Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Rozdział 1 Początki
Był to dzień jak każdy bawiłem się z innymi dziećmi na ulicy,
kiedy podjechali Czarni Rycerze i mnie porwali do zamku za Jerozolimą.
Był on okryty tajemnicą, znajdował w skała , tak zamaskowany, że tylko oni znali wjazd do niego. Nie wiem dokładnie, ale kiedy podjechali do góry, jeden z „czarnych” zsiadł z konia, podszedł do takiej jak by szczeliny między skałami , wsadził tam rękę i w skale pojawiła się tajemnicza grota.
Na szczęście nie widzieli, że jestem przytomny. Ale podczas wchodzenia do niej, ponownie urwał mi się obraz…
Rano jak się obudziłem, leżałem całkiem nagi w małej celi, w której było strasznie zimno, krzyczałem na pomoc, nikt nie przyszedł. Tak minęły kolejne 2 dni, bez jedzenia i picia. Spałem na podłodze, wszędzie były karaluchy i kapała woda, bałem się woda nie ubłaganie kapała mi na głowę stawało się to coraz bardziej denerwujące, krzyczałem ale nic.
Od tygodnia nie widziałem rodziców, nic nie jadłem. W końcu wziąłem jednego karalucha, oglądałem go dużo czasu i jednym szybkim go przełknąłem , nie był aż taki zły, zjadłem kilka i zasnąłem. Kiedy rano, budziłem się , zobaczyłem koło mnie szczura, nie wyglądał agresywnie, podszedłem do niego, a on zaczął mnie atakować ugryzł mnie, chwyciłem go za ogon i rzuciłem nim o ścianę. Szczur zdechł, ale ja zostałem z poczuciem winny i tchórzostwa. Bałem się ,że Bóg mnie ukaże za to.
Mijały kolejne dni , w końcu naliczyłem się 30 nocy. Byłem na skraju wyczerpania, jedząc tylko robactwo i przebywając w towarzystwie gnijącego szczura. Bodajże w trakcie 34 nocy, słyszałem za drzwi, „ Sprawdźmy, czy ten 15-latek jeszcze żyje”, następnie z hukiem otworzyli drzwi, założyli mi torbę na głowę i zabrali ze sobą ciągnąc za ręce. Potem wciągnęli do jakiegoś pokoju i przywiązali mnie do krzesła,podszedł najpierw jakiś człowiek w całym ubraniu od krwi. Zaczął mi zaglądać do buzi, postanowiłem się nie stawiać, może by mnie wypuścili, ale było inaczej. Kiedy on skończył wypalili mi znak na lewym ramieniu i odcięli środkowy palec od prawej ręki. Krew leciała strasznie i bolało, zaczęli mnie bić i kopać, trwało z kwadrans. Jeden z nich powiedział „Stop koniec wystarczy na dzisiaj” i wzięli mnie powrotem do tej ciasnej celi, dobrze, że miała malutką szparkę i docierało do mnie światło. Następnego dnia, leżałem skulony w narożniku, w obawie przed tym co mnie czeka i słusznie się bałem. Kiedy mnie zabrali do „Areny” , na ziemi leżał tylko miecz. Wziąłem go i chodziłem w koło niej, bardzo długo to trwało i nagle było słychać straszliwy zgrzyt, podniosła się brama, za nie wybiegł duży kot z grzywą, cały czas na mnie ryczał i chodził za mną, ale widocznie mu się znudziło i zaatakował mnie, uniknąłem jego ataku.
Tak kilka kronie, w końcu przygniótł mnie do ziemi, ślina straszliwie ciekła na mnie, próbował mnie zjeść , zauważyłem, ze koło mnie leży ten miecz, wziąłem go do ręki i wbiłem w gardło bestii. Kilka chwil późnie padł, a na „Arenę” wbiegli oni i znowu mnie zabrali do tej celi. Z dnia na dzień traciłem wiarę w Boga, zdawałem sobie sprawę, że mnie został i o mnie zapomniał, kiedyś wiara była dla mnie priorytetem, teraz jest czymś zwykłym jak woda. Ale na ich Szatach było widać krzyże, myślałem, że to byli krzyżacy, ponieważ wszędzie gdzie się pojawiali powstawało piekło. Po zastanowieniu się zdałem sobie sprawę, że za dobrze mówią po Arabsku jak na krzyżaków. Dni mijały ja ciągle musiałem zabijać te tygrysy, zacząłem gardzić śmiercią i zabijanie było dla mnie jak kiedyś zabawa, nic takie coś co robię codziennie. Palec był już zagojony, ale rana po wypaleniu tajemniczego znaku nadal swędziała. Najgorsza była próba, tak na to mówili wody, musiałem pod wodą wytrzymać ponad 5 minut, nie pozwolili mi wcześniej wypłynąć i to jak się okazało była ostatnia próba. Po ponad 90 nocach i 30 zabitych bestiach, zabrali mnie bez worka do pomieszczenia na które mówili garderoba, oblali mnie wodą kilka krotnie i dali odzienie, coś jak by czarne szaty z dużym kapturem, wołali na to ubranie Rekruta, nie rozumiałem o co im chodzi, obok wisiały białe szaty z czarnymi pasami, one były dla wtajemniczonych. Kiedy już wszystko zostało wyjaśnione zabrali mnie do dużej komnaty, w całości pokrytej złotem i elementami religijnymi bez okien, była tam jedna osoba Mistrz. Podszedł do mnie i się przywitał.
- Witaj, Chłopcze.
- Dzień Dobry – Odpowiedziałem ze strachem w oczach.
-Jak masz na imię ?
-Ahmed
-Ahmed hmm… jesteś muzułmaninem?
-Nie, Chrześcijaninem! – Odpowiedziałem stanowczo
- A więc Chrześcijaninem i tak to ta sama religia.
Przemilczałem , nie odpowiadałem, bałem się , że znowu mogą mnie przeprowadzić przez to piekło.
- Ile znasz języków?
- Arabski – Szybka odpowiedź
- Umiesz czytać, pisać i liczyć?
-Nie, ale liczyć do 100 potrafię
-A więc, nauczymy cię tutaj pisać, czytać, liczyć nie tylko do stu, przyswoisz Angielski , Niemiecki i Francuzki, oraz nauczysz się skradać, walczyć, podejmować szybkie decyzje. Zrobimy z ciebie prawdziwego człowieka.
A i od dziś nie jesteś Ahmed tylko Mikrés titaníou.
- Mikrés titaníou ? - Zapytałem ze zdziwieniem, nie wiedziałem co to znaczy.
- W sowim czasie się dowiesz. – Mówił głaszcząc mnie po głowie i uśmiechając się do mnie.
Co sądzicie o początkach? napiszcie jakie błędy
Jest kilka błędów stylistycznych, na pewno jak przeczytasz to jeszcze raz to je wyłapiesz. I jakoś nie pasuje mi zdanie "urwał mi się obraz", coś tu zgrzyta. Ogólnie ciekawa jestem jak się to rozwinie.