Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
http://facet.wp.pl/apage,3,kat,70996,wid,16436499,wiadomosc.html
Dla mnie samobójstwa to dowody klęski społeczeństw (w skali makro i mikro), w których te zjawiska maja miejsce.
80% samobójstw mężczyzn i chłopców w całej populacji zdarzeń samobójczych skłania do głębokiej refleksji o potrzebie istotnej przebudowy stereotypów na temat siły i słabości psychiki i ducha damskiego i męskiego rodzaju.
A Wy co o tym sądzicie?
Co o samobójstwie mówią Duchy:
"Historia samobójcy z Hawru (Niebo i Piekło)
Allan Kardec Niebo i piekło François-Simon Louvet (Z Hawru). Komunikat z seansu spirytystycznego w Hawrze, 12 lutego 1863 roku: ;
„Czy będziecie litościwi dla nędznika, który cierpi od dawna tak okrutne tortury? Och! pustka… przestrzeń… spadam, spadam, na pomoc! Mój Boże, miałem tak nędzne życie!… Byłem biednym diabłem; na stare lata często cierpiałem z głodu; dlatego zacząłem pić i wstydziłem się wszystkiego, wszystkiego się brzydziłem… Chciałem umrzeć i rzuciłem się… Och! Mój Boże! Co za chwila!… Po cóż chcieć to kończyć, skoro byłem tak blisko kresu? Módlcie się! Abym nie widział ciągle tej pustki pode mną… Rozbiję się o te kamienie!… Błagam was, wy, znający nieszczęście tych, których już tutaj nie ma; zwracam się do was, którzy mnie nie znacie, bo cierpię tak… Po co wam dowody? Cierpię, czy to nie wystarczy? Gdybym tak był głodny, zamiast tak strasznie cierpieć, lecz był dla was niewidzialny, nie zawahalibyście się i dalibyście mi kawałek chleba. Proszę was, módlcie się za mnie… Nie mogę zostać już długo… Zapytajcie któregoś z tych szczęśliwych, którzy są tutaj, a dowiecie się, kim byłem. Módlcie się za mnie”. FRANÇOIS-SIMON LOUVET
Opiekun medium. „Ten, kto rozmawiał z tobą, moje dziecko, to biedny nieszczęśnik, który na Ziemi przechodził próbę nędzy, ale miał jej już dość; zabrakło mu odwagi i biedak zamiast spoglądać w górę, jak powinien to czynić, popadł w pijaństwo; doszedł kresu rozpaczy i zakończył swą smutną próbę rzucając się z wieży Franciszka Pierwszego, 22 lipca 1857 roku. Proszę mieć litość dla jego biednej duszy, która nie uczyniła kroku naprzód, a jednak tyle dowiedziała się o przyszłym życiu, by teraz cierpieć i pragnąć nowej próby. Módlcie się, aby Bóg obdarzył go tą łaską, a zrobicie dobry uczynek”.
W trakcie poszukiwań, w Dzienniku Hawru z 23 lipca 1857 roku trafiono na artykuł następującej treści:
„Wczoraj o czwartej spacerującymi po molo boleśnie wstrząsnął okropny wypadek: pewien człowiek wychylił się z wieży i rozbił się o bruk. Był to stary robotnik holujący łodzie, którego pijackie skłonności przywiodły do samobójstwa. Nazywał się François-Victor-Simon Louvet. Jego ciało zostało przetransportowane do jednej z jego córek, przy ulicy de la Corderie; miał sześćdziesiąt siedem lat”.
Ów człowiek zmarł niespełna sześć lat temu, a wciąż widzi, jak spada z wieży i ma się rozbić na kamieniach; przeraża go widok przed sobą i bliski upadek… a wszystko od sześciu lat! Jak długo to potrwa? Tego nie wie i ta niepewność zwiększa jego męczarnie. Czyż to nie gorsze od piekła pełnego płomieni? Czy ktoś mówił o takich karach? A może je wymyślił? Nie; opisują je osoby, które same ich doświadczają, podobnie jak inni opisują swoje radości. Często robią to spontanicznie, gdy się o nich nie myśli, a to wyklucza, że można być w tym względzie ofiarą własnej wyobraźni."
O ile dobrze pamiętam, również w książce Michel'a Desmarquet "Misja", samobójstwo uważa się za jakieś smutne niespełnienie i to zarówno w wymiarze indywidualnym, jak społecznym.
Co jest warte społeczeństwo, w którym nie chce się, albo nie można żyć? Powiem wprost: gówno jest warte.
"(...) Jeden z mężczyzn, który przeżył śmierć kliniczną w następstwie wypadku, tak to ujął:
Kiedy tam byłem, odczułem, że dwie rzeczy są mi całkowicie zakazane - zabicie samego siebie i zabicie drugiej osoby. Jeśli popełniłbym samobójstwo,
odrzuciłbym tym samym Boży dar życia, a jeśli zabiłbym innego człowieka, mógłbym pokrzyżować Boże plany względem tej osoby. Ktoś inny, kto przeżył śmierć kliniczną, powiedział mi, że podczas swojej bytności po tamtej stronie miał wrażenie, iż samobójcy zostają w jakiś sposób ukarani. Samobójcy po swojej "śmierci" znaleźli się w kręgu tych samych problemów, które za życia
pchnęły ich do tego desperackiego kroku. I tak jak za życia, równiez tam nie potrafili sobie z nimi poradzić. Pewna osoba nazwała całą tą sytuację "pułapką", z
której nie mogła znaleźć wyjścia. Miała wrażenie, że wydarzenia, które doprowadziły ją do samobójstwa, powtarzały się w jakimś obłędnym cyklu(...)"
Raymond A.Moody - Życie po życiu.
Dla mnie bardzo ważny jest wymiar społeczny sprawy życia i śmierci.
Kilka lat temu śledziłem z uwaga proces kilkudziesięciu osób zaangażowanych w zabijanie wielu chorych z terenu Łodzi, tak ofiary wypadków, jak pacjentów w szpitalach.
Oglądałem dwukrotnie zakazany w Polsce film o kulisach procederu, o jego oskarżonych i nieoskarżonych sprawcach, koordynatorach i ofiarach.
Uderzyło mnie coś bardzo konkretnego.
Ludzie, którzy żyją, a uświadomili sobie, co się stało, próbowali uświadomić sobie, co czuły uśmiercane pavulonem ofiary. ze oto jest konkretny ich koniec, śmierć, która jednak jeszcze nie nadeszła, tylko idzie powoli w mękach umierania, bez szans na ruch i bez szans na krzyk, w kupie własnych fekaliów i moczu. Bo Pavulon sprawia, ze przestają działać mięśnie. Umierający wiedzieli, że nie ma już ratunku a chcieli żyć.
To bardzo dobrze, że żywi poznali to doświadczenie.
Bez tego, jak pokazują przykłady, łatwo się teoretyzuje w sprawach życia i śmierci. Pół biedy jeśli w sprawie śmierci własnej, pal już sześć. Gorzej, że wyciąga się rękę po życie bliźniego - i to w imię rzekomego jego dobra.
A ja tak nie robię.
Uważam, że we wszechświecie rządzi uniwersalne prawo poszanowania życia, jako wartości integralnej, a nie dualnej. Poszanowania każdego życia. Nie rozważam łamania tego prawa przez siebie.
Proces transformacji, jaki jest potrzebny, by przekształcać stare w nowe, dobre w lepsze, a także - powiedzmy sobie otwarcie - złe w dobre, wymaga logicznie istnienia śmierci. I dlatego ona istnieje. Jednak tak nie było dawniej i rozwój duchowy zmierza do stanu wszechświata, w którym nie ma śmierci.
To wszechświat wie, w którym kierunku poprowadzić jednostkę należąca do społeczeństwa, by zaowocowała ona wartością dodaną dla wszechświata.
Dlatego wszechświat ma decydować o mojej czy czyjejś śmierci, a nie ja czy poszczególne osoby, według indywidualnych decyzji.
Tak to widzę.
I proszę bez porównań z sektami czy osobami takimi jak Jezus z Opola, Tyara, czy Pani Joanna Rajska. Nikogo nie namawiam do przyjmowania moich poglądów.
Ponieważ mam okazję je prezentować, z przyjemnością to robię
Dlatego wszechświat ma decydować o mojej czy czyjejś śmierci, a nie ja czy poszczególne osoby, według indywidualnych decyzji.
Tak to widzę.
Wszechświat?? Czyli temu co "jest w ruchu" oddajesz we władanie to co postrzegasz jako siebie? To co jest w ruchu podlega różnej gamy manipulacjom, powszechnym czy też niszowym, najczęściej stworzonym przez to co postrzegamy jako umysł. Z jednej strony chcesz się z nich wyzwolic a z drugiej oddajesz im?
Nie rozumiem.
Sam pisałeś, że stworzenie nie jest większe od Stwórcy, a tu stworzeniu oddajesz decydowanie
Wszechświat nie manipuluje stworzeniem. W najczystszy możliwy sposób realizuje prawa wszechświata.
Ustanowione przez Stwórcę, jakby się ktoś pytał.
Wszechświat nikomu nie podlega oprócz Stwórcy.
Fajnie Aniu, że pokazałaś tę perspektywę wszechświata z pozycji obserwatora.
Oczywiście tego zjawiska nie odkrył Wolf, jest ono znane od czasów Heisenberga i de Broglie'a. Zjawisko wciąż jest nieogarniane przez znakomita większość ludzkości.
Wolf przypomina na czym ono polega i idzie w rozumowaniu dalej i śmielej, niż jego pierwotni odkrywcy.
Nie znam dokładnie istoty jego prac, jednak z tego co przytoczyłaś, już widać możliwość kreowania świata przez obserwatora, mało tego, kreowania wielu światów, przez różnych obserwatorów i mini kreatorów, rozmyślających na temat podstaw budowy i struktury wszechświata.
Nie muszę chyba dodawać, że przyjmowanie określonej teoretycznej konstrukcji wszechświata kreuje ten wszechświat w całkiem konkretny sposób, dlatego osoby różniące się w poglądach na ten temat w istocie eksplorują zupełnie odmienne wszechświaty
Moje współczesne rozważania na temat budowy i istoty wszechświata wywodziły się z filozofii chrześcijańskiej i Tory które uformowały i przeforsowały bardzo konkretne poglądy na temat procesu stworzenia i stworzonego świata, człowieka itp.
To przez ten nadmierny determinizm i bezwzględność w kreowaniu teorii, przy mimowolnym przeoczeniu faktu, że to jest po prostu teoria, ze wstydem trzeba było się w nauce chrześcijańskiej o stworzeniu świata rakiem wycofywać ze zbyt deterministycznych stwierdzeń.
Może mniejsza o to, bo to może dla Was nudne.
Mnie nie rajcowała nigdy dosłowność w odczytywaniu Biblii, dlatego daleko mi było i jest do Świadków Jehowy, Badaczy Pisma Świętego, Kościołów Ewangelickich i deterministów w Kościele Katolickim.
Intuicyjnie dostrzegałem, że opis stworzenia w Księdze Rodzaju jest alegoryczny i nie może być inny, bo niby skąd autor tego tekstu miałby mieć pojęcie o całym wszechświecie, o rozwijaniu się ludzkości itp. Zwłaszcza, ze to w końcu było przed potopem.
Dlatego bez triumfalizmu doczekałem się czasów, w których bibliści otwarcie przyznawali się do popełnionych błędów w minionych wiekach, w których teksty z Księgi Rodzaju traktowano dosłownie, a nie jako poematy poetyckie, jakimi podobno są.
Nie przeszkadza mi to w rozwijaniu własnej myśli na ten temat i kreowaniu tym samym własnego świata, cokolwiek o tym sądzicie.
Bardzo mi się podobała droga św. Edyty Stein, która analizowała według przyjętej przez siebie metodologii, wszystkie większe światowe religie i po latach tych analiz, doszła do wniosku, ze religią najbardziej spójną i najlepiej tłumaczącą rozmaite teologiczne pytania jest religia katolicka.
W związku z powyższym, Edyta, zmieniła wyznanie na katolickie, nastepnie poszła do klasztoru karmelitanek, by tam w zaciszu dalej prowadzić swoje badania filozoficzne. Hitlerowcy w akcji odwetowej na Holendrach ochraniających katolickich Żydów, wdrali się do klasztorów i wyprowadzili stamtąd wszystkich zakonników i zakonnice, którzy mieli pochodzenie żydowskie. Edyta Stein, wybitna znana postać nauki, profesor filozofii w latach 20 i 30tych została wywieziona wraz z siostrą do Auschwitz i tam zabita i spalona w krematorium.
Dziś jest katolicką świętą.
I moją Przyjaciółką.
Warto mieć wolny umysł i podoba mi się, że też tak uważacie.
Warto przy tym jednak pamietać, że granice wolności kończą się tam, gdzie zaczyna sie niewola innych, wolnych istot.
Putin o tym nie wie.
A Arkadiusz już wie - właśnie po to jest Polana
Kontynuując, bo temat się nie skończył, tylko trochę nieoczekiwanie spuentował.
Od katolicyzmu do buddyzmu jest bardzo blisko właśnie w rozważaniach nad istota i struktura wszechświata.
Ponieważ w buddyzmie nie ma Boga, takiego jaki jest znany chrześcijanom czy Żydom, buddyzm rozwija pojęcie zbiorowej przestrzeni, w której rozpływa się wszystko co jest, cała świadomość poszczególnych umysłów tworzy tam jedność wszechświatowej mądrości. Ja próbuję to łączyć bo w moim świecie jest mi potrzebna przestrzeń dla zbiorowości i mocy społecznej. Ta przestrzeń u mnie jest typowo buddyjska. Rozpłynięcie się w niej na sposób nirvany nie kończy celowości istnienia, jak u komunistów, tylko rozpoczyna celowy byt w ramach umysłu zbiorowego wszechświata.
Jesteś Bogiem - wiele dzisiejszych filozofii na to zwraca uwagę. Wiedząc o tym, zbudowałem taką właśnie konstrukcję filozoficzną.
Doskonale pewnie wiedzą o czym mówię i myślę chrześcijańscy mistrzowie i mistrzynie pokory, w tym święta siostra Faustyna, kolejna moja Nauczycielka, Przyjaciółka i Opiekunka.
Gdy wejdziesz na najwyższe możliwe poziomy pokory wobec Boga, przestaje mieć znaczenie kim jesteś i co chcesz. Aczkolwiek wciąż istniejesz i jesteś. Uwaga! Jesteś właśnie w taki sam sposób, w jaki Bóg JEST.
On nic nie robi, po prostu JEST.
I kiedy masz poczucie, że Ty tak samo po prostu JESTEŚ, to już nic nie musisz więcej robić. Nie musisz już odrabiać żadnej karmy, bo jej już nie masz. Jesteś Bogiem. I nigdy już nie umierasz. Jesteś tu i teraz - czyli - zawsze i wszędzie.
Oczywiście tego zjawiska nie odkrył Wolf,
Nie muszę chyba dodawać, że przyjmowanie określonej teoretycznej konstrukcji wszechświata kreuje ten wszechświat w całkiem konkretny sposób, dlatego osoby różniące się w poglądach na ten temat w istocie eksplorują zupełnie odmienne wszechświaty
Zgoda. Łącząc psychologię z socjologią ośmielę się stwierdzic, że 3-5% społeczeństwa ciągnie za sobą resztę zarażając ją kolejnymi ideami, a ponoc "na dzień dobry" wystarczy tylko 10% idei. Przekroczenie tego progu powoduje rozprzestrzenienie się jej w trybie błyskawicy w tempie, nie do zatrzymania. Stąd uważajmy by krocząc własną drogą, tworząc własne filozofie, własny wszechświat, nikomu niczego nie zaszczepiac. Z dwojga złego lepsze, bezpieczniejsze są utarte szlaki, takie jak piszesz, buddyzm, chrześcijaństwo.
W tym momencie przypomina mi się właśnie biblijna przypowieśc o siewcy (nigdy nie odczytywałam dosłownie, na szczęście ). We wszystkim co istnieje, w każdej religii, teorii, filozofii znajdziemy ziarno, które poprowadzi każdego nas do tego samego wspólnego celu. Będąc tego świadomym, pamiętajmy by nie dodawac innym, następnym po nas, dodatkowych pól do poszukiwań.
I tak właśnie Tradition patrzę na Twoje postrzeganie, Twoją filozofię. Dla mnie jest tam zbyt dużo "zakrętów". Odbieram to tak, jakbyś w wielu przestrzeniach (filozofiach) prócz poznania, zbierał również szczegółowe informacje. Rozumiem to, jednak dla siebie tego nie wybieram. Podobnie uszczegóławiasz rozmowę, w pewnym momencie przekraczamy masę krytyczną i zaczyna się już li tylko gra umysłów, które bronią tezy. W tym jest wysiłek, a jeśli jest to to nie my.
Dlatego też, na tym bym w tej chwili poprzestała
Odbieram to tak, jakbyś w wielu przestrzeniach (filozofiach) prócz poznania, zbierał również szczegółowe informacje. Rozumiem to, jednak dla siebie tego nie wybieram.
Podobnie uszczegóławiasz rozmowę, w pewnym momencie przekraczamy masę krytyczną i zaczyna się już li tylko gra umysłów, które bronią tezy. W tym jest wysiłek, a jeśli jest to to nie my.
Tego to ja z kolei nie rozumiem.
Na szczęście nie muszę.
Pozdrawiam
Poznanie i zbieranie informacji są wzajemnie sobie potrzebne.
Podobnie uszczegóławiasz rozmowę, w pewnym momencie przekraczamy masę krytyczną i zaczyna się już li tylko gra umysłów, które bronią tezy. W tym jest wysiłek, a jeśli jest to to nie my.
Tego to ja z kolei nie rozumiem.
Po prostu, zbyt wiele informacji i wątków dla poparcia swojej tezy przytłacza i kieruje na wiele różnych innych torów. Przytłacza bynajmniej mnie. Tym bardziej, że tak samo jak Ty, dla wywołania w sobie zmiany wybrałam inną formę i nie zamierzam nikomu niczego do życia wnosic. Czasem, zwyczajnie tak po ludzku, głupio umilknąc albo napisac "mam dośc" Wystarczy byś tak na to patrzył jeśli o mnie chodzi.
dla poparcia swojej tezy
Błąd.
Proces filozoficzny, jaki tu miałem okazje dzięki Waszej inspiracji przeprowadzić, nie miał tezy. Rozwijał się jak nitka z kłębka, którego środek jest nieznany.
Często uprawiam właśnie takie procesy, bo nie znoszę utylitarności filozofii, jaka pamiętam z czasów, gdy obowiązywała filozofia marksistowska, a polemiki racjonalistyczne były na porządku dziennym w mediach przy okazji atakowania Kościoła.
Filozofia, wybaczcie, jest dla mnie zabawą.
fajnie jak jest ktoś do tej zabawy i bawimy się razem, jednak koniecznie to nie jest potrzebne.
Rozmawialiśmy o samobójstwie.
Koncepcja wszechświata tak czy inna, jaka wynikła z rozmowy, jakoś luźno pasuje do tego zagadnienia, już nie mówiąc, że miałaby bronić jakiejś ukrytej tezy.
Chyba, że się mylę?
I od tego jest Polana żeby swoje zdanie pisac
Kochani-piszmy swoje zdania, swoje odczucia,swoje koncepcje.Ile jest ludzi ,tyle odrebnych zdań,bo świat każdego z nas jest inny.I to normalne.
Wazne jest tylko jedno-nie narzucajmy swojego zdania innym,i nie próbujmy do swych koncepcji naginać ludzi.I nie obrazajmy sie ,gdy ktoś inaczej mysli niz my.Ma prawo.
Uważam też ,ze mamy prawo myśleć inaczej, nie powinniśmy natomiast myśleć ,że nasza Prawda jest prawdziwsza od cudzej-innej .