Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Stali w nieruchomym powietrzu. Między koniuszkami ich palców przelatywały iskry, ale nic z tego więcej nie wynikało.
Zostali sami, reszta się ulotniła po tym jak poznała smak Nowego.
Wybrali się na piknik wszyscy razem rano, a teraz byli porozrzucani po całym osiedlu jak krnąbrne dzieci.
Zabawa zapowiadała się przednio. Nabrali koszyków , łakoci, balonów i własnych uśmiechów.
Zlewali się swoją radością z zielenią lasu, kiedy podskakiwali na drodze.
A wtedy nagle, w środku dnia, poczuli TO.
W pewnym momencie zdali sobie sprawę z tego, że ich głowy są każda z osobna wyodrębnione z powietrza, a jego cząsteczki przelewają się luźno między ich oddzielonymi od siebie ciałami.
I cokolwiek każdy z nich by powiedział, nikło w ciszy, zostawało natychmiast wsysane w pustkę.
Zabawa pomału rozwalała się, rozrywała na kawałki. Jeszcze ktoś tam kogoś próbował brać na barana, jeszcze ktoś tam próbował śmiać się odrobinę dłużej niż to było konieczne, ale właściwie ich egzystencja nie dawała już żadnego odzewu.
Rozeszli się smutnie, niewyraźnie przekonani, że coś na zawsze utracili.
Pozostało tylko tych dwoje. Wciąż jeszcze obolali nagłą stłuczką z rzeczywistością. Może jednak uda im się ocalić jakieś odłamki, poskładać coś…
Między koniuszkami ich palców przelatywały iskry, ale były to tylko iskry ich własnych życzeń.
Przygnębiajace troszkę, ale podobało mi się
Wiem, mnie też to przygnębia.