Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Jest tu mały lasek, odpowiednie warunki dla panter mglistych, są tu drzewa na których spędzają większość życia. Jest tam też niewielkie jeziorko gdzie te zwięrzęta moga ugasić pragnienie. Legowiska znajdują się w dziuplach przez co trudno je zobaczyć. Rzadko schodzą na ziemię a najbardziej bezpieczne czują się właśnie w koronach drzew.
Teren stworzony przez: Kaito.
Zamieszkany przez: Kaito.
Wylegując się na drzewie obserwował wszystko wokoło. Ogon w dół dyndał jedyne co zdradzało kota była końcówka ogona poruszająca się. Kocur wylegiwał się, ostatnio cos nie ufny sie stał, no tak nikogo ostanim czasy nie widział tylko jedzienie lezało na ziemi to jadł. Piękny kot lecz zdziczały, czy on pamięta jeszcze swoich opiekunów? A może zdziczał do reszty, pożyjemy zobaczymy lub jak to mówia czas pokażę.
Zagwizdał jeszcze nim wszedł na jego teren. Kapelusz zsunął się na prawą część głowy, gdy nogą zachaczył o jakiś kamień. Zachwiał się, prawie upadł, ale jednak szybko odchylił się do tyłu i złapał równowagę.
-Kaito. - normalnym głosem wymówił tak dobrze znane mu imię, nie chciał drażnić innych mieszkańców wybiegu krzykiem.
Szedł teraz cicho, starał się zakrywać swoją postać drzewami. Ujrzał go prawie od razu. Złota sierść zabłyszczała w zachodzącym słońcu. Wyszedł z ukrycia, spoglądał wprost w oczy kocura. Dla wielu samców oznaczało to wyzwanie do walki. Jednak z doświadczenia wiedział, iż te lepiej oswojone nie reagują tak zbyt często.
Obserwował go uważnie, tak jego teren lecz czy i on go p[amiętał. Ciche warczenie dobiegało z jego gardła. Zamachał ogonem i pokazał pazury.
Dopiero teraz całkowicie pokazał się z charakteru. Odsłonił zęby, spróbował zaimitować warknięcie. Pochylił się delikatnie do przodu. W oczach mu zabłyszczało. Zasyczał głośniej, nie bał się konsekwencji, obcowanie ze zwierzętami według iich zwyczajów to coś niesamowitego - to część jego zawodu. Zgiął palce, by chociaż trochę przypominały pazury.
Przeskoczył na inne drzewo, syknął tylko i tyle było go widać. Podczas nieobecności Stevena nikt się nim nie zajmował. Zniknał wśród drzew, teraz trzeba bylo uważać.
Spodziewał się, że podczas jego urlopu zwierzaki będą jedynie karmione. Jego zapach powinien jednak zostać dobrze zapamiętany, a już napewno przez niego. Dłońmi chwycił się jakiejś grubszej gałęzi, podciągnął się wyżej. Znalazł się w koronie drzewa. Kocur uciekając, przekazał mu, że uznaje go za swojego zwierzchnika - chyba, że wybył się zupełnie przynależności do swego gatunku i wieloletnich, wpojonych do szpiku kości zwyczajów. Było to bardzo mało prawdopodobne. Usiadł blisko pnia.
-Kaito. - powiedział trochę głośniej.
Schowany obserwował go, sycząc od czasu do czasu. To był jego teren a ktoś mu wszedł na niego, zapach wydawał mu się znajomy lecz niestety brak kontaktu sprawiało że, zapomniał o nim jako o opiekinie. Jednym susem skoczył na niego i zranił w rękę, bbronił swojego terenu. Znów skoczył na inną wyższą gałąź.
Nim pazury kocury go dotknęły usunął się na następną gałąź, unikając zranienia. Uśmiechnął się, co raczej w tej sytuacji normalne nie było.
-Zgłupiałeś od ostatniego czasu.
Ale, żeby przez kilka tygodnia, maksymalnie dwa, zapomnieć kim jest? Po miesiącach przyjaźni i zabaw? No, pewnie skleroza. Ot, co! Warknął teraz głośno, wyzywająco. Od kocura przedzielała go porządna gałąź, przez którą tak wielkie zwierze się nie przeciśnie.
Znów zniknął wśród korony drzew, i po chwili brak kapelusza. No tak cały Kai psoty mu w głowie, rozłożył się na gałęzi gryząc jego kapelutek.
Może jednak pamięta? Spojrzał w kierunku zniknięcia jego nakrycia głowy. Wspiął się tam, unikając słabych i wątłych gałązek. Wyciągnał dłoń ku kocurowi, czekał na reakcję.
Syknął cicho, jednak instykt kazał bronić terenu. Zamachał ogonem i wrócił go gryzienia swojego trofeum. Zrobił przytym minę niczym mały kociak, jego ślepia patrzyly na opiekuna a jego dłoń złapał swoimi łapami. Lekko go dziabną dla zabawy, jednak jego kiełki juz raniły.
-Ałć.
Potrząsnął ręką i ponownie sięgnął po sfatygowany kapelusz - na nieszczęście naprawiany podczas urlopu. Chyba powinien kupić sobie taki z tytanu, złota albo srebra... Nie. Za ciężko by było na łbie.
Nie zamierzał oddać o nie, poderwał się i czym predzej czmychnał na czubek drzewa. Kot nie był tak ciężki jak Stev więc mógł skakać po cińszych gałęziach. Usadowił sie i dalej gryzł. Czyli robił coś w stylu, moje nie oddam.
*Pantera mglista jest cięższa od człowieka. Nawet roczna. |D*
Dał za wygraną, gdy przypomniał sobie, że czeka na niego praca. Podejrzewał, że kot podąży za nim, choć pewien nie był - dawno go w końcu nie widział, a w jego zachowaniu mogły nastąpić zmiany. Szykował się na spotkanie ze swoją ulubienicą i potem nakarmienie swoich podopiecznych. Może zaszedłby później do gabinetu? Ześlizgnął się z drzewa, lekkim truchtem skierował się ku furtce. Gwizdnął, wskazując kierunek swojej wyprawy. [z/t
Zeskoczył z drzewa, i trzymając kapelusz w pysku pognał za nim. On nie zapomniał o nił, a teraz nie chciał by ten odszedł od niego.
<zt>
Wrócił, tu to on był panem, znał kazdy zakątek tego lasu. Każdą gałąź pączek i listek. Zamachal ogonem i wspiął się na drzewo. położył małą w dziupli, lecz nie swojej jednej z wielu tutaj. Akurat w nich było ciepło. Kocur sam zaś poszedł do swojej i połozył się. Jego była ukryta między gałęziami tak ze latam nie było go widac.
Spała w niej dobre pół dnia. Kiedy się w końcu obudziła uchyliła jedynie powiekę żeby sprawdzić gdzie jest. Usiadła i ziewnęła potężnie wysuwając język. Rozejrzała się jeszcze raz
- Gdzie ja jestem?? To nie wygląda jak tamta pieczara
Wstała i podeszła do wylotu dziupli. Zaraz się jednak cofnęła przerażona
- J..jak wysoko. Jak ja się tu znalazłam??
Zaczęła cicho piszczeć nawołując pomocy
Kocur spał spokojnie, w swojej dziupli. Teraz on ma czas na odpoczynek, zanim przyjdzie Steven. Ale co będzie jak on będzie wolał ta małą od niego? Teraz tym się nie przejmował, teraz spał zima w zoo było wyjątkowo ostra więc nic dziwnego że dużo spał. Z reszta chyba znów choroba zaczynała go łapać.
Mała kręciła się po dziupli już kolejną godzinę z rzędu. Skoro przespała całą noc i pół dnia a teraz jeszcze czekała nie zdziwiła się jak słońce wpadające do wnętrza jej małego więzienia zaczęło gasnąć. Mała nie przestawała piszczeć i nawoływać pomocy ale kto ją tu usłyszy?? Wszędzie był zapach tego kocura więc to musiało być jego terytorium. Usiadła w końcu kładąc smętnie główkę na ziemi. Drzewa nie były jej żywiołem. Ona kochała skakać i biegać ale po ziemi nie w powietrzy gdzie nie ma stałego gruntu. Teraz też nie wiedziała jak zejść na ziemię. Całość sytuacji potęgował jeszcze fakt, iż w brzuchu zaczęło jej burczeć. Znów robiła się głodna. Ale co ona biedna mogła zrobić?? Zwinęła się tylko na powrót w kulkę i ułożyła się do snu. Przynajmniej ciepło miała. Ale dziupla to nie to samo co przytulna jaskinia w głębi doliny. Niedostępna dla innych i ukryta z zewnątrz.
Wreszcie i kot się obudził, a może obudziła go mała kulka która darła się w niebo głosy. Wskoczył zgrabnie jak zawsze na gałąź obok. Zajrzał do dziupli.
-Czego się drzesz?
Mruknął tylko ziewając, przez co ukazały się jego jakże wielkie zęby. Ba nie jeden kot mu ich zazdrościł.
-Przyniosłem cię tu bo na dole zimno, a tu przynajmniej choć ptaki by cię nie dorwały.
Pierwsze co zobaczyła wstając to błysk białych zębów w otworze. Skuliła się jak najdalej od tego czegoś. Nie spodziewała się czegoś takiego na dzień dobry. Strach zaczął ją opanowywać. Była przerażona. Nie dość że coś ją przyniosło tak wysoko to jeszcze to monstrum ostrzące sobie na nią zęby. Ja chce do mamy!! Ja chce na ziemię!! Jak najdalej stąd Zachlipała cicho pod nosem.
- Tu.. tu jest tak wysoko*chlip*Ja chce z powrotem na ziemię*chlip*I jestem głodna
Skończyła już nieśmiało podnosząc łebek. Dopiero teraz zaczęła rozpoznawać w przybyszu kocura. Nie śmiała jednak podejść bliżej. Wcześniej przy niej już ziewał ale ona nie zawracała na to większej uwagi. Dopiero teraz zauważyła jakie on ma duże zęby. I jeszcze to że zdawał się czuć jak u siebie w domu.
-Długo jeszcze będziesz tak skomleć?
Mruknął pod nosem wsadzając łeb do środka, to małe kocie zaczynało go denerwować.
-Eh znów głodna, co ty jadłaś jakiś czas temu.
Mruknął pod nosem wchodząc do kryjówki, położył się i mała miała kolejnego kurczaka do jedzenia.
-Jak tak dalej pójdzie zjesz mi zapasy na zimę. Zresztą to twój żywioł co nie?
Macał czubkiem ogona.
- Co to zima?? O co chodzi z tym żywiołem?? To coś czym można się pobawić??
Zapytała się ciekawa. Jej strach zmalał na tyle że odważyła się podejść. Chwyciła mięso w zęby i szybko się oddaliła z nim pod przeciwległą ścianę. Tam wgryzła się w mięso zawzięcie. Po zjedzeniu jednej czwartej mięsa położyła się na grzbiecie z rozmarzoną minką
- I tak nie smakuje tak dobrze jak to co dawali mi dwunogi kiedy u nich byłam. Ale wiesz mogłeś mnie przynajmniej obudzić zanim mnie przeniosłeś.
Przeturlała się na brzuch i spojrzała na niego. No może nie dokładnie na niego a raczej na ruszającą się końcówkę ogona. Przyczaiła się i powoli zaczęła się skradać do niej improwizując małe polowanie dnia Pon 17:30, 06 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
-Taaa wiesz ja żywię się ptakami i małpami, więc nic innego nie mam. A zima to to co jest teraz jedna z 4 pór roku. A po za tym ja nie lubię zimy jest zimno, więc ludzi nie ma. A ja siedzę tu bo tu ciepło. Żywioł mała to to że hmm o wiem moim żywiołem są drzewa a twoim skały rozumiesz?
Westchnął tylko on za niańkę ma robić? Przecież oni są inne gatunki i on jej nie nauczy jak skakać po skałach czy polować. Bo mają inne taktyki. Zamachał ogonem, długim ogonem.
- Mam cię!!
Skoczyła na ogon wyciągając przed siebie łapki. Oczywiście nie trafiła do celu i przyłożyła nosem w ścianę. Piszcząc z bólu cofnęła się łapiąc za nos.
- Ał...
Lecz zamiast się rozpłakać uśmiechnęła się szeroko i wpakowała na grzbiet kocura. Kiedy już tam była, a zabrało jej to trochę czasu żeby się wgramolić, usiadła dumna i złapała go za ucho. Śmiejąc się i trzymając je dalej zjechała po jego szyi ciągnąc je
- Mo e
Uśmiechnął się jej próbą polowania, ale jednak to on został ofiarą. A raczej jego ucho.
-W ogóle mnie nie słuchałaś, eh powinienem cię wyrzucić na dół.
Mruknął a jak go pociągnęła ledwo się przed ową groźbą powstrzymał.
- Wyrzucić?? Mnie?? Ale to tak wysoko
Puściła go i tylko spojrzała na niego przekrzywiając główkę. Chciała się tylko trochę z nim pobawić a ten od razu ją straszy. Zła pokazała mu język i odbiegła od niego
- Be Kaito nie chce się z Yuki pobawić. A słuchać cię słuchałam... trochę. Lubię jak jest zimno i jest dużo tego puchu na zewnątrz. Można się w nim świetnie bawić w chowanego i kopać
Zaśmiała się i zaczęła skakać. Straciła min zainteresowanie. Skoro nie chciał się z nią bawić to trudno. Ale jego ogon nęcił. Znów zaczęła się czołgać po ziemi i kiedy dobrnęła do ogona potrąciła jego czubek łapką. Od razu zerwała się na równe łapy i uciekła kawałek. Zatrzymała się i sprawdzając reakcję kocura powtarzała wszystko trzy razy. Na koniec ostatniej próby przeturlała się na grzbiet i zaczęła podrzucać czubek ogona gdy nagle przestała. Usiadła jakoś dziwnie zaplatając przednie łapy
- Eee... Kaito... pipi
Powiedziała jedynie patrząc się znów niepewnie na niego
Spojrzał na nią, okazało się ze wiedział o co jej chodzi. Złapał ją za skórę na grzebiecie i zszedł z nią na dół kładąc ją na ziemi. On sam zaś nie zszedł całkowicie wisiał głową w dół.
Nie protestowała bo matka też ją tak łapała ale kiedy tylko wyniósł ją z dziupli i straciła grunt pod nogami zaczęła się trochę wyrywać. Jednak jego uchwyt pozostawał bez zmian. Z ulgą przyjęła fakt że w końcu wylądowała na ziemi. Popatrzyła na niego jakby był nie z tego świata.
- A ty nie masz zamiaru schodzić??
Usiadła pod drzewem i czekała na niego. Jej ogon w tym czasie zagłębiał się w leżący na ziemi śnieg
-Zastanawiam się bo polujesz na mnie a tak jestem bezpieczny.
Odpowiedział jej na pytanie, nie przeszkadzała mu taka poza, ba on nawet czasem na wysokości tak się rozglądał. Wdrapał się na niższą gałąź, i ogon mu zwisał.
-Wiesz co pobaw się a ja będę patrzył czy nie ma niebezpieczeństw. I poszukał czegoś dobrego, w śniegu.
Mruknął i zamknął ślepia, przez nią nie sypiał za dobrze.
- Dobrze
Kiwnęła głową i pobiegła przed siebie. Szybko załatwiła swoje potrzeby zakopując je w śniegu i zaczęła się zabawa. Skakała od zaspy do zaspy nurkując w co poniektórych. To był jej świat. Śnieg, mróz i ziemia. Brakowało jeszcze skał ale cóż począć. Jej to puki co nie przeszkadzało. Wychyliła się z jednej mając na głowie trochę śniegu. Zauważyła ogon zwisający z gałęzi. Zaczęła brnąć przez śnieg cicho. Przyczaiła się i skoczyła próbując go złapać
Kocur dobrze wiedził ze jest bezpieczny, ogon nęcaco poruszał się na boki. A samec mrucząc spał w najlepsze.
Próbowała go złapać raz po raz skacząc i machając łapką. Nie sięgnęła jednak. Za mała była puki co. Nie zrażona jednak znalazła sobie szybko inną zabawę. Zaczęła wąchać i kręcić się wokół za śladem. Na samym jego końcu była kłoda z paroma dziurami. Mała dobrała się do jednej powiększając ją i próbując się przecisnąć. Nie miała jednak szczęścia bo dziura którą powiększała jednak okazała się za mała i Yuki utknęła z tyłkiem na zewnątrz
- Kaito!! Kaito ratuj! Utknęłam!
I koniec słodkiej ciszy i sielanki. Co się stało mała znów gdzieś się wepcha, wyciągając się na gałęzi pokazał swoją nie bywałą równowagę. Co się mu dziwicie, przecież on urodził się na drzewach. No nic, poskakał po paru większych gałęziach i zeskoczył na ziemię. Złapał małą za ogon i pociągnął chcąc ją wyciągnąć.
-Masz nauczkę by nie pchać się byle gdzie.
Warknął i znów ją pociągnął, i co się stało mała wyszła ale jej ogonek trochę ucierpiał. Bo tam gdzie kocur złapał tam właśnie były łyse placki.
-Eh nie powinienem ci pomagać.
Mruknął i wspiął się zgrabnie na drzewo. Przechodni mieli ładne widoki bo kot zaczął się myć.
- Ale to nie moja wina że źle wymierzyłam
Żachnęła się siadając. Spojrzała smętnie na łyse plamy na ogonie. Zniżyła się, powąchała je i polizała.
- Musiałeś za ogon?? Spójrz jak on teraz wygląda
Powiedziała z wyrzutem na Kaito. Nie mogła uwierzyć, że po tym co jej zrobił tak po prostu wszedł na tą swoją gałąź i się najzwyczajniej w świecie mył. Zła prychnęła, odwróciła się zadem do niego i sobie poszła. Oczywiście ogon dumnie uniesiony, łapy miękko stąpają, uszy czujnie postawione.
- Skoro ty się ze mną nie chcesz bawić to sobie znajdę kogoś kto będzie chciał
I ruszyła w stronę ogrodzenia. Jedyne co ją teraz interesowało to jakaś dziura którą można by powiększyć i się przez nią wymknąć. Czas najwyższy aby mała poznała miejsce w którym będzie mieszkać.