Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Witam tak jak wspomniałem w jednym z moich postów zamieszczam fragment 1 rozdziału mojej pierwszej książki. I oto on:
Rozdział 1
Wiatr zawodził pomiędzy drzewami, przetaczając się przez wilgotne od rosy trawy doliny Shur’Ar. Grupa zakapturzonych wędrowców podążała północnym traktem, gdy nagle u podnóża niewielkiego wzniesienia, w małym, błotnym zagłębieniu zauważyli postać.
Był to mężczyzna o białych, długich włosach opadniętych w nieładzie na twarz, nie był stary, wręcz przeciwnie, co jeszcze bardziej zaskoczyło wędrowców. Na sobie miał ciemno brązowe spodnie oraz białą, bufiastą koszulę, którą częściowo pokrywały plamy krwi, pochodzące z licznych ran. Na stopach za to miał ciemne buty przystosowane do długich podróży i z wysokimi cholewami.
Jeden z podróżników ukląkł przy rannym mężczyźnie i ostrożnie odwrócił go na plecy, a gdy ujrzał jego twarz, jego oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem. Lecz nagle z transu w jaki wpadł wyrwał go głos kompana.
- Urbinie, zostaw go i tak nie mamy już czasu! – Urbin ani drgnął, zamiast tego spokojnie zaczął sprawdzać tętno i oddech nieprzytomnego, który leżał przed nim.
- Jeszcze żyje. – stwierdził z ulgą.
- Urbinie! - ponaglał go tamten, stojąc cały czas przy wozie. Wreszcie Urbin nie wytrzymał ciągłego gadania towarzysza, zsunął ze swej starej, posiwiałej głowy kaptur i podniósł rannego z ziemi, co jeszcze bardziej rozzłościło drugiego wędrowca.
- Urbinie, do cholery! Czy ty do końca postradałeś zmysły? Ktoś może Ciebie zobaczyć! Wie... – nie zdołał dokończyć, gdyż Urbin uciszył go gestem dłoni, po czym przemówił głosem opanowanym i spokojnym.
- Zamilcz. A teraz pomóż mi go wrzucić na wózek.
- Co? Chyba żartujesz! – rzekł z niedowierzaniem mężczyzna przy wozie. – Znów chcesz pomagać kolejnemu włóczędze?
- Don pomożesz mi czy nie? – spytał nie wzruszony narzekaniami kompana Urbin podnosząc rannego. Don wahał się przez chwilę, aż w końcu tylko westchnął razem wrzucili go na wózek.
Szli na wschód. Jedynie łoskot kół obitych metalem przerywał ciszę, która trwała pomiędzy wędrowcami od dłuższego czasu. Mijali liczne bory, pagórki oraz góry, stawy i rzeki, nie przystając ani razu na odpoczynek. Aż w końcu po morderczej przeprawie, u podnóża gór Iralskich zamigotała sylwetka zamku Shur’Ar, skąpana w złocistych promieniach zachodzącego wiosennego słońca. To był ich cel, ich dom.
Kiedy zbliżali się do bramy wjazdowej twierdzy Urbin zauważył, że ranny mężczyzna odzyskuje przytomność.
- Gdzie ja jestem? – spytał słabym głosem mężczyzna na wózku.
- Jesteś w domu Białowłosy. A teraz odpoczywaj, przyjdzie jeszcze czas na rozmowy. – odpowiedział Urbin przyjaznym tonem uśmiechając się przy tym pogodnie. Chwilę później białowłosy mężczyzna ponownie osunął się w błogie, kojące ramiona nieprzytomności.
***
Ciepło porannych promieni słońca obudziło białowłosego mężczyznę, który z ogromnym grymasem na twarzy podniósł się z miękkiego loża. Ostrożnie, badawczo i powoli rozejrzał się po komnacie. Na jej ścianach wisiały najróżniejsze obrazy i portrety, a pod nimi stały wielkie szafki i komody ozdobione pięknymi figurami i wzorami. Podłogę sali wyścielał ogromny, szkarłatny dywan obszyty złotymi nićmi. Na jego środku widniały trzy słowa w starożytnym języku którym prawie nikt już się nie posługiwał prócz krasnoludami i elfami, a brzmiały „Mel Er Rant” i znaczyły „Miłość jeden nurt”.
Jednak nagle jego uwagę przyciągnęło coś całkowicie innego. Był to maleńki fragment pergaminu przypięty do sterty ubrań leżących na jednej z szafek. Bez zastanowienia rozwinął go i przeczytał.
„Gdy się obudzisz przyjdź na pole treningowe,
znajduje się na głównym dziedzińcu przy północnej bramie
z pewnością trafisz. Będę tam na Ciebie czekał.
P.S
Mam nadzieję, że ubrania będą na Ciebie pasować.
Podpisano Urbin.”
Zakończywszy czytać rzucił list na łózko, po czym przebrał się w świeże ubranie i wyszedł z komnaty. Korytarz zamku był zimny, pusty i zbudowany z grubej, ciemnej skały. Jedynym źródłem światła były proste, łukowate okna umieszczone po lewej stronie w równych od siebie odstępach. Po prawej natomiast wisiały pochodnie.
Podążał dalej wzdłuż ścieżki, którą wyznaczały mu chłodne ściany, dotarł do szerokich na cztery metry, kamiennych, krętych schodów prowadzących w górę jak i w dół. Zszedł nimi na parter, a następnie poszedł dalej przez spory hol, aż do ogromnych, drewnianych wrót okutych hartowaną stalą. Pchnął je z całej siły, a one tylko jęknęły i pozostały w niezmienionej pozycji. Mężczyzna postąpił krok do tyłu i uważniej obejrzał drzwi, ale nic dziwnego nie znalazł, więc postanowił spróbować ponownie lecz tym razem mocniej. I wreszcie po usilnych próbach i wysiłkach zawiasy poddały się i drzwi otworzyły się szeroko odsłaniając piękny i bujnie zarośnięty dziedziniec zamku, wraz z jego ogrodami, na których znajdowało się również pole treningowe i kilka innych miejsc.
Chciałbym wiedzieć co wy o tym sądzicie i będę wdzięczny za wszystkie uwagi odnośnie mojego dzieła.
Nie lubię fantasy, ale cóż... Włosy zazwyczaj opadają na twarz a nie są "opadnięte". Pochodnie po prawej to już drugie źródło światła. Wydaje mi się także, że ciężko jest zrobić cokolwiek mocniej, niż z całej siły. Dopisek na końcu "i kilka innych miejsc" jest zbędny, jeśli go nie rozszerzasz. Narracja w gruncie rzeczy składa się z samych opisów, ale ciężko mi coś o niej powiedzieć na podstawie tak krótkiego fragmentu.
Nawet fajne i nie nudzi. Oby tak dalej
Bezsprzecznie zgadzam się z Memento od drugiego do piątego zdania włącznie. Poza tym fragment jest, hm, niezły, chociaż rzeczywiście trochę za krótki na szerszą ocenę. A tak w ogóle to czemu dialogi pisane są kursywą? W sumie to Twój wybór, aczkolwiek jakoś tak przywykłam, że jest ona zarezerwowana dla myśli bohatera przy narracji 3osobowej albo, jak np. u Ciebie, do pozostawionych wiadomości or something like that.
Kursywą napisałem dla oddzielenia dialogów od pozostałej treści. A co do dalszej części jestem w trakcie przepisywania jej do komputera i dopiero gdy wrzucę do niego resztę pierwszego rozdziału umieszczę go na forum
Ostatnie zdanie jest dość długie, co dodatkowo podkreśla nagromadzenie spójników. Tak na boku - jeśli "i" pojawia się w zdaniu po raz drugi, trzeci (i tak dalej) to można postawić przed nim przecinek.
Jeśli chodzi o same opisy to głównym ich motorem napędowym są czasowniki "był, miał, było, były" i nie wygląda to ładnie. Zakładam, że wiesz o co mi chodzi.
Myśląc o opisach podsunę Ci tylko jedno - bez względu na to jak dokładnie będziesz opisywał otoczenie, każdy czytający przypisze tym słowom inne znaczenie, właściwe tylko jemu i wyobrazi to sobie po swojemu. Dlatego chyba nie ma sensu wdawać się w szczegółowe opisy, np. tego ile metrów szerokości miały schody.