ďťż
Strona Główna Kobieta, mężczyzna, przyjacieleAnatomia wszechswiata cz.II Wspolna proba przyblizenia Dzieki Conchi, Mgielko i Proroku za Wasze pytania. Proroku i Newdem za linki. Piotrze, Mgielko, Freyu, Conchi, Proroku i Beato za uwagi. To juz nie jest dalej moja kosmogonia. To dzieki Waszym pytaniom, uwagom i prosbom powstala ta druga czesc w takiej postaci. W postaci wspolnej proby przyblizania sobie wygladu wszechswiata. Dlatego zmienilam tytul. Schemat trajektorii planet krazacych wokol swego slonca, na kartce papieru tworzy okregi lub owale. Jest ich tyle, ile jest planet. Tylko ze slonce nie stoi w miejscu. Tez krazy stale wokol centralnego slonca swojej galaktyki. Ciagle zmienia miejsce polozenia. Planety obracajac sie kolo niego - podazaja jednoczesnie za nim. Zataczaja wiec w rzeczywistosci nie okregi, a spirale. Buduja wokol niego tyle spiral, ile jest samych planet. Kazda z takich spiral tworzy kolejny torus. Te torusy o roznych srednicach, maja wspolny srodek obrotu, ktory miesci sie w geometrycznym centrum slonca. Sciany zewnetrznego torusa tworzy planeta najdalsza od slonca. Sciany ostatniego, wewnetrznego torusa tworzy odpowiednio planeta polozona najblizej slonca. Suma tych wszystkich scian torusowych tworzy warstwowy torus wokolsloneczny, ktory nie jest zamkniety jak opona kola, lecz rozwija sie w spirale. Jest to sloneczny torus podstawowy 1(S). Jego srodek nie jest jednak pusty jak w oponie, gdyz wypelnia go lina trajektorii slonca. Torus podstawowy 1(S) wyglada jak wijacy sie spiralnie obly waz o tylu skorach ile planet ma uklad. W srodku ma on trzon swego ukladu pokarmowego - slad podazajacego srodkiem i ciagnacego caly uklad slonca, ktore go tez zywi. Dlaczego ten waz tez wije sie spiralnie ? Bo slonce rowniez nie krazy po zamknietym kregu, gdyz z kolei samo podaza za swoim, tez wedrujacym centralnym sloncem galaktycznym. Analogicznie czynia inne slonca typu 1(S) w tej galaktyce. Tak wiec wszystkie slonca "opatulone" swoimi torusami typu 1(S), okrazajac swoje centralne slonce galaktyczne - tworza swoimi spiralnymi obrotami, wielowarstwowy torus drugiej generacji, torus galaktyczny typu 2(G). Ten typ torusa ma o wiele wiecej warstw. Ma ich tyle, ile ukladow torusowych 1(S) ma galaktyka. Czyli ile ukladow slonecznych wchodzi w jej sklad. Multiwarstwowy torus slonca galaktycznego typu 2(G), buduje z kolei wraz z innymi torusami galaktycznymi - torus megagalaktyczny 3 generacji 3(M). a warstw ma tyle, ile galaktyk wchodzi w sklad danej megagalaktyki. Analogicznie : suma torusow megagalaktycznych buduje torus 4 generacji 4(SG) - torus supergalaktyczny. Splatanie takich splotow w sploty kolejnych splotow ma postac fraktalna. Obraz tego ogromu latwiej sobie wyobrazic zaczynajac od nitki, a nie od razu od weza z upakowana gesto i skomplikowanie zawartoscia. Lepiej z poczatku zignorowac zawartosc nitek. Narazie skrecamy spiralnie nitki we wlokna. Te skrecamy w linki, a nastepnie w line. Gdy przekroi sie taka line - widzi sie poprzeczny przekroj fraktala. A w nim przekroje pojedynczych nitek, ktore zlozyly sie na line. Taki przekroj poprzeczny lodygi z widocznymi przekrojami jej wlokien. W koncu ona tez ma budowe fraktalna. Ale kazda z tych nitek, to rozwijajaca sie historia jednego ukladu slonecznego. A kazdy kolejny przekroj w gore, lub w dol - to czytanie w kronice Akaszy. Gdy wystarczajaca czesc danego ukladu fraktalnego zdola podwyzszyc swoje wibracje do okreslonej granicznej, to z fraktala wyrasta nowa galazka nowych mozliwosci. Gdy rozwija sie dalej, staje sie galezia, potem konarem. Tak moze sie dziac i w innych punktach pnia. Drzewa przynajmniej to potrafia. Oczywiscie konary i galezie tez moga sie rozgaleziac, gdy spelnione zostana warunki wzrostu. Gdy pierwszy raz zdolalam to sobie wyobrazic w calosci i w zwiazku z tym skojarzyc z prastarym okresleniem "drzewo zycia", to myslalam ze serce nie wytrzyma zachwytu. Nie trzeba ciac tego drzewa, by dostac sie do przekroju. Teoria strun dowodzi, ze energia rozchodzi sie nie ciagle, tylko porcjami, pomiedzy ktorymi sa przerwy. W okreslonych sekwencjach w dodatku. Stalych. Regularnych. A wiec od razu kazdy slad istnienia narasta warstwowo. Ale i regularnie, wedlug regul. Pomiedzy sladami istnienia pusto, i tam, w tych przerwach, mozna pakowac warstwowo inne swiaty, ktore buduja warstwy swego zaistnienia w innych sekwencjach. I tak mozna sie przenikac nie zahaczajac o siebie. Ba, nawet nie wiedzac o sobie. Mozna tez poszukiwac harmonii tych sfer, ich muzyki. Ale tak mozna i wedrowac po dokonanej juz historii (z naszego punktu widzenia), jak i jeszcze niby niedokonanej. I z tej wlasciwosci korzystac, wybierajac czasy wcielen. To tyle w tej czesci. Porcja jest dosc duza. Nie chce nikogo oszolomic iloscia nie do strawienia.ile razy i co ile można nawiązywać kontakt z bliskimi?Samodzielny kontakt ze zmarłym bliskim - seria Going HomeKontakt z duszami metodą "lustra" wg. Dr R. MoodyZestawienie prosb o kontakty, ktore przyjelamPotrzebuję pomocy (kontakt z klubem)Moje kontakty w snach z duszamiŚmierc z wyboru-proszę o kontaktMoże to kontakt dla kogoś z Polany ?W jaki sposób kontaktujecie się ze zmarłymi
 

Kobieta, mężczyzna, przyjaciele


Dziś sama jestem chora, urazi to pewnie wielu z Was, ale dla mnie diagnoza była prezentem...


prezentem ? a może los tak chciał lub sama przywołalaś tą chorobę bo w głębi serca czujesz że życie bez niego nie ma sensu
myśl jest energią i ma duże możliwości tworzenia naszej rzeczywistości, myśl to niebezpieczne narzędzie.

wiesz co, sama kiedyś nie chciałam tu być, prosiłam żeby mnie zabrali już wreszcie z tego świata (nie chcieli mnie jednak)

kilka lat pożniej urodziłam dziecko i to był prezent , urodzilam się na nowo.

Napisałam Tobie na PW że czas leczy rany. Obyś miała dużo czasu.

ślę pozytywną energię ..... Buziak


zderzak odnosze wrazenie ze Ty nikogo nigdy nie straciles...
Jeżeli smucimy się i płaczemy po stracie ukochanej osoby i jednocześnie akceptujemy decyzję Boga. Jednocześnie robimy to z miłości wtedy pomagamy zmarłemu dotrzeć do światła.
Jeżeli rozpaczamy i przeklinamy Boga za to co się stało, spędzamy zmarłego w ciemności, w których bardzo cierpi psychicznie.

Chico Xavier
Bułeczko, dotarłam i ja na Twój temat,hmmm ...tak masz racje chorobę przyjmuje się jak dar....dar by zniknąć z tego wymiaru,ale....

Co jeśli znikniesz nie wiedząc jak dotrzeć do miłości swojego życia po tamtej stronie?
A pomyślałaś czego On by chciał dla Ciebie??
powiem Ci kochanie
chciałby byś się śmiała, byś była szczęśliwa, byś miała możliwość żyć i nadal cieszyć się życiem.Tego jestem pewna,wszyscy nasi bliscy którzy odeszli, chcą tego dla nas-tych pozostałych tutaj.
Dają nam znaki, chronią i cieszą się każdą chwila naszego szczęścia,bo gdy nie płaczemy pozwalamy Im iść do domu,do Światła Jednosci

Wiem , dziś nie wierzysz ze możesz żyć bez Niego,ze możesz być beztroska,ale czas daje nam perspektywę, dzięki której otwierają nam się kolejne klapki.

Wiele razy prosiłam o śmierć,wiele razy nie chciałam ani jednego dnia dłużej....i ciągle żyję chociaż często zastanawiam się po co?dla kogo?czemu?

i wiesz co bułeczko??? jakoś kurde zawsze się znajdzie ktoś kto mnie w jakiś sposób potrzebuje,wiec jestem pewna ze Ty tez jesteś potrzebna komuś,ze choroba tylko wzmocni Ciebie i pokaże inna perspektywę,nowe doświadczenie, być być może kolejne z serii tych pod górkę,ale piękne rzeczy poleruje się bardzo ostrymi materiami by potem zachwycały swym blaskiem tak i my w naszym przekonaniu doświadczani jesteśmy często ponad miarę byśmy mogli błyszczeć niczym brylanty naszym wewnętrznym spokojem miłością, miłosierdziem i wszystkim co piękne w nas w tym tu świecie,niczym złoto hartowane w ogniu

Przytulam cieplutko do serducha,wierze ze w najlepszym dla Was momencie nadejdzie kontakt i zrozumiesz ze masz żyć...za Was dwoje i dla Was dwojga bo miłość nie zna granic i nic to ze On tam a Ty tu-kochacie się nadal,daj mu wiec miłość i uśmiech, płomień świecy zapalony z radością na spotkanie wspomnień, nie zal,smutek i łzy.buziaki


Może ten fragment będzie pocieszający dla wszystkich.

"Allan Kardec
Ewangelia według Spirytyzmu
Działanie modlitwy

1. Modlitwa to wezwanie; przy jej pomocy nawiązuje się myślowy kontakt z istotą, do której się zwraca. Jej treścią może być pytanie, podziękowanie lub pochwała. Można się modlić za samego siebie lub za kogoś innego, za żywych i za umarłych. Modlitwy kierowane do Boga są wysłuchiwane przez Duchy zajmujące się wypełnianiem Jego woli; te kierowane do dobrych Duchów, również trafiają do Boga. Nawet więc jeśli ktoś modli się do innych istot niż Bóg, to jest to zwracanie się do pośredników, czy powierników; nic bowiem nie dzieje się bez udziału woli Bożej.

2. Spirytyzm wyjaśnia działanie modlitwy, ukazując sposób przesyłania myśli, czy to w sytuacji, gdy istota, do której się modlimy przybywa na nasze wezwanie; czy gdy nasza myśl wznosi się do niej. Aby zdać sobie sprawę co się dzieje w takiej sytuacji, należy sobie wyobrazić, że wszystkie istoty wcielone i wolne od ciał zanurzone są w powszechnym fluidzie, który wypełnia przestrzeń, podobnie jak u nas atmosfera. Do tego fluidu trafia impuls czyjejś woli; jest on jakby nośnikiem myśli, podobnie jak powietrze jest nośnikiem dźwięku - z tą tylko różnicą, że wibracje powietrza są ograniczone, zaś wibracje powszechnego fluidu roznoszą się nieskończenie. Gdy więc czyjaś myśl zostanie skierowana do jakiejś istoty - obojętnie: na Ziemi lub w przestrzeni, wcielonej lub wolnej od ciała - to między nimi pojawia się napięcie fluidu, umożliwiające przeniesienie myśli na podobnej zasadzie, jak powietrze przenosi dźwięk.

Energia tego napięcia zależy od tej myśli i woli. W ten sposób modlitwy są słyszane przez Duchy gdziekolwiek by się znajdowały; Duchy komunikują się między sobą; inspirują nas i na odległość nawiązują kontakty z wcielonymi.

To wyjaśnienie dla kogoś, kto nie rozumie pożytku z modlitwy czysto mistycznej; nie chodzi tu bynajmniej o materializowanie modlitwy, lecz o wykazanie jej funkcji, poprzez zwrócenie uwagi, że może ona oddziaływać bezpośrednio i skutecznie; nie mniej jednak wszystko jest tu podporządkowane woli Boga, najwyższego sędziego wszechrzeczy, który jako jedyny może sprawić, by modlitwa była skuteczna.

3. Przy pomocy modlitwy człowiek zwraca się o pomoc do dobrych Duchów, które przybywają wesprzeć go w dobrych postanowieniach i inspirować go dobrymi myślami; tym samym zdobywa moralną siłę, by pokonywać trudności i powracać na dobrą drogę, jeśli z niej zszedł; na tej samej zasadzie może odwrócić zło, które przyciągnąłby z własnej winy. Oto więc na przykład człowiek widzi, że nadużyciami, których się dopuścił, zrujnował sobie zdrowie; i tak już do końca będzie żyć w cierpieniu; czy powinien się skarżyć, jeśli nie uda się go wyleczyć? Nie, bo wcześniej mógł zaczerpnąć z modlitwy siłę do przeciwstawienia się pokusom.

4. Podzieliwszy uczynione w życiu zło na dwie kategorie: do jednej zaliczy to, czego człowiek mógł uniknąć, a do drugiej problemy, które sam wywołał wskutek własnej niezapobiegliwości i nadużyć; będzie można się zorientować, że tych drugich jest o wiele więcej, niż pierwszych. Jest więc rzeczą oczywistą, że człowiek jest autorem większości swych udręk i mógłby ich uniknąć, gdyby postępował zawsze mądrze i rozważnie.

Jest niemniej pewne, że problemy te wynikają z naszych konfliktów z prawem Bożym, a gdybyśmy dokładnie przestrzegali tego prawa, to bylibyśmy doskonale szczęśliwi. Gdybyśmy nie przekraczali podstawowej granicy w zaspokajaniu naszych potrzeb, to nie byłoby ani chorób będących skutkiem nadużyć, ani problemów będących następstwem tych chorób; gdybyśmy ograniczyli swe wygórowane ambicje, to nie popadlibyśmy w ruinę; gdybyśmy nie chcieli wdrapać się wyżej, niż możemy, to nie balibyśmy się spaść; gdybyśmy byli pokorni, to nie cierpielibyśmy wskutek urażonej dumy; gdybyśmy stosowali prawo miłosierdzia, nie bylibyśmy ani oszczerczy, ani zawistni, ani zazdrośni, uniknęlibyśmy kłótni i nieporozumień; gdybyśmy nie wyrządzali innym krzywdy, nie musielibyśmy obawiać się zemsty itp.

Dodajmy, że człowiek nie może poradzić nic na zło innego rodzaju; więc gdyby nawet jakakolwiek modlitwa była nieskuteczna, by się przeciw niemu zabezpieczyć, to czy nie byłoby już dużo, gdyby dzięki niej uwolnić się od zła czynionego z własnej winy? Działanie modlitwy w tym względzie łatwo jest zrozumieć, bowiem jej skutkiem jest pozyskanie zbawiennej inspiracji dobrych Duchów; można poprosić je o siłę do przeciwstawienia się złym myślom, których realizacja mogłaby być dla nas zgubna. W takim wypadku więc, to nie owe Duchy odstręczają nas od zła, lecz my sami odwracamy myśli, które mogłyby do niego doprowadzić; Duchy nie ingerują tu w Boże wyroki; w żaden sposób nie zawieszają działania praw natury; Duchy te starają się odwieść nas od złamania prawa, ukierunkowując naszą wolą wolę; nie robią tego jednak bez naszej wiedzy, skrycie, niewoląc nas. Człowiek znajduje się tu w sytuacji, w której prosi je o dobrą radę, a następnie z niej korzysta - zawsze jednak moje wybrać, czy to zrobić, czy nie; Bóg chce, aby na tej zasadzie człowiek brał odpowiedzialność za swoje czyny i to jemu pozostawia zasługę wyboru dobra lub zła. W ten sposób, człowiek może być zawsze pewien, że otrzyma, gdy gorąco o coś prosi, do czego z pewnością można odnieść słowa: "Proście, a otrzymacie."

Czyż nie świadczy to o ogromnej skuteczności modlitwy, nawet zredukowanej tylko do tego wymiaru? Najwyraźniej to spirytyzm miał nam wykazać jej działanie, ukazując je na tle istniejących stosunków między światem cielesnym i światem duchowym. Ale jej efekty nie ograniczają się tylko do tego.

Modlitwę zalecają wszystkie Duchy; wyrzeczenie się modlitwy oznaczałoby zlekceważenie dobroci Bożej; oznaczałoby pozbawienie się jej pomocy oraz pozbawienie innych dobra, które można by im uczynić za sprawą modlitwy.

5. Przyjmując prośbę kierowaną do Niego, Bóg często chce nagrodzić zamiar, oddanie i wiarę osoby modlącej się; dlatego modlitwa człowieka dobrego przynosi w oczach Boga większą zasługę i zawsze jest skuteczniejsza, bowiem człowiek zły i złośliwy nie może modlić się żarliwie i z ufnością, bo takie podejście możliwe jest tylko dzięki prawdziwemu uczuciu pobożności. Z serca egoisty, który modli się ustami, mogą wychodzić tylko słowa, nie zaś żar miłosierdzia, który nadaje modlitwie jej całą moc. Można to zrozumieć tak, że na zasadzie instynktownego odruchu zwykle polecamy się raczej modlitwom osób, których postępowanie jest miłe Bogu, bo ich modlitwy są lepiej wysłuchiwane.

6. Ponieważ modlitwa wywołuje pewien rodzaj działania magnetycznego, można by przypuszczać, że jej efekt zależy od mocy fluidu; jednak tak nie jest. Gdy jest to niezbędne, to jest gdy ilość fluidu modlącego się jest niewystarczająca, Duchy wspomagają go w tym działaniu czy to działając bezpośrednio w jego imieniu, czy też dodając mu chwilowo odpowiedniej siły, jeśli uznają, że jest godzien takiej łaski lub mogłoby to być pożyteczne.

Człowiek, który nie uważa się za wystarczająco dobrego, by jego modlitwa miała wywierać dobry wpływ na innych, wcale nie powinien się powstrzymać od modlenia się za kogoś, nawet gdy myśli, że nie jest godzien, by został wysłuchany. Świadomość jego niższości świadczy o jego pokorze, która jest zawsze miła Bogu, który bierze pod uwagę dobre intencje powodujące takim człowiekiem. Jego żarliwość i zaufanie do Boga są pierwszym krokiem w stronę powrotu do dobra, w czym dobre Duchy będą szczęśliwe go wspierać. Odrzucana jest modlitwa człowieka dumnego, który ufa tylko swej potędze i swym zasługom, i sądzi, że może także podporządkować sobie wolę Przedwiecznego.

7. Moc modlitwy zależy od myśli; nie wiąże się ani ze słowami, ani z miejscem, ani z porą, w której się ją odmawia. Można więc się modlić gdziekolwiek i kiedykolwiek, samemu lub z innymi. Miejsce i czas mogą sprzyjać jedynie odpowiedniemu skupieniu. Wspólna modlitwa ma większą moc, gdy serca wszystkich modlących się jednoczy ta sama myśl i ten sam cel, bo to zupełnie tak samo, jakby wielu krzyczało jednocześnie jednym głosem; lecz cóż znaczy wielkie zgromadzenie, jeśli każdy modli się osobno i na własne konto! Sto zebranych osób może modlić się jak egoiści, podczas gdy dwie-trzy, zjednoczone wspólnym dążeniem, mogą się modlić jak prawdziwi bracia w Bogu, a ich modlitwa będzie miała o wiele większą moc, niż tej setki."
To również warto wiedzieć aby wznieść się ponad cierpienie:

"NAUKI DUCHÓW

Przebaczenie grzechów

Ile razy mam przebaczyć mojemu bratu? Wybaczysz mu nie siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Oto jedne ze słów Jezusa, które powinny przemówić najbardziej do waszej inteligencji i do waszego serca. Przyrównajcie te pełne miłości słowa do modlitwy, tak prostej, tak zgrabnie ułożonej i tak wielkiej w swoich aspiracjach, którą Jezus przekazał swoim uczniom, a odnajdziecie w niej wciąż tę samą myśl. Jezus, sprawiedliwy w pełnym tego słowa znaczeniu, odpowiada Piotrowi: Przebaczaj, ale bez granic. Wybaczaj każdą obelgę tak często, jak ktoś tę obelgę będzie przeciw tobie kierował. Ucz swoich braci, że trzeba zapomnieć o swoim ego, gdyż taka postawa sprawia, że nie imają się nas ataki, czyjeś występki i obelgi. Bądź delikatny i skromny sercem, nie miej umiaru w swojej wyrozumiałości. Czyń więc to, co chciałbyś by Ojciec niebieski czynił i tobie. Czyż nie musi On wybaczać ci często? Czy wylicza, ile razy udzielił ci przebaczenia, by wymazać twoje winy?

Wsłuchajcie się więc w tę odpowiedź Jezusa i, tak jak Piotr, zastosujcie ją do swojego postępowania. Wybaczajcie, bądźcie wyrozumiali, miłosierni, wspaniałomyślni, rozrzutni nawet, jeśli chodzi o okazywanie innym miłości. Dawajcie, a Pan sprawi, że otrzymacie wiele w zamian. Wybaczajcie, a Pan wam przebaczy. Poniżcie się, a Pan was wywyższy. Zaznawajcie upokorzeń, a Pan sprawi, że usiądziecie po Jego prawicy.

Idźcie, moi kochani, analizujcie i komentujcie słowa, które przekazuję wam od Tego, który ze szczytów swojej niebiańskiej chwały ciągle na was patrzy i realizuje to niewdzięczne zadanie, które rozpoczął osiemnaście wieków temu. Wybaczajcie więc swoim braciom tak, jak byście chcieli by i wam wybaczano. Jeśli ich czyny wam bezpośrednio zaszkodziły, to jeszcze jeden powód, byście byli wyrozumiali – wartość przebaczenia jest proporcjonalna do wagi zła, które uczyniono. Niewiele znaczyłoby, gdybyście przeszli do porządku dziennego nad błędami swych braci, jeśli ci zranili was jedynie nieznacznie.

Spirytyści, nie zapominajcie nigdy, że w słowach, podobnie jak czynach, przebaczenie krzywd nie może być jedynie próżną deklaracją. Jeśli sami siebie nazywacie spirytystami, bądźcie nimi naprawdę. Zapominajcie o tym, co złego ktoś mógł wam uczynić; myślcie tylko o jednym - o tym, jakim dobrem możecie na to zło odpowiedzieć. Ktoś, kto wkroczył na tę drogę, nie może się od niej oddalić, nawet w swoich myślach – jesteście przecież odpowiedzialni za swoje myśli, które Bóg dobrze zna. Róbcie więc tak, by nie było w was uczuć urazy. Bóg wie, co każdy nosi głęboko w sercu. Szczęśliwym jest więc ten, kto może każdego wieczora przed zaśnięciem powiedzieć: Nie żywię urazy do nikogo. (SYMEON. Bordeaux, 1862.)

15. Wybaczać swoim wrogom, to prosić o wybaczenie dla siebie samego. Wybaczać przyjaciołom, to dawać im dowód przyjaźni. Wybaczać krzywdy, to pokazywać, że stajemy się lepszym człowiekiem. Wybaczajcie więc, moi przyjaciele, aby i Bóg wam wybaczył, jeśli jesteście bowiem surowi, wymagający i nieustępliwi, jeśli z powagą traktujecie nawet najdrobniejsze urazy, jak chcecie, by Bóg nie pamiętał o tym, że to wy każdego dnia najbardziej potrzebujecie wyrozumiałości? Och, biada temu, kto mówi: „Nigdy nie wybaczę” – wydaje on tymi słowami wyrok na siebie samego. Kto zresztą wie, czy, gdy nie przyjrzycie się głębiej swoim czynom, nie dostrzeżecie, że to od was zaczęło się zło? Kto wie, czy w tej walce, którą rozpoczęło ukłucie szpilki, a która kończy się tragicznie, to nie wy zadaliście cios jako pierwsi? Czy nie wypowiedzieliście jakiegoś raniącego słowa? Czy nie byliście wystarczająco opanowani? Bez wątpienia wasz oponent nie ma racji, jeśli przyjmuje wszystko zbyt dosłownie, ale to tylko powód dla was, by być wyrozumiałym i by samemu nie zasłużyć na upomnienie, które w jego stronę kierujecie. Przyjmijmy więc, że rzeczywiście urażono was w jakiejś sytuacji - kto jednak może stwierdzić, że nie rozjątrzyliście całego zdarzenia waszym odwetem, że nie przemieniliście w poważny spór czegoś, co mogło łatwo zostać zapomniane? Jeśli to od was zależało, by nie dopuścić do zaognienia sytuacji, a tego nie zrobiliście, wina jest po waszej stronie. Jeśli przyjmiemy jednak, że nie macie sobie nic do zarzucenia, a zareagujecie w sposób wspaniałomyślny, wartość tego czynu będzie jeszcze większa.
Wybaczać można jednak na dwa różne sposoby - można przebaczać ustami i przebaczać sercem. Wielu ludzi mówi o swoim przeciwniku: „Wybaczam mu”, a jednocześnie odczuwają skrytą radość, gdy dzieje się z nim coś złego i mówią, że spotyka go tylko to, na co zasłużył. Ilu z nich mówi: „Wybaczam - dodając jednak - ale nigdy się z nim nie pogodzę; nie chcę go już więcej widzieć”. Czy na tym polega akt przebaczenia, który znamy z Ewangelii? Nie – prawdziwe przebaczenie, przebaczenie chrześcijańskie, to takie, w którym przeszłość znika za zasłoną. To ono jedynie znajduje uznanie u Boga, którego nie interesują pozory, ponieważ patrzy On na to, co trzymamy w głębi serca i bada nasze ukryte myśli. Na nic zdadzą się tu słowa i nieszczere gesty. Całkowite i pełne zapomnienie krzywd charakteryzuje wielkie dusze. Uraza to zawsze znak niższości i słabości. Nie zapomnijcie, że prawdziwy akt przebaczenia rozpoznaje się po czynach, a nie po słowach. (PAWEŁ apostoł. Lyon, 1861)."