ďťż
Strona Główna Kobieta, mężczyzna, przyjacieleMMKS - nabór III liga senior, junior, kadet, młodzik, dzieciMuzykodrama w terapii rodzin dzieci jąkającychGAJA- żywiołowy dzieciak podhalański"Wiersz dla dzieci" poszukiwany!Dunaj- porzucony dzieciakSzkółka dla dzieci :DdzieciUWAGA! Projekt ustawy - prosimy o poparcie.Zaświadczenie lekarskie na TSF UWAGA WAŻNE !!!UWAGA ! Zaginęli Polacy
 

Kobieta, mężczyzna, przyjaciele

Konstruktywnie proszę
Nie wiem czemu zżarło akapity.

Duma PRL-u zatrzymała się z przeciągłym jękiem.
Do autobusu wszedł z dziewczynką na rękach średniego wzrostu mężczyzna. Na prawe ramię miał zarzucony różowy plecak. Podszedł do siedzenia na przeciwko mnie, posadził na nim dziewczynkę i wręczył jej plecak. Wyszczerzył do niej zęby w uśmiechu dziurawym jak kabaretki i obrócił się ,aby skasować bilet.
Niechlujny. Nie to słowo nie pasuje. Facet był po prostu brudny. Miał na sobie ubłoconą bluzę z czarnym torsem i czerwonymi rękawami. Spodnie pewnie kiedyś były niebieskimi jeansami, ze sztucznymi wyblaknięciami na tyłku i przedniej części ud. Teraz były tak brudne ,że przypominały rozkopany ogródek. Przetłuszczone, czarne włosy wylewały się kaskada na barki.Częściowo zakrywała je czapka. Najgorsze były zęby. Mogłyby widnieć na plakatach, straszących dzieci przed brakami w higienie. Ręce ogrzewały mu porwane, wełniane rękawiczki w kolorze ziemi.
Miał sympatyczną twarz z krótkim zarostem jak trawa boiska piłkarskiego. Ale było w nie coś jeszcze. Twarz człowieka ,który całe życie robił to samo. Człowieka ,który całe życie robił za dużo ,albo nic. Miała odcień kawy z dużą ilością mleka, a zmarszczki swoją ilością mogłyby zawstydzić niejeden mózg.
Jego córeczka była bardzo zadbana. Nosiła schludną kurtkę w kolorze dojrzałej śliwki i kremowe, sztruksowe spodnie. Na głowie miała różową czapkę z wielkim pomponem, która opadała jej na oczy. Była małą brunetką o wesołej urodzie. Teraz przewracała brązowymi oczami oglądając pasażerów. Z twarzy przypominała Pipi Langstrumpf, tylko bez piegów. Włosy miała po ojcu. Kruczo-czarne, połyskujące pasma lekko falowały. Delikatne loki lśniły świeżością.
Ojciec wrócił i wziął córeczkę na kolano.
- Tato, tato! A ile jeszcze przystanków zostało? - zawołała radośnie poprawiając czapkę
- Jeszcze trzy.
- A nie bo dwa! Nie trzy! Nie tatusiu na pewno cztery! Ja wiem bo liczyłam! - wykrzyczała
- Liczyłaś tak? - powiedział całując dziewczynkę w policzek
Mężczyzna zaczął szeptać jej do ucha a ona radośnie wykrzykiwała odpowiedzi.
Na zewnątrz było dwadzieścia stopni poniżej zera. W autobusie około dziesięciu, ale wokół nich mróz rozczulał się i pełzł do innych pasażerów. Dwa obłoki wypełniały przestrzeń wokół nich. Jeden, duży i powolny, pełen ukrywanego podniecenia. Drugi malutki i szybki pędzący na spotkanie z większym obłokiem pod sufitem.
Młoda brunetka kochała piątki. Jak co tydzień ojciec przychodził po nią pod przedszkole i odprowadzał, aż pod drzwi domu. Wczesną jesienią i późną wiosną chodzili razem na spacery, które kończyli przy budce z lodami. Zawsze jadła truskawkowe z podwójną bitą śmietaną. Tata nigdy nie jadł.
Autobus wszedł w zakręt. Szron na oknach po lewej stronie kierowcy roziskrzył się w promieniach zachodzącego słońca. Mała wiązka światła znalazła lukę w powłoce. Przecisnęła się między kryształkami i uderzyła całym swoim ciepłem w kark kilkulatki.
Aniołek obrócił się jak oparzony i zaczął zeskrobywać lód. Przywarła teraz całym ciałem do ojca i wyciągała ręce jak najdalej mogła w walce z zimą. Szparka rozrosła się i zalała całą jej śliczną twarz blaskiem.
- Tatusiu! Wyszło słońce! - zaśpiewała
- Widzę skarbie. Wiesz co pójdziemy jutro na sanki ok? Jeżeli mama się zgodzi.
- Na pewno się zgodzi! Mus... - powiedziała
Dalsza część zaginęła wśród krzyków i spazmatycznych jęków, spowodowanych palcami rozbieganymi po jej żebrach. Ojciec łaskotał ją a ona wiła się jak pijana żmija, która szuka swojego drugiego końca. Oboje śmiali się do rozpuku.
Wszyscy pasażerowie przyglądali się temu z minami nastolatków, którzy właśnie widzieli pierwsze nagie piersi i to w gronie całej rodziny. Ludzi cieszył ten widok.
Autobus zawył i staną.
- Wysiadamy.- powiedział mężczyzna
Mała dalej śmiejąc się objęła ojca.
Chwycił plecak i wyniósł dziewczynkę z autobusu, wśród uśmiechniętych spojrzeń pasażerów. Pod daszkiem przystanku przykucną żeby mogła stanąć i poprawił jej czapkę. Wstał. Wystawił w jej kierunku dłoń, którą chwyciła i ruszyli do przejścia dla pieszych.
Kierowca zatrzymał autobus przed przejściem i czekał, aż przejdą. Nagle osobowe BMW wyprzedziło nas i uderzyło w parę. Dziewczynka tuż przed zderzeniem odwróciła twarz w stronę samochodu. Była bliżej maski niż ojciec. Jednocześnie rozległ się huk wgniatanej blachy i delikatne mlaśnięcie uderzanej głowy.
Samochód wyrzucił mężczyznę i jego córkę jak dziecko, które w najwyższym punkcie ruchu huśtawki puściło się. Ciała frunęły jak szmaciane lalki kopnięte przez nastolatka. Mężczyzna przeleciał pięć metrów i z stłumionym "Łuuupp!" uderzył o ośnieżony asfalt. Przejechał dwa metry twarzą do ziemi ,zostawiając za sobą czerwoną smugę. W tej pozycji wyglądał jak ośmiornica, która zapragnęła występować w cyrku. Nie ruszał się.
Dziewczyna miała mniej szczęścia. Przebyła w powietrzu wyższy i dalszy lot, po czym nabiła się brzuchem na końcówkę znaku drogowego. Czterdzieści centymetrów nieosłoniętej rurki teraz przebiło jej skórę, żołądek i zatrzymało się na kręgosłupie. Wyglądała teraz jak sflaczała kiełbaska nabita na widelec.
Facet, który właśnie wyszedł kupić paczkę papierosów podbiegł do niej. Lewa część twarzy dziewczynki wyglądała jak krater wypełniony dżemem wiśniowym i szynką. Coś co minutę temu było okiem, teraz przypominało niedogotowane kurze białko. Kość policzkowa nie przebiła jej mózgu. Nie miała tyle szczęścia.
Mężczyzna próbował ją ściągnąć przez uniesienie ale dziewczyna zaczęła gorączkowo obracać zdrowym okiem i machać ustami w niemym krzyku. Wciąż była świadoma. Nie miała tyle szczęścia.
Po znaku spływała krew wymieszana z owsianką, którą jadła rano.
Był to znak "Uwaga dzieci!". [linki]


Jakoś nie mogę dociec ogólnej idei tego opowiadania, jakby urywało się w połowie. Taki wstępniak opisowy do fabuły.
Zawsze zżera.
'rozczulał się ' ... kompletnie nie pasuje mi tu jakoś to słowo
Nie zrozumiałam obłoków.
'Młoda brunetka kochała piątki...' jakby wyrwane skądś, nie wiem.
Pijanej żmii w życiu nie widziałam.
Za dużo uwagi poświęconej opisowi zewnętrznemu postaci, który przecież nic nie wniósł do całości. A co do opisu ich śmierci... Wydaje mi się, że mniej więcej rozumiem, o co chodzi w tym opowiadaniu, aczkolwiek brak tutaj pewnej płynności, która pozwoliłaby na łatwiejszy odbiór. Niektóre zdania są jakby wyrwane; poza tym rozpisujesz się na jakiś temat, a potem nagle wtrącasz zdanie i to burzy kompozycję. Niektóre porównania też nie są zbyt, em, twórcze. Raczej prostackie, bez obrazy oczywiście. Jasne, że nie zawsze muszą one być poetyckie, ale te Twoje... A tak w ogóle to brakuje kilku oczywistych przecinków i zgubiłeś gdzieś tam literki na końcu wyrazu. Keep working.
Fanka poezji co?


Tylko tej dobrej .
Praca bardzo mi się spodobała, chociaż faktycznie za bardzo skupiłeś się na opisie samych postaci, a za mało otoczenia. Koniec strasznie tragiczny i szokujący. Szkoda.