ďťż
Strona Główna Kobieta, mężczyzna, przyjaciele"Moc wiary i strachu" 1. opowieśćUzdrawiająca Moc ModlitwyTwórcza Moc Jest w NasPytanie Błagam o odpowiedĹş ;)Legalne, a nie legalne testykilka pytań do ABoPsychotronika - moja teoria.Odwołoaniebadanie moczuKWP GDAŃSK nabĂłr 2015
 

Kobieta, mężczyzna, przyjaciele

Chciałabym zamienić się w wiatr. Poczuć wolność, zapatrzyć się w horyzont i pomknąć przed siebie, nie znając żadnych granic. Tłamszona jedynie przez atmosferę ścigać dzikie króliki i trzepotać liśćmi mijanych drzew. Dopóki dęby nie zamienią się w palmy. Dopóki w swym oddechu nie poczuję morskiej soli.
Chciałabym stać się kroplami deszczu. Dać się przyciągnąć grawitacji. Spaść z wysoka tylko po to, żeby z całą mocą obijać się o chodniki, asfalty i szyby rozpędzonych samochodów. Chłodną, południową rosą skropić maleńkie płatki niezapominajek. Zaciętością wyżłobić w skale świata otwór, sięgający do samego serca.
Chciałabym narodzić się wszystkimi zachodami słońca. Być granicą światła i ciemności, oddzielać noc od dnia. Być świadkiem wielkich namiętności, delikatnych pocałunków i wyznanych uczuć. Patrzeć na ostatnie łzy radości i pierwsze łzy rozstania. Kąpać się nie w oceanie, a w wychodzącym z mroku strachu niewinnych dzieci.
Chciałabym udać, że jestem śpiewem najpiękniejszego ptaka. Chować się wstydliwie wśród leśnego mchu, budząc co rano do pracy szeregi czerwonych mrówek. Okazać się zmorą muzyka i natchnieniem poety. Zapierać dech kilkoma dźwiękami, czarować aż do śmierci. Przysiąść na nagrobku i owinąć się lepko wokół krzyża, jak wata cukrowa okręcona na palcu.
Chciałabym być ciszą, przerywaną oddechem śpiącego niemowlęcia, jękiem kochanków i stukotem starczej laski uderzającej o trotuar. Dając spokój i ukojenie, budzić wyrzuty sumienia i lęk przed patrzeniem w lustro. Istnieć jako zgryzota i pocieszenie. Paść w jednej chwili na cały świat i zabita brutalnie włącznikiem od sokowirówki nagle zniknąć.
Przyszłam na świat po to, aby być wiatrem. Odnaleźć ciebie pośród wszystkich ludzi tego świata i niematerialną dłonią przeczesać lśniące czernią włosy. Być miłą ochłodą w samym środku upalnego lata i zmrozić do kości zimowym porankiem.
Istnieję, by jako krople deszczu spadać łagodnie na twoją uniesioną do nieba twarz. Tylko pozwól wpaść w te smutne, czarne oczy i wypłukać z nich wszystkie łzy. Później spłynę po policzkach zupełnie, aż do końca i nie poczujesz mnie nigdy więcej.
Będąc zachodem słońca skryję cały twój wstyd i strach. Nie ma już niczego godnego obawy. Możesz zapaść we mnie miękko, zamknąć oczy i zasnąć, ignorując mój blask. W końcu właśnie po to tu jestem.
Obudzę cię rano radosnym trelem. Otwórz oczy i przywitaj dzień z uśmiechem. Zapomnij i nie słuchaj już przepełnionych goryczą piosenek o miłości.
Krzyknij. Będąc ciszą, zniknę.
Teraz umieraj i narodź się ponownie jako czarna mysz. Schowam cię całego w mych dłoniach. Patrząc w perełkowe oczy ogrzeję się od twojego maleńkiego ciała. Ukryję cię przed światem, a gdy będziemy sami położę na ramieniu, oczekując, że połaskoczesz wibrysami to magiczne miejsce na mej szyi. Zapomnimy o całym świecie i uwijemy własne gniazdo, a jakiś czas później, pośrodku własnego łóżka, natknę się na ciebie. Martwego. Zaduszonego przez nieuwagę poduszką.


generalnie to jest pierwsza Twa twórczość, którą czytam, ale już Cię lubię!

Chciałabym zamienić się w wiatr
Poczuć wolność zapatrzyć się w horyzont
Pomknąć przed siebie nie znając żadnych granic
Tłamszona jedynie przez atmosferę
Ścigać dzikie króliki
trzepotać liśćmi mijanych drzew

Dopóki dęby nie zamienią się w palmy
Dopóki w swym oddechu nie poczuję morskiej soli

Chciałabym stać się kroplami deszczu
Dać się przyciągnąć grawitacji
Spaść z wysoka tylko po to żeby z całą mocą obijać się o chodniki asfalty i szyby rozpędzonych samochodów
Chłodną południową rosą skropić maleńkie płatki niezapominajek Zaciętością wyżłobić w skale świata otwór sięgający do samego serca
Chciałabym narodzić się wszystkimi zachodami słońca
Być granicą światła i ciemności
oddzielać noc od dnia
Być świadkiem wielkich namiętności
delikatnych pocałunków
wyznanych uczuć
Patrzeć na ostatnie łzy radości i pierwsze łzy rozstania
Kąpać się nie w oceanie
w wychodzącym z mroku strachu niewinnych dzieci

Chciałabym udać że jestem śpiewem najpiękniejszego ptaka
Chować się wstydliwie wśród leśnego mchu
budzić co rano do pracy szeregi czerwonych mrówek
Okazać się zmorą muzyka
natchnieniem poety
Zapierać dech kilkoma dźwiękami
czarować aż do śmierci
Przysiąść na nagrobku
owinąć się lepko wokół krzyża
jak wata cukrowa okręcona na palcu

Chciałabym być ciszą przerywaną oddechem śpiącego niemowlęcia
jękiem kochanków i stukotem starczej laski uderzającej o trotuar
Dając spokój i ukojenie
budzić wyrzuty sumienia
lęk przed patrzeniem w lustro
Istnieć jako zgryzota i pocieszenie
Paść w jednej chwili na cały świat
zabita brutalnie włącznikiem od sokowirówki nagle zniknąć

Przyszłam na świat po to aby być wiatrem
Odnaleźć ciebie pośród wszystkich ludzi tego świata
niematerialną dłonią przeczesać lśniące czernią włosy
Być miłą ochłodą w samym środku upalnego lata
zmrozić do kości zimowym porankiem
Istnieję by jako krople deszczu spadać łagodnie na twoją uniesioną do nieba twarz
Tylko pozwól wpaść w te smutne czarne oczy
wypłukać z nich wszystkie łzy
Później spłynę po policzkach zupełnie
aż do końca
nie poczujesz mnie nigdy więcej

Będąc zachodem słońca skryję cały twój wstyd i strach
Nie ma już niczego godnego obawy
Możesz zapaść we mnie miękko
zamknąć oczy i zasnąć ignorując mój blask
W końcu właśnie po to tu jestem

Obudzę cię rano radosnym trelem
Otwórz oczy
przywitaj dzień z uśmiechem
Zapomnij
nie słuchaj już przepełnionych goryczą piosenek o miłości
Krzyknij
Będąc ciszą zniknę

Teraz umieraj
narodź się ponownie jako czarna mysz
Schowam cię całego w mych dłoniach
Patrząc w perełkowe oczy ogrzeję się od twojego maleńkiego ciała Ukryję cię przed światem
gdy będziemy sami położę na ramieniu
połaskoczesz wibrysami to magiczne miejsce na mej szyi
Zapomnimy o całym świecie
uwijemy własne gniazdo

jakiś czas później
pośrodku własnego łóżka
natknę się na ciebie
Martwego
Zaduszonego przez nieuwagę poduszką.

...bo w taki sposób to czytałem. Fakt faktem nadal jesteście wszyscy daleko za Jacą.
Hmmm, nie mam opinii.To chyba ta pora, ledwo żyję. Mogę tylko powiedzieć, że lubię takie klimaty.


Bardzo, bardzo fajne. Dobrze się czytało i ma taki swoisty klimat. Bardzo lubię takie teksty.