Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
To zabrzmiało trochę okrutnie, Paul
Przecież nie da się nie myśleć o bliskiej osobie, która odeszła.
Czy w ten sposób zawraca się jej głowę?
Zatem można ją chyba jakoś ściągnąć myślami. Jeśli chce, to przyjdzie, prawda?
Czy to jest zawracanie głowy?
Jeśli dusza nie chce, nie może, to chyba się nie skontaktuje?
A może ja źle zrozumiałam Ciebie.
Bo może to chodzi o taki "fachowy" kontakt?
Paul ..........jak zrozumiałam miał na mysli częste nawiązywanie kontaktu na życzenie osoby żyjącej przez obce osoby trzecie ............
sami możemy posyłac miłość i palić swiecę dla naszych ukochanych bliskich,
często ludzie w swojej rozpaczy proszą kilka osób o kontakt ze zmarłym na takich forach a ja czuję wewnętrznie że to nie jest dobre
Podobnie to zrozumialam jak MW.
Wiesz Za Tecza, ze mezczyzni czesto odpowiadaja tak po mesku skrotowo i wtedy my tego nie za bardzo rozumiemy.
I odwrotnie : gdy my mowimy cos po zensku skrotowo, to oni maja problem
Nasi bliscy po drugiej stronie na pewno jesli tylko moga, to nie maja nic przeciw kontaktom z nami osobiscie, tymi ktorych znaja, kochaja i chca pocieszyc, wesprzec, zainspirowac...
Ale obcy poslancy tacy jak my pomagajacy, nie powinni im przeszkadzac wieloma kontaktami, a juz szczegolnie w sprawach blachych pytan, jakie czasem dostajemy od niektorych proszacych.
Wazne, zebys nie tracila pewnosci, ze mozesz to osiagnac jak radzi MW i wszyscy pozostali doradzajacy.
Poza tym znajdziesz na Polanie pare sposobow, jak przyspieszyc osiagniecie takiego kontaktu, bo jestesmy rozni i tak samo zroznicowane bywaja sposoby naszego dojscia do tego.
Takie sugestie znajdziesz w postach Freyi kierowanych do Polan, w kaciku tematycznym "Uczymy sie kontaktow" To_masza_tu, w postach Mgielki skierowanych do szukajacych porady, i rowniez w moim temacie o "Oddechach kwantowych"...
W "Pakiecie pierwszej pomocy" Ewy fortuny rowniez.
Mgielka zamiescila tez jeszcze w temacie "FAQ i Slownik" rade bliskiego nam duchowo B. Moena, autora wlasnej metody jak zaczac...
Lecz druga b. wazna rzecza jest, bys wybrala i skupila sie na jednym wybranym przez Ciebie sposobie, a nie przeskakiwala z jednego na drugi, bo tak mozna przeskakiwac nieskutecznie bardzo dlugo...
W ten sposob juz paru uzytkownikow odwiedzajacych Polane, a wczesniej inne podobne fora - zniechecilo sie slaba skutecznoscia, winiac za to marna jakosc porad...
pozdrawiam serdecznie
Witaj Pusta (lecz z pewnoscia choc w polowie Pelna Soba, tylko teraz tak to przesmutno odbierasz ),
moga zrobic Ci kontakt osoby trzecie, tylko po pierwsze jest nas malo do ich robienia i trzeba na kontakt czekac, a po drugie - maja one mniejsza wartosc dla potrzebujacego niz osobiste przezycie takiego kontaktu...
A na juz, zaraz - doradzam Ci podobnie jak B.Moen :
za kazdym razem, gdy potrzebujesz porady jak postapic, znajdz i usiadz w cichym miejscu (jak nie mozna inaczej, to w klopiku na zamknietym sedesie ), zamknij oczy, wycisz sie i zadaj sobie w duchu pytanie :
"Co doradzilby mi w tej sytuacji On, moj madry doradca ?".
A potem wsluchuj sie w mysli jakie powinny zaczac Ci naplywac do glowy.
W ten sposob otwieramy sie na inspiracje z Duchowej Strony...
Czy to bedzie nasz bliski, ktory juz tam przeszedl, czy nasz Aniol Stroz, czy madrzejsza od nas ziemskich nasza Nadswiadomosc...
Ale z pewnoscia Ktos podpowie...
Poznasz to po niecodziennej madrosci takiej porady...
Nie zgadzam się Grey z tym stwierdzeniem, że my mówimy skrótowo Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że to właśnie kobiety używają skrótów myślowych i są złe, że facet się nie domyśli o co im chodzi, a dla nas wszystko musi być konkretnie powiedziane o co chodzi inaczej się nie domyślimy.
Chodzilo mi o to, ze obydwie plcie uzywaja charakterystycznych dla siebie skrotow, trudniej zrozumialych dla tej drugiej plci.
Tak sie dzieje w obydwie strony.
Pokazuje to powyzszy przyklad wymiany wypowiedzi Paula i Za_Tecza, jednak dziewczyna od razu dopuscila mozliwosc (i chwala Jej za to), ze byc moze zle zrozumiala.
A Paul tak skrotowo sformulowal swoja informacje, ze Za_Tecza odebrala ja jako zimna, wyprana z uczuc.
Ale jak sie juz kogos blizej pozna, to takich nieporozumien jest duuzo mniej
Buziaki wszystkim
Dlaczego chcesz nawiązywać kontakty?
On na pewno ma kontakt z Tobą. Być może kiedy nawiążesz z nim kontakt będziesz jeszcze bardziej nieszczęśliwa. Wasza miłość będzie na wieki, jednakże żyjecie już w dwóch różnych wymiarach. On musi iść dalej i Ty tu na Ziemi również. Wasze spotkanie każdemu może spowolnić lub uniemożliwić dalszą drogę rozwoju. Warto o tym pamiętać.
Czas goi rany. Jest tylu wspaniałych ludzi na świecie i na pewno ktoś już tu na Ciebie czeka. Skoro odszedł to nie należy tego zmieniać.
"Nie niszcz siebie, bo nie żyjesz tylko dla siebie".
Pusta znalazłem dla Ciebie książkę, która ukoi Twój smutek i być może sprawi, że Twoja miłość nawiąże z Tobą kontakt.
Pozdrawiam ciepło
Mirku mi niestety rany się nie goją, czasami się zabliźniają, inne niestety sama rozdrapuję (wiem, że źle ale taki już ze mnie typ). A śmierć męża to najgorsza rzecz jaka mogła mnie spotkać. Dziękuję za polecenie książki, zaraz szukam aby przeczytać.
Parę książek dostałam na maila od za_tęczą za co jestem wdzięczna.
Może nadszedł już czas aby zadać sobie te "brutalne" pytanie: "Czy aby na pewno on minie kochał?" To pytanie da Ci obraz czy warto wciąż skupiać uwagę na ranach i cierpieniu.
Dlaczego wszędzie doszukujesz się sensu i logiki?
Przecież cierpienie w teraźniejszości z powodu minionych wydarzeń nie ma ani sensu ani logiki.
Nikt nikomu tego nie zabrania.
Cierpienie, ból i rozpacz na pewno jest czymś wspaniałym, co powoduje, że człowiek czuje, że żyje i jest zdrowy, czy tak to rozumiesz?
"Akurat "Pozdrowienia z Niebios" jest typowo amerykańskim ( dość płytkim, ) podejściem do sprawy", Tolle natomiast jest typowo polski? Z głębokim podejściem?
Powinnaś pozwolić Pustej samej zdecydować co jest "płytkie", a co "głębokie". Nie powinnaś jej sugerować odbioru na podstawie własnych odczuć.
Aby coś mogło nam pomóc, musimy otworzyć się na tą pomoc,. Co oznacza wyłączyć naszego wewnętrznego Interpretatora.
Przecież cierpienie w teraźniejszości z powodu minionych wydarzeń nie ma ani sensu ani logiki.
Ma i to bardzo duże!
Pusta pytanie na pozór dziwne. Jeżeli wiesz, że Cię kochał, to napewno zdajesz sobie sprawę, że nie chce Twojego cierpienia.
Mówienie, że inaczej nie potrafisz jest tylko wymówką. Tak jest po prostu łatwiej. Nie trzeba żadnego wysiłku aby zacząć na nowo żyć.
Nie można cofnąć czasu. Trzeba się podnieść i wrócić do życia.
Przecież cierpienie w teraźniejszości z powodu minionych wydarzeń nie ma ani sensu ani logiki.
Zrozumienie powyższego to pierwszy punkt do przebudzenia; zastosowanie w praktyce to drugi. Od dzieciństwa karmieni jesteśmy - właśnie: karmą albo grzechem: to wszystko iluzja. Jesteśmy tu - podobno - aby doświadczać... ale też jesteśmy tu, bo zostaliśmy oszukani i zwabieni w pułapkę, po czym poddani zostaliśmy szantażowi; jak ci Polacy we włoskich obozach pracy, tak naprawdę to wygląda.
Robert Monroe pisze otwartym tekstem: jesteśmy tu na podstawie własnego wyboru i wybór ten obowiązuje przez cały czas naszej wizyty: możemy spakować się i zabrać się stąd w każdej chwili, ale nie robimy tego, bo zostaliśmy oszukani, wpojono nam instynkt samozachowawczy, lęk przed grzechem, karmą, karą po drugiej stronie, wmówiono nam że kończąc życie przed założonym czasem marnujemy cenny dar, w końcu, patrząc z pozytywnej strony - nie odchodzimy także dlatego, że na tej planecie mimo wszystko jest dużo piękna i miłości którego chcemy doświadczyć i którymi chcemy obdarzyć innych. Ten ostatni powód, to tak naprawdę jedyny powód, dla którego warto tu zostać, dopóki nasza fizyczna maszyna do życia nie zniszczy się sama z siebie z powodu zużycia.
Czas się obudzić; czas zrozumieć wszystkie oszustwa, jakim nas poddano - idą Zmiany na Ziemi, już czas.
Mirku co innego wiedzieć coś z poziomu umysłu, a co innego czuć. Co innego przeżywać a co innego obserwować z boku. A najgorsze co możemy zrobić, to na siłę podporządkowywać się pod jakieś teorie, nawet jeśli są słuszne.
...zostaliśmy oszukani, wpojono nam instynkt samozachowawczy, lęk przed grzechem, karmą, karą po drugiej stronie, wmówiono nam że kończąc życie przed założonym czasem marnujemy cenny dar....
Czas się obudzić; czas zrozumieć wszystkie oszustwa, jakim nas poddano - idą Zmiany na Ziemi, już czas.
Kto nas oszukał?... Kto nam wmówił?
Kiedy nastąpią te zmiany - bo ja mam dość...
Piszę w taki a nie inny sposób, ponieważ nie chcę się nad Tobą litować i jak zawodowy psycholog wpędzać w jeszcze większą "deprechę".
Wiesz, Mirku, intencje pewnie masz dobre, ale czasem potrafisz bardzo uderzyć słowem. Wiem coś o tym.
Różnych ludzi różne rzeczy wpędzają w depresję.
I jak pisano wcześniej, nie każdy tak po prostu z biegu potrafi wziąć się w garść.
W pełni zgadzam się z każdym słowem Frei. Poza kwestią książki, bo jej nie znam.
Teorie teoriami, a cierpienie cierpieniem.
Piszesz, że też straciłeś wiele osób. Ale cóż, może potrafiłeś odbierać to inaczej. Każdy z nas jest inny.
AO proszę cię nie rób po raz kolejny fermentu na tym forum. Nie manipuluj słowami i nie sugeruj nieprawdy. Co masz do hutników? Wlodek Cię zwolni już z roli swojego poplecznika?
Pusta - tu akurat świetnie Cię rozumiem, nie jestem w stanie myśleć o nikim innym. Nie mogę nawet patrzeć na tzw. sceny w filmach.
Może to minie, ale nie sądzę.
Czy jednak, Paul, uważasz, że życie może mieć sens tylko w znalezieniu drugiej osoby? Ja z kolei byłabym ostrożna w takich opiniach.
Może trzeba teraz szukać sensu w czym innym...
Na prawdę rozumiem Was, ale na moim miejscu bym szukał
innej połówki po stracie. Nie chciał bym żyć w żałobie całe życie.
Lepsze jest założenie na nowo rodziny niż w takiej żałobie żyć i zadręczać się.
Nikt nigdy nie będzie taki jak on, a ja za późno to zrozumiałam.
Nikt nigdy też nie zastąpi mi Mamy.
Nie pamiętam teraz moich snów, ale oni tam są, przebudzenie boli.
Umarli prawie wszyscy moi bliscy, prawie cała najbliższa rodzina, to dlaczego ja mam tu trwać i angażować się w jakieś działania?...
Czuję, że to nie ma sensu. Że moja "misja Ziemia" dobiega końca.
Przecież może chyba być tak, że moja dusza to czuje...
Kochana... po prostu żyj dla siebie i daj sobie przyzwolenie na przeżywanie tych wszystkich emocji....
na zawołanie śmierć nie przychodzi - tak mawia moja mama
ważne jest też to jak ustawimy swój umysł,
prośbę mam, jak dopadają Cię takie stany - jak to co opisałaś...przywołuj najpiękniejsze chwile Twojego życia,
poszukaj co mozesz zrobić i dla kogo...programuj się na bardziej ciepłe i swietliste zdarzenia, pal sobie świecę w domu...
proszę , postaraj się wizualizować swiatło w koło siebie, jakiś cel może,
jeśli w moim życiu była by taka pustka...poszukała bym słabszych od siebie...kogoś, kto jest bardziej sponiewierany...może zwierzątko, może dzieci chore, moze hospicjum, to musiało by być coś, dzięki czemu dając komuś cząstkę siebie mogę powiedzieć: " dla tych chwil warto żyć "
buziaki kochana
MW tu masz rację. Wielu wróciła z rozpaczy do życia po przez poświęceniu się dla innych i wpadające w wir pracy.
We wszechświecie nie ma miejsca na pustkę. Jeżeli nie zapełniły jej sami zrobi to ktoś inny lecz to zapełnienia nie będzie nam odpowiadać.
Dla mojego męża śmierć to może początek, dla mnie jego śmierć jest moim końcem
pusta postaraj się zmienić swoje myśli, przynajmniej podejmij próbę,
przytulam
Ja mam zwierzątka - dwa pieski-sierotki, jeden został po mojej Mamie
Psie serduszka to piękne światełko w życiu Dzięki nim przetrwałam ostatnie miesiące.
I zawsze ciągnęło mnie do słabszych, nieszczęśliwych ludzi. Inna sprawa, że różnie się to kończyło...
MW - dziękuję, kochana Bardzo dziękuję...
wiesz - moi rodzice żyją jeszcze ale wiem że przyjdzie mi się kiedyś zmierzyć z nieuniknionym,
a być może to ja pierwsza odejdę...nie skupiam się na tym, ALE
dziękuję górze że dane mi było poznać i zobaczyć więcej...że trafiłam na to forum oraz przeczytałam książki napisane na podstawie wieloletnich badań...
to daje nadzieję i gdy sobie zdamy sprawę z tego iż :
1) sami wybieramy sobie wcielenie i ich ilość - nikt nas do tego nie zmusza - mamy wolną wolę nawet TAM
2) każdy z nas ma sobie to światełko od Boga i stwórcy - jesteśmy stworzeni na jego podobieństwo
3) przychodzimy tutaj na Ziemię po to aby nasza dusza wzrastała a wzrost nasz nie może być inny, niż poprzez doznania wszystkich ludzkich emocji i przeżyć - bo jak może wzrastać dusza nie doznając tych wszystkich radości i smutków? czasami aż nas ściska w dołku...
4) myślę iż Bóg poprzez nas samych doświadcza człowieczeństwa a miłość jego jest bezgraniczna
5) jesteśmy tutaj na chwilę, zmarli się z nami kontaktują chcąc pokazać ze istnieją nadal
wiedząc to wszystko możemy na swoje przeżycia bardzo traumatyczne, również i związki, relacje między ludzkie czasami zerknąć z boku...jako obserwator ( ja czesto tak mam )
pojawia się powazny problem, mobilizuję się do działania i walczę, po wszystkim staję jak obserwator i analizuje jakie korzysci dla mnie wyniknęły z danej traumy. Wierzcie mi w końcowym efekcie bilans jest dodatni,
nie można się poddawać ...tak po prostu...
buziaki
p.s.
cieszę się bardzo z tych uśmiechów w poście masz zwierzątka i masz jeszcze wiele do zrobienia,
Pies to chyba jedyne zwierze, które nie musi sobie u człowieka zasłużyć na miłość. One kochają miłością bezwarunkową. Jak macie psy to widzicie to kiedy po przyjściu do domu jesteście witani. Tak cieszą się na nasz widok, że chcą nas z tej radości przewrócić. Czy ktoś miał takie doświadczenie z drugim człowiekiem?
Pies to chyba jedyne zwierze, które nie musi sobie u człowieka zasłużyć na miłość. One kochają miłością bezwarunkową. Jak macie psy to widzicie to kiedy po przyjściu do domu jesteście witani. Tak cieszą się na nasz widok, że chcą nas z tej radości przewrócić. Czy ktoś miał takie doświadczenie z drugim człowiekiem?
mam "zpsiałego kota" ma cechy psie jak wszystkie syberyjczyki wiec koty też czasami
Ta książka, pomimo, że jest dla Freyi płytka pozwoli Ci dostrzec w Twoim życiu, że miałaś już kontakt ze swoim mężem, lecz nie byłaś tego świadoma.
Moim skromnym zdaniem w większości przypadków tracimy najbliższe osoby w momencie kiedy zaczynamy się od nich bardzo uzależniać i nie widzimy sensu życia bez nich jeszcze wtedy kiedy są z nami. Dobrze jest to wyjaśnione w książkach Anthonego de Mello.
Pies to chyba jedyne zwierze, które nie musi sobie u człowieka zasłużyć na miłość. One kochają miłością bezwarunkową. Jak macie psy to widzicie to kiedy po przyjściu do domu jesteście witani. Tak cieszą się na nasz widok, że chcą nas z tej radości przewrócić. Czy ktoś miał takie doświadczenie z drugim człowiekiem?
Mając kiedyś psa po długiej nie obecności w domu, gdy tylko się
wróciło to pies szalał po całym pokoju z radości i skakał i próbował lizać
językiem każdego z domowników.
To było piękne, ale nie podobało mi się, że akurat pies szczekał
zupełnie na obcych i był zły w stosunku do nich.
Za to teraz wiem, że taki miał być w obecnym życiu
Mimo to miło go wspominam, odkąd samochód go potrącił
przez jakiś czas było mi przykro i tęskniłem za nim.
W tamtych czasach byłem młody może z ok. 12-13 lat miałem.
Mirku - nie zgadzam się, że tracimy bliskich wtedy, gdy się od nich uzależniamy. Często jest wręcz przeciwnie, jesteśmy od siebie bardzo, bardzo oddaleni mentalnie. Albo nie zdajemy sobie sprawy z bliskości. I dopiero po ich śmierci coś sobie uświadamiamy.
Nie musisz się ze mną zgadzać żeby coś było prawdą.
Nie musisz się ze mną zgadzać żeby coś było prawdą.
A co tak na prawdę jest Prawdą?
Kto ma to rozsądzic?
Mysle ,że każdy ma "swoją prawdę" i uszanujmy to.
Nie narzucajmy innym swoich koncepcji.
Po prostu przedstawiajmy nasze bez wciskania na siłę innym "naszych prawd".
Myslę,że wtedy będzie OK.
Widocznie nie miałaś robić nic.
Z tydzień po śmierci męża, śniło mi się, że jestem z nim w sądzie, (wtedy w ogóle, żaden sąd nie był brany pod uwagę) a dzisiaj miałam sprawę... Ciekawe czy ten sen to jakiś przypadek czy jakieś przygotowanie mnie na to. Z tym, że we śnie w sądzie byłam z zupełnie innego powodu niż praktyce. (Dopiero teraz to skojarzyłam)
To jest wizja i informacja, że będziesz mieć sprawę itd.
Powiem tyle, że raczej na pewno pochodzi od twojego
męża informacja, jaką przekazał Tobie we śnie.
Z tydzień po śmierci męża, śniło mi się, że jestem z nim w sądzie, (wtedy w ogóle, żaden sąd nie był brany pod uwagę) a dzisiaj miałam sprawę... Ciekawe czy ten sen to jakiś przypadek czy jakieś przygotowanie mnie na to. Z tym, że we śnie w sądzie byłam z zupełnie innego powodu niż praktyce. (Dopiero teraz to skojarzyłam)
jak troszkę swój umysł oczyścisz z tego bólu np poprzez wyciszenie się,
nasza Mgiełka nazywa to " nie myśleć o myślach" - wiem że to trudne, ale podejmij próbę, - być może wówczas odbierzesz sygnał od męża.
być może chciał Ci coś pokazać wcześniej - stąd utkany sen o sądzie
utkany - chodzi o to ze zmarli w piękny sposob reżyserują nam nasze sny jeśli chcą nam coś przekazać
jeśli dasz mu na to przyzwolenie i zaproszenie, wyrazisz taką intencję jest duże prawdopodobieństwo że będzie się śnił
natomiast wielki ból i rozpacz powoduje blokady, zamykamy się w sobie, myślimy o najgorszym o swoim cierpieniu,
trudno komukolwiek dotrzeć do drugiej osoby będacej w takim stanie, podobnie jest myślę z duszami
Fakt, że jeszcze nie skończyłam czytać, ale tak, pisząc prosty nie miałam na myśli, że płytki. Mam jeszcze kupę książek do przeczytania więc wtedy będę mogła porównywać cokolwiek. Póki co dość dobrze mi się czyta
Bardzo się cieszę że zaczełaś czytać
Jest to wielki krok do przodu- uwierz mi.
Co do samej ksiażki- napisałam swoją opinie o niej ,gdyz mam bardzo duzą skale porównawczą.
Jak się rozczytasz,to sama zobaczysz
Miłych lektur( i owocnych).
Pozdrawiam
ja powiem tak.. jak byłam duuużo młodsza, jak byłam w liceum, moja zmarła babcia, wg mnie kontaktowała się ze mną..
to było wtedy, kiedy jeszcze nikt nie wiedział, że nie żyje, a np spadł przy mnie widelec, który leżał na środku półki..
również wówczas telefon stacjonarny, taki zwykły z pokrętłem do wybierania numerów zaczął jakby na " głośnomówiącym trybie" sam z siebie puszczać sygnał " zajęte" jak się do kogoś dzwoni..
jakoś wiedziałam, że to babcia..
wiem, ze potem też miałam przeróżne tego typu sytuacje, ale po prostu się strasznie bałam..
poszłam do psychiatry.. od tamtej pory, do dziś dnia biorę psychotropy..
i faktycznie już nie mam takich " zdolności".. ale czy to były " zdolności" czy po prostu psychiczna choroba - tego nie wiem..
Witaj na polanie
To co opisałaś była zdolność do kontaktowania się z Babcią, ale tylko
przez jakiś czas. Nie była to też jakaś choroba, gdy byłaś w psychiatryku
i odstawiłaś leki to babcia stwierdziła, że już nie będzie nawiązywała kontaktu
i dawała Tobie znaku obecności.
Tak zawsze jest, kiedy ktoś odchodzi to nam dają jakieś znaki,
abyśmy wiedzieli, że bliska nam osoba żyje nadal.
Mi też zmarli dają znaki jak nie we śnie to w realu ostatnio mi krawat
dekoracyjny na święta zrzuciła nie żyjąca już ciocia.
Więc możesz być spokojna bo to co się działo nie było chorobą
psychiczną jak to jest określone według lekarzy psychiatrów.
Pozdrawiam
Paul
niebardzo wiem, gdzie umieścić moje przemyślenie.. mam nadzieje, że moderacja mnie nie skrzyczy..
Paul.. a w takim razie uważasz, że powinnam " pielęgnować " w sobie i uczyć się kontaktowania ze zmarłymi..?
i jak to jest.. czy jak osoba już nie żyje.. to obserwuje nas? myśli? może sobie komentować.. że to źle.. tamto źle?
może jej się coś nie podobać?
może jakoś wpływać na nas? na nasze życie? na to, co nam się przydarza?
a co, jeśli np ja sobie nie życzę, żeby dusza kogoś mnie " nachodziłą", obserwowała czy coś takiego..?
Wcale nie uważam tak, że powinnaś pielęgnować. Oczywiście, że
możesz jeśli masz takie pragnienie i chęć. Więc w dalszym ciągu
to jest już twoja osobista decyzja . Jeśli trzeba będzie to chętnie każdy
z nas Tobie pomoże ci i poradzi w każdej sprawie
Zmarły, obserwuje, słyszy,odbiera myśli. Może też być nawet Twoim opiekunem
duchowym jeśli on sobie tego życzy.
Zmarli zawsze mają swoich opiekunów bez względu na to, gdzie się znajdują.
Ze świadomością u nich bywa różnie jedni są świadomi, że nie żyją,
a niektóre dusze nie są świadome i błąkają się. A gdy są
świadome, a nie mogą iść wyżej wówczas poszukują kogoś kto
im pomoże może być też inny duch, albo żyjąca osoba jako medium.
Zmarłej duszy również może coś się nie podobać i tutaj w tym wypadku
należy uważać by ich uczuć nie obrazić choć z pewnej strony ich już tak
nie interesuje co kto myśli o nich bo im to w tej chwili wszystko jedno
co kto i jak myśli.
Ale powiem Ci, że lepiej nie obrażać bo nie wiadomo jaka jest
dusza zmarłej osoby bo może później okazać się, że będzie
nachodzić rodzinę, albo osobę, która ją skrzywdziła bądź uraziła ją mocno.
Zdarza się też częściej coś takiego, że dusze nawet mogą nam
w czymś pomóc i pilnują nas, aby coś złego się nie wydarzyło,
mogą nas ostrzec przed jakimś wydarzeniem.
A jeśli na przykład w jednym z wydarzeń w którym umierasz
to taka dusza nie interweniuje ze względu na to, że dane wydarzenie
było Tobie pisane. A tak jest przy tobie w momencie śmierci, aby Cię
przywitać i odprowadzic Cię wyżej
Co do ostatniego pytania to możesz sobie zastrzec, aby Cie nie odwiedzała dusza.
Możesz odmówić modlitwę i w myślach poprosić, że nie chcesz ich odwiedzin.
Z innej strony trzeba było by przemyśleć to ponieważ
nie wiesz czy dusza nie potrzebuje pomocy np; przekazać coś komuś,
albo Tobie coś przekazać czy też potrzebuje pomocy by iść dalej.
Kończąc mogę Cię zapewnić, że "śmierć nie istnieje"
Polecam książkę M.Newtona "Wędrówka Dusz"
Zmarli tylko opuszczają swoje ciało, które jest ubraniem
do wykorzystania w obecnym wcieleniu.
I jeszcze jedno o moderację postu się nie martw umieściłaś
w odpowiednim miejscu więc przenoszenie nie jest konieczne.
Pozdrawiam
NIE WOLNO kontaktowac sie ze zmarlymi,nie wolno robic OOBE gdzy jestesmy pod wpływem leków psychotropowych,pod wpływem alkoholu!,narkotyków,niczego co zmienia świadomosc.
Wchodząc w odmienny stan świadomosci musimy mieć jasny zdrowy umysł i posiadać nad nim pełna władzę i kontrolę!!!
.
To nie do końca tak: szamani używają najróżniejszego "magicznego zielska" w tym celu.
Ale to są szamani: oni wiedzą jakiego ziela, kiedy, jak i ile użyć.
Dla "normalnych ludzi", to co napisałaś, to i prawda. Wyjście w astral po psychotropach i/lub alkoholu o ile w ogóle się uda, może się nieciekawie skończyć.
Kochani, dowiedziałam się, że duszyczka mojego męża nie poszła do światełka mimo próby jej przeprowadzenia. Został on tu ze mną i prawdopodobnie chce się mną opiekować i nie chciał być przeprowadzony dalej. Czy w związku z tym on cierpi? Tak bardzo bym chciała, żeby chociaż z nas dwojga on był już spokojny i szczęśliwy.
a powiedz. jak się dowiedziałaś????
To nie do końca tak: szamani używają najróżniejszego "magicznego zielska" w tym celu.
Ale to są szamani: oni wiedzą jakiego ziela, kiedy, jak i ile użyć.
.
Tak,tak szamanów nie biore pod uwagę,bo wiadomo ze im wolno. Oni wiedzą co z czym i co robic gdy by jednak pojawiły sie klopoty.
Roszponka,lepiej sobie odpusc i nie próbuj specjalnie nawiazywać kontaktu.
Powiedz,ze kochasz,ze tesknisz,rozmawiaj z Nim tak jak by siedział obok i tyle.
Witaj Pusta
Robiąc dziś porządki z pełną skrzynką zauważyłam nieodczytana z 28 lipca 2011 PW od Ciebie. Jak to się stało ?
Jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie to fakt, że w tym czasie miałam gorący czas poszukiwania z pomocą pedagogów nowej szkoły dla syna ; a potem zaraz wyjeżdżałam do Kraju, gdzie przez przeszło 3 miesiące miałam sporadyczny dostęp do internetu.
Jeśli Twoja prośba o kontakt jest aktualna, to proszę daj znać, a wykonam go zaraz jako zaległy.
jest mi bardzo przykro, proszę, wybacz
Ok smutna, choc w polowie Pelna
Nie Poloweczko, ktora czuje sie calkiem pusta
Nie zapomnialam, tylko tez mam problemy z moja polowiczna pustka...
To powoduje, ze mam dluzsze od chcianych, przerwy pomiedzy udanymi kontaktami
Tez licze na Slonce Wystawiam sie na nie od paru dni.
Buziaczki serdeczne