ďťż
Strona Główna Kobieta, mężczyzna, przyjacielePamietacie Owce ??- Oblany wrzątkiem przez właściciela pies!"Pamiętnik z okresu dojrzewania"Pamiętnikowe rozpoczęcie?Pamiętacie coś z WO ? ;-)GłodĂłwki oczyszczająceABO - 23-04-2013 r. BydgoszczSzkoła slupskCoś-część prologu.RN 2011Daty kolokwiĂłw i egzaminĂłw
 

Kobieta, mężczyzna, przyjaciele


Trzy posty jednej osoby pod rząd, a ja dalej nie rozumiem o co chodzi.

:oops: Przepraszam, często bywam chaotyczna...

więc już się przedstawiłam w Naszych Historiach (co jest błędem i w zasadzie podlega skasowaniu i nawet jeśli ktoś to przeczytał, to żadne z tego przedstawienie się),
a oto mój tekst chronologicznie:

I

Od kiedy mam wszystko (oprócz dziecka), o czym jeszcze kilka lat temu marzyłam, czuję się częściej nieszczęśliwa niż wynikałoby to z logiki. Zastanawiam się dlatego o co mi chodzi? Czy tak dzieje się tylko u mnie, czy u wszystkich kobiet? A może to nie zależy od płci? Życie musi być więc udręką, wycieczką w nieznane bez mapy i z uszkodzonym kompasem. Wspierają mnie radą często mama lub siostra, rzadziej babcia. To kobiety, do których mam bezgraniczne zaufanie, z racji wieku mające większe doświadczenie. I co? Tu też porażka!
Żyję chyba w innych czasach i choć uczucia nazywają się tak samo od zawsze, a niektóre wydarzenia są kalką wcześniejszych, to jednak jest inaczej. Okoliczności i otoczenie oraz mój charakter zmieniają znacząco sposób w jaki przeżywam te wydarzenia. One są wyłącznie, tak samo jak moje życie, jedyne i niepowtarzalne. Powtarzam wyświechtane do cna prawdy, ale ich akceptacja i świadomość istnienia sprawiają, że rozumiem lepiej sens własnego życia. Tak mi się przynajmniej wydaje...
Nie pogodzę się jednak z myślą, że żyjemy w biegu za szczęściem(chociaż często nie rozumiemy, co jest nim tak naprawdę), a i tak odchodzimy lub znajdujemy je za późno. Czy szczęście jest tajemnicą alchemii? Kamieniem filozoficznym? A może właśnie jesteśmy szczęściarzami, bo każdego dnia niezadowoleni z posiadanych i otrzymywanych ,,dóbr'' nadal szukamy tego czegoś, jakby było ono niezbędne do oddychania. Doświadczam coś w rodzaju „drugiego dojrzewania”, buntu. Zaczynam zastanawiać się nad tym, czy jestem szczęśliwa i czym jest szczęście dla mnie. Dochodzę do wniosku: wszystko zmienia się z wiekiem, oszlifowaniem charakteru, przetarciem szlaku wcześniejszymi porażkami, czyli doświadczeniem.

Obecna droga, na której jestem nie ma konkretnego kierunku, ale bardzo dobrze wiem skąd przychodzę.

Jest jednak wiele rzeczy, wielu ludzi, wiele możliwości i wiele przeszkód jak np. moja choroba nieuleczalna lecz możliwa do stabilizacji... Dwubiegunowa, TROUBLE BIPOLAIRE (z fr.). To wszystko razem stanowi wyboje lub atrakcje, czasochłonne i marnotrawiące energię.

Czytam to co napisałam do tej pory kilka godzin temu (godzin „niby snu”). Zaczynam się trochę martwić ale odpędzam myśl, że jest to nawrót choroby. Czy czwarty raz w moim 28 letnim życiu pojawia się epizod maniakalny?! Czy jest to typowy objaw budzącego się ze snu natchnienia...?

Jest 6:00 rano.
Nie mogę spać; muszę działać, cokolwiek zrobić inaczej eksploduje, przeżywam coś w rodzaju potrzeby orgazmu intelektualnego.

Poza przyziemną ochotą na kubek gorącego kakao poczułam smutek, żal i nieodpartą ochotę rozmowy, natłok myśli i filozoficznych refleksji, które żal mi było pozostawić na pewną śmierć. Wiedziałam, że po ponownym zaśnięciu już nigdy ich nie odnajdę przynajmniej nie w takiej formie.

Nie mam nadziei, że ktoś to przeczyta bo o to szczególnie dzisiaj nie trudno ale moim największym pragnieniem jest napisać coś wartościowego, wpisać się na listę znaczących coś więcej niż tylko zapisanych kartek..

Być może dialog z rozumiejącym mnie dobrze partnerem ulżyłby mi i wprowadził w błogi jeszcze około trzygodzinny sen, jednak owocniejsze jest bycie uciszaną i przekrzyczaną przez radio, które Julien włączył i tym razem bo mając problem ze snem zasypia łatwiej z hałasem elektronicznie wytworzonym (niestety nie muzyką) niż po rozmowie czy akcie seksualnym.

II

Coraz częściej godzę się z tym, że to musi być ten człowiek, ten partner. Nie wiem czy na całe życie ale na pewno na dłużej...
Jest tak wiele różnic między nami i nie ma tu już mowy o przyciąganiu ale o wahadle które każdego dnia przechyla się raz w jego, raz w moja stronę...

Co mnie więc utrzymuje w tym przekonaniu?
Otóż jest kimś tak dla mnie „kwadratowym”, zamkniętym we własnych i wytworzonych z czasem zbiorach norm i ograniczeń, ale nie nudnym, tylko jakby niedostępnym dla mnie. Kiedy to ja jestem lub byłam kimś, kto uwielbia małe szaleństwa, spontaniczność, częste zmiany i aktywność, nie tylko w sensie fizycznym ale także filozoficzne pogawędki i karmienie duszy. Uwielbiam spędzać godziny na dialogu z kimś kto nadaje na tych samych falach co ja.

I to właśnie musi być ta prawie całkowita rozbieżność w charakterach, która pozwala mi na trwanie w nawiasach normy...

III

Niestety tym razem okazało się, że to nie tylko napływ natchnienia ale i nawrót choroby. Ani nawiasy normy nie wystarczyły...
Spędziłam trzy tygodnie w szpitalu psychiatrycznym w Romorantin we Francji.
Może nie pokrzyżowałam planów zawodowych Juliena ale mocno je pokrzywiłam.
Teraz powinno być już dobrze, bo mam nowe leki i nową szansę na miesiące a może i lata spokoju, życia bez choroby czyli bez kropli alkoholu, z małą ilością kawy i herbaty, no i trzeba uprawiać jakiś sport, unikać znaczącej dawki stresu, ogólnie zachować „higienę życia” cokolwiek to więcej znaczy i zażywać każdego dnia leki...
Te ostatnie wprawiają mnie w poczucie lęku. Przecież powodować mogą tak wiele skutków ubocznych i po dłuższym czasie zażywania ich mogą uszkodzić narządy wewnętrzne, szczególnie nerki, wątrobę i żołądek.

Jak zawsze, to ja narzekałam i myślałam o rozstaniu, tak teraz, kiedy będąc w szpitalu i po wyjściu z niego czuje jak bardzo Julien jest mi bliski jak bardzo go kocham i potrzebuje, to właśnie On zaczyna stawiać trudne pytania i szukać dla mnie smutnych rozwiązań. Otóż w drodze do Paryża jadąc samochodem powiedział nagle, że musimy sprawdzić czy jesteśmy dla siebie. Bo tak dalej być nie może, za dużo się kłócimy.
A przecież od mojego wyjścia to już ponad tydzień i nie kłócimy się... O co chodzi? Poczułam się dziwnie, a potem jeszcze dorzucił, że jak będę chora następnym razem to dla niego najlepiej by było abym była w Polsce i dla mnie z resztą też bo przecież świetnie byłam tam leczona za pierwszym razem... „Wiec o to chodzi”- pomyślałam. Zaczyna mieć dość, nie wytrzymuje, może nie tyle ze mną co z moja chorobą... Mój lekarz kiedyś powiedział, że średnio jest przewidzianych dziesięć epizodów na chorego a to mój trzeci/czwarty. Wiec jeśli już teraz Julien pęka jest pewne, że nie wytrwa do jakiegoś tam końca. Wystraszyłam się poważnie i powiedziałam mu co czuje on na to abym się nie martwiła, że mnie kocha i że znajdziemy jakieś rozwiązanie. Tyle tylko, że już zaopatrzył mnie w bilety na dwa tygodnie do Norwegii by odwiedzić moich rodziców a potem bezpośrednio lecę do Polski do siostry na być może miesiąc. Zależy ile będzie trwało wyrabianie nowych dokumentów jak paszport i dowód osobisty, które tracą ważność za półtora miesiąca... Jego plan jest taki by na razie ode mnie odpocząć, nie ma co ukrywać. Zaproponował raz czy bym nie mogła znaleźć na kilka miesięcy pracy w Polsce a on będzie przylatywał czasem na weekend... Mam poczucie ze zataczamy kolo. Tak było przecież na początku gdy jeszcze byłam na studiach. Około 6 miesięcy od wyjścia ze szpitala po pierwszym epizodzie maniakalnym. Będąc na trzecim roku studiów poznałam Juliena na dyskotece- standardowo. Wszystko działo się bardzo szybko. Już po miesiącu wyznawaliśmy sobie uczucia i tak na prawdę nie znając się dobrze żyliśmy jak para z kilkuletnim stażem... Po dwóch miesiącach zakończył projekt i wrócił do Francji ale odwiedzał mnie w weekendy właśnie raz w miesiącu lub rzadziej. Od początku pamiętam, kłóciliśmy się często ale i kochaliśmy się później bardzo namiętnie. Dojrzewała nasza miłość w przekonaniu, że tak gorąca i temperamentna jest i że to normalne a z czasem będzie spokojniej. Dziś to już ponad 6 lat jak jesteśmy razem i niewielki postęp poczyniliśmy. Może Julien ma rację. Tylko tak mi żal tych 77 miesięcy czasu razem, więzi są chociażby z tego jedynego względu- czasu i nie potrafię sobie wyobrazić mojego życia bez Juliena. Ja go kocham szczerze i nie wiem teraz gdzie jestem i co to wszystko ma oznaczać. Nie chcę dać znać po sobie jak bardzo jestem zbita z tropu. Wyjadę na spotkania z rodziną a potem zobaczymy.
Mam nadzieję, że zatęskni za mną jak zawsze i będzie często dzwonił i nie pozwoli by nasza miłość umarła śmiercią od opuszczenia i zapomnienia.

A teraz przez te dwa tygodnie w Maladze, gdzie nie bardzo chciałam wyjeżdżać z Paryża, gdzie wszystko rozpoczęłam od nowa- szukanie pracy, ARGOS 2001 (- stowarzyszenie dla osób cierpiących na chorobę dwubiegunową), spotkania z nowymi przyjaciółmi... będę starała się jak tylko mogę by mój zadziorny charakter typowego koziorożca trzymać w ryzach.

A tak się starałam... Czy ja tłumaczę w sposób zbyt zawiły?
Co jak co, ale czterech postów o tym samym pod rząd zdzierżyć nie jestem w stanie.
Moderator Wspomnień.


Nie musisz sie cytowac, wystarczy wcisnac malutki przycisk "zmien lub usun post", w prawym konciku twojego posta, tuz kolo guzikczka cytuj.

Okej, co do tekstu, ledwo co wytrwalam do samego konca, przepraszam, ale ja nie daje rady czytac tesktow "pamietnikowych". Nie, nie, nie, czuje sie, jakbym wchodzila nie prosozna z buta do czyjejs glowy. Poza tym teskt jest bardzo pofragmentowany, nagle sie konczy i kreci w kolko i czyta sie go bardzo "niewygodnie".
Oczywiscie, wielkie teksty potrzbuja mnostwo uczuc i zaangazowania autora, ale trzeba tez myslec o swoich czytelnikach i ulatwic im troche zdanie, inaczej ich zabraknie. A jesli pisze sie tylko dla siebie, a nie po czesci dla innych i nie ma sie ochoty na przerabianie tekstu na ich potrzeby, najlepiej zostawic tekst jako pamietnik i cieszyc sie nim samemu.
Przecinki... Przydługawe zdania... Za wiele filozofii jak dla mnie - w tym pierwszym akapicie, przez który przebrnęłam. Filozofii upchniętej raczej na siłę. Tzn. okej, nie przeszkadza mi aż tak bardzo wtrynianie przemyśleń-przekonań bohatera - co w narracji pierwszoosobowej jest dość częste - ale żeby ono było ciekawie opisane, ładnie, w miarę zrozumiale! Tak, by przyciągało, a nie "o, to zwierzenia/pamietnik kogoś, kogo nie znam i kto pisze nieinteresująco, nie chce mi się tego czytać". Mam też wrażenie, że kilka zdań pod rząd wałkujesz to samo. Przydałoby się to skrócić.

To Twój pamiętnik?

Nie musisz sie cytowac, wystarczy wcisnac malutki przycisk "zmien lub usun post", w prawym konciku twojego posta, tuz kolo guzikczka cytuj.

Okej, co do tekstu, ledwo co wytrwalam do samego konca, przepraszam, ale ja nie daje rady czytac tesktow "pamietnikowych". Nie, nie, nie, czuje sie, jakbym wchodzila nie prosozna z buta do czyjejs glowy. Poza tym teskt jest bardzo pofragmentowany, nagle sie konczy i kreci w kolko i czyta sie go bardzo "niewygodnie".
Oczywiscie, wielkie teksty potrzbuja mnostwo uczuc i zaangazowania autora, ale trzeba tez myslec o swoich czytelnikach i ulatwic im troche zdanie, inaczej ich zabraknie. A jesli pisze sie tylko dla siebie, a nie po czesci dla innych i nie ma sie ochoty na przerabianie tekstu na ich potrzeby, najlepiej zostawic tekst jako pamietnik i cieszyc sie nim samemu.


Dziękuje za tę opinię. To prawda, że tekst jest "bardzo pofragmentowany, nagle sie kończy i kreci w kolko i czyta sie go bardzo "niewygodnie". Jest to zapewne wynikiem momentu, w którym powstawał- środkowa faza manii. Nie spalam, "chodziłam po ścianach", nocami i nad ranem pisałam/sklejałam ciężko przesuwające się natrętne myśli.
Ogólnie mam słabość do zdań wielokrotnie złożonych i to pewnie musi być męczące dla czytelnika.
Ale czy ogólnie temat mojego, niech będzie "pamiętnika" i sprawy, o których piszę, są interesujące a tylko trzeba abym przerobiła tekst??
Czy Ty osobiście wolisz fikcje literacka i stronisz od filozoficznych pamiętników?



Przecinki... Przydługawe zdania... Za wiele filozofii jak dla mnie - w tym pierwszym akapicie, przez który przebrnęłam. Filozofii upchniętej raczej na siłę. Tzn. okej, nie przeszkadza mi aż tak bardzo wtrynianie przemyśleń-przekonań bohatera - co w narracji pierwszoosobowej jest dość częste - ale żeby ono było ciekawie opisane, ładnie, w miarę zrozumiale! Tak, by przyciągało, a nie "o, to zwierzenia/pamietnik kogoś, kogo nie znam i kto pisze nieinteresująco, nie chce mi się tego czytać". Mam też wrażenie, że kilka zdań pod rząd wałkujesz to samo. Przydałoby się to skrócić.

To Twój pamiętnik?


A tak starałam się nie powtarzać i nie zanudzać. Zdania wydają mi się jasne ale to pewnie dlatego, że wiem co dokładnie mam na myśli i co chcę napisać a sposób w jaki to zrobiłam? Świadomie nie chce by łykało się mój tekst jak harlekina chciałam wręcz zmusić czytelnika do myślenia razem ze mną. Miałam nadzieję na odnalezienie razem z nim (czytelnikiem) coś wspólnego, aby każdy kto to czyta odnalazł może część siebie. No nic, widzę, że na razie na Forum nie znalazłam aprobaty ale poczekam jeszcze może zjawi się KTOŚ...

Nie musisz sie cytowac, wystarczy wcisnac malutki przycisk "zmien lub usun post", w prawym konciku twojego posta, tuz kolo guzikczka cytuj.

Okej, co do tekstu, ledwo co wytrwalam do samego konca, przepraszam, ale ja nie daje rady czytac tesktow "pamietnikowych". Nie, nie, nie, czuje sie, jakbym wchodzila nie prosozna z buta do czyjejs glowy. Poza tym teskt jest bardzo pofragmentowany, nagle sie konczy i kreci w kolko i czyta sie go bardzo "niewygodnie".
Oczywiscie, wielkie teksty potrzbuja mnostwo uczuc i zaangazowania autora, ale trzeba tez myslec o swoich czytelnikach i ulatwic im troche zdanie, inaczej ich zabraknie. A jesli pisze sie tylko dla siebie, a nie po czesci dla innych i nie ma sie ochoty na przerabianie tekstu na ich potrzeby, najlepiej zostawic tekst jako pamietnik i cieszyc sie nim samemu.


Dziękuje za tę opinię. To prawda, że tekst jest "bardzo pofragmentowany, nagle sie kończy i kreci w kolko i czyta sie go bardzo "niewygodnie". Jest to zapewne wynikiem momentu, w którym powstawał- środkowa faza manii. Nie spalam, "chodziłam po ścianach", nocami i nad ranem pisałam/sklejałam ciężko przesuwające się natrętne myśli.
Ogólnie mam słabość do zdań wielokrotnie złożonych i to pewnie musi być męczące dla czytelnika.
Ale czy ogólnie temat mojego, niech będzie "pamiętnika" i sprawy, o których piszę, są interesujące a tylko trzeba abym przerobiła tekst??
Czy Ty osobiście wolisz fikcje literacka i stronisz od filozoficznych pamiętników?

Stronie od filozoficznych pamietnikow, bo filozoficzny pamietnik to dla mnie nie literatura, tylko wlasnie... filozoficzny pamietnik i pamietnikiem powinnien zostac, bo... nie dziala. Nie mam absolutnie nic przeciwko tesktom pisanej w pierwszej osobie, ani tesktom jak to nazwalas "filozoficznym", ale potrzeba mi odpowiedniego balansu akcji, opisow i "filozofowania". Ty wylalas na czytelnika tylko "filozofowanie" i zwierzenia, i to wcale nie jes mile przezycie, troche jak dluga, placzliwa rozmowa z przyjaciolka, ktora gada, gada, gada i nie daje wtracic ci ani slowa. Rozumiem, ze potrzebujesz sie wygadac, ale wygadywanie sie, to nie to samo, co pisanie dziela literackiego dla CZYTELNIKOW. Wiesz o co mi chodzi?



Stronie od filozoficznych pamietnikow, bo filozoficzny pamietnik to dla mnie nie literatura, tylko wlasnie... filozoficzny pamietnik i pamietnikiem powinnien zostac, bo... nie dziala. Nie mam absolutnie nic przeciwko tesktom pisanej w pierwszej osobie, ani tesktom jak to nazwalas "filozoficznym", ale potrzeba mi odpowiedniego balansu akcji, opisow i "filozofowania". Ty wylalas na czytelnika tylko "filozofowanie" i zwierzenia, i to wcale nie jes mile przezycie, troche jak dluga, placzliwa rozmowa z przyjaciolka, ktora gada, gada, gada i nie daje wtracic ci ani slowa. Rozumiem, ze potrzebujesz sie wygadac, ale wygadywanie sie, to nie to samo, co pisanie dziela literackiego dla CZYTELNIKOW. Wiesz o co mi chodzi?


Dokładnie wiem o co Ci chodzi. Masz racje chyba idealnie trafiłaś. To nie pisarstwo tylko monolog do kogoś kto chce posłuchać i nie przerywać... Dam sobie z tym spokój na forum, niech to pozosatnie dla mnie pamiątkom. Moze powroce z wierszami ktore kiedys dawno temu pisalam ale niektore do dzis lubie, moze i ktos z Was je zaakceptuje... Pozdrawiam i dziękuje
Z racji na tematykę trochę psychologiczny. Ta niepoprawna interpunkcja rzuca mi się w oczy, ale to jest łatwe, opanujesz, umieszcza się je tak, żeby ułatwiać zrozumienie myśli w zdaniu, ich następstw. Gdy są dobrze ulokowane, wszystko wygląda przejrzyściej i znacznie ładniej. Głównie przed takimi spójnikami jak, np. "ale", czy "bo", wprost należy postawić.
Poza tym pisz dalej, potrzebujesz trochę więcej wyczucia, wprawy, ćwicząc zaczyna się pisać coraz ciekawiej, samo to nagle nachodzi. Chętnie przeczytałam zważywszy, że też się zmagam z podobnymi problemami. To nie tylko filozofia, są pewne sprawy konkretnie z życia wzięte, tylko pewnie forma jeszcze niewyszlifowana.
"Nie mogę spać; muszę działać, cokolwiek zrobić inaczej eksploduje, przeżywam coś w rodzaju potrzeby orgazmu intelektualnego. "
Dobrze to znam, bardzo prawdziwe, o tym eksplodowaniu też sobie często powtarzam i o tym, że muszę działać, po prostu z ust mi wyjęte, a końcówka to dla mnie nowe sformułowanie, fajne, też sobie dołączę do języka moich myśli. Dorzucę od siebie: zamiana tempa w galop, pomieszanie pojawiania się wciąż w nowych miejscach. Ogólnie zaskakujące są podobne tendencje u kogoś innego. Mam nadzieję, że będziesz dalej zapisywać swoje stany, do czego doprowadzają, jak przeskakują jedne w drugie. Też sobie wszystko starałam notować o tym, ile czasu niekiedy można spędzić, zamieniając się w zegarek, w myślach tykając, byle wrócić wreszcie na wolność, żeby posuwać się równomiernie do tego czasu. W sumie ciekawe rzeczy niekiedy powstają, a Ty idź na przekór wszystkiemu, czy Cię akceptują, czy nie, czego się nauczysz to Twoje.

Z racji na tematykę trochę psychologiczny. Ta niepoprawna interpunkcja rzuca mi się w oczy, ale to jest łatwe, opanujesz, umieszcza się je tak, żeby ułatwiać zrozumienie myśli w zdaniu, ich następstw. Gdy są dobrze ulokowane, wszystko wygląda przejrzyściej i znacznie ładniej. Głównie przed takimi spójnikami jak, np. "ale", czy "bo", wprost należy postawić.
Poza tym pisz dalej, potrzebujesz trochę więcej wyczucia, wprawy, ćwicząc zaczyna się pisać coraz ciekawiej, samo to nagle nachodzi. Chętnie przeczytałam zważywszy, że też się zmagam z podobnymi problemami. To nie tylko filozofia, są pewne sprawy konkretnie z życia wzięte, tylko pewnie forma jeszcze niewyszlifowana.
"Nie mogę spać; muszę działać, cokolwiek zrobić inaczej eksploduje, przeżywam coś w rodzaju potrzeby orgazmu intelektualnego. "
Dobrze to znam, bardzo prawdziwe, o tym eksplodowaniu też sobie często powtarzam i o tym, że muszę działać, po prostu z ust mi wyjęte, a końcówka to dla mnie nowe sformułowanie, fajne, też sobie dołączę do języka moich myśli. Dorzucę od siebie: zamiana tempa w galop, pomieszanie pojawiania się wciąż w nowych miejscach. Ogólnie zaskakujące są podobne tendencje u kogoś innego. Mam nadzieję, że będziesz dalej zapisywać swoje stany, do czego doprowadzają, jak przeskakują jedne w drugie. Też sobie wszystko starałam notować o tym, ile czasu niekiedy można spędzić, zamieniając się w zegarek, w myślach tykając, byle wrócić wreszcie na wolność, żeby posuwać się równomiernie do tego czasu. W sumie ciekawe rzeczy niekiedy powstają, a Ty idź na przekór wszystkiemu, czy Cię akceptują, czy nie, czego się nauczysz to Twoje.


Roślino Wędrowna dziękuje ci za krople nadziei. Może dzięki temu, że tak mocno coś przeżywamy, że aż musimy to opisać, któregoś dnia powstanie coś bardzo interesującego. Masz racje trzeba ćwiczyć.

Fragment postu dotyczący nowej historii został przeniesiony do odpowiedniego wątku - D.
Bipo, to naprawdę nie jest tak, że jest jeden temat na jednego autora. W każdym razie mi się zdaje, że jeden temat powinien dotyczyć jednego utworu.