Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Weszłam w linka, kliknęłam w odcinek i najpierw musiałam przeczekać 2 min. reklam, bo nie było opcji ich przeskoczenia. A reklamy dotyczyły rzeczy absolutnie do szczęścia człowiekowi niepotrzebnych i jeszcze z elementami brutalności. Sprawdźcie sami.
Wybrałam na chybił trafił odcinek nr 2 i przypadkiem (sic!) trafiłam jak pani Gadżet zachęca między innymi do kupna automatu do chleba. Pokazała upieczony w nim chleb długości niecałej dłoni. Czyli automat dla jednej osoby, a program trwa i pobiera prąd (z przerwami) przez 3 godziny. Więcej osób w rodzinie, to dla każdej pieczenie trzeba powtórzyć.
Automat ma tylko jedną mieszałkę, dlatego objętość formy jest tak mała, że nie ma w nim opcji na mieszanie dowolnych ciast. A cena ? 700,-
Kupiłam w Niemczech dostępny w marketach automat za 30,- EU, czyli 120,- PLN. Z dwoma mieszadłami i możliwością pieczenia chlebów większych (z 750 g mąki) i mniejszych (500 g) w formie o długości 22 cm. I mieszania ciast do innych wypieków. I jeszcze programem umożliwiającym - przed pójściem spać - nastawienie rozpoczęcia pieczenia tak, by o określonej godzinie rano, chleb był świeżo upieczony.
Następnie pani Gadżet omawiała odkurzacze nowej generacji : samoodkurzające. Przykładowe ceny : 4.500,- i 1.000,-
Gdy zbierały kruszki z paneli, widać było, że nie wszystkie zostały zebrane, nawet odskakiwały na bok... W tej scenie zresztą ujęcie zostało ucięte, 'zanim' zebrane zostały wszystkie...
Sama pani Gadżet przyznała tylko tyle, że kable dla tych odkurzaczy są "nie do pokonania".
Już nie chciało mi się czekać, by dowiedzieć się jak mogę pić kawę ekspresso "wszędziedostępnie". Wyszłam z linku, bo zamiast tego, zechciało mi się pilnie napisać posta.
Pracowałam wiele lat jako towaroznawca branży AGD; odbierałam i reklamowałam jakościowo dostawy towarów w magazynach hurtowych Argedu, zanim kierowane były do sprzedaży. Stąd ta moja reakcja...
Podsumowując : Pani Gadżet bierze udział w procederze wdrukowywania i utrwalania Matrixa konsumcji. Kierowania ludzkiej uwagi na aspekt życia MIEC, a nie BYC. A wszystko jeszcze w aurze pogody dla bogaczy.
Wybacz Adasiu, ale w temacie nie produkcji, ale używania przedmiotów domowych, mężczyźni mają mniejszego czuja.
Wszystko OK Adasiu, tylko ten główny spodziewany plus, czyli testy, są pokazane NIEUCZCIWIE, okłamując potencjalnego nabywcę co do jakości towaru. Są to "testy" pokazywane z myślą osiągnięcia korzyści przez producentów, a nie konsumenta. Jeśli widz nie ma stale napiętej uwagi, to zostaje wrobiony.
Pani Gadżet jest z pewnością opłacana z funduszy przeznacznych na reklamę i pod pozorem testowania prowadzi kryptoreklamę, a nie uczciwe próby użytkowe.
Bo niestety, ale jedno z paru pozytywnych zjawisk z czasów komuny, czyli Federacja Konsumentów (bodajże miała nazwę "Veto"), też się rozleciała w Polsce w ramach przemian tzw. wolnorynkowych. Nie dostała gwarancji uzyskania równoprawnego statusu opiniodawczego, rezerwowanych funduszy społecznych, ani państwowych, ani europejskich, a niepotrzebni, bo psujący łatwy interes jakościowcy musieli poszukać innych zajęć...
W Niemczech choć w dziedzinie samochodowej jest taka organizacja - ADAC. A jak jest niezależna od lobbystycznych nacisków świadczy fakt, że od lat na pierwszych miejscach jej jakościowej listy rankingowej plasują się samochody japońskie, a TOYOTA przoduje.
Ot, nie wolny rynek, a wolna amerykanka...
Wszystko OK Adasiu, tylko ten główny spodziewany plus, czyli testy, są pokazane NIEUCZCIWIE, okłamując potencjalnego nabywcę co do jakości towaru. Są to "testy" pokazywane z myślą osiągnięcia korzyści przez producentów, a nie konsumenta. Jeśli widz nie ma stale napiętej uwagi, to zostaje wrobiony.
Pani Gadżet jest z pewnością opłacana z funduszy przeznacznych na reklamę i pod pozorem testowania prowadzi kryptoreklamę, a nie uczciwe próby użytkowe.
Bo niestety, ale jedno z paru pozytywnych zjawisk z czasów komuny, czyli Federacja Konsumentów (bodajże miała nazwę "Veto"), też się rozleciała w Polsce w ramach przemian tzw. wolnorynkowych. Nie dostała gwarancji uzyskania równoprawnego statusu opiniodawczego, rezerwowanych funduszy społecznych, ani państwowych, ani europejskich, a niepotrzebni, bo psujący łatwy interes jakościowcy musieli poszukać innych zajęć...
W Niemczech choć w dziedzinie samochodowej jest taka organizacja - ADAC. A jak jest niezależna od lobbystycznych nacisków świadczy fakt, że od lat na pierwszych miejscach jej jakościowej listy rankingowej plasują się samochody japońskie, a TOYOTA przoduje.
Ot, nie wolny rynek, a wolna amerykanka...
Znów przyznam Ci rację, z tym że ja akurat do gadżetów ułatwiających życie podchodzę tak; lubię kawę, ale o 4:00 rano przed pracą nie chce mi się krzątać po kuchni, np. nastawiam ekspres na godzinę 4;00 gdy mam na rano do pracy podkładam garnuszek przyciskam guzik, rano w czasie gdy ekspres robi kawę jaką wybrałem dzień wcześniej, ja już się golę, ubieram, co mi znacznie ułatwia życie, nie sądzisz.
Inny przykład robótki stolarskie, tradycyjnie brałem deskę i ręczną piłę do drewna, i zdrowo się namachałem, i nadmuchałem aby widzieć linię cięcia. żeby ją przeciąć, trwało to wieki a i tak wychodziły "fale Dunaju", a o konieczności wykorzystania drugiej osoby nie wspomnę.
Miałem zrobić szafę wnękową bo starą już korniki przeorały,. Jest taki gadżet jak, piła tarczowa z wskaźnikiem laserowym, teraz zaznaczam linię, przykładam i jednym naciśnięciem włącznika mam pomocnika tak szybkiego i dokładnego, że muszę go przytrzymywać bo sam jest gotów mnie wyręczyć.
Co do naszych opinii, po rzetelnej próbie użytkowej : OKRESLONEJ piły tarczowej, czy dwumieszakowego OKRESLONEGO automatu do chleba - nie mam zastrzeżeń, bo tak takie opinie powinny być wydawane ! A nie w postaci nachalnej reklamy, która chce wcisnąć wszystko.
Bo nie jestem generalnie PRZECIW narzędziom ułatwiającym życie. Takich przedmiotów nawet nie powinno się nazywać gadżetami. To jest wtedy nieporozumienie językowe. Bo gadżety to rzeczy wymyślone na siłę, byle mnożyć nadprodukcję i nadkonsumpcję.
A pani Gadżet dobrze się nazywa, bo jest takim przedmiotowym gadżetowym pracownikiem, który otrzymuje pieniądze za niby zajęcie.
To w ten sposób dochodzi do tego, że niby zajęcia są lepiej opłacane jak te, które tworzą PRAWDZIWA ekonomiczną wartość dodatkową. To tego typu zajęcia i produkcja tworzą wirtualne pieniądze dochodowe, zwiększając rozziew pomiędzy sztucznie generowanym pieniądzem, a jego pokryciem w zbiorowym majątku.
Bo nie jestem generalnie PRZECIW narzędziom ułatwiającym życie. Takich przedmiotów nawet nie powinno się nazywać gadżetami. To jest wtedy nieporozumienie językowe. Bo gadżety to rzeczy wymyślone na siłę, byle mnożyć nadprodukcję i nadkonsumpcję.
Dokladnie. Gazet to przedmiot którego nie musimy miec,a kupujemy bardziej dla kaprysu.
Adaś piła to nie gadzet,tak jak Jola napisała. Gadzet to jest dodatek bez którego mozemy sie obejsć. Teraz błędnie gadzetami nazywaja wszytko.