Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Pamiętacie bajkę o marzeniach? Napisałem ją tu późnym latem 2006 roku. Motto bajki było mniej więcej takie:
Nie przestawaj marzyć i nie martw się, jeśli marzenie nie chce się zrealizować. Jeśli marzysz, to już przeżywasz coś niezwykle pięknego. Jeśli marzysz, to marzenie się zawsze może spełnić, bądź jednak uważny. Spełnienie może przyjść w nieoczekiwany sposób, w nieoczekiwanej formie, w nieoczekiwanym czasie.
Mat bał się marzyć. Nauczono go opierać się na faktach, nie na ideach. Nauczono go tkwić na twardej ziemi a nie latać po niebie. Jego mapę życiową wyposażono w znaki zakazu, strefy zabronione i drogi zalecane. Mat dostrzegał ten proces odbierania mu wolności wraz z jego dojrzewaniem i wraz z postępem jego cywilizowania się, czyli wchodzenia w realne życie. Rozumiał, że to cena wchodzenia w ten matrix komrpomisów z narodem, państwem, kościołem, władzą … Od czasu do czasu zastanawiał się, czy się nie myli? Może przejaskrawia sytuację?
W zasadzie był przestraszony tym molochem cywilizacyjnym, który odbierał mu wolność. Jednak wchodził w zycie odważnie. Wierzył w swoją dobra gwiazdę, swoich opiekunów, gdzieś w Górze i swój dobry los.
Życie pochłonęło Mata w sposób niezauważalny. Mijały lata. Mijał czas. Działy się rzeczy wymuszone logiką świata. Mat nawet o tym nie myślał, realizował programy światowe nie zastanawiając się czy się z nimi zgadza, czy nie. Realizował je dobrze i swiat przyznawał mu nagrody i składał podziękowania za działalność…
Przyszedł dzień, w którym Mat poczuł, że mimo, iż kilkadziesiąt lat realizował skutecznie liczne programy i zadania, nie czuje się szczęśliwy. Przeciwnie, mimo, że otoczony ludźmi, w końcu tymi, którzy byli mu bliscy, czuł się samotny. Poczuł się jak stary człowiek, który przegrał swe życie.
To straszne uczucie…
Mat próbował przypomnieć sobie, o co mu chodziło, gdy był młody, chciał zrozumieć, dlaczego czuje się niespełniony, nieszczęśliwy, mimo życia pełnego sukcesów, mało, stanowiącego właściwie jedno pasmo sukcesów…
To było trudne zadanie. Przypominał sobie swoje założenia, wybory i decyzje. Właściwie osiągnął wszystko, co chciał…
Myślenie o przeszłości bolało. Głowa Mata pękała … Przyszła noc, w której Mat przestał myśleć. Wszedł w medytację …
Nagle olśniło go….
Poczuł blask słowa „Miłość” – słowo pojawiło się w mroku medytacji…
- Przyszedłeś na świat dla Miłości …
-No tak…
-Nie, nie, nie !
Zaczął kłócić się z samym sobą. – Przecież przeżyłem miłość życia, miłość, której wielu zazdrościło i nadal zazdrości ! Miłość niosąca piekne owoce !
-Czy osiągnąłeś wszystko co chciałeś w miłości?
-No nie…
-To miało być inaczej…
- A było i jest jak jest …
- Więc masz odpowiedź ….
Mat poczuł się oszukany i śmieszny. Był starszym już człowiekiem. Jego rówieśnicy zajmowali się podsumowywaniem osiągnięć życiowych. On późno zaczynał życie zawodowe i rodzinne, więc cieszył się właściwie dopiero środkiem aktywnego zycia. Jednak wiek wskazywałby, że czas pomyśleć o tamtej stronie świata…
To co on ma właściwie zrobić? Nie może już osiągnąć celów, po które ludzie sięgają, gdy mają kilkanaście, 20 lub 30 lat. Czuł się groteskowy z ta swoją świadomością niespełnienia i niemożności spełnienia.
To była ciemna noc… długa noc …
Mat nie lubił się zbyt długo martwić, zwłaszcza o sprawy na które nie miał wpływu. Jakiś czas później pomyślał, że nie ma się czym przejmować. Celu życia nie osiągnie, bo minął czas na to. Może jednak zmienić swoje życie, uporządkować je. Zacząć realizować swoje zadania plany i marzenia, a nie brnąć dalej w obce mu programy. Mat uwierzył, że ma prawo do malutkiego swojego, własnego szczęścia, od czasu do czasu. Stał się dzieckiem, które poznał i polubił w sobie. Zaczął marzyć …
Choć jego marzenia faktycznie były śmieszne i groteskowe, chociaż, kto je znał to się z nich wyśmiewał, Matowi to nie przeszkadzało. Przyzwyczaił się do swych marzeń. Polubił je. Przyzwyczaił się też do tego, że są to marzenia nierealne.
Przyszedł dzień w którym stanął oko w oko ze swym marzeniem…
Marzenie nie przypominało marzenia. Patrzyło na niego dużymi oczami, pełnymi zaufania i zaciekawienia. Nie wyglądało, jakby miało jakieś istotne wielkie problemy… Pytało o coś, chciało jakichś dokumentów, dowodów, prosiło o wiedzę i o pomoc w doświadczaniu…
Mat z wewnętrznym uśmiechem zbierał to o co był proszony i pokazywał marzeniu, tłumacząc jednocześnie, że te papiery i fakty nie mają znaczenia, bo naprawdęw zyciu liczy się tylko miłość …
Mat nie wierzył, że marzenie uwierzy w jego tłumaczenia. Przecież nikt w to nie wierzył, choć przyjemnie było o tym pomarzyć, że miłość jest najważniejsza na świecie…
Pewnego dnia Mat usłyszał dźwięk wielkiego dzwonu świadomości. Dzwon oznajmiał: Przyszedł czas na Twoje marzenie, Mat! Zbudź się! Wstań i idź, spełniaj swoje marzenie…
Otworzył oczy… W dzwon uderzało marzenie szepcząc równocześnie: wierzę Ci, Mat …
Mat wstał i podszedł do marzenia. Przytulił je… Nie byłby w stanie pójść, a nawet wstać, gdyby nie przyjaźń z własnym wewnętrznym dzieckiem, chłopcem, ktory nigdy nie dorósł, chłopcem mieszkającym na stałe w środku duszy Mata… Chłopiec szepnął: Marzenia się spełniają, Mat… Jeśli tylko chcesz…
To był piękny dzień …
http://martin2100.blog.onet.pl/2008/12/17/prawda-o-marzeniach/
Obejrzałem do końca.
To takie dziwne, bo w trakcie oglądania mi się przypominało, jednak nie wiedziałem jaki będzie dalszy ciąg i koniec.
Chyba kiedyś to oglądałem tylko nie akceptowałem ...
A teraz jest OK ...