Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
NOGA
Mirosław Kulasiński
-A ja wam mówię, że będzie z tego epidemia- zapewniał Kariani, wysoki jak na przedstawiciela swej rasy Arianin.
-Gadasz i gadasz, a nic z tego nie wychodzi. Tak samo było z prywatyzacją szpitala- odparował Malcolm, tęgi ziemianin o nalanej twarzy.
-Zamknijcie się obaj, bo pieprzycie od rzeczy!- wrzasnęła Jessica, młoda dziewczyna o twardym charakterze. Również pochodziła z ziemi.
Marek uśmiechnął się pod nosem słysząc sprzeczkę kolegów z pracy. Chociaż coś przerwało nieopisywalną nudę jaka wypełniała dzisiejszy dzień. Nie żeby narzekał. Uwielbiał tę pracę, a zwłaszcza pensję jaką odbierał ostatniego, każdego miesiąca. Półtora tysiaka za siedzenie na tyłku i czekanie, aż coś będzie do przetransportowania z oddziału na oddział, stanowiło wspaniałą alternatywę dla poprzedniej roboty. Kasjera w sklepie.
-A co z podwyżkami?- spytał Malcolm.
-Szpital i tak cienko przędzie, to i o podwyżkach możemy zapomnieć.
-Obiecali, to dadzą.
-Pytanie kiedy.
Marek nie słuchał dalszej tyrady podwyżkowej. Dzień w dzień ten sam temat. Na którymś z oddziałów szpitala orbitalnego Eskulap, ktoś puścił plotkę jakoby od nowego roku finansowego pensje miały iść w górę. Temat ów był dzień po dniu wałkowany, ku uciesze Marka, którego z początku bawiły teorie snute przez kolegów z pracy. Ale nie dzisiaj. Tegoż dnia Marek nudził się jak nigdy w swym życiu.
Siedział wpatrzony w leżącą na stole książke Jamesa White'a "Szpital kosmiczny", kusiła swą treścią, stylem. Lektura obowiązkowa dla każdego pracownika służby zdrowia.
Ale nie dla Marka. Ten, znudzony, pełen negatywnego nastawienia wolał siedzieć i wpatrywać się tępym wzrokiem w okładkę ksiażki, niż zabrać się za czytanie. Jakoś nie miał dzisiaj do tego głowy. W zasadzie, to nie miał też chęci do pracy.
Wolał siedzieć, niby słuchać rozmów współpracowników, jednak nuda brała górę. Interkom uparcie milczał, jakby nikt na żadnym oddziale nie potrzebował pomocy. Dawniej zdażały się takie dni, totalnej bezczynności. Dziś jednak, było inaczej. Markowi nawet nie chciało się siedzieć na kanapie. Zaczął odpływać w błogi stan uśpienia. Czuł jak głowa wolno zagłębia się w oparcie kanapy, oczy zaczynają sie same zamykać.
"Noga" usłyszał.
-Jaka noga?- spytał Kariani Marka.
-Ja nic nie mówiłem.
-Mówiłeś noga- potwierdziła Jessica, siadając w starym, wysiedzianym fotelu.
-Musieliście sie przesłyszeć.
-Dwie osoby mogą mieć omamy słuchowe, ale jak trzecia słyszy to samo, oznacza to, że coś mówiłeś.
Marek zaprzeczył kręcąc głową.
-Pewnie, że tak, mówiłeś...
Jessica krzykiem pełnym przerażenia przerwała Malcolmowi w pół zdania. pobladła do barwy śniegu, twarz dziewczyny okryta była strachem. Drżącą wskazywała na Marka. Dokładnie, dolne części ciała służące do samoistnego przemieszczania się.
-O kurwa. Stary, coś ty zrobił?
Marek patrzył zdziwiony na Kariana.
-O co chodzi?
-Twoja noga, coś z nią zrobił?
-No, nudna... Noga- wyszeptał Marek wskazując na wpół zjedzony kikut prawej nogi.
Copyright by Mirosław Kulasiński
Podobieństwa do osób i zdarzeń niezamierzone.
a tu się wyrażę niekulturalnie odrobinę, ale: no kurwa genialne! nie wiem czy powinno ale poprawiło mi humor i tak dalej patataj
O kurde, ale masakra.Będzie ciąg dalszy? Przydałby się...
Ziemia i Ziemianin piszemy z dużej litery.Zdarzyło się przez rz.