Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Od zalozenia Polany prowadzimy sobie na niej rozmowy jak nie poddac sie rozpaczy. I bedziemy je nadal prowadzic, bo kazdego moze ona dopasc.
Bowiem doswiadczanie przezywania przeroznych uczuc jest wpisane w ludzka kondycje.
Ale wlasnie : slowo przezywanie, a PRZEZYWANIE, PRZEZYCIE. Dwa znaczenia o tak innej tresci...
Tak wiec sobie wlasnie wzajem radzimy jak nie poddac sie rozpaczy, tylko ja przezyc i pozostawic za soba samemu pozostajac przy zyciu. Przy zyciu, ktorego urode znow zaczniemy dostrzegac i przezywac.
Przyszedl czas, w ktorym zaistniala potrzeba, zeby blizej sie przygladnac strachowi i temu co z nami czyni.
I wielu odpowiedziom na pytanie : jak nie poddac sie strachowi.
Otwieram wiec ten nowy nieblachy temat moja opowiescia jak to pierwszy raz w zyciu znalazlam jeden ze sposobow, by nie poddawac sie nawracajacemu strachowi.
Mielismy w Liceum profesora jezyka polskiego okrutnie wymagajacego i surowego. Zasypywal nas materialem do opracowywania godzinami, dyktujac strone za strona z jakis swoich brykow wsadzonych do polotwartej szuflady katedry.
My, zeby nadazyc notowac, powymyslalismy jakas wlasna stenografie, potem wszystko w domu przepisywalismy do zeszytu, bo byly sprawdzane, a ponadto podczas odpowiedzi trzeba bylo poslugiwac sie tymi podyktowanymi zdaniami.
Profesor byl wysoki, kostyczny, sztywny jakby kij polknal, mial ostre rysy twarzy, nieodlacznie surowa lub ironiczna, krytyczna mine. Podobne byly jego wypowiedzi.
Gdy chodzil miedzy lawkami patrzac na nas jak na zuczki - powietrze tezalo...
A wczesniej zapaleni Czytacze tracili przy nim milosc do ksiazek, poezji, slowa...
Ktoregos dnia, szlysmy jak zwykle do szkoly z psiapsiolka Krystyna wiedzac, ze pierwsza zaraz lekcja rozpocznie sie od srogiego odpytywania prowadzonego wedlug okrutnego rytualu tegoz profesora.
Zza opuszczonych na nos okularow co rusz beda spogladaly zimne stalowe oczy : to przeciagle na ktoregos z nas, to krocej na wykaz ocen w dzienniku. I znow dluzej na liste nazwisk... A chwila wyboru ofiary do odpytywania znow bedzie z luboscia przeciagana...
I wlasnie tego dnia, w drodze i na drodze do tej rzeczywistosci, wpadl mi nagle do glowy wariacki pomysl.
"Krycha - mowie - przeciez on jest taki sam jak my ! Tak samo go cos boli, trzeszczy w starzejacych kosciach, tak samo musi jesc no... i no wlasnie..."
I tu poleciala mi wyobraznia, co zaczelam opisywac : profesor na klopie, zmarszone spodnie z pogrzebowego garnituru opuszczone leza na podlodze... z otworow nogawek wystaja w gore kosciste nogi z wloskami jak na kaktusie. Pancio wysila sie, by wspomoc perystaltyke... pojawia sie zapach towarzyszacy tej pracy...
Zaczelysmy sie tak smiac obydwie, ze bralowalo nam tchu, i lzy - ale jakze inne ! - polecialy nam z oczu.
Ta pierwsza godzina nie byla nam juz straszna. Mialysmy inny klopot : nie rozesmiac sie w glos...
Gdy potem w ksiazce B.Moena czytalam jak to On obsmial w podrozy astralnej jakiegos nadeciaka co go chcial nastraszyc, zaraz przypomnialam sobie to moje wlasne rozbrojenie kaktusa
PS. Ja tez siadam czasem na klopie
No wiecie, ale w naszym przypadku klasowym ludzie w wiekszosci lubieli wyjsciowo ten przedmiot, to bylo liceum humanistyczne.
Mysmy byli tez stale wyzywani, oraz osmieszani (kolega np. rerowal i dostawal polecenia zeby pokazac jak mowia kruki, wrony, kawki ).
Ja Maylo moja Duszko o tym klopie nie z powodu koniecznosci siadania na nim przy obydwu potrzebach, tylko zeby zaznaczyc iz ja TEZ jestem zwykla jak wszyscy
Mam cos do dodania do wczorajszej mojej opowiesci o niebaniu sie.
Bo mimo fatalnych dla mnie proroczych prognoz, nie tylko wczoraj zalatwilam z wladzami mieszkanie dla swoich mebli, ksiazek i nas.
Dzis druga wiadomosc dodala mi skrzydel...
Przed chwila skonczylam rozmowe z wychowawca Mlodszego. Klasa pisze drugi dzien roczne testy. Jutro beda pisac ostatni.
Pan jest zadowolony ze staran Michala i spodziewa sie, ze Mlodszy osiagnie srednia umozliwiajaca kontynuowanie nauki jeszcze nie tylko przez rok (konczy sie wtedy na przygotowaniu zawodowym), ale dwa lata, czyli w perspektywie niemiecka mala matura.
Tak to pozorne nieszczescie przyczynia sie do rozszerzania mozliwosci zyciowych Mlodszego
Tak Maylo... a zaczelo sie od snu...
Grey myślę, że zapomniałaś przez chwilę, że to my mamy wpływ na rezultat końcowy wydarzeń, stąd się wziął Twój strach
Ale nie calkiem, bo zostawilas
No nie badz wisnia i poowieedz (jesli to cos smiesznego )
no i nie powiedziala;)