Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Znalazłem kilka pisarskich poradników:
"Warsztat pisarski"
"Chlapanie atramentem" (obie książki są z USA, ta pierwsza ma dwie autorki)
Oraz dwa polskie pordaniki:
"Mistrzologia" - Arkadiusz Pisarski
"Praktyczny kurs pisarstwa". (to czyba ma kilku autorów/lub jednego, Katarzyna Krzan).
Jakie macie opinie o poradnikach, albo o tych, które wymieniłem?
Podajcie ich wady i zalety, czego można się z nich dowiedzieć, albo czy wam pomogły.
Ja mam swoje techniki, a także porady pisarskie, trochę utworzone z pomocą z zewnątrz i te, które same wykreowałem. Ja trochę polegałbym na poradnikach.
Dla mnie istnieje tylko "Galeria Złamanych Piór" Kresa :P
Galeon, powiem bardzo ogólnikowo. Dla mnie poradniki "jak pisać" na dobrą sprawę nie powinny istnieć. Moim zdaniem pisania nie da się nauczyć. Ktoś już mówił o tym na forum. Pisać albo się potrafi albo nie i żadne poradniki tutaj tego nie nauczą, nieważne jak dobre, grube i rzeczowe by były. Uważam, że więcej da się wyciągnąć z takich rozmów na forum; dzieleniem się spostrzeżeniami, uwagami, poprzez prowadzenie rozmaitych dyskusji, niż przeczytanie jakiegokolwiek poradnika.
Pozdrowienia.
Według mnie zależy, czego dokładnie poradnik dotyczy. Hasło "jak pisać" jest cholernie ogólne i możemy tam znaleźć tak cenne wskazówki, jak i bełkot. Przykładowo, nie wszyscy początkujący pisarze zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo nadzaimkoza psuje tekst (a im młodsi wiekowo owi pisarze, tym częściej zdaje się to ich dopadać) - o tym warto by w poradnikach wspomnieć, pokazać na przykładach, jak łatwo można zdanie przeredagować, aby zbędnych zaimków nie było. Ale już taki na przykład poradnik tłumaczący komuś, jakim stylem ma się posługiwać, jest, według mnie, brednią. Każdy powinien odnaleźć swój styl, a nie podążać ślepo za czyimiś poglądami. To raz.
Dwa - inaczej należy podejść do poradników rodzimych, a inaczej do tłumaczonych. W pewnych językach możemy zrobić rzeczy, które w innych nie są możliwe. Dla przykładu, to co w języku polskim byłoby nadzaimkozą ("on powiedział", "ona zrobiła", "oni zjedli" itp.), w języku angielskim jest niezbędne gramatycznie, bo w angielskim nie ma podmiotu domyślnego i trzeba zaimek wstawić ("he said", "she did", "they ate" itp.). Więc jeśli poradnik jest tłumaczony, trzeba mieć na uwadze, że autor pisał go dla odbiorców tworzących w tym samym języku, w którym przeczytają poradnik.
A trzy - zgodzę się, że sama idea poradników dla pisarzy jest dla mnie nieco dziwna i troszkę zalatuje chęcią zarobienia. Kres pisał swoje "Galerie" i "Kąciki" dla czasopism (kolejno "Feniks" i "Science-Fiction"), więc to nieco inaczej wygląda, ale te wszystkie książki "Jak pisać" itp. są wydawane po to, aby autor oraz wydawnictwo mogły nieco zarobić. Jeśli ktoś dużo czyta, to ma przynajmniej jakieś pojęcie o tym, jak pisać lub czym się charakteryzuje czytywany przez niego gatunek (a takie poradniki często tłumaczą, co robić lub nie w gatunku X, a co w gatunku Y). Wie także, że na prozę składają się takie elementy jak fabuła, bohaterowie i miejsce akcji, że w prozie pokazujemy to za pomocą opisów i dialogów, zna rodzaje narracji oraz różne zabiegi stylistyczne (porównania, metafory itp.). Może nie wiedzieć, jak to wszystko ładnie złożyć, ale tutaj trzeba już tylko ćwiczyć lub prosić świeże oko o komentarz (np. w przypadkach wyłapywania nielogiczności fabuły).
Nie ukrywam, poradnik poradnikowi nierówny i niektóre można czytać nawet dla samej przyjemności czytania (tak mam w przypadkach felietonów Kresa i w przypadku "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika" Stephena Kinga). A że człowiek całe życie się uczy, niewykluczone, że i z takiej lektury coś wyciągnie, chociażby drobiazgi czy wskazówki. Ale uczyć się pisania literatury z poradników jak wzorów matematycznych z podręcznika - nie, absolutnie nie. Nie po to są poradniki. Matematyki można kogoś nauczyć, tam jedno wynika z drugiego w logiczny sposób i w matematyce niewiele jest miejsca na udziwnianie, 2+2=4 i tyle. Matematyka to konkret, podczas gdy w pisaniu mamy o wiele więcej zmiennych i bardzo niewiele konkretów. Nie ma wzoru na napisanie dobrej powieści, nie ma żadnego 2+2=4 i koniec, alternatywnych wersji nie przyjmujemy. Wskazówki, co przy pisaniu robić a czego nie możemy znaleźć wszędzie, tak czytając literaturę piękną, jak i poradniki, ale jeśli nie mamy przynajmniej odrobiny tego pisarskiego drygu, to nie ma podręcznika, dzięki któremu staniemy się Mickiewiczem. I tyle.
Chiyo zgadzam się z Tobą jak najbardziej. Jedyne przydatne książki, których jednak poradnikami nazwać nie można to np. "Jak mówić i pisać poprawnie" Marii Nalepińskiej. Rzeczy tego typu, traktujące o gramatyce. Takie coś może pomóc. Czasami wystarczy jednak po prostu słownik, czyjeś spojrzenie krytycznym okiem. Jak Chiyo powiedziała: w pisaniu jest wiele zmiennych i mało konkretów, a poradnik w którym autor mówi jakiego stylu używać to już faktycznie brednia i hańba. Galeon, pamiętaj, że żaden poradnik nie nauczy Cię jak napisać książkę albo być świetnym pisarzem. Tego rodzaju podręczniki sprawdzają się, gdy mamy "wąski" temat. Chiyo podała Ci doskonały przykład: matematyka. Na tym polu poradniki maja sens bo pokazują nam schematy, sposoby i tak dalej. Jak przejść z punktu A do punktu B, rozwiązać coś. Mamy konkretny problem i konkretne rozwiązanie. W pisarstwie nie ma czegoś takiego. Nie ma tych konkretów. Jest ogromna dowolność, wszystko zależy od piszącego.
No, nie powiedziałabym, jakoby matematyka była "wąskim" tematem. ^^ Zagadnień matematycznych może być tyle samo lub nawet więcej niż literackich. Ale na pewno jest mniej otwarta na zmienne.
I zgodzę się co do słowników - słowniki przyjaciółmi pisarzy. Szczególnie słownik języka polskiego, słownik synonimów i słownik dobrego stylu (Mirosław Bańko, wyd. PWN), te są moimi trzema ulubionymi pozycjami.
Pisząc, że matematyka jest wąskim tematem, miałem na myśli, właśnie te zmienne ;)