Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Witam wszystkich
Chciałbym pokazać wam część prologu mojej książki. Jestem w trakcie pisania i nie wymyśliłem jeszcze nazwy. Prosiłbym o szczere opinie, ponieważ pomogą mi one w udoskonaleniu mojej pracy.
W prologu nie pojawia się imię głównego bohatera, ale to jeszcze pozostawię w tajemnicy
"To straszne miejsce. Wszyscy dziwnie się na mnie patrzą. Myślę, że coś już kombinują. Nie wiem jak długo
wytrzymam. Pomocy!"
Czytając ostatni wpis w pamiętniku Martina, miałem wrażenie jakbym sam go pisał. Nigdy nie pomyślałbym, że
popełni samobójstwo. To był dobry chłpak. Wyrok 20 lat za zabicie ojca może przerażać. Na dodatek w więzieniu
o zaostrzonym rygorze. Myślę, że to był zbyt surowy wyrok, tym bardziej, że jego ojciec był pijakiem.
Biedny chłopaczyna, bity i maltretowany popadł w skrajności.
Ja jako jego jedyny i najbliższy przyjaciel przeżyłem to najbardziej.
Ale, życie to nie nowela. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Moje przemyślenia przerwal dzwonek informujący o porze obiadowej. Grube solidne drzwi otworzyły się
i wszyscy więźniowie wraz ze mną zeszliśmy do stołówki.
Było to jedno z najlepiej chronionych miejsc w całym więzieniu, ponieważ wszyscy więźniowie byli zebrani
w jednym miejscu. Strażnicy byli uzbrojeni w karabiny szturmowe, naładowane ostrą amunicją.
Nie było tam miejsca na niesubordynacje.
Podszedłem do lady z z tacą i czekałem na kucharkę. Była to potężna, gruba kobieta z wiecznym
skrzywionym grymasem na twarzy. Nie darzyłem je szczególnym zaufaniem. Bóg wie co dodawała
do jedzenia prócz soli i pieprzu. W menu były trzy pozycje: owśianka, kotlet, i zupa cebulowa,
choć nijak nie przypominało to zupy cebulowej.
"Cóż, jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma"-pocieszałem się w myślach.
Wybrałem więc kotlety i poszedłem do stłu. Siedziałem zawsze w jednym gronie:
Daniel-skazany za gwałt i zabójstwo, Jacob-zamknięty za wysadzenie szkoły, i największy psychol-
Patrick. Zabił całą rodzinę i policjanta. Dziwię się, że nie stwierdzili u niego niepoczytalności.
Jednak największym zaufaniem darzyłem Martina. Dało się odczuć pewną pustkę przy stole.
Może nie był duszą towarzystwa, ale był chyba najuczciwszą osobą w całym więzieniu.
W gronie panowała niezręczna cisza. Co chwilę spoglądałem na zegar. Czas cholernie się dłużył.
Tego dnia nie miałem szczególnego apetytu. Odsunąłem więc tależ i odszedłem bez słowa.
W drodze do swojej celi, postanowiłem odwiedzić też tą Martina.
Jednak była już posprzątana i przygotowana na pobyt inneg więźnia. Po starym lokatorze
nie został żaden ślad.
Wiesz co to ucho wewnętrzne? ; [