Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Wybrzeże
Stary nauczyciel miał paskudny humor. Był już ranek, a on nie mógł zasnąć całą noc, ciąglę o niej myślał. Zdradziła go, uciekła z tym łotrem daleko na północ, w stronę Miedzianych Gór. Wczoraj dotarł list, umarła. Zostawiła go wtedy jednego i samotnego, w najtrudniejszej chwili, zdradziła go... Nie mógł jej wybaczyć, prawie ją zapomniał, lecz jej śmierć wywołała w starym nauczycielu wiele emocji, wszystko wróciło, zaczęło emanować z nową siłą. Długo leżał i myślał, wiele myślał, bardzo wiele myślał, myślał za wiele...
Drzwi do komnaty się otworzyły, królewskie lwiątki czekali na swego ulubionego erudytę. Musiał ich uczyć, nie miał wyboru, kieszeń miał pełną złota, nie mógł narzekać, nigdy nie narzekał. Zmęczony, powolnym krokiem wszedł w środek komnaty, usiadł na swoim ulubionym dywaniku, na swoim starym dywaniku, przyniósł go z Rotchwire, z rodzinnego miasta. Usiadł i przez chwilę myślał w ciszy. Dzieci czekały. Cholera! Zdradziła go przecież, nie kochał ją, lecz gdy umarła...
Staruch podniósł oczy, przez chwilę coś przypominał, potem zapytał:
-Dlaczego ziemia na której mieszkamy nazywa się Wybrzeżem, przecież jesteśmy teraz w Koronwillu, daleko od najbliższego morza?
-Ale to przecież prosto! -odparł dumnie książę Rombdwik, przyszły władca i potężny król -ziemia na której mieszkamy jest otoczona z trzech stron nieskończonym morzem, nikt nie wie gdzie są jego granice, nikt nigdy przez niego nie przepłynął i żaden, nawet najlepszy statek na świecie, kupiony u Azarskich carów tego nie zdoła! Właśnie dlatego ludzie nazywają to miejsce Wybrzeżem.
Staruch nie lubił Rombdwika, był zbyt mądry, zdawało się, że mądrzejszy od niego. Mądrzejszy bo jeszcze nie zaznał miłości, nieudanej miłości, tej przeklętej miłości!
-Bardzo dobrze, lecz nie wymieniłeś najważniejszej przyczyny, wróćmy do pradawnej historii, gdy Bogowie dali ludziom statek i kazali szukać lądu, właśnie wtedy...
Nauczyciel nie zdąrzył skończyć zdania.
-Właśnie wtedy Cedeades, wielki marynarz i Ojciec Wszystkim Królów, gdy ujrzał ląd krzyknął "Wybrzeże!". I te jego słowa pozostały w pamięci wszystkich pokoleń, nikt nie chciał już wymyślać inną nazwę tego kontynentu. - prędko i gwałtownie przerwał nauczyciela Rombdwik.
Ot tak prosto, wybrzeże i wszystko. Wybrzeże i już cały kontynent ma swoją nazwę, dlaczego zawsze nie bywa tak prosto... Myślał, wygodnie siedząc na dywaniku, starzec.
-Masz rację, lecz się trochę pomyliłeś. - odparł nauczyciel - Cedeades nigdy nie był na kontynencie, wylądował na olbrzymich wyspach tworzących długi łańcuch lądu daleko na południu. Przeżył tam całe życie, dowiedział się prawdę gdy już umierał. Wyspy do których dotarł nazywają się teraz Wyspami Cedeadesa.
Starzec na chwilę skończył mówić, sięgnął po kubek z herbatą. Nastąpiła krótka cisza. Następnie nauczyciel zaczął opowiadać dalej.
-Według starych legend Bogowie korzystali z olbrzymich statków, wysyłali do Wybrzeża nasiona roślin i pierwszych zwierząt, właśnie dlatego kontynent zaczął kwitnąć. Przeszły tysiąclecia zanim Bogowie wysłali do Wybrzeża pierwsze intelektualne stworzenia.
Leathres podjął rękę. Nie lubił przerywać nauczyciela. Był młodszym synem króla. Nigdy nie usiądzie na tronie, według zakorzenionych ustaw, tylko najstarszy syn mógł zostać władcą.
-Nauczycielu! Ale to przecież nieprawda! Słynny naukowiec Rongmard Aisius twierdzi inaczej, Bogów nie ma, natomiast świat powstał w wyniku...
Nauczyciel podniósł oczy, parsknął gniewnie. Wiedział pięknie o tym co się działo na zachodzie. Postęp technologiczny, proch, broń palna, nowe teorie, jakieś nieznane naukowe odkrycia. Nie lubił tego, przeczyło to archaicznym, dawnym tradycjom i obyczajom.
-Nie waż się tak mówić! Nigdy, przenigdy tak nie myśl, Aisius, Klardus, Savuel oraz inni... Oni chcą zniszczyć naszą kulturę, naszą wiarę, obyczaje, tradycje których trzymali się nasi praojcowie. Wszyscy oni są heretykami, zarazą, która chce otruć, rozerwać na strzępy nasze dusze! Rombdwiku, zostaniesz kiedyś królem, będziesz bronił nas przed zachodem.
Mędrzec miał nadzieję, że Romdwik będzie takim jak jego ojciec - pobożnym, potężnym, mądrym, sprawiedliwym, rzetelnym, błogosławionym przez naród królem. Król nigdy nie zaprosił tych heretyków do swojego królestwa, zabronił im wkraczać grożąc straszną, męczącą śmiercią. Słusznie zrobił...
-Wróćmy do Wybrzeża. Ardoristerze, ile półwyspów ma Wybrzeże? - zapytał najmłodszego królewskiego syna nauczyciel.
-Eee... - zamyślił się Ardorister - chyba osiem.
Rombdwik się uśmiechnął, nauczyciel powstrzymał się. Pytanie było na tyle proste, że każdy wiejski chłopak potrafił na niego, długo nie myśląc, odpowiedzieć. Ardorister był łobuzem, z trudem przychodził na lekcje, ojciec go nie kochał, pragnął mieć mądrych synów.
-"Sześć półwyspów niby bracia, trzynaście królestw - oto ziemia nasza" - zacytował słowa wielkiego poety, barda i pisarza o przezwisku Ozongor starzec - pamiętaj o tym Ardoristerze, możliwie w przyszłości będziesz dowodził wojskiem lub zostaniesz podróżnikiem lub wielkim kupcem.
Nauczyciel wątpił, bardzo mocno wątpił.
-Oprócz sześciu półwyspów - ciągnął mędrzec dalej - Wybrzeże posiada pięć wielkich zatok, bez nich nie można wyobrazić sobie handlu. Na północy natomiast rozciąga się olbrzymie pasmo gór, nikt ich nigdy nie przekroczył, żaden kartografa, żaden wędrowiec lub kupiec nie wie co się za nimi ukrywa.
"Miedziane Góry, tam się ona udała... Tak daleko, uciekła z tym zbójcą, dlaczego go wybrała? Czym ja byłem gorszy od niego? Studiowałem, poznawałem świat natomiast on rabował ludzi, gwałcił kobiet... Ukradł moją ukochaną." - myślał przez chwilę starzec, nienawidził go z całego serca. Zazdrościł mu...
-Smoki, smoki!!! - krzyknął z entujazmem Rombdwik - tam są smoki! Srebrne, złote, czarne i białe, różnych barw, o różnych wyglądach!
-Dawno nikt nie widział smoków - ukrywając swą wściekłość rzekł nauczyciel - smoki ukryli się daleko za Miedzianymi Górami, mają tam własny świat, nigdy nie ciekawiło ich Wybrzeże, miejmy nadzieję, że nigdy i nie zaciekawi. Smoki są bowiem niebywale potężni, mają legendarną moc, ich krew uzdrawia, żaden archaiczny heros nie potrafiłby smoka pokonać. Lecz wróćmy na południe, do naszego pięknego, dużego i potężnego królestwa. Ardoristerze, jak się nazywa królestwo twego ojca?
Ardorister milczał. "Walnąłbym go w jego tłusty tyłek..." - myślał nauczyciel.
-Terrosis - przerwał napiętą ciszę Leathres, żałował brata, natomiast Rombdwik tylko z niego kpił.
-Nie pytałem ciebie Learthesie! - odrzekł gniewnie i szybko starzec, następnie nastąpiła długa, napięta cisza. Nauczyciel sięgnął po herbatę, chętnie wypiłby coś mocniejszego... Nie mógł dziś wytrzymać lekcji, ciągle go dręczyła, nawet po śmierci... Miała na imię Afena, była córką bogatego kupca, bardzo bogatego kupca... Zapoznał się z nią w Królewskiej Akademii Nauk gdy studiował prawo Jego Królewskiej Mości. Zakochał się gdy ją pierwszy raz ujrzał, zrezygnował z nauki, nie spał, ciągle myślał... Lękał się podejść, pocałować... Był głupi, nadal jest... Idiotą!
-Kontynuujmy lekcję! - niemal nie krzyknął z całych sił nauczyciel - Ardoristerze! Wymień proszę pięć największych miast twojego rodzinnego królestwa!
Ardorister długo milczał. Gniew niemal nie połknął starca. Był idiotą, idiotą, największym idiotą na świecie! Zrezygnował ze wszystkiego, niemal nie wyrzucono go z Akademii, prawie nie został zwyczajnym chłopem! Hodowałby teraz świnie i zbierałby gówno w chlewie. Tak wiele zapłacił, stracił swoją reputację zdolnego studenta, przestał się podobać profesorom i nawet z nią nie porozmawiał! Myślał, że zaraz wybuchnie, wybiegnie teraz z pokoju, przerwie lekcję...
-Nic nie wiesz!!! Nic! Zero! Masz w głowie pustkę! Jesteś baranem, jesteś... - starzec powstrzymał się, na dzieci Jego Królewskiej Mości lepiej nie krzyczeć, trzeba tych łobuzów szanować. Ścinali głowę, gotowali żywcem lub ćwiartowali, rozkrajali brzuch i wyjmowali wnętrzności... Nie chciał dalej o tym myśleć... - przepraszam - powiedział po chwili ciszy starzec.
-Pięć największych miast Terrosis to Koronwill - stolica, tutaj teraz jesteśmy, a także Rotchwire, Abrasis, Snotword oraz Waldon. Rotchwire jest największym miastem, słynie ze swoich przepięknych wyrobów jubilerskich, pełni także funkcję arsenału naszego królestwa, produkuje się tam broń, dużo broni. Abrasis jest natomiast kupieckim miastem, płynie przez niego rzeka Juza, która łączy siedemnaście miast na naszym półwyspie. Snotword jest olbrzymią twierdzą, którą nikt jeszcze nigdy nie zdobył i najpewniej nie zdobędzie. Waldon jest spokojnym miasteczkiem, ośrodkiem kultury i nauki. Zapamiętaj to Ardoristerze, abyś nie narobił w przyszłości wstydu, zapamiętajcie to wszyscy - zmęczony mistrz spojrzał też na Rombdwika i Leathresa. Kochał ich, kochał ich tak naprawdę... Kochał jak własne dzieci, swoich nie miał...
-Królestwo Jego Królewskiej Mości, waszego ojca, graniczy z trzech stron - północy, wschodu i zachodu, z trzema innymi królestwami. Z królestwa na wschodzie pochodzi wasza matka - królewna Arna, natomiast wiele przodków naszego króla pochodzi z północy, z Kardany, z królestwa na pustyni. Kardana jest jednym z najciekawszych, najstarszych i najbogatszych królestw na Wybrzeżu. Właśnie tam mieszkają Azarscy Władcy - najbogatsi stworzenia w całym świecie śmiertelników. Od humoru tych bogaczy zależy cała ekonomika Wybrzeża, do nich należą wszystkie gildie kupieckie oraz świat kryminalny. Na zachodzie znajduje się Oris, właśnie z tamtąd pochodzą wszyscy ci heretycy, więcej o tym królestwie nie powiem...
Starzec skończył na chwilę opowieść, zerknął przez okno, był piękny, słoneczny dzień - częste zjawisko w Koronwillu. Lato trwało w stolicy osiem długich miesięcy z jedenastu. "Ciągle kwitło i pachniało, idealne miejsce dla arystokracji." - pomyślał nauczyciel.
-Nauczycielu, opowiedz nam o Miedzianych Krainach - poprosił uprzejmie Rombdwik.
Starzec jeszcze raz zerknął przez okno, zrobił łyk herbaty z Koronwillu i zaczął opowiadać.
-Miedziane Krainy znajdują się daleko na północy, niedaleko Miedzianych Gór. Jest to bardzo tajemnicze miejsce, mało odkryte. Do tych legendarnych krajów wyruszyło już kilka ekspedycji, niektórym nie udało się wrócić... Nikt nie wie co się stało, krążą legendy, że Miedziane Krainy są jedynym miejscem na Wybrzeżu gdzie pełno jest złotej rudy i oczywiście miedzi. Niektórzy nawet widzieli tam smoków, widziano ich także w Rosonie - małym półwyspie, daleko na wschodzie. Smoki potrafią podróżować przez góry, natomiast tacy prości śmiertelnicy jak my nigdy nie przebrniemy przez zaśnieżone, górskie szczyty.
-Nauczycielu! To przecież nieprawda! Daleko na zachodzie podobnie stworzyli już olbrzymi balon, który lata! On lata w powietrzu, niezadługo przebrniemy przez góry i odwiedzimy smoków! - z entuzjazmem zaprotestował Rombdwik, pragnął dodać, iż chciałby dolecieć do Wyspy Bogów, lecz... Powstrzymał się.
Nauczyciel był osobą wykrztałconą, ukończył prawo, kartografię, geografię, lingwistykę, historię czasów pradawnych, sztukę dyplomacji, ekonomię i jeszcze coś... Dobrze nie pamiętał. Był zakorzenionym konserwatystą, pobożnym materialistą, który nie wierzył w postęp technologiczny, nowe wynalazki spotykał z pogardą, nie szanował ich twórców, życzył żeby świat się nigdy nie zmienił.
-Fałsz, herezja! - powiedział starzec - może ten balon i potrafi wznieść się w powietrze, lecz człowiek nigdy nie będzie mógł przelecieć na nim przez Miedziane Góry, nawet najpotężniejsi czarnoksiężnicy nie potrafią tego uczynić. A teraz przejdźmy do teologii. Learthesie, wymień proszę trzech głównych Bogów!
-Astenar, Verdanox i Ansinn - odpowiedział śmiało Learthes - Astenar, to Twórca, Verdanox to dzień i światło, a Ansinn to mrok i noc!
Starzec wiedział, iż Learthes nigdy nie zwątpiłby w istnienie Bogów, zawsze ciekawiła go wiara jego przodków, możliwie w przyszłości on będzie arcykapłanem. "Heretycy z Oris nigdy nie zaplamią jego wiarę i umysł!" - ciągle powtarzał w myślach nauczyciel. Śród wszystkich synów Jego Królewskiej Mości starzec najbardziej szanował Learthesa.
-Zuch! Właśnie Oni stworzyli życie na Wybrzeżu, ostrzegam was jednak przed Ansinnem, jest on niebywale potężny i mroczny, czczą go złoczyńcy, zbóje i czarnoksiężnicy. Gdyby nie Verdanox, panowałaby ciągle ciemna jak smoła noc! Zróbmy więc przerwę od lekcji i złóżmy hold Verdanoxowi za jego światło i ciepło, które nas ciągle otacza.
Mędrzec oraz jego uczniowie złożyli ręce. Na chwilę zapadła cisza. Nawet teraz o niej myślał, nawet gdy próbował się modlić. Modlić się nie udało. Myślał jaki jest nędzny...
-Nauczycielu! Czytałem wczoraj o skarbach królestwa Varis, tego na wschodzie - powiedział niespodziewanie po modlitwie Rombdwik.
-Bardzo się cieszę, że tak się wszystkim ciekawisz - odparł nauczyciel.
-Przeczytałem o legendarnym podziemiu, jest ono ukryte głęboko pod warstwą twardego lodu i śniegu, północne śnieżne wichry ukrywają go przed wzrokiem poszukiwaczy przygód i złodziejów. Podziemia ciągną się głęboko pod ziemię i znikają w mrokach. Podobnie kryje się tam hełm pierwszych królów, niezliczone skarby oraz odkrycia zapomnianych już narodów i cywilizacji...
-Gdzie o tym przeczytałeś? - spytał obojętnie nauczyciel.
-W tej oto książce - książę wskazał na drewnianą półkę zawieszoną na ścianie. Książka była gruba, w skórzanej oprawie, spoczywała na półce. Starzec przeciągnął ją dłonią, trochę znał się na magii... Trochę.
Książka była ciężka. "Ukryte skarby Wybrzeża - Arios Sarn" - starzec przeczytał uważnie tytuł. Arios Sarn! Znał go, studiował z nim wiele lat, nie wiedział, że pisał... Niezbyt się ciekawił przyjaciółmi...
Arios Sarn był awanturnikiem, poszukiwaczem przygód, pragnął zwiedzać świat, wyruszył na ekspedycję, daleko... Po tym jak wyruszył znikł. Nauczyciel nie widział go więcej, zapomniał o nim. Teraz, gdy spojrzał na książkę, przypomniał sobie dawne, dobre czasy, gdy nie znał jeszcze ją... Zmieniła jego życie, zaniechał dalszą naukę, zaczął mocno cierpieć, sięgnął pewnego razu po coś mocnego i już się nie mógł zatrzymać.
-Masz piękną książkę chłopcze - powiedział nauczyciel - czy mógłbym ją wziąć poczytać?
-Chętnie nauczycielu, chętnie ją pożyczę! - odpowiedział Rombdwik.
Nauczyciel dopił herbatę znaczy lekcja dobiegła już końca, taka była tradycja. Następnie wstał, udał się w stronę drzwi. Przed wyjściem złożył pokłon królewskim dzieciom, którzy podziękowali mu za lekcję. Wyszedł z kamiennego pałacyku, udał się do swego pokoju, otworzył drzwi srebrnym kluczem i wkroczył do środka. Zobaczył jeszcze ciepłe łóżko, przypomniał, że nie mógł zasnąć.
Dręczyła go wciąż... Poprawił kołdro... Usiadł na krześle... Otworzył książkę... Zobaczył litery... Zaczął czytać. .. Było ciekawie...
Zapomniał ją.
<Opowiadanie stworzone dla sesji RPG, to moje pierwsze opowiadanie>
Dosyć ciekawe, chociaż jest trochę błędów składniowy i logicznych typu:
Długo leżał i myślał, wiele myślał, bardzo wiele myślał, myślał za wiele...;
mądry, zdawało się, że mądrzejszy od niego. Mądrzejszy...; - moim zdaniem nie potrzebne te 3 krotne powtórzenia.
nasiona roślin i pierwszych zwierząt, właśnie dlatego kontynent zaczął kwitnąć - kontynent zaczął kwitnąć od sprowadzenia nasion roślin i pierwszych ludzi?(w sensie tak jak woda poprzez bakterie latem kwitnie) chodziło tutaj raczej o rozwój pierwszych ludzi.
Nauczyciel wątpił, bardzo mocno wątpił. - warto byłoby dodać w co:)
Ciekawa jest też ta kraina na północy azarscy carowie(panowie) niby mieszkają na pustyni a tu proszę nawet zbóje są na ich rozkazy. - jak dla mnie brak informacji dlaczego są najbogatsi(mają jakieś kopalnie brylantów czy może czitują - skora tam sahara jest).
Również zastanawia mnie ile lat mają uczniowie nauczyciela, skoro mówi że ten najstarszy książę jest od niego mądrzejszy ale zarazem jakiś inny syn "lorda" nie umie zliczyć do 6 ilości półwyspów(i dlaczego wieśniacy nawet to widzą? - po co im ta wiedza skoro żyją w dosyć zacofanym, teologicznym i biednym kraju? powinni wiedzieć gdzie jest ich pole i dom i ile świń pasają a nie znać się na geografii(takie moje osobiste zdanie), no chyba że chcą z tego kraju jak najdalej wyjechać, zwłaszcza na północ jak sugeruje to sam nauczyciel mówiąc że jest tam wszystko naj.
Swoją drogą ten starzec ma niezłą huć jak na swój wiek, ciągle się denerwuje i myśli o kobiecie, nawet wrzeszczy na uczniów:d
Lękał się podejść, pocałować... - kolejny jak dla mnie zabawny cytat, on się bał do niej podejść a tu już o całowaniu mowa(chyba że taki tam panuje zwyczaj, podchodzi się do dziewczyny i od razu całuje:))
rodzinnego królestwa! - rodzimego(bodajże on nie jest chyba królem - ale mogę się tutaj mylić)
Snotword jest olbrzymią twierdzą, - to w końcu to miasto czy twierdza? a może miastem z potężna twierdzą(zamkiem/cytadelą).
Waldon jest spokojnym miasteczkiem - jeśli ono jest miasteczkiem i jest uważane za jedno z największych miast(ztąd wziąłem fakt że ten kraj jest bardzo ubogi, dodatkowo jeśli twierdza też jest brana za największe miasto to albo tam stacjonuje dużo regularnych żołnierzy albo ten kraj ma bardzo mało ludności).
Cofnę się jeszcze do wypowiedzi nauczyciela na temat północnego kraju:
Kardana jest jednym z najciekawszych, najstarszych i najbogatszych królestw na Wybrzeżu. - podkreśliłem najstarszym bo dlaczego na północy założono pierwszą cywilizacje, w dodatku na pustyni skoro Cedeades wylądował na południu? Dziwne by było żeby wyspiarze szli tak daleko w ląd, a nawet jeśli to musieli by przejść przez królestwa zachodnie,wschodnie albo południowe(skłonny jestem uwierzyć że najszybciej prócz południowego królestwa mogli wylądować na wschodnim i weszli do tych podziemi) ale po co im pustynia?
Właśnie tam mieszkają Azarscy Władcy - najbogatsi stworzenia w całym świecie śmiertelników - zdanie trochę złe stylistycznie, ale prawdopodobnie może tłumaczyć skąd północ mogła być najstarszym królestwem o ile słowo stworzenia odnosi się do innych inteligentnych form życia niż ludzi którzy przypłynęli z południa(chociaż jak głosi wiara to ludzie przypłynęli jako pierwsi z inteligentnych form życia)
Koronwillu - dlaczego stolica ma nazwę od składnika herbaty?(Czyżby był to kraj herbaciany?)
nawet najpotężniejsi czarnoksiężnicy nie potrafią tego uczynić. - czemu kontrargumentuje herezji praktycznie drugą herezją?(czarnoksiężnicy należeli raczej do tych złych)
Przeczytałem o legendarnym podziemiu, jest ono ukryte głęboko pod warstwą twardego lodu i śniegu, północne śnieżne wichry ukrywają go przed wzrokiem poszukiwaczy przygód i złodziejów - chodzi tutaj o północną część wschodniego królestwa? i kolejna sprawa dlaczego na północy jest pustynia a na wschodzie(niech będzie nawet na północnym-wschodzie) zima?
Starzec przeciągnął ją dłonią, trochę znał się na magii... Trochę. - tego zdania nie rozumiem w kontekście tamtej wypowiedzi.
No i na koniec ostatnia kwestia:
otworzył drzwi srebrnym kluczem - ten fragment psuje mi spojrzenie na zamożność kraju w którym przebywa nauczyciel, bo skoro (nawet niech i królewski nauczyciel) otwiera swój pokój srebrnym kluczem to jednak nie są tak biedni jak myślę, chyba że to taki zwyczaj że nauczyciele mają srebrne klucze.
Nie mniej opowiadanie(wprowadzenie do świata) ciekawe, choć za bardzo bezpośrednie(ale skoro jest to pisane dla gry RPG to pewnie tak musi być).
Pozdrawiam