą było, że są jakoś połączone. Ale nie zauważyłem tych połączeń. Domyślam się czym są te "skafandry" ale nie mam jeszcze na to potwierdzenia. Ciekawy jestem Twojego doświadczenia. Opisz je. Domyślasz się dlaczego ta warstwa pojawiała się u ciebie ponownie?


Witaj Aniu
Ponieważ nie mogłem ich pozdejmować, pierwszą moja myślą było, że są jakoś połączone. Ale nie zauważyłem tych połączeń. Domyślam się czym są te "skafandry" ale nie mam jeszcze na to potwierdzenia. Ciekawy jestem Twojego doświadczenia. Opisz je. Domyślasz się dlaczego ta warstwa pojawiała się u ciebie ponownie?


Witaj
Myślę, że pojawiła się ponownie dlatego, że nie uwolniłam wówczas do końca pewnego "uwarunkowania" (nie wiem czy to dobre słowo). Ciekawe było to, że zdjęcie jej, znacznie przyspieszyło prędkośc i wibracje w tamtej przestrzeni. Czułam się wolna, szybka, lekka, nim pojawiła się ponownie a pojawiła się w chwili świadomego skierowania się w stronę innych mi podobnych istot. Po prostu się pojawiła bez mojej ingerencji, tak jakby nałożyła ją na mnie ponownie uwaga skierowana przez kogoś.
Powłoki postrzegałam różnie w zależności od fazy. Niemniej jednak najdokładniej jak mogę je opisac to jak warstwy cebuli, różne odcienie i różne konsystencje (im głębsza, bliższa wnętrzu tym rzadsza).
Nie wiem z czym to ugryśc, bo raz widziałam tylko to, co jest pod warstwami a one same były przeźroczyste, takie hologramowe i te hologramy właśnie tworzyły kształt ludzki, jednak istota sama w sobie była jasnym światłem w środku. Jedni mieli to światło mniejsze inni większe.
No a wyskoczenie ze wszystkich powłok to było szczególne przeżycie, uwaga objęła jakby wszystkie poziomy świadomości. Muszę się troszkę nagłowic jak to opisac

Witaj
Tak „uwarunkowania” to dobre słowo. Warto jednak opisać bardziej szczegółowo to, co pod nim rozumiemy. Ja określił bym to trochę tak współcześnie, jako „oprogramowanie”.


Uśmiałam się bo pierwotnie miałam użyc słowa "program" bo to do złudzenia przypomina grę komputerową w której dokonujesz wyboru podstawowych indywidualnych cech avatara (postaci) którą za chwilę wyślesz na kolejne levele gry. Potem jednak stwierdziłam, że może to zostac troszkę opacznie zrozumiane
Freya już uprzedziła Jeśli chodzi o poprzednie wcielenia to mam zdanie odrębne niż ogólnie przyjęte jednak nie przeszkadza mi to zgodzic się z faktem iż nowe połączenia uwarunkowań pochodzą z innych wcieleń ale - jaźni jako całości. To tak jakby jaźń siedziała za konsolą gry którą sama stworzyła i w tworzeniu nowego avatara korzystała z informacji pochodzących od uprzednio "obsługiwanych" postaci. W grze zmienia się wszystko. Jaźń majsterkuje przy konfiguracjach programowych każdego avatara, łączy różne uwarunkowania i w grze bada co będzie, jaką drogą stworzona wibracja przejdzie grę. Gra zmienia się, a jaźń za konsolą jest cały czas ta sama niezmienna. Ona prowadzi i zarządza losem każdego avatara w grze, każdy jest unikatowy i niepowtarzalny i jednocześnie jaźń w istocie jest każdym avatarem, bo bez niej by nie istniał.
To co opisałeś to w moim postrzeganiu "tworzenie nowej konfiguracji" przez jaźń i jak najbardziej czuję to po prostu
(sorki za zawiłości opisu, mam trudności by to jasno opisac. Arek się śmieje że to nie masło maślane tylko kakao kakaowe hihihi )

Ale skąd wiesz czyje to były doznania ( przeżycia, doświadczenia)? Czy jaźni, czy Twoje jako sondy wysłanej przez tą jaźń? Nasuwa mi się również pytanie jak rozróżniasz, co jest doświadczeniem sondy a co jest wiedzą jaźni?

Paradoksalnie, to kwestia ciągłego udzielania sobie odpowiedzi na pytanie kim nie jestem. Reszta, nie mieści się w słowach, mimo iż staje się oczywista.

Freyu ale dla kogo jest faktem? Dla wiecznej Jaźni ktora jest poza narodzinami i smiercia poza czasem i przestrzenia czy dla osoby która uważa siebie za cialo-umysl i boi się śmierci dlatego chce sie narodzić ponownie

Arku absolutnie nie patrzę na to z pozycji"boję się śmierci i chcę się narodzić ponownie".To przecież nie o to chodzi.Jako dusze weszlismy w krąg karmiczny. Oczywiście mozna go przerwać,ale wymaga to dużej samoświadomosci.

Patrzysz z pozycji osoby czyli uwarunkowań i ograniczeń jakie nabylas wraz z cialem i umyslem wiedza ktora nabylas o karmie i reinkarnacji pochodzi z umyslu.

A z czego pochodzi Twoja wiedza?

Otóż nie kochana świadomość jest poza umysłem.
Tak ale być czegoś świadomym to mieć sprawny umysł
Jedno jest powiązane z drugim.

Kim jest Bóg?-Tego nie wiem.Mój ludzki umysł jest zbyt ograniczony żeby moc poznać odpowiedź.I nie znam Go. Mogę Go jedynie doświadczyc,ale to też nie będzie poznanie.
A skąd wiem ,ze jestem Jego cząstką?Bo wszystko co zyje jest Jego cząstką. Cud życia to Jego sprawka:)))

Gdyby ktoś zapytał kim jestem i skąd pochodze, odpowiedziałbym, Miłością - pochodzę z Absolutnej Miłosci. Istnieją legendy o kamieniu alchemicznym który jest substancją zmieniającą metale nieszlachetne w szlachetne - czyste złoto. To jest metafora o człowieku, przychodzimy na swiat w stanie zapomnienia pewnej amnezji uważamy się tylko za ciało i umysł ale w pewnym momencie odkrywamy pewną substancje zmieniającą nasz stan całkowicie i bezpowrotnie kto raz jej doswiadczył nie jest w stanie o niej zapomniec - spotykamy Miłosc na swojej drodze to ona stapia wszystko w Jedno ukazując czym jest człowiek Miłością Absolutną . Ale poznac pełnię doskonałej miłosci która jest Jednością możemy odkryc przez dualizm wystarczy kogoś pokochac. Wtedy dwie osoby stają się Jedną Miłosc miedzy nimi jest tak wielka że stapiają się z Nią - sami stają się Miłością - znikają jako osoby rozpuszczają się w wielkiej błogości jak cukrowe baranki w zetknięciu z rozgrzanym piecem.
Po całkowitym opróżnieniu z tożsamości uzyskujemy najczystszy pierwiastek żeński oraz męski. Wibrująca Miłosc pomiedzy nimi odkrywa dostęp do największych tajemnic na tym świecie...wiedza po prostu płynie jak rzeka. Jeśli w człowieku pojawi się Pustka (opróżnienie z każdej tozsamości) staję się Pełnią. To jest Święty Graal święty kielich który jeśli raz opróżniony z tego co ludzkie stale jest napełniany nektarem Bogów - Absolutną Miłością. Człowiek rozlewa tą Miłosc wszedzie gdzie się pojawi samą swoją obecnością. Źródło Miłości nigdy nie wysycha.

A udowadniałeś jeszcze niedawno nam, że reinkarnacja nie istnieje, a teraz piszesz, że przed narodzinami coś zapominamy. Zaprzeczasz tym samym swoim poprzednim
wpisom.
Piszesz, że znasz Boga. Bóg to Miłość. Jak można być ciągle w miłości i ją jednocześnie spotkać? Cały czas jesteśmy zanurzenie w Bogu, czyli w Miłości.
"To, co zazwyczaj nazywamy świadomością (nie zapominajmy, że nasza świadomość to my - osobowość, pamięć,myśli), nie
jest przedmiotem materialnym, nigdy nie została odkryta podczas sekcji zwłok. Świadomość to część świata energoinformacyjnego.
To właśnie energoinformacyjne pole wszechświata jest podstawą całego życia. Świadomość każdego człowieka stanowi
tylko cząstkę tego jednego pola energoinformacyjnego. A przyczyna wszystkich naszych chorób, cierpień, problemów nie tkwi
wcale w ciele fizycznym, jak sądzi większość osób. Przyczyna ta leży w nieprawidłowym krążeniu energii - tej energii, która
stanowi prawdziwą istotę człowieka.
Jeśli ktoś choruje i żaden lekarz nie jest w stanie mu pomóc, oznacza to tylko jedno: energoinformacyjna istota tego
człowieka żąda uwagi. Żąda, by w końcu unormować ruch energii, oczyścić ją i uwolnić od patologicznych podłączeń.
Społeczeństwo dziś oficjalnie neguje energoinformacyjną istotę świata (co nie przeszkadza prowadzić prawie w każdym
państwie badań w tym zakresie), dlatego nie może ono wskazać prawdziwej drogi do wolności, zdrowia, sensu życia.
Gdy będziecie mogli zrozumieć, przyjąć i poczuć waszą prawdziwą istotę, życie się odmieni. Nauczcie się sterować swoją
energią, samodzielnie przywracać ją do normy, uwalniać się od szkodliwych podłączeń energetycznych, które powodują choroby."

Dimitri Wereszczagin

Gdyby ktoś zapytał kim jestem i skąd pochodze, odpowiedziałbym, Miłością - pochodzę z Absolutnej Miłosci. Istnieją legendy o kamieniu alchemicznym który jest substancją zmieniającą metale nieszlachetne w szlachetne - czyste złoto. To jest metafora o człowieku, przychodzimy na swiat w stanie zapomnienia pewnej amnezji uważamy się tylko za ciało i umysł ale w pewnym momencie odkrywamy pewną substancje zmieniającą nasz stan całkowicie i bezpowrotnie kto raz jej doswiadczył nie jest w stanie o niej zapomniec - spotykamy Miłosc na swojej drodze to ona stapia wszystko w Jedno ukazując czym jest człowiek Miłością Absolutną . Ale poznac pełnię doskonałej miłosci która jest Jednością możemy odkryc przez dualizm wystarczy kogoś pokochac. Wtedy dwie osoby stają się Jedną Miłosc miedzy nimi jest tak wielka że stapiają się z Nią - sami stają się Miłością - znikają jako osoby rozpuszczają się w wielkiej błogości jak cukrowe baranki w zetknięciu z rozgrzanym piecem.
Po całkowitym opróżnieniu z tożsamości uzyskujemy najczystszy pierwiastek żeński oraz męski. Wibrująca Miłosc pomiedzy nimi odkrywa dostęp do największych tajemnic na tym świecie...wiedza po prostu płynie jak rzeka. Jeśli w człowieku pojawi się Pustka (opróżnienie z każdej tozsamości) staję się Pełnią. To jest Święty Graal święty kielich który jeśli raz opróżniony z tego co ludzkie stale jest napełniany nektarem Bogów - Absolutną Miłością. Człowiek rozlewa tą Miłosc wszedzie gdzie się pojawi samą swoją obecnością. Źródło Miłości nigdy nie wysycha.

A udowadniałeś jeszcze niedawno nam, że reinkarnacja nie istnieje, a teraz piszesz, że przed narodzinami coś zapominamy. Zaprzeczasz tym samym swoim poprzednim
wpisom.
Piszesz, że znasz Boga. Bóg to Miłość. Jak można być ciągle w miłości i ją jednocześnie spotkać? Cały czas jesteśmy zanurzenie w Bogu, czyli w Miłości.
Jesteś miłością, ciało i umysł to tylko narzedzia dla miłości niektórzy zapominają w sensie takim że biorą narzędzia za swoją istote myślą że są tylko ciało-umysłem. Miłośc można spotkac w drugim człowieku w takim sensie że patrząc na kogoś oczami miłości wiesz że to Ty sam. Jesteś jednością ze wszystkim. Miłośc wszystko przenika. Reinkarnacja nie istnieje - rodzą się ciała to fakt niezaprzeczalny ale Miłośc jest od wieków taka sama. Niezmienna wieczna poza narodzinami i śmiercią. Miłośc nie reinkarnuje ona poprostu Jest.
I teraz jeśli uwazasz się tylko za ciało i umysł to umierasz i według Twoich przekonan reinkarnujesz. Jeśli kiedyś odkryjesz że jesteś miłością która przekracza życie i pokonała smierc zaczynasz zdawac sobie sprawe że jesteś wiecznym nigdy nie narodzonym bytem poza wszelkimi formami nazwami i konceptami jakie umysł sobie wyobraza.

Jesteś miłością, ciało i umysł to tylko narzedzia dla miłości niektórzy zapominają w sensie takim że biorą narzędzia za swoją istote myślą że są tylko ciało-umysłem. Miłośc można spotkac w drugim człowieku w takim sensie że patrząc na kogoś oczami miłości wiesz że to Ty sam. Jesteś jednością ze wszystkim. Miłośc wszystko przenika. Reinkarnacja nie istnieje - rodzą się ciała to fakt niezaprzeczalny ale Miłośc jest od wieków taka sama. Niezmienna wieczna poza narodzinami i śmiercią. Miłośc nie reinkarnuje ona poprostu Jest.
I teraz jeśli uwazasz się tylko za ciało i umysł to umierasz i według Twoich przekonan reinkarnujesz. Jeśli kiedyś odkryjesz że jesteś miłością która przekracza życie i pokonała smierc zaczynasz zdawac sobie sprawe że jesteś wiecznym nigdy nie narodzonym bytem poza wszelkimi formami nazwami i konceptami jakie umysł sobie wyobraza.

Już dawno doszedłem do tego, że jestem duszą zanurzoną w Miłości, w Bogu. Ciało i umysł to narzędzia dla duszy dla doświadczania w świecie iluzji (materialnym). Jestem w tym świecie lecz nie jestem z tego świata.
Żeby móc coś zapomnieć, musiało być coś przed tym. Gdyby rzeczywiście nie było reinkarnacji, nie byłoby potrzeby czegokolwiek zapominać
Ja też nie znalazłem. Jest za to: "nie ma reinkarnacji, tak jest i basta".

Tak moja droga to byla i jest droga milosci która otworzyla każde drzwi jeśli ktoś przebył inna drogę to niech napisze bo jakoś nikt sie nie kwapi na zwierzenia ale oceniac innych i lapac za slowka to chetnych nie brakuje
Jaka może byc inna droga milość jest wszystkim i zawiera w sobie wszystkie drogi.


Widzisz Arku ja wybrałem drogę przez zrozumienie. Starałem się wszystko poznać i zrozumieć. Nie tylko miłość, ale również nienawiść, zło, krzywdę, bezsilność i wiele innych rzeczy które odbiegają od miłości tak daleko że są na jej drugim biegunie. Aby je poznać trzeba ich doświadczyć i zrozumieć, jaka jest ich przyczyna i dlaczego powstają. Nie wystarczy na to jedno wcielenie. Aby tego doświadczyć należy przeżyć tysiące, setki tysięcy może więcej ( nie ważne ile) wcieleń. Część z nich opisałem w swojej książce. Zapraszam cię do lektury, jeśli chcesz.
Trzeba się zanurzyć we wcielenia gdzie nie doświadczasz ani grama miłości.
Poruszyłeś w swoim poście ciekawą interpretację reinkarnacji. Dlatego spytałem czy masz jakieś doświadczenia, które przekonały cię do takiego podejścia. Sam wiesz że argument tak bo tak, albo nie bo nie nikogo nie interesują.


Więc to Miłośc powołuje ciała i umysły do istnienia i daje im siebie doświadczyc.
Ale Arku, większosć ludzi tu na ziemi nie doswiadcza miłości.Więc nie bardzo rozumiem to stwierdzenie.

A jak wytłumaczysz tak zróżnicowane życia ludzkie ( od bardzo szcześliwych, długich,itp ,po pełne dramatów)?
I jaki w takim razie jest cel życia -tego jednego-jedynego?Jaki cel ( i sens) ma życie półrocznego dziecka(które umiera w wieku 6 miesięcy), a jaki osiemdziesięcioletniej kobiety?

Co do ksiażek ,to nie zgodzę się.Nie mówie ,zeby "łykać" wszystko co jest na rynku.Ale byli/ są ludzie którzy skorzystali z daru wglądniecia w Świat Duchowy,są ich unikatowe opracowania,są doświadczenia mistyków, wszystko to moze nas zaispirować, poprowadzić we własne doświadczenia,moze nas ukierunkować we własnym rozwoju.
Książki bardzo duzo mi dały,wiecej- ksiażki zainspirowały moje kontakty z Tamtą Stroną.Są wiec wspaniałym narzędziem danym nam do pracy z duchowością.

Więc to Miłośc powołuje ciała i umysły do istnienia i daje im siebie doświadczyc.

Ale Arku, większosć ludzi tu na ziemi nie doswiadcza miłości.Więc nie bardzo rozumiem to stwierdzenie.

A jak wytłumaczysz tak zróżnicowane życia ludzkie ( od bardzo szcześliwych, długich,itp ,po pełne dramatów)?
I jaki w takim razie jest cel życia -tego jednego-jedynego?Jaki cel ( i sens) ma życie półrocznego dziecka(które umiera w wieku 6 miesięcy), a jaki osiemdziesięcioletniej kobiety?

Bardzo prosto wytłumacze - te wszystkie dramaty powoduje małe "ja" i brak zrozumienia czym tak na prawde człowiek jest. Miłośc w człowieku jest jak wino które dojrzewa i im bardziej dojrzalsza miłośc tym większe zrozumienie.
Jak to nie doswiadcza miłości? Od urodzenia jej doświadczasz najpierw przez miłosc rodzicielską potem sama kogoś kochasz lub ktoś zakochuje się w Tobie - zapewniam że nie ma ani jednej osoby nie dotknietej przez miłosc chocby raz w życiu.

Długośc życia nie ma znaczenia lepsze życie krótkie ale pełne zrozumienia niż długie lecz puste czy próżne.
A jaki jest cel Twojego życia? jak zrozumiesz swój cel jednocześnie zrozumiesz wszystkie

te wszystkie dramaty powoduje małe "ja" i brak zrozumienia czym tak na prawde człowiek jest.
Jak to nie doswiadcza miłości? Od urodzenia jej doświadczasz najpierw przez miłosc rodzicielską potem sama kogoś kochasz lub ktoś zakochuje się w Tobie - zapewniam że nie ma ani jednej osoby nie dotknietej przez miłosc chocby raz w życiu.

Długośc życia nie ma znaczenia lepsze życie krótkie ale pełne zrozumienia niż długie lecz puste czy próżne.

Jakie życie "lepsze i pełne zrozumienia" ma dziecko zyjace pół roku?

To już Twoja rolą jest zrozumiec te rzeczy i sytuacje o których piszesz nie moją.

Moją rolą nie jest zrozumienie tych rzeczy,bo w moim pojeciu reinkarnacji ,są one dla mnie zrozumiałe.Natomiast przy Twojej negacji wcieleń -nie.I dlatego dązyłam abyś Ty mi je wytłumaczył- przy Twoim założeniu ,że reinkarnacji nie ma.Jeśli nie umiesz tego wyjaśnić, to znaczy ,ze Twoja teoria jest słaba

Mysle ,ze pora zakończyć dyskusję.
Każdy przedstwił "swoja" wersję i już

Miłej niedzieli Kochani
Jolu nie ma sensu dyskutować z Arkiem. Ma takie porównania jakby nas miał za głupców. Tylko jego prawda się liczy, a inni, to głupole, którzy nie rozumieją jego mądrości. Widzisz on zna Boga, a my nie, więc z definicji jesteśmy gorsi. On nie musiał tu przychodzić, jak to kiedyś napisał. Przyszedł jednak aby nas nawrócić. Tak na prawdę sam nie wie czym jest miłość. Żyje iluzją miłości, która go zaslepia i coraz bardziej wpędza w pychę.
Bo nigdy Cię do niczego nie przekona dopóki sama nie będziesz chciała się o czymś przekonać.
Kiedyś też nie wierzyłem w reinkarnację lecz znalazłem sensowne dowody i uwierzyłem, że bez niej nasze życie byłoby nic nie warte.
Tak, fora są po to aby dyskutować. Tylko, że rozmowa z Arkiem przypomina raczej przepychanki. Nasze argumenty są negowane, a jego nie trzymają się kupy. To tak jakby z niewidomym rozmawiać o kolorach.
Jolu ja jestem wyluzowany

Arek napisał: „Ale wrócimy do reinkarnacji - jest to pojecie które zakłada że odradzasz się w kolejnym ciele z tym samym zbiorem cech osobowych tylko w innych warunkach i doświadczasz innych rzeczy innymi słowy wznosisz się w świadomości. Ja natomiast ugruntowałem się w przekonaniu że nie jest to prawda.”

Otóż nie Arku jest to przykład złego rozumienia reinkarnacji. Nie możesz się odrodzić z tym samym zespołem cecho osobowych. Oczywiście, że nie jest to prawda. Dlatego warto na początku opisać, co kto rozumie pod pojęciem reinkarnacji. To pozwoli uniknąć niepotrzebnych sporów, które często się pojawiają gdy pod tymi samymi określeniami czy nazwami rozmówcy rozumieją co innego. To co ty nazywasz małym „ja”, ja nazwałem osobowością danego wcielenia i ta osobowość się nie odradza ona jest charakterystyczna dla jednego wcielenia. W innym wcieleniu jesteś kimś innym mającym inną osobowość lub inne „ja” jak wolisz.
Istota, którą nazywamy człowiekiem jest mieszanką cech czy też oprogramowania, o którym pisałem wcześniej charakterystycznych dla danego ciała oraz energii świadomości wcielającej się w to ciało. Ta energia świadomości to jest ta sonda, którą wysyła twoja jaźń czyli ty i która ma z nią bezpośredni kontakt pamiętając swoje poprzednie wcielenia. Mam wrażenie, że mówimy o tym samym tylko innymi słowami. Jedynie ta sonda nie wraca za każdym razem do jaźni ale utyka w światach pośrednich z których ponownie inkarnuje.
Co do opisywania to, warto jest starać się opisać również to co pochodzi z innej rzeczywistości, pomimo że jest to trudne. Wiem o tym, bo miałem tego samego typu problemy, tym bardziej że chciałem opisać to prostymi i zrozumiałymi słowami.
Natomiast książki warto czytać choćby dlatego że są inspiracją zarówno dla tych początkujących jak i zaawansowanych w poszukiwaniach. Ja zawsze z przyjemnością czytałem to do czego dotarł autor a co potwierdzało również moje doświadczenia.


Tomku zgadzam się że mówimy o tym samym tylko innymi słowami należałoby wyjśc od podstaw i zaczac dyskusje od opisu czym jest :
ciało
umysł
ego
jaźń
Źródło
świadomośc
praświadomosc
albo inaczej - co kto pod tymi pojęciami rozumie.
Zgadzam się z Tobą do pewnego momentu ponieważ w którymś momencie można wyjśc poza kołowrotek reinkarnacyjny uzyskujemy wtedy świadomośc która pozwala nam zobaczyc sens we wszystkim pozwala wyzbyc się pragnienia przebywania w ciele. Za każdym razem po śmierci jeśli były w nas jakieś niezrealizowane pragnienia lub czegoś nie zrozumieliśmy to jak to nazywasz sonda powraca aby się tego dowiedziec.
Nie rozumiem tylko czemu pomijasz Miłosc miedzy dwojgiem ludzi która jeśli jest prawdziwa odarta z ego stapia dwoje w jedno pozwalajac wyjsc z iluzji dualnosci zrozumiec że Wszystko jest Jednym. czyli przychodzi zrozumienie że z cząstkowego punktu widzenia reinkarnacja istnieje z całościowego nie Miłośc pozwala stac się pełnią, całością, wszystko w niej ginie roztapia się i widzimy że reinkarnacja to był tylko nasz sen powiedzmy pewien etap. Więc mają racje Ci którzy twierdzą że ona jest ale jeśli przychodzi w życiu miłosc tak wielka że mozna powiedziec stajesz się nią wtedy dostrzegasz wszystko bez podziałów i bez czasu jesteś całkowicie POZA jesteś WSZYSTKIM jednocześnie, masz wgląd w taki stan, wtedy dualnosc się roztapia rozmywa tym co pozostaje jest Jednosc.
To właśnie Tomku nas spotkało w tym życiu. Ja z Anią staliśmy się Jednym poprzez odczucie Miłości jaką się darzymy to co nas spotkało opisane jest jako Bliźniaczy Płomień. Dlatego mówię z własnego doświadczenia.Bliźniaczy Płomień według opisów jest ostatnim wcieleniem poniewaz pozwala wyjsc z iluzji dualnosci. Książki oczywiście nie są czymś niewłaściwym ale tylko do pewnego etapu potem odchodzi potrzeba czytania. Mam nadzieje że troche bardziej się zrozumieliśmy i chętnie dalej podejme z Tobą tą ciekawą dyskusje
Pozdrawiam