Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Od dłuższego czasu przymierzaliśmy do tego, aby przyjąć do swojego domu psa, który potrzebuje pomocy, jednak ciągle mieliśmy wątpliwości. Obawialiśmy się czy sobie poradzimy, czy będziemy mogli mu poświęć dostatecznie dużo czasu, czy będziemy mieć wiedzę na temat postępowania z psem po przejściach, czy zapewnimy mu odpowiednie warunki oraz czy nie przywiążemy się na tyle mocno, że rozstanie będzie problematyczne. Pewnie gdyby nie zbieg okoliczności to decyzję podjęlibyśmy dużo później, lecz kiedy dowiedzieliśmy się, że do jednego ze schronisk trafiła przepiękna Podhalanka o imieniu Bella, zaś schronisko to ma problemy i nie jest w stanie zapewnić jej właściwej opieki zdecydowaliśmy, że to jest ten moment i musimy spróbować. Oczywiście wątpliwości były nadal, jednak uznaliśmy, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby zapewnić Belli jak najlepsze warunki i nawet jeśli nie wszystko pójdzie po naszej myśli to zawsze będą to warunki lepsze niż schroniskowy kojec, brak swojego człowieka, wątpliwej jakości jedzenie i spacer raz w tygodniu...
Początki nie były łatwe, nasza sunia Goja nie polubiła Belli, z resztą z wzajemnością, co powodowało konieczność separowania ich od siebie przez pewien czas, dopóki nie znalazły nici porozumienia. Okazało się, także że Bella wymagała operacji, gdyż miała guza na sutku. Na jaw wyszło, że jest starsza niż powiedziano nam w schronisku i... o tak cudnym charakterze, że długo biliśmy się z myślami, czy oddać ją, czy może zostawić w naszym domu na stałe. Nasz debiut w roli Domu Tymczasowego nie był prosty, właściwie to od razu wpadliśmy na głęboką wodę, ale to wiele nas nauczyło i utwierdziło w przekonaniu, że robimy dobrze i że chcemy nadal pomagać innym potrzebującym psiakom.
Kolejne psiaki były bardzo różne, jedne wymagały więcej pracy, inna mniej, jedne chorowite, inne zdrowe jak ryba. Każdy odcisnął piętno w naszej pamięci, każdy nauczył nas czegoś innego i z pewnością kolejne psy nadal będą nas zaskakiwać. Już się tego nie boimy, teraz jesteśmy świadomi, że każdy nowy pies to zagadka, a my z przyjemnością ją rozwiązujemy.
Po co wam to wszystko? Często słyszymy takie pytanie od rodziny, czy znajomych, którzy nie mogą się nadziwić, że poświęcamy swój wolny czas i energię na potrzebujące psy, przecież jest tyle instytucji, które pomagają, niech inni się tym zajmują... ale my nie lubimy patrzeć na innych i czekać aż ktoś zrobi coś za nas. Pomagających nigdy nie jest za wiele, zaś psów w potrzebie ciągle przybywa, a my czerpiemy radość z tego, że możemy odmienić świat bezdomnego psa.
Co z tego mamy? Czasem merdający ogon, czasem wtulony pyszczek, szaleńczą zabawę na powitanie po powrocie z pracy, innym razem mail z nowego domu z radosnym zdjęciem naszego podopiecznego i informacją, że nowi właściciele są zachwyceni, a czasem podrapane drzwi, zajętą kanapę, czy pobudkę wcześnie rano, bo za płotem pojawił się sąsiad.
Jak godzimy pracę zawodową z wolontariatem w Fundacji? Ustaliliśmy sobie priorytet - pomoc psom. Oboje z mężem pracujemy na pełen etat, ponad to jesteśmy w trakcie wykańczania niedawno wybudowanego domu. Mamy dwa własne psy, z czego z jednym jeździmy na wystawy i mamy plany hodowlane. Gdzie czas dla Tymczasowego Podopiecznego? Zamiast dwóch misek - szykujemy trzy, zamiast z dwoma psami - na spacer idziemy z trzema albo rozdzielamy to na dwie tury. Częściej odwiedzamy weterynarza, co sprzyja poszerzeniu wiedzy, która często przydaje się podczas problemów z naszymi psami. Zamiast serialu mamy na podwórku film przyrodniczy na żywo.
Tymczasowi podopieczni są dziś dla nas jak nasze własne psy- nie wyobrażamy sobie naszego domu bez nich. Dlatego wszystkich, którzy chcą się zdecydować na tę rolę ostrzegamy - pomaganie uzależnia
Ania i Paweł
Mam nadzieję, że będzie coraz więcej takich uzależnionych
Podziwiam :) i wierze ze dzieki wam wiele pieskow zostalo uratowanych :) Ja odwiedzilam raz schronisko bardzo dawno temu jako dziecko. Przez 2 tygodnie plakalam i nie moglam sie otrzasnac z tego co tam widzialam... w zwiazku z tym ze bylam dzieckiem nie pozwolili mi na pomoc w opiece nad zwierzetami :/ A teraz wiem ze kazdy milusi ktory trafilby do mnie zostal by na stale za szybko sie przywiazuje... Zycze wam jak najlepiej :)
Aniu i Pawle- nawet nie wiem czy napisac - "gratulacje" czy "powodzenia" ale oboje wiecie, ze ja mam to samo w domu i takie same przygody, w troche mniejszym rozmiarze :)
Ja najczesciej spotykam sie z pytaniem "ale dlaczego z Grecji? Malo mamy psow w schoniskach w Kanadzie?"
Ja wiem , ze mamy ich przerazajaco duzo i zawsze odpowiadam ze pies to pies, nie wazne skad, a jesli tak im na sercu lezy los psow kanadyjskich- to przeciez moga adoptowac lub zapewnic DT psom kanadyjskim :)
Dla mnie najwazniejsze jest, ze zapewniam tymczasowa milosc psu prosto z nieprzyjaznej atenskiej ulicy, psu, ktory nigdy nie mial domu i nie zaznal pelnej miski ani drapania za uchem. One sa tak spragnione milosci i czulosci, ze dla mnie najwazniejsza sprawa jest wlasnie pokazanie im , ze sa najkochansze, najwazniejsze i najpiekniejsze...... i pozniej znajduje im rodziny,ktore tak wlasnie je traktuja- jako czlonka rodziny, bez ktorego juz nigdy nie moga sobie wyobrazic zycia :)
I zawsze sie boje, ze przywioze z lotniska to "ostatnia" bide, ktora w moim sercu i domu zostanie.....
Boje sie, bo jesli tak sie kiedys stanie, nie bede mogla juz nigdy zadnej innej bidzie pomoc.
Niektorzy mysla, ze nie mam serca, skoro mowie, ze je tak kocham to jak je moge oddac?
A ja po prostu wiem, kiedy "ten" pies i "ta" rodzina sie spotykaja.... ja nie moge stac im na przeszkodzie do "happily ever after" :)
Duza buzka i usciski dla was- i wielu innych osob na forum, ktore poswiecaja swoje serca i czas. Mam nadzieje, ze dla nas wszystkich znajdzie sie miejsce w psim niebie, bo w innym, bez psow nawet nie chce sie znalezc :)
Czy mamy traktować ten wpis jako wstęp do rozmowy?
Bo z pewnością są na forum ludzie którzy maja pytania odnośnie tymczasowania
Wszystkie DT robią taka ważną robotę.
Podziwiam i zazdroszczę. Też bym chciała odważyć się na to, ale ... cóż ... wspieram jak mogę ... może kiedyś ...
(Na razie na DT mam teściów )
Powodzenia na dalszej drodze ... obraliście wspaniały kierunek
cudowna historia, podziwiamy
Dzięki za mile słowa, jeśli ktoś ma jakieś pytania to oczywiście chętnie odpowiemy
Podziwiam wszystkie domy tymczasowe. Wzielam tylko raz kota na tymczas i zostal ........
Moj tz. twierdzi, ze to jest jego familiar - czyli cos takiego co mialy czarownice, zwykle to byl kot, kruk itp. cos w rodzaju pokrewnej duszy.
Dlatego kazdy dt. jest godzien powidziwu, ze potrafi dobrze sie zajac, podszkolic, wykurowac i oddac w dobre rece.
Brawo dla Cromikow za wspaniala robote
no ja własnie takze podziwiam DT
ja za kazdym razem przygarniałam tylko na chwile a zostały na stałe i tak miałam na raz 3 psy i dwa koty a mamie podrzuciłam dwa psiaki które przezyły u iej 17 i 18 latek :)
znajomi wiedza ze jak maja znajdke wiedza ze pomoge szukac domku :)
dziekuje ze jestescie w imieniu zwierzaczków
Nasz debiut w roli Domu Tymczasowego nie był prosty, właściwie to od razu wpadliśmy na głęboką wodę, ale to wiele nas nauczyło i utwierdziło w przekonaniu, że robimy dobrze i że chcemy nadal pomagać innym potrzebującym psiakom.
w tym, ze debiut nie był łatwy jest troche mojej winy - bo uwierzyłam zapewnieniom że ten pies będzie do Was pasował staramy się dopasować psa do DT i odwrotnie , ale...czasem to wielka niewiadoma, czasem ( a nawet powiedziałbym,że często) ludzie ukrywają smutne sprawy,chorobę , pewnie w obawie, że przestraszą nas i nie weźmiemy psa
Nasz debiut w roli Domu Tymczasowego nie był prosty, właściwie to od razu wpadliśmy na głęboką wodę, ale to wiele nas nauczyło i utwierdziło w przekonaniu, że robimy dobrze i że chcemy nadal pomagać innym potrzebującym psiakom.
w tym, ze debiut nie był łatwy jest troche mojej winy - bo uwierzyłam zapewnieniom że ten pies będzie do Was pasował
Ej tak ej tam - ale za to po Bellci każdy pies to już pikuś byl wiec jakie to edukacyjne było
Coś w tym jest
Najpierw na głęboką wodę-jak nie utoną to już potem będą bić rekordy
Ukłony i szacun Cromiki
Wspomnienie trudnego momentu
W naszym domu tymczasujemy straszą, schorowaną sunię o imieniu Bella. Pewnego razu wychodzę na spacer z Bellą i Domisiem (moim prywatnym psem), wychodzimy poza wioskę, zaczynają się pola i lasy, starym zwyczajem puszczam Domisia luzem, Bella jest na smyczy. Nagle na polu widzę sąsiadkę i biegnącego w moją stronę Owczarka Niemieckiego, sąsiadka idzie z kijem i z daleka informuje mnie żebym lepiej też zaopatrzyła się w kij… myślę sobie – świetnie! Skoro ona na swojego psa niesie kij to będzie ciekawie… Co robi mój Domiś? Oczywiście ucieka. Wilk cały zadowolony goni go do wsi i tam odpuszcza, mój bohater stoi na skraju drogi i nieśmiało patrzy w moją stronę, ja z Bellą na smyczy (bez kija) szykuję się na nadejście Wilka. Co robi Bella? Wychodzi przede mnie, wypina pierś, unosi głowę i czeka. Wilk zwalnia, nie jest już taki duży, zatrzymuje się w bezpiecznej odległości, a Bella w tym czasie stoi napięta i jedyny ruch, który wykonuje to uniesienie warg - pokazuje swoje starte już mocno zęby (bez efektów dźwiękowych) – Wilk kuli się i odchodzi, sąsiadka w końcu ma okazję złapać swojego psa…. W mojej głowie pojawia się tylko jedno pytanie – jak ja oddam takiego psa jak Bella? Odpowiedz – znajdę jej taki dom w jakim sama chciałabym zamieszkać, a potem przyjmę kolejną Bellę. Jak mantrę powtarzam sobie, że jestem po to by pomóc większej ilości psów, zaś adopcja mi to uniemożliwi, bo mam już dwa własne psy i nie podołam opiece nad większą ilością. Z każdym psem jest coraz łatwiej, mimo że każdy jest wyjątkowy i do każdego się przywiązuję. Jednak świadomość tego, że czekają kolejne psy utwierdza mnie w tym co robię i pomaga kiedy przychodzi czas rozstania.
W mojej głowie pojawia się tylko jedno pytanie – jak ja oddam takiego psa jak Bella? Odpowiedz – znajdę jej taki dom w jakim sama chciałabym zamieszkać, a potem przyjmę kolejną Bellę. Jak mantrę powtarzam sobie, że jestem po to by pomóc większej ilości psów, zaś adopcja mi to uniemożliwi, bo mam już dwa własne psy i nie podołam opiece nad większą ilością. Z każdym psem jest coraz łatwiej, mimo że każdy jest wyjątkowy i do każdego się przywiązuję. Jednak świadomość tego, że czekają kolejne psy utwierdza mnie w tym co robię i pomaga kiedy przychodzi czas rozstania.
I za to Was szczególnie podziwiam -to bardzo trudna umiejętność .
cromikowa- wszystko co myslisz i mowisz- dokladnie jak ja :)
"jak adoptuje, to juz innemu nie pomoge, a tu tylu trzeba pomoc" :)
I kazdemu psu znajduje taki dom, ktory dla psa bedzie najlepszym , najidealniejszym i bedzie kochany ( i rozpieszczany) jak w moim wlasnym domu.
I tego sie trzymajmy !
Oby kiedys skonczyla sie potrzeba pomagania i ten ostatni...zostanie :)
Maggie, zadam niedyskretne pytanie, czy Ty sama się zajmujesz piesami? Tzn. czy ktoś Ci w razie czego pomoże jak np. musisz wyjść do pracy np. na 12 godzin? A tu pies nowy, nie wiesz jakie reakcje, jak zostawić itp...