Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Cześć.
Zdecydowałam się napisać na forum, bo prawdę powiedziawszy nie mam z kim porozmawiać o poliamorii. Niedawno weszłam w relację z starszym ode mnie, poliamorycznym facetem i jestem zafascynowana takim typem relacji, częściowo dlatego, że studiuję antropologię. Jednak wyrosłam w klimacie związków monogamicznych, co często mi utrudnia poruszanie się w poliamorii. Nie pomagają też znajomi - nawet ci po fachu, bo albo przestrzegają mnie, że w końcu się zaangażuję i będę cierpieć albo uśmiechają się pod nosem niechybnie uważając poliamorię za jakąś nowoczesną formę promiskuityzmu.
Chciałam Was zapytać jakie schematy, które znacie z relacji monogamicznych utrudniają Wam życie w poliamorii? Jak się ich ... oduczyć? Ja jestem, a przynajmniej byłam, osobą bardzo zazdrosną. O wszystko. O mamę, znajomych, mojego psa. Teraz bardzo skutecznie, i co chyba ważniejsze, w sposób nie wymuszony, radzę sobie z tym. Po prostu rozumiem, że na świecie jest wielu cudownych ludzi i każdy z nich może dać coś innego. To, że ktoś "wybiera" inną osobę, niż mnie, nie definiuje mnie w jakikolwiek sposób. Niemniej miewam chwilę zwątpienia. Na przykład, mój wychowany w monogamii umysł uważa, że jak się ludzie spotykają, to są zainteresowani swoim życiem. I jak ktoś się nie odzywa kilka dni, bo wyjechał z kimś innym, to to jest coś nie tak. Z drugiej zaś strony wiem, że to chyba tylko projekcja pewnego schematu.
Jestem dość zagubiona i nie wiem, czego oczekują pisząc tego posta. Może będziecie chcieli opowiedzieć o swoich początkach z poliamorią? Co wtedy czuliście i o czym myśleliście? Jak układaliście swoje związki? Mi się to narazie baardzo podoba, ale jestem z gruntu nieśmiała i niepewna siebie, w czym poliamoria jednocześnie niezwykle pomaga i powoduje poczucie zagubienia.
Kluczowym problemem jest właśnie wspomniana przez Ciebie zazdrość. Dla wielu dziwnie i nielogicznie jest dzielić się bliską osobą.
Mi też to się zaczyna podobać
Hej,
Z zadroscią miałem podobnie, osobiscie. Tzn, też kiedyś byłem strasznie zazdrosny, a potem powoli to się zmieniało, i teraz jest zupełnie inaczej.
Choć... mam troche podobny problem z tym zainteresowaniem co ty. I wydaje mi się to jakoś powiązane z zazdrością, tzn, obie rzeczy wydają mi się związane z lękiem przed utratą/porzuceniem. Pewnie pozostaje robić to samo co z zazdrością, czyli tego dość automatycznego lęku, tego skojarzenia nieodzywania się z niekochaniem, oduczać. Osobiście słabo mi to idzie, no, ale też miałem z tym trochę pod górkę.
Btw, jak jesteś z Warszawy albo z pobliża, a chcesz - co wnoszę z tego co napisałaś - pogadać z kimś o podobnych doświadczeniach, to napisz na nasza fejsbukową grupe, co miesiąc są spotkania, i generalnie ludzie którzy narzekają na izolację w monogamicznym społeczeństwie oddychają z ulgą (osobiście tak nie miałem, ale wiele osób to mówi)