ďťż
Strona Główna Kobieta, mężczyzna, przyjacieleAnatomia wszechswiata cz.II Wspolna proba przyblizenia Dzieki Conchi, Mgielko i Proroku za Wasze pytania. Proroku i Newdem za linki. Piotrze, Mgielko, Freyu, Conchi, Proroku i Beato za uwagi. To juz nie jest dalej moja kosmogonia. To dzieki Waszym pytaniom, uwagom i prosbom powstala ta druga czesc w takiej postaci. W postaci wspolnej proby przyblizania sobie wygladu wszechswiata. Dlatego zmienilam tytul. Schemat trajektorii planet krazacych wokol swego slonca, na kartce papieru tworzy okregi lub owale. Jest ich tyle, ile jest planet. Tylko ze slonce nie stoi w miejscu. Tez krazy stale wokol centralnego slonca swojej galaktyki. Ciagle zmienia miejsce polozenia. Planety obracajac sie kolo niego - podazaja jednoczesnie za nim. Zataczaja wiec w rzeczywistosci nie okregi, a spirale. Buduja wokol niego tyle spiral, ile jest samych planet. Kazda z takich spiral tworzy kolejny torus. Te torusy o roznych srednicach, maja wspolny srodek obrotu, ktory miesci sie w geometrycznym centrum slonca. Sciany zewnetrznego torusa tworzy planeta najdalsza od slonca. Sciany ostatniego, wewnetrznego torusa tworzy odpowiednio planeta polozona najblizej slonca. Suma tych wszystkich scian torusowych tworzy warstwowy torus wokolsloneczny, ktory nie jest zamkniety jak opona kola, lecz rozwija sie w spirale. Jest to sloneczny torus podstawowy 1(S). Jego srodek nie jest jednak pusty jak w oponie, gdyz wypelnia go lina trajektorii slonca. Torus podstawowy 1(S) wyglada jak wijacy sie spiralnie obly waz o tylu skorach ile planet ma uklad. W srodku ma on trzon swego ukladu pokarmowego - slad podazajacego srodkiem i ciagnacego caly uklad slonca, ktore go tez zywi. Dlaczego ten waz tez wije sie spiralnie ? Bo slonce rowniez nie krazy po zamknietym kregu, gdyz z kolei samo podaza za swoim, tez wedrujacym centralnym sloncem galaktycznym. Analogicznie czynia inne slonca typu 1(S) w tej galaktyce. Tak wiec wszystkie slonca "opatulone" swoimi torusami typu 1(S), okrazajac swoje centralne slonce galaktyczne - tworza swoimi spiralnymi obrotami, wielowarstwowy torus drugiej generacji, torus galaktyczny typu 2(G). Ten typ torusa ma o wiele wiecej warstw. Ma ich tyle, ile ukladow torusowych 1(S) ma galaktyka. Czyli ile ukladow slonecznych wchodzi w jej sklad. Multiwarstwowy torus slonca galaktycznego typu 2(G), buduje z kolei wraz z innymi torusami galaktycznymi - torus megagalaktyczny 3 generacji 3(M). a warstw ma tyle, ile galaktyk wchodzi w sklad danej megagalaktyki. Analogicznie : suma torusow megagalaktycznych buduje torus 4 generacji 4(SG) - torus supergalaktyczny. Splatanie takich splotow w sploty kolejnych splotow ma postac fraktalna. Obraz tego ogromu latwiej sobie wyobrazic zaczynajac od nitki, a nie od razu od weza z upakowana gesto i skomplikowanie zawartoscia. Lepiej z poczatku zignorowac zawartosc nitek. Narazie skrecamy spiralnie nitki we wlokna. Te skrecamy w linki, a nastepnie w line. Gdy przekroi sie taka line - widzi sie poprzeczny przekroj fraktala. A w nim przekroje pojedynczych nitek, ktore zlozyly sie na line. Taki przekroj poprzeczny lodygi z widocznymi przekrojami jej wlokien. W koncu ona tez ma budowe fraktalna. Ale kazda z tych nitek, to rozwijajaca sie historia jednego ukladu slonecznego. A kazdy kolejny przekroj w gore, lub w dol - to czytanie w kronice Akaszy. Gdy wystarczajaca czesc danego ukladu fraktalnego zdola podwyzszyc swoje wibracje do okreslonej granicznej, to z fraktala wyrasta nowa galazka nowych mozliwosci. Gdy rozwija sie dalej, staje sie galezia, potem konarem. Tak moze sie dziac i w innych punktach pnia. Drzewa przynajmniej to potrafia. Oczywiscie konary i galezie tez moga sie rozgaleziac, gdy spelnione zostana warunki wzrostu. Gdy pierwszy raz zdolalam to sobie wyobrazic w calosci i w zwiazku z tym skojarzyc z prastarym okresleniem "drzewo zycia", to myslalam ze serce nie wytrzyma zachwytu. Nie trzeba ciac tego drzewa, by dostac sie do przekroju. Teoria strun dowodzi, ze energia rozchodzi sie nie ciagle, tylko porcjami, pomiedzy ktorymi sa przerwy. W okreslonych sekwencjach w dodatku. Stalych. Regularnych. A wiec od razu kazdy slad istnienia narasta warstwowo. Ale i regularnie, wedlug regul. Pomiedzy sladami istnienia pusto, i tam, w tych przerwach, mozna pakowac warstwowo inne swiaty, ktore buduja warstwy swego zaistnienia w innych sekwencjach. I tak mozna sie przenikac nie zahaczajac o siebie. Ba, nawet nie wiedzac o sobie. Mozna tez poszukiwac harmonii tych sfer, ich muzyki. Ale tak mozna i wedrowac po dokonanej juz historii (z naszego punktu widzenia), jak i jeszcze niby niedokonanej. I z tej wlasciwosci korzystac, wybierajac czasy wcielen. To tyle w tej czesci. Porcja jest dosc duza. Nie chce nikogo oszolomic iloscia nie do strawienia.Pióro, które zasłoniło Słońce, czyli Montblanc 149Osho przywieziony z Grotnik, czyli 30 kg nieszczęściazbiórki publiczne,akcje...czyli gdzie nas nie było :)O wyższości świąt..., czyli Mb powraca ;)RELAKS i AUTOGENIA czyli SAMOOBRONA ZDROWOTNAFS for dummies, czyli wstęp do skokówCHRUMKA-REAKTYWACJA!!! czyli PSIA SKARBONKAKandydat - czyli ja :)„NA ŚW. WALENTEGO… - RÓŻNE OBLICZA MIŁOŚ
 

Kobieta, mężczyzna, przyjaciele

Na samym początku jeśli nie to miejsce, to przepraszam i proszę o przeniesienie we właściwe. W lesie nie błądzę, ale nie wiadomo jak to jest na dużej polanie.Tak sobie rozmyślam, zawsze dużo rozmyślałam, ale teraz to zwielokrotnię, bo jednak wcale nie myślałam o swoich myślach, skąd się biorą, dlaczego są takie a nie inne.
mam ukochanego pisarza - Carlosa Ruiza Zafona, o pierwszej książce usłyszałam z rozmowy ileś lat temu wstecz w pociągu 2 współpasażerów, to był oczywiście "Cień wiatru". Zaraz ją kupiłam i wciągnęła mnie bez reszty, potem już pilnowałam czy wydano coś następnego. mam wszystkie jego ksiązki, czytam ostatnią, teraz wydano 3 pozycje z jego początków pisarskich. Te książki od pierwszej do ostatniej są o miłości, zagmatwanej, trunej, nieszczęśliwej, pelnej przeszkód, a do tego dużo w tym tajemniczości i magii. Czy to, że tak je lubię świadczy o mnie w jakiś sposób? Widzę w sobie pewne analogie- odkąd pamiętam zawsze najważniejsza była dla mnie miłość, z jakąś krótką przerwą, gdy marzyłam wyłącznie o karierze. Ponieważ mam bardzo bujną wyobraźnię tworzyłam w głowie tysiące scenariuszy wielkiej miłości. No i przyznam, że nie były to przypowieści na słoneczne popołudnie . Komplikacje, przetykane głęboką rozpaczą i niespełnieniem. I tak sobie kreowałam to, albo może zapamiętałam z poprzednich wcieleń - że takie życie sobie wysmażyłam w tej kwestii. Wielu facetów się we mnie zakochało - o których wiem, żaden w ostatecznym rozrachunku szczęśliwy z tego nie wyszedł, a ile razy ja byłam zakochana nieszczęśliwie, nawet jeśli z wzajemnością, ech. Czy to znaczy, że mam to wdrukowane? Chociaż teraz mam spokój w sercu, kocham bardzo mocno, trudno mi sie spełniać w tym uczuciu, gdy On jest po drugiej stronie, ale takie mam odczucie, że ja już tę wyśnioną, wymarzoną miłość mam i nie muszę o niej śnić, ani szukać, tylko uzbroić się w cierpliwość i nie dać zdołować tęsknocie. W tym życiu wystarczy mi do szczęścia spokojny, ciepły i chyba bardziej oparty na przyjaźni niż namiętności związek.
A z innej całkiem beczki - mój dziadek ma dziś rocznicę śmierci, zmarł dawno w 1971 roku, moja mama dużo mi o nim opowiadała, na tyle dużo i dobrze, że darzę go miłością - czy jest sens zapalać świeczkę duszy, która tak dawno odeszła z tego świata?


Bardzo dobrze znajdujesz się na Polanie Ago

"Cien wiatru" i jego Autor to tez i moja miłość - witam Siostro
Nawet niedawno polecałam tę naszą miłość w temacie "O książkach przy kominku i szklaneczce" w naszej Bibliotece.

Nie da się chyba mądrzej odpowiedzieć na Twoje pytanie, niż Ty sama odpowiedziałaś...

I jestem przekonana, że zapalone światło świecy ZAWSZE służy... chociażby tylko jako przekaz miłości naszego pamiętającego Serca. To taka walentynkowa pocztówka wysyłana w dowolny dzień roku, no nie
Jeszcze nie dotarłam na cmentarz, bo padało, ale już się uczę i jadę, bo przerwa w deszczu.
Twoja intencja mi się podoba, nie wiem, co innego miałabym pomyśleć.
A można przesolić z czasem palenia świecy?
Bo tak sobie myślę, że i dzisiaj na noc jej nie zgaszę, a świecznik spełnia normy BHP


Ciężka sprawa, bo ja tak lubię rozpieszczać tych, których kocham. Ale z pewnością włączy mi się głos mojej mamy, że nie można kochać małpią miłością i poproszę Opiekuna o taki znak. cieszę się, że mam możliwość skubania od Ciebie po okruszku Twojej wiedzy.
Jestem tylko małym płomyczkiem istnienia
Jestem
tylko jestem,
staram się cieszyć tym faktem, ale czasem nie umiem
Wtedy przygasam ze smutku, ale nie zgasnę,
Bo wiem, że muszę dalej płonąć,
To jedyny obowiązek z którego się wywiązuję,
Jutro będę znów błaznować, uśmiechać się i innych ogrzewać,
Dziś tlę się zimnym, blado-niebieskim światełkiem,
Nawet cienie nie tańczą wokół mnie, nikomu dziś nie służę,
Pomylony, błędny ognik.
Nic nie uzasadnia mojego istnienia
Nic nie uzasadnia mojego cierpienia
A jednak jestem i czuję,
gdzieś muszę to napisać, choćby nikt nie przeczytał, może tak by było lepiej, bo nikomu nie chcę robić problemów, nawet emocjonalnych.
jestem tchórzem, kilka spraw przeraża mnie do tego stopnia, że gdyby dziś w trasie zdarzył się... i byłoby po ptokach, to odczułabym niewiarygodną ulgę, nie jestem w stanie pokonać problemów i nie mogę mieć takich myśli, ale mam serdecznie dość,
nie daję rady , pewnie dla innych te problemy byłyby jak pikuś, ale fakt, że nic nie jestem w stanie z nimi zrobić powodują, że urastają do szczytów Himalajów. Nic nie pomaga myśl, że nierozwiązane problemy wrócą w kolejnym życiu, bo sama myśl, że przez jakiś czas byłabym od nich wolna jest słodka.
To jak sobie namarudziłam, to pakuję się dalej, ale z sercem ciężkim jak ze spiżu
No i doszlam do tych postow...
I juz wiem, ze Polana caly dzien bedzie sercem i myslami z Wami...
Wy przeciez dziewczyny wszystko wiecie, wiecie po tysiackroc dlaczego TAK - to nie...
Coz powiem, jesli wszystko zalezy od Was... ?
Czuje sie bezradna i bardzo smutna...
Agus pozwolilam sobie...

Dzisiaj, 11:19 [#]

Jestem tylko małym płomyczkiem istnienia
Jestem
tylko jestem,aż jestem!
staram się cieszyć tym faktem,
ale czasem nie umiem
Wtedy przygasam ze smutku, ale nie zgasnę,
Bo wiem, że muszę dalej płonąć,
To jedyny obowiązek z którego się wywiązuję,
Jutro będę znów błaznować, uśmiechać się i innych ogrzewać,
Dziś tlę się zimnym, blado-niebieskim światełkiem,
Nawet cienie nie tańczą wokół mnie, nikomu dziś nie służę,
Pomylony, błędny ognik.
Nic nie uzasadnia mojego istnienia
Nic nie uzasadnia mojego cierpienia
A jednak jestem i czuję,

A jednak walczę o siebie,cokolwiek to znaczy
dla innych..
Nie wolno mi zgasnąć,wiem jeszcze jestem potrzebna
Ognik dusze ogrzewa,oczy rozwesela
zaczynają tańczyć polanowe drzewa
Wiatr opowieści śpiewa,buzia się uśmiecha
Widzisz?
tak niewiele trzeba ,by być dla SIEBIE!!!!
i drugiego człowieka

przytulam mocno od serca.
Agus pomysl o tych kturzy cie potrzebuja,mi pomaga nawet jesli chce sobie udowodnic ze nikomu potrzebna mie jestem.
Zycie to nie je bajka jak mawial moj tatoale cuz stoi na przeszkodzie by stworzyc sobie te bajke??
Czasem wszystko sie nam wali na glowe,wszystkie smutki swiata spadaja na barki,nie ma usmiechu,nie ma slonca jest tylko bezmiar lez i smutku,ale

zawsze po burzy swieci slonce zawsze po nocy wstaje dzien zawsze w odpowiednim momencie zjawi sie przyjaciel

To minie Aga,wiem ze minie,<przytul>
Dziękuję kochane dziewczyny za wsparcie i przepraszam za kłopot, nie chciałam nikogo absorbować, a tym bardziej rozczarować, choć chyba to mi się akurat udało, pewnie należało przemilczeć, ale nie mogłam,
jechałam ostrożnie, nie sama więc nie mogłam inaczej, pomijając inne obowiązki i myśląc o uczuciach innych.
I wiem, że nigdzie nie ucieknę przed tym co się przyczepiło, bo nie potrafię zwalczyć samej siebie w kilku aspektach i nie wiem czy kiedykolwiek mi się uda.
jeszcze raz przepraszam
Nie przepraszaj!
po to tu jestesmy by sie w trudnych sytuacjach wspierac:-)
spij spokojnie kochana
Och, te nasze skojarzenia
Dobry kawal z czasow komuny, zapomniany, dobrze ze ktos go przywrocil do obiegu
właśnie,Aga co u Ciebie?
Jestem dziewczyny, włóczyłam się dziś po bezdrożach, albo może po wąskich, górskich drogach, autem oczywiście, a i tak mimo chodzenia przeplatanego z jazdą kostki mi spuchły jak banie. Pokazywałam przyjaciółce rózne ruiny pałaców i zamków, zajechałyśmy też do Czochy. Trochę oderwałam się od problemów, na tyle musiałam się skupiać na tych wąskich dróżkach z zakrętasami, że o niczym innym niespecjalnie myślałam, poza moim synkiem, bo strasznie mnie boli serce, że go nie wzięłam ze sobą, ja bym wzięła, ale babcia narobiła rabanu, że on nie może mieć wolnego od szkoły i uległam i żałuję, Jaś tak strasznie chciał jechać, wyrodna matka jestem. To chociaż mnie instruował, gdzie mam się zatankować, gdzie zjeść, którędy jechać. Na stacji gdy byłam i zadzwoniła, że tam jesteś, to mi mówił : - to weź tu pomidorową, zawszę Ci tu bardzo smakuje...
Bardzo lubię z nim jeździć i penetrować różne zakątki.
Od problemów jednak nadal puchnie mi głowa, przede wszystkim z tego, że brak mi sił, by zrobić krok do przodu, że boję się odbierać nieznanych telefonów, że jestem chora, gdy widzę listy polecone, są oczywiscie inne sprawy. Od kilku dni nieustannie boli mnie głowa, pewnie ze stresu.
Kupiłam dziś jad pszczeli, ponoć skuteczny na rzs, zobaczymy.
Przepraszam, ze powtorze sie, ale Agus naprawde dobrze byloby zrezygnowac z codziennych kapieli w pianie wspolczesnych kosmetycznych fabrykatow, a zamiast tego przejsc na codzienny prysznic, zas co 2-3 dni zanurzac sie na niezadlugo w naparach ziolowych okreslonych roslin, lub choc w wodzie z dodatkiem niepreparowanej kosmetycznie soli morskiej i octu jablkowego, ktorego szybka wlasna produkcje Ci podalam.

Roszponka wspomniala Ci tez o biczowaniu pokrzywa. W opowiesci o Pani Pokrzywie opisany jest przypadek jak dr Dieter Storl, a jednoczesnie znawca i wy-znawca ziol wyleczyl sie w ten sposob, gdy nie pomogly zadne masci.

Aniu, przytulam za cud, ktoremu dalas wewnetrzne przyzwolenie by zaistnial
a moze nie majac rzeki wynos te kule strachu do kibelka,spuszczaj porzadnie woda,zapewniaj siebie o wlasnej doskonalosci i ......czerp z nauk "pilotki" i usmiechu swojego kochania?
Agus warto sprubowac,dla siebie i dla synka,jesli TY to za malo na argument to moze syn??

Ja tez sie szarpie kochana,jak kazdy z nas,miewam mysli samobujcze/zbyt czesto niestety/obwiniam sie o wszystkio,usprawiedliwiam wszystkich,ale nie siebie.
wyje do ksiezyca,wywalam z siebie bluzgi najochydniejsze miotam sie i ...........ciagle jeszcze walcze,boje sie tylko dnia gdy braknie mi sily,ale jak na razie zawsze stoja kolo mnie ludzkie Anioly i Polana i moja doskonalosc o kturej tak czesto zapominam

dziś znowu więcej spalilam,a bylo juz tak dobrze((((((((((

przytulam ciepło,serdecznie,kochana kobieta jestes Ago w chmurach,polatalabym z Toba nad plaza,tak myslalam o tym podziwiając morze późnonocne:)
Taka reakcja jest tak powszechna, ze nie rozumiem tego, iz ciagle nam sie wydaje, ze glownie nas dotyczy
Ze jak cos musimy musiec, to dla nas beznadzieja.
gdy tym czasem powinniśmy musieć chcieć
No tak... Skrzat-prawnik...

gdy tym czasem powinniśmy musieć chcieć
To lepiej przyjąć zasadę: "Muszę to ja tylko umrzeć. Resztę mogę". Bardzo to pomaga i poprawia nastrój.
Swego czasu zmienialam musze na powinnam...tez mnie mierzwilo!
wiec teraz jak pisze Mirek
musze to ja umrzec i to niekoniecznie bo nie wierze w smierc
natomiast moge czegos sprubowac,bo cokolwiek prubuje jest dla mnie dobre:))

wszystko co nowe niesie ze soba dobre:-))

wiem,wiem jak mam dola to te wszystkie zasady moge se w 4 literki wlozyc:_((((((((
i dodalabym taniec z dzieckiem boso na dywanie:)
nie roszponko,to ten sam świat,tylko Ty jeszcze nie masz własnych dzieci,one dają wielkiego powera,ocean miłości i ..........................w cholerę stresu,ale mimo to kochamy je całkowicie:-)
o to nietrudno akurat, tyle, że potem dla dziecka nie jest najfajniej, np gdy tatuś ma dla niego czas 5 razy do roku na zmianę 24 lub 6-8 godzin
a jak tak bedziesz z nimi gadac, to pewnie, tylko ten, który zechce Cię usidlić będzie chętny, inni nie, ale chyba nie trzeba się ujawniać z chęciami, często nawet nie pytają czy jesteś zabezpieczona, a sami o to nie dbają, albo wręcz nie lubią np gumek.
ojej roszponko,oni by chcieli nawet nie raz,bo przecie trzeba uszka raczki "dorobić"....ale się biedni alimentów boja))))))))))))

a jak tak bedziesz z nimi gadac, to pewnie, tylko ten, który zechce Cię usidlić będzie chętny, inni nie, ale chyba nie trzeba się ujawniać z chęciami, często nawet nie pytają czy jesteś zabezpieczona, a sami o to nie dbają, albo wręcz nie lubią np gumek.
Faceta nie powinno się dobierać kroczem. Kiedy my dostaniemy za szybko Wasz skarb, to później przestaje nas taka laska interesować. Zanim kobieta zdecyduje się na seks z facetem, a nie ma być to tylko zaspokojenie żądzy, powinna mieć pewność, że może na nim polegać w dobrym i w złym. Że jak się pojawi potomstwo nie będzie musiała wybierać, czy urodzić, czy nie.
ale tu chodzi o potomka, a nie o związek

]
Faceta nie powinno się dobierać kroczem.

Że jak się pojawi potomstwo nie będzie musiała wybierać, czy urodzić, czy nie.
ja tam bym nie miala watpliwosci
Mirek nieuważnie czyta
To może od razu z próbówki? Jak tylko o niego chodzi, o poTomka
Te same odkrycia zdarzaja sie niezaleznie roznym badaczom
Chrzestny Michala imieniem Tomek podkreslal, ze Michal jest jego synem, ale nie po-Tomkiem
Nigdy nie miałam żadnych problemów typu urodzić nie urodzić i szczerze to nawet mnie nie interesowało co na to tzw.tata....zawsze liczyłam na siebie i moich przyjaciół na życiowych partnerów niestety bardzo rzadko.

Zawsze mawiam ze jedynym skutecznym środkiem antykoncepcyjnym jest brak faceta w moim wyrku,a jeśli już decyduje sie na seks to wiem ze bez zabezpieczenia mogą z tego dzieci być,skoro facet lekko do tego podchodzi wiadome dla mnie ze ja ponoszę konsekwencje chwili "zapomnienia"


Nie wiem co bym zrobił bo i tak o tym nie myślę,
gdyż nie mam dziewczyny i nie miałem .


Bujać to my ale nie nas. Jak facet może nie myśleć o seksie, no chyba, że jest impotentem
a ja spytam ....Paul ile masz wiosen??????

Mirek ,nie musi byc impotentem,jesli czegos nie znasz to nie odczuwasz braku:))
Nie do końca, nie do końca Myszko
tzn chodzi mi o to ze jeżeli jesteś dziewica/prawiczek i nie znasz radości seksu to ci tego nie brakuje,być może myślenie moje jest błędne,ale mam w domu szwagra po 50 już który nigdy nic w temacie a najlepszy jego tekst to
-jak bym mógł obcą babę do mojego betu wpuścić???jeszcze by mi śmierdziała??

sam capi na kilometr gdy z roboty wróci:)

a ja spytam ....Paul ile masz wiosen??????

Mirek ,nie musi byc impotentem,jesli czegos nie znasz to nie odczuwasz braku:))


ja mam 29.
aaaaaaaaaaaaa to masz jeszcze czasu przed sobą/rzekła babcia/
no ale żeś unikat raczej to fakt,dziś młodzi raczej garna sie do seksu )))))
Nie rozumiem czemu leci to drozej?bo nie pelnosprawny?

chociaz ,hmmmm chyba troche rozumiem
fkt trudna sprawa i lepiej nie myslec:)

Nie rozumiem czemu leci to drozej?bo nie pelnosprawny?

chociaz ,hmmmm chyba troche rozumiem
fkt trudna sprawa i lepiej nie myslec:)


Nie wiem dlaczego, ale ogólnie pewnie, że zwykle to
prostytutki są drogie i może o to też chodzi.
i Tu Paul masz racje))
stary ma swoje zycie roszponko i swoje wybory-Ty masz swoje))

Paul 150zl za godzinę od lat 90 kosztuje godzina z "panienka" w Słupsku z czego ona ma 50 zloty bo resztę zabiera "opiekun"....mysle ze to nie jest drogo,ale jesli trzeba zyc za jakies 500-700zlotych oplaty porobic i leki jakies kupic to jest to drogo i niestety watpliwa przyjemnosc.
każdy żyje na własny rachunek, więc nie ma sensu żebyś się denerwowała, nie masz na to wpływu, możesz to zaakceptować, nie musisz, możesz zerwać z ojcem wszelkie kontakty
W Holandii stworzono całą instytucje, składającą się z kobiet, świadczących usługi seksualne dla niepełnosprawnych. Klient nic nie płaci, panie są opłacane z budżetu państwa. Może i u nas kiedyś tak będzie. Zawsze można na wycieczkę do Holandii się przejechać Paul

Roszponko, to Twój ojciec poza wiadomym, to jeszcze chyba seksoholikiem jest. Jeżeli na dal sypia z Twoją mamą to wielkie ryzyko zdrowotne jest dla niej.

, możesz zerwać z ojcem wszelkie kontakty

taaa jasne

Mirku, nie nie sypia chyba
To dobrze.

, możesz zerwać z ojcem wszelkie kontakty

taaa jasne

A dlaczego nie? Wystarczy się usamodzielnić. W końcu i tak kiedyś musisz to zrobić, a wtedy wolna jak ptak. To tylko kwestia Twoich priorytetów.
A ja z innej beczki.
Pawlikowska Jasnorzewska pisała: "Kochać to znaczy - dotknąć, zobaczyć, a Ciebie nie ma, nie ma..."
Kiedyś też tak myślałam, teraz wiem, że jest zupełnie inaczej. Nie widzę, nie mogę dotknąć, a było i jest jak u Broniewskiego w wierszu "Przypływ" - "...a miłość rosła we mnie jak kościół, dokąd wniesiono już trumnę".
jechałam wczoraj samochodem myślałam o Ukochanym i jak jadowita gadzina zaczęła do mnie pełznąć rozpacz i tęsknota, ale uciełam jej łeb, nie chciałam rozpaczać, Jego zasmucać, pomyślałam - przecież On jest przy mnie - udało się... wczoraj, całą noc paliłam dla Niego świeczkę.
ale dziś już hydrze łeb odrósł i kicha, jechałam i płakałam i myślałam, nie dam rady znieść tej tęsknoty, nie mogę żyć bez Niego, umrę z tęsknoty...
ale dojechałam do pracy i musiałam biegiem wziąć się z życiem za bary,
przeżyję bez Niego, choć wydaje mi się to awykonalne, choć żal za Nim boli jak żywa rana posypana solą, łatwiej byłoby być pozbawionym uczuć, ale z drugiej strony kim bym była bez tej miłości? bez Niego? Stworzył mnie na nowo.
Teraz mam fazę spokoju, swoją rozpacz, sprzeciw pod kluczem. Staram się ich nie wypuszczać, ale uciekają co jakiś czas, może zbyt często.
Pokazna ta beczulka Agus... w dwojakim sensie...
hej
roszponko kochanie nie ponosisz zadnej odpowiedzialnosci za tate ani on juz teraz za ciebie,usamodzielnienie jest dobrym pomyslem,mimo ze zapewne cala sie na to buntujesz bo masz tysiace
nie dam rady:)

a ja Ci mowie
dasz rade!!!
ale tylko wtedy gdy samodzielnie podejmiesz nieodwracalna decyzje ze chcesz tego,tylko wtedy sie uda gdy bedziesz zdeterminowana zawalczyc o siebie.
buziaki
Jak słyszę Dorotko w Twoich ustach sformułowanie: "Dasz radę", to rzeczywiście są to bardzo prawdziwe słowa. To co dokonałaś z nowotworem pokazuje jak silnym psychicznie jesteś człowiekiem, choć czasami w to nie wierzysz.
Mirku,milion razy rozsypywałam się na milion kawałków,moja siła?- nie wiem skąd się bierze,rak był dla mnie żadną walka,stwierdziłam ze to taka sama choroba jak grypa a ja nie mam czasu by w tym momencie chorować,no i już byłam przeciwna medycynie akademickiej ,poddałam się pierwszej operacji dla świętego spokoju,na druga poszłam dla spokoju mojego sumienia i wygody ale gdy chciano pozbawić mnie jajowodów powiedziałam zdecydowanie NIE,jestem zbyt chwiejna emocjonalnie by pozwolić sobie przed 40/wtedy/na menopauzę.W tamtym czasie bardzo wspierał mnie Maylo i bez jego pomocy może bym się poddała?
jestem zdrowa-fizycznie
nie zmienia to faktu ze z siłą nie ma to nic wspólnego.
Może tylko horrory przeszłości mniej atakują,ale ciągle walczę o czystość swojej psyche i o siłe na dźwiganie dnia codziennego a przede wszystkim by nie ulec myślą samobójczym które bywają mimo upływu lat i szczerze to coraz trudniej przed tym mi się bronic.

wystarczy jednak wiadomość ze gdzieś ktoś potrzebuje wsparcia,zapominam o wszystkim i rzucam ie w wir walki o drugiego człowieka

widać taka teraz ma rola by ratować innych,zapominam wtedy o swoich bolączkach ,schodzą na dalszy plan,no i często pomagając innym najbardziej jednak pomagam sobie:))

chyba to egoistyczne jest:)



Wystarczy się usamodzielnić. (..) To tylko kwestia Twoich priorytetów.


hmm... kiedy ktoś ma tak mówi, znów mam ochotę się pociąć

wystarczy się usamodzielnić

dobra, popadam w samoużalanie się..
wystarczy wstać z łóżka, wystarczy wyjść z domu..
wystarczy się nie ciąć, wystarczy przestać pić..
wystarczy iść formalnie do pracy..
co tam jeszcze..

w sumie..
wystarczy być pewnym siebie optymistą

przecież to takie proste...



--------------

Dorotko.. miałaś nowotwór??
Wystarczy tez troche postraszyc cieciem, by znow dali spokoj z cala pozostala reszta tych wystarczy
Aniu na tym polega dorosłość, na odpowiedzialności za samego siebie, na pracy i głównie obowiązkach i to nie jest nieszczęście tylko samo życie.
Chcesz mieć dziecko, więc jak to sobie wyobrażasz?
To nie kwestia pesymizmu czy optymizmu tylko bycia
Mi daje dużo satysfakcji, że mój samochód to moja praca, moje wyjazdy, moje zapewnienie utrzymania dziecku, bo za tatusiowe 300 złotych opłacamy lekcje niemieckiego i pianina, codzienne życie, jego wyjazdy, wyprawki szkolne - to wyłącznie mój koszt. Może inne dzieci mają więcej, ale w sumie najgorzej nie ma i tak w codziennym życiu niczego mu nie brakuje i większość jego zachcianek spełniam. Teraz wymieniałam telefon i wybrałam nowy dość model nokię lumię 800, miałam najpierw ja się nią nacieszyć, ale w końcu od razu mu ją oddałam. Dużo więcej radości daje dawanie niż branie, a wszystko to, do czego sami dochodzimy - powoduje, że wzrasta nasze poczucie wartości.
roszponko nowotwór szyjki macicy,złośliwy,ponoć ostatni moment był na przeżycie,a ja się czułam doskonale,zero jakichkolwiek objawów

Miałam wtedy 36,3 lat.

wystarczy nie pic,wystarczy nie cpac wystarczy uwierzyć ze mogę
wystarczy powiedzieć sobie ze nie jestem uzależniona.pije ćpam bo chce,a teraz tego po prostu nie chce.
Aniu nasza polska heroina jest bardzo silnym narkotykiem zwlaszcza jesli masz produkcje w domu i dostajesz towar pierwszego sortu
miałam stały dostęp/mąż robił w domu /,regularnie 2,3 razy dziennie 0,5-1 cm i w pewnym momencie po prostu powiedziałam nie dziękuje!!
Mam ojca alkoholika mąż pil i teściowa,był okres /krótki,no z miesiąc,może dłużej/ gdy nie trzeźwiałam,przestałam pewnego ranka stwierdzając ze słońce za oknem jest na trzeźwo jakoś bardziej widoczne.
nigdy nie miałam żadnych symptomów odstawienia-głodu,bólu rzucawki itd.
Aniu naprawde wszystko zalezy od ciebie,to Twoje życie i Twoje decyzje:)
Dorotko nie bądź taka skromna. Co się dzieje z większością ludzi, którzy otrzymują diagnozę: "Ma pani/pan nowotwór"? Ci ludzie już się widzą w trumnie. Siada im psychika, łapią się chemio i radioterapii, które w nieoficjalnych wiadomościach wyniszczają organizm, przede wszystkim zdrowe komórki. Robią spustoszenie w mózgu, w układzie pokarmowym. Jednym słowem uruchamiają mechanizm śmierci. A jak każde życzenie, które wypowie podświadomość jest realizowane, tak i w tym przypadku się ono spełnia.
Ty zadziałałaś zupełnie inaczej niż inni :"Nie ma chorób nieuleczalnych, są tylko ludzie, których nie można wyleczyć", a ty do nich się nie zaliczasz. To wg mojego skromnego zdania, wymagało dużo odwagi. Warto by było jak już myślałaś o książce, opisać swoją drogę zagłodzeniu tego "skorupiaka" aby innym uświadomić co tak naprawdę nas zabija.

Wszystko można osiągnąć. Jak ja to mówię: "Nie narzekaj, że masz pod górę, gdy idziesz na szczyt".
OO!!!i te ostatnie zdanie juz mi sie podoba:)

książka,hmmm tworzy się gdzieś tam w zapiskach kompka,tyle ze akurat skorupiak nie zajmował tam dotychczas jakieś ważniejszego miejsca
bardziej skupiałam sie na psychoanalizie własnej persony jak sie podnosić z picia,ćpania,zdeptania siebie,by na nowo uwierzyć ze jednak można i ze jednak to tylko ja decyduje nikt inny

tyle ze to raczej forma pamiętnika niz książki,ale pomyśle pomyśle,może komuś by taka kniga pomogła??

W Holandii stworzono całą instytucje, składającą się z kobiet, świadczących usługi seksualne dla niepełnosprawnych. Klient nic nie płaci, panie są opłacane z budżetu państwa. Może i u nas kiedyś tak będzie. Zawsze można na wycieczkę do Holandii się przejechać Paul

Roszponko, to Twój ojciec poza wiadomym, to jeszcze chyba seksoholikiem jest. Jeżeli na dal sypia z Twoją mamą to wielkie ryzyko zdrowotne jest dla niej.


Hehe Mirku to chyba nie moja droga do takich przyjemności
Jak już coś to wolę się z kimś na poważnie związać, a nie korzystać
z prostytutek.
Tak. My z orgazmem nie mamy problemu. U Was jest to duzo trudniej uzyskać. Kobieta musi być przede wszystkim wypoczeta i odprężona. Gdy tego nie ma to trudno Wam to osiągnąć.
Aniu,no Mirek zonaty,mniemam ze wystarczająco długo by wiedzieć co i jak:))

Facet tez miewa suchy orgazm -bez wytrysku:-)

Tak. My z orgazmem nie mamy problemu. U Was jest to duzo trudniej uzyskać. Kobieta musi być przede wszystkim wypoczeta i odprężona. Gdy tego nie ma to trudno Wam to osiągnąć.

no co Ty?
taki szybki numer na zmeczenie - to jest zajebista sprawa.
a nie tam ciagle ciumciu rumciu - odkryj inny Ogien
Jeśli nie chcesz na razie Roszponku o swoich sprawach, to napisz proszę czy wiesz od właścicieli Antka jak mu się wiedzie ?


a nie tam ciagle ciumciu rumciu - odkryj inny Ogien





duża sabaczka, ładna
pewnie niezła kolonia pcheł
Aniu, a ci właściciele nie dali Ci swego adresu mimo dwukrotnych przyjazdów ? Ty nie prosiłaś ich o niego ? Chyba też i dzwonili do Ciebie...

A Milka przypomina mi najukochańszego mego psa Dana. Podobny w wyglądzie do wodołaza/nowofunlanda, trochę jednak mniejszy.
Jest to naturalna rasa owczarków spotykanych w Bieszczadach.
Niesamowicie łagodne.
Gdybym tylko... nie była u Ptysia...
Chłód i cień już czas na sen
Zachód słońca żegna dzień
I zcichł twój szept
Twój wzrok też zgasł
Wokół tylko cisza
Znów jest zmierzch
Bez gwiazd wsród łez
Każda myśl to cierń
Bo los z nas drwi
Drwi z nas codzień

Gdzieś we mgle gubię drogi swe
Nie odnajde się
A w tych snach twoja śmierć mój strach
Nie chce dłużej tak

Mur bez bram ja tu ty tam
Gdzieś po drugiej stronie nieba
Pięć twych zdjęć i list w nim wiersz
Ciebie nie ma

Wciąż tak trwam z pustką sam na sam
W beznadzieji trwam
Jak mam żyć
Nie ma sensu nic
Chcę do Ciebie iść
Wciąż tak trwam
Z pustką sam na sam
Pośród wspomnień trwam
Jak mam żyć
Nie ma sensu nic
Chcę do ciebie iść
Brnę we mgle
Gubię drogi swe
Nie odnajdę się
A w tych snach
Twoja śmierć,mój strach
Nie chcę dłuzej tak
Nie
To piosenka Szymona Wydry
jakoś płyta mi się odnalazła kilka dni temu i ta piosenka. Chyba moje szczęście, że nie wpadła mi w ręce 7 miesięcy temu. Ale i tak mnie rozwaliła, a wczoraj dostałam od naszego kolegi zdjęcie najmilszego, na którym jest taka cała kwintesencja Jego i dupa
Droga do pracy, piosenka, zdjęcie na kierownicy i łzy ciurkiem.
Patrzenie wlustro nic nie przyniosło, prośby do opiekunów żeby zabrali mnie choć na chwilkę do Niego też na nic.
Nie wiem, gdzie On jest.
Gdy w sobotę jechałam z Izerów, nagle wycieraczki bez mojego działania raz sobie machnęły, i czy to jakiś bład elektroniki w samochodzie? nigdy się tak nie zdarzyło, ja na pewno jej nie dotknęłam. A ja sobie pomyśłałam, że to może On, że dał mi znać, że jest przy mnie, ale pewnie nie.
Przetrzyj oczy, usuń z szyb oczu łzy, zobacz jaki jest za kroplami - co go zasłaniają - Cały Swiat.
K. jest tym, który popiera nowe wydarzenia, bo wie, że sprowadzają do Twego życia opiekuna.
To jest przekaz. Już Ci to pisałam, ale nie uwierzyłaś...
a ja w takich sytuacjach myślę ze normalnym jest
im bliżej światła tym więcej cieni:)

no i chyba wszyscy mamy czasem odczucie ze mozemy sobie schowac)))))))))))))
Ktoś do mnie zajrzał miło. Pozdrawiam Błękitku.
Ja tylko sobie cichutko chciałam powiedzieć, że jestem coraz bliższa tego by puścić Najmilszego...
Czuję, że Go wciąż trzymam przy sobie, nie chcę, żeby odszedł, choć coraz bardziej żyję już innymi sprawami. Jestem coraz bardziej gotowa na to czasowe rozstanie.
A może się mylę? może odszedł już dawno, a to tylko moje wymysły, że ciągle jest przy mnie, że Go czuję? Skąd mi to wiedzieć, jak ja taka głupia
Jakiś Ty miły Błękitku
dziękuję
Staram się nie czuc bólu, bo wtedy On cierpi, staram się nie roztrząsać tęsknoty za Nim, codziennie mówię Mu, że go kocham, że zawsze będziemy razem, ale są momenty kryzysowe.
Dzięki Błękitna, staram sie
minął rok, a jakbym Go widziala wczoraj...

Fajnie, że się odezwałaś, brakuje tu Ciebie.

Oj tak, o tak
A pomagałaś wielu bardzo, choć piszesz, że nie.
aj aj nie będę się licytować, bo walczę ze sobą, żeby się nie biczować na każdym możliwym kroku, może nawet mi się udaje .
Może nawet zaczyna się w moim sercu obok tego nieustannego i wiecznego uczucia do Najmilszego zagnieżdżać nowe. Co ciekawe adresat nowego twierdzi, że absolutnie będzie ze mną TAM. Hmm będzie drużnie...
Ech, zawsze kochliwa byłam
Muszę gdzieś napisać o moim zeszłotygodniowym śnie, bo chyba był niezwykły. Najlepsza dla mnie interpretatorka niestety nie ma czasu, ale ciekawa jestem waszych spostrzeżeń.
Z pewnych względów muszę ominąć początek snu,
Zaczął się w moim mieszkaniu, a potem przeskoczył na działkę przy lesie, trudno mi stwierdzić czy stał już dom czy dopiero z mężczyzną z którym postanowiłam dociągnąć w tym wcieleniu do końca zamierzaliśmy dom zbudować. działka była trochę na stoku i dochodziła do jeziora, byli też moi rodzice i synek. mam mówiła, że trzeba zbudować pomost, była bardzo radosna, ja że kupić ponton, a mama, że nie ponton tylko łódkę. Jezioro dalej miało jakby maleńki wodospad i woda wpadała do rzeczki, woda była przejrzysta jak szkło i pływały w niej bardzo kolorowe rybki, wołałam syna, żeby zobaczył te ryby i żółwia wodnego. Obok była jak myślałam przetwórnia ryb, były kobiety w białych fartuchach i czepkach, ale to nie była przetwórnia tylko "produkcja" tych ryb kolorowych. Następnej nocy byłam w Warszawie, tam na jakiejś bocznej uliczce, która też lekko schodziła w dół , byłam jakby w roli pojazdu "follow me" na lotnisku, startowałam samolot, dawałm znać pilotowi w którym momencie ma się wznieść w powietrze, potem znów miałam jakiś staw i były ryby poza stawem, leżały na trawie, takie zwykłe szare ryby, do śledzi, albo płotek podobne, a na trawniku były psie kupy, w żadną nie wdepnęłam. Tak jakoś coś mi mówi, że te sny są bardzo istotne. Gdy mi się śnił ten pierwszy sen mojemu wielbicielowi śniła się mama, która zmarła ponad 20 lat temu, była trochę niewyraźna i mama jego przyjaciela, która zmarła dwa lata temu, bardzo uśmiechnięta i pogodna.
No to tyle
właściwie to nieważne, co znaczył, pewnie racja że nic dobrego
Aguś, to jest wewnętrzna informacja, postaraj się tak na to spojrzeć. Bez wartościowania
słaba ja jestem w tych rebusach, do mnie trzeba drukowanymi, albo niech nic mi się nie sni.