Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Kopiuję honorując prawo każdego do życzonej anonimości :
>>
Dzień dobry NN Smile
Już od wielu miesięcy mam jakąś wewnętrzną blokadę przed wykonywaniem kontaktów. To dlatego pod spodem każdego mojego posta umieszczona jest informacja, że nie podejmuję się nowych kontaktów.
Taki stan - z tego co orientuję się z wypowiedzi innych kontaktujących się - zdarza się chyba okresowo, a czasem już i na stałe każdemu z tych, którzy zdecydowali się kontaktować z Drugą Stroną.
Tak więc nie podejmę się tego kontaktu, bo przynajmniej na czas obecny nie jestem w stanie.
Co nie znaczy, że - w oparciu o osobiste doświadczenia i wiedzę - nie doradzę Ci jak w podobnej sytuacji ja kiedyś sama sobie poradziłam.
Człowiekowi, który jest w stanie takim jak Ty obecnie, nie należy robić długaśnych i skomplikowanych wykładów, bo takie teoretyzowanie może tylko bardziej utrudnić wychodzenie z sytuacji kryzysowej. W takim stanie nawet dziesiątki przeczytanych mądrych książek zazwyczaj nie przydają się na nic, a tylko namnażają szum informacyjny.
Ani nie należy też namawiać na niesprawdzone rytuały pochodzące z wirtualnych źródeł, bo nie wiadomo pod co można w ten sposób kogoś podpiąć.
Ograniczę się więc tylko do praktycznej rady mówiącej, jak postąpić z samym sobą, by uwolnić się od groźby zainfekowania paranoicznym odbiorem Swiata, jaki miał Twój zmarły śmiercią samobójczą Przyjaciel.
Po pierwsze : sprawę przyjaciela oddaj Stwórcy i Opiekunom/Aniołowi Stróżowi przyjaciela. Są nieporównanie mocniejsi i mądrzejsi od nas, gdyż lepiej rozumieją sprawy Ducha i prawa nimi rządzącymi.
A jako widomy dla Ciebie i Przyjaciela znak podjęcia takiej decyzji, czyli oddania Jego sprawy w ręce Boga - zapalaj przez jakiś czas codziennie świeczkę w tej intencji.
A ponieważ nigdy do samobójstwa go nie namawiałeś, a odradzałeś - wszelkie inne nasuwające sią myśli traktuj jako błędne i bezpodstawne. Nie mające więc racji bytu, którą ma tylko prawda.
By uniknąć ryzyka rozszczepienia swojej osobowości, nie mnóż sobie myślowych rozmówców.
Rozważając jakikolwiek problem, czy myśl oceniaj, czy nadchodzące odpowiedzi na pytania Cię wzmacniają, czy osłabiają. Przywracają radość życia, czy odbierają. Jeśli to drugie - zaraz ignoruj, przerywaj i odrzucaj jako błędne, bo chorobotwórcze, czyli niezgodne z harmonią Istnienia Wszechświata.
Ja osobiście wymyśliłam takie rozwiązanie, które raz - i do dzisiaj mimo upływu lat - skutecznie uwolniło mnie od mąk przebiegania tysięcy myśli i sprzecznych sygnałów wciąż nawracających.
Uświadomiłam sobie, że gdzieś, choćby i w odległej przyszłości istnieję Ja Późniejsza, nieporównanie już mądrzejsza ode mnie obecnej.
I że rozmawiając z taką Późniejszą sobą, NA PEWNO nie doprowadzę się do rozszczepienia osobowości.
I że komuż mogę zaufać NAJBARDZIEJ, jak nie samej sobie, która jedyna na świecie wie o mnie na prawdę wszystko, wszystko zrozumie, wszystko przyjmie, nie potępi, a pocieszy najczulej jak samą siebie i doradzi najlepiej - w swej nieporównanie większej już mądrości.
I że ta Przyszła Ja nie tkwi już w tym, w czym ja jeszcze tkwię, bo już z tego wyszła, więc mam gwarancję, że ja na pewno też z tego wyjdę.
I gdy tak przytulany, otulany i pocieszany samym mądrzejszym sobą wyciszysz się to wyobrażaj sobie... :
...Co może Ci teraz w Twej obecnej sytuacji mówić i doradzać Bardzo Mądry i Kochający Cię i Dobrze Ci Zyczący Ty Sam.
Wsłuchuj się w swoje wnętrze wewnętrznym słuchem... i sprawdzaj sercem dobroć i mądrość rad...
Podobnie wysłuchuj rozsądnych porad dotyczących podejmowania codziennych czynności, z jedynym wstępnym założeniem/postanowieniem od zaraz, że choć jeden punkt planu w ten dzień wykonasz. A jak już wykonasz, to może dodaj do tego (ale niekoniecznie!) jeszcze jakiś drobiazg do wykonania (np. dokładne starcie kurzu z jednej szafki... radia...) I JUZ ! Ten dzień już wygrałeś w drodze powrotnej do zdrowiejącego życia Smile
A co do ewentualnych myśli samobójczych, to przekażę Ci radę mego przyjaciela, która kiedyś pomogła Jemu samemu, a potem i mnie :
"Jestem tak rozbity i słaby, że ledwie żyję. W zasadzie już jakby nie żyję. To po co się zabijać, jak już jestem martwy ?
Znaczy - osiągnąłem już moment, w którym mogę się de facto na nowo narodzić. Różnica jest tylko taka, że nie w ciele noworodka, a w ciele trzydziestolatka.
Tak więc umarłem cały jaki byłem do wczoraj i tego obecnego momentu.
A teraz właśnie rodzę sią na nowo do nowego.
A przecież po śnie - bracie śmierci - codziennie rodzimy się tak do kolejnego dnia. Dlaczego tego wcześniej nie zauważyłem ? Smile "
I to byłoby wszystko, co mam mądrego i twórczego/konstruktywnego na ten temat do powiedzenia. I skutecznego.
Dowód : żyję, a myśli samobójcze jeśli mi czasem zaświtają, to witam je z pobłażliwym uśmiechem wspomnienia tego pierwszego wygranego dnia, z setek i tysięcy wygranych dni Smile
Bo : można jak powieściowy Baron Münchhausen wyciągnąć się z bagniska za włosy, ale tylko wtedy, gdy ma się dodatkowy punkt podparcia.
A tym dodatkowym punktem podparcia możesz być Ty sam, gdy w sposób jaki Ci opisywałam, nawiążesz bezpośredni (a utracony) kontakt ze swoim Wyższym Ja, czyli jak KK to nazywa - Aniołem Stróżem Smile
Pozdrawiam serdecznie Pocieszanie
Jola
<<
"Jestem tak rozbity i słaby, że ledwie żyję. W zasadzie już jakby nie żyję. To po co się zabijać, jak już jestem martwy ?
Znaczy - osiągnąłem już moment, w którym mogę się de facto na nowo narodzić. Różnica jest tylko taka, że nie w ciele noworodka, a w ciele trzydziestolatka.
Tak więc umarłem cały jaki byłem do wczoraj i tego obecnego momentu.
A teraz właśnie rodzę sią na nowo do nowego.
Och dziewczyny, Wy też doskonale wiecie jaka to radość dostarczyć komuś użyteczny punkt podparcia