Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Z pól nadeszła mgła. Nic sobie nie robiła z ludzkich jęków i szczebiotań. Nie zważała na urywane krótkie żale. Wraz z nią przyszedł Józek. Przyniósł Hance pełne kosze moreli, włosy pełne wrześniowych kolorów.
Razem jeździli na rowerze. Nie zwracali uwagi na przechodniów. Za nimi słońce różowiło się gorącym zachodem. Pewnego razu Józek poprosił ją o rękę. Ukląkł przed nią na leśnej polanie, otoczony przez przysłuchujące się modrzewie. W ręku trzymał szkatułkę z modrym pierścionkiem.
Hanka nie wiedziała, że go ukradł, że włamał się do domu jednego poczciwego rolnika i po prostu zarąbał mu pierścionek. (Bo rolnik był też drwalem).
Hanka z Józkiem pobrali się szczęśliwie. Wzięli ślub przed czarno przystrojonym księdzem, gdy na ich skronie krople rosy strącały młode gałązki brzózek. Urodził im się syn, niewyczerpana kopalnia pomysłów. Skakał na przykład przez hula hop i podkładał ogień pod grzędy kur.
Jednak mgła od pól szła nadal. Hanka zauważyła, że już nie potrafi chronić się przed nią w ramionach Józka, że nawet tam jest jej za zimno.
Kupili więc stracha na mgłę. Ubrali go w stary kapelusz Józka, dali mu zniszczony serdak Hanki i postawili w polu, pod jasnym, pustym niebem. Hanka codziennie przychodziła do niego i czyściła go szczotką. Kiedyś nawet zacerowała mu kapelusz i oddała józkowy krawat. Raz w nocy, gdy deszcz siąpił głucho, a jego srebrne krople przyczajały się na pniach drzew, Hanka zakradła się na pole i przytknęła zmoknięty policzek do stracha. Zdało jej się nawet, że czuje jak jego kostropata dłoń gładzi ją po głowie, zaplątując się we włosy, a on śpiewa cicho, lecz namiętnie.
Gdy Józek wstał nazajutrz, zobaczył, że obok, na chłodnym, zmiętym łóżku nie ma Hanki. Wyszedł na pole, krzyczał, był u kur, zajrzał pod ich spaloną grzędę, zaglądał do dziupli drzew, wsadził też głowę do studni i zahuczał, ale ani widu, ani słychu.
Hanka już nigdy nie wróciła. Odeszła wraz ze strachem na mgłę w siną jak mgła dal. Józek rozpił się, a potem założył z synem tartak.
Opowiadanie krótkie, ale treściwe... Przyznam, że nawet podobało mi się ono, jednak kilka kwestii (moim osobistym zdaniem) psuło nieco jego odbiór.
Po pierwsze, słownictwo... Możliwe, że nie zrozumiałam dwuznaczności, jednakże stwierdzenie: "po prostu zarąbał mu pierścionek" totalnie odrzuciło mnie od ekranu na kilka sekund.
Kolejną kwestią jest zakończenie. Smutne, a wręcz melancholijne, mocno oddziałuje na odczucia czytelnika. Hanka odchodzi w tajemniczą mgłę wraz ze strachem. Wręcz namacalnie odczuwa się ból i rozpacz Józka, który nagle musi żyć bez ukochanej.
Aczkolwiek kwestia: "a potem założył z synem tartak" zdaje się być nie na miejscu. Burzy rytmikę opowiadania, styl... Można je po prostu pominąć. Wg mnie nie stanie się tragedia, jeśli nie będziemy wiedzieć, że założyli tartak
Pozdrawiam cieplutko
Hej. Dzięki wielkie za komentarz, ale właśnie w tych momentach miało Cię odrzucić od ekranu:)
W takim razie cieszę się, że Twój zamysł został zrealizowany