Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
„Wina”
Nieskażone i całkowicie bez winy,
Są tylko nienarodzone dzieciny,
Przywilej wątpliwy, od razu w odległe chmury,
Wzięte zostały, dom ich ponad szczytem góry,
Jednak większość ma szansę zużyć dany czas,
Żyją, aż ktoś im nie odbierze ich cielesnych mas,
Później zdmuchnięci przez wiatr, nie trafiają do Edenu,
A raczej do najgłębszej studni, egzystując w cieniu,
Odbierają zapłatę za swoje czyny wielce haniebne,
Walczą do czasu, aż nadzieja w sercu nie zwiędnie,
I tak dzień w dzień, w cierpieniu umierają,
Nie ma tu Boga, nic nie można zdziałać wiarą,
Demony batem odrywają płaty skóry,
Włócznią w ciele, robią okrutnie dziury,
Dbają o to, by rany nigdy się nie zagoiły,
Nie dając chwili, by odzyskać życiowe siły,
Jakby to już ciało mało wycierpiało,
Męczą duszę jeszcze większą miarą,
Ludziom, obrazami zbrodni z przeszłości,
Uświadamiają ból wyrządzony w złości,
Pamiętaj człowiecze zagubiony, że gdy miną twoje godziny,
Jak każdy inny, odbierzesz karę za swoje ziemskie winy…
Hmmm "egzystując w cieniu" "Nie ma tu Boga, nic nie można zdziałać wiarą" ujdzie, ogólnie jakoś nie trafia do mnie tematyka wiersza ani te rymy, no ale są gusta i guściki : )