Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Czytam Wasze historie i niektóre elementy powtarzają się i u mnie. Tak jak Kay brałam się za coś, co było tylko i wyłącznie tajemnicą, trochę rąbka odsłaniało mamine czytanie i wystarczyło. Umiałam jedynie mazać po kartkach, koślawe postacie się ukazywały, a pod spodem moje wyjaśnienia zapisane ręką życzliwej osoby, która wykazywała szacunek dla moich prostych pomysłów, bo dzieciom wolno wiele, cudowny czas. Tak jak Bufka traktowałam wszelkie żywo wyglądające zabawki jako osoby z charakterem, które mają zawód, przyjaciół i swoje humory, lecz nie spisałam nigdy tego. Tworzyłam za to gazetkę z życia miasta, które zbudowałam, i donosiłam o nowych wieściach, robiłam wywiady z misiami, wszystko się kręciło.
Gawędziarstwo jednak było formą upustu, rodzajem kolekcjonowania i wygładzanie nie zawsze normalnych myśli. Ogólnie pisałam raz, co mnie ubawiło, o dziewczynie, która pomyliła życie z filmem i jak zawsze grożono mi jako niegrzecznemu dziecku została zamknięta w ciemnym pokoju. Teraz mogę patrzeć na to pomieszczenie jako alegorię psychiatryka.
Pierwszą moją niby powieścią był Detektyw z psim nosem, sama przez to doszłam do wniosku, że wystarczy wykształcić w sobie odpowiednią wrażliwość, aby mieć ponad przeciętne powonienie. Jak można się domyślić, facet potrafił wszystko wyśledzić.
Potem sporo historii o kosmitach, których istnienia wtedy z zapałem poszukiwałam, dziecięca wyobraźnia i te sprawy. I na początku za Ziemian robiły moje misie, które w jednej akcji wszystkie zamieniły się w jaja, które tak się toczyły.
Mimo tych wszystkich początków, tu podkreślę, że jestem idiotką, w czwartej klasie podstawówki nie mogłam pojąć, na czym polega pisanie wypracowań, bo skoro nauczycielka zlecała, to pewnie wymagała zawarcia jakiś konkretnych informacji.
Potem przyszło gimnazjum i wtedy zajęłam się "Legendą Blacktower", która według krytyka mojego brata bardziej przypominała podręcznik od fizyki, bo wszelkie relacje między bohaterami tłumaczyłam na podstawie praw Newtona, tak mi odbijało. Nie dało się tego czytać, było naiwne, mimo całej zawartości merytorycznej.
Potem pojawiły się nieodłączne przez dłuższy czas mi postacie: pustelnik, zielarz, reżyser. Wyczytałam w necie jakieś recepty, jak prowadzić medytacje pomysłu, w każdym razie jakoś weny dostałam potem jak się ocknęłam z transu. A w zasadzie nabawiłam się celu, że chcę pokazać, że życie być lepsze, że to możliwe. To, co się działo w treści, stało się dla mnie ideałem. Oni tacy mądrzy, z taką fantazją. Jednak doszłam do wniosku, że czas przestać o nich rozprawiać. A miałam wszystko wyszykowane aż na trzy powieści, na razie w wersji skrótowej.
Teraz biorę się za pisanie powieści przygodowych, co idzie mi na razie tak, że poszczycić się nie da, w sumie to nastąpiło nie dawno. Jeszcze rok temu napisałam w zeszycie zawsze wyprowadzające mnie z normy parę rozdziałów zmroku, które okazały się moim zdaniem całkiem dobre, za to że odważnie pisałam i naprawdę z humorem. Powinnam kontynuować i zrobić tak, żeby nie kojarzyło się z tamtą sagą.
Czytam Twoją historię roślino wędrowna i odnajduję w niej tak wiele wspólnego... Jak Ty wśród innych. (...)
Dalsza część postu została uznana za niedotyczącą wątku.
Potem pojawiły się nieodłączne przez dłuższy czas mi postacie: pustelnik, zielarz, reżyser. Wyczytałam w necie jakieś recepty, jak prowadzić medytacje pomysłu, w każdym razie jakoś weny dostałam potem jak się ocknęłam z transu. A w zasadzie nabawiłam się celu, że chcę pokazać, że życie być lepsze, że to możliwe. To, co się działo w treści, stało się dla mnie ideałem. Oni tacy mądrzy, z taką fantazją. Jednak doszłam do wniosku, że czas przestać o nich rozprawiać. A miałam wszystko wyszykowane aż na trzy powieści, na razie w wersji skrótowej.
Uuu, opowiedz wiecej o tym, opowiedz!
O tej medytacji? Leżysz na wznak, masz zamknięte oczy i liczysz od 70 wstecz i wyobrażasz sobie możliwie najwymyślniejsze obrazki, które przedstawiają wspominane przez Ciebie liczby, np. wiatraki obracają się 20 razy na jakiś tam czas lub po prostu cyfry są bardzo barwne. Jak skończysz jesteś w innym stanie świadomości i możesz tak wprawiona wymyślać scenki z twoim udziałem i wmawiać sobie, że wszystko jest możliwe. Raz zastanawiałam się nad swoim życiem i doszłam do wniosku, że najlepsze co mogę zrobić to napisać książkę, w której pokażę coś, z czego sobie inni nie zdają sprawy, coś pięknego w każdym razie. Ta metoda, którą podałam, zmienia fale w mózgu, może przez to trochę rozregulować go, ale wtedy dużo lepiej się fantazjuje, chociaż nie wiem, czy nie jest to powód, przez który źle skończyłam. Trudno opowiedzieć o tym dokładnie, ponieważ to wszystko miało bardzo wiele wątków. Działo się w moich myślach, za dnia wymyślałam sentencje, które pozwalały mi przetrwać i nadać sens życiu, często uznawałam, że wystarczy dobrze się bawić, by rzeczywistość nabierała szczególnego znaczenia. W sumie to wszystko to tylko epizod chorobowy, taki trip, co zapisałam niekiedy jest dla innych kompletnie niezrozumiałe. W każdym razie pojawiło się dwadzieścia kilka krótkich rozdziałów o moich szaleńcach z dziwnymi fachami. I jeszcze dwie planowane powieści, które urywałam w środku, aha i czwarta kończąca się na pierwszym rozdziale. Ogólnie może coś z tych bajek by było, tylko mam lenia. Poza tym teraz czuje się taka normalna jak nigdy wcześniej, już nie chodzę na fazie.
O tej medytacji? Leżysz na wznak, masz zamknięte oczy i liczysz od 70 wstecz i wyobrażasz sobie możliwie najwymyślniejsze obrazki, które przedstawiają wspominane przez Ciebie liczby, np. wiatraki obracają się 20 razy na jakiś tam czas lub po prostu cyfry są bardzo barwne. Jak skończysz jesteś w innym stanie świadomości i możesz tak wprawiona wymyślać scenki z twoim udziałem i wmawiać sobie, że wszystko jest możliwe. Raz zastanawiałam się nad swoim życiem i doszłam do wniosku, że najlepsze co mogę zrobić to napisać książkę, w której pokażę coś, z czego sobie inni nie zdają sprawy, coś pięknego w każdym razie. Ta metoda, którą podałam, zmienia fale w mózgu, może przez to trochę rozregulować go, ale wtedy dużo lepiej się fantazjuje, chociaż nie wiem, czy nie jest to powód, przez który źle skończyłam. Trudno opowiedzieć o tym dokładnie, ponieważ to wszystko miało bardzo wiele wątków. Działo się w moich myślach, za dnia wymyślałam sentencje, które pozwalały mi przetrwać i nadać sens życiu, często uznawałam, że wystarczy dobrze się bawić, by rzeczywistość nabierała szczególnego znaczenia. W sumie to wszystko to tylko epizod chorobowy, taki trip, co zapisałam niekiedy jest dla innych kompletnie niezrozumiałe. W każdym razie pojawiło się dwadzieścia kilka krótkich rozdziałów o moich szaleńcach z dziwnymi fachami. I jeszcze dwie planowane powieści, które urywałam w środku, aha i czwarta kończąca się na pierwszym rozdziale. Ogólnie może coś z tych bajek by było, tylko mam lenia. Poza tym teraz czuje się taka normalna jak nigdy wcześniej, już nie chodzę na fazie.
Mialam na mysli twoich bohaterow i powiesci, nie metode, ja ze swoimi mozgiem nie mieszam i tak bez przerwy mi sie zacina.
Mi też ciągle zawiechy się zdarzają i wszyscy podejrzewają, że myślę o facetach, co czasami jest prawdą, a czasem zwykłym zapatrzeniem w widoki za oknem.
W sumie to wszystko leży w zapomnieniu w zeszytach lub starych notkach na blogu. Najlepiej bym zrobiła pokazując, bo co to da, że się o tym nagadam, kiedy lepiej samemu ocenić. Jednak wstydzę się, bo straszny bałagan z tym wszystkim, a ciągle przekładam uporządkowanie. Ale niech będzie: http://tusiaaa.livejournal.com Najnowsze notki są taką próbą wrócenia do pisania i opowiadają o piratach, więc na te dwa rozdziały nie patrz. xD Starsze notki są po kliknięciu previous 10 na górze strony i można wiele razy w to klikać, aby cofać się wstecz. W sumie mętliku tak sporo narobiłam pod koniec, ale jak się pojawią większe liczby rozdziałów to znaczy, że doszłaś do tego, co udało mi się skończyć, ale na razie nie rozbudować. Przepraszam za cały syf, możesz sobie rzucić okiem mniej więcej, o czym wspomniałam.
Co na to spojrzę, to widzę braki, więc ostrzegam. Sporo mojej głupoty się w to wdarło, naprawdę wiele trzeba w tym zmienić, zastanowić się nad logiką, więc proszę nawet nie czytaj. Teraz napisałabym to wszystko inaczej, tylko muszę się za to koniecznie wziąć. Wtedy nie byłam zdolna do sensownego mówienia i pisania. : D
Mi też ciągle zawiechy się zdarzają i wszyscy podejrzewają, że myślę o facetach, co czasami jest prawdą, a czasem zwykłym zapatrzeniem w widoki za oknem.
W sumie to wszystko leży w zapomnieniu w zeszytach lub starych notkach na blogu. Najlepiej bym zrobiła pokazując, bo co to da, że się o tym nagadam, kiedy lepiej samemu ocenić. Jednak wstydzę się, bo straszny bałagan z tym wszystkim, a ciągle przekładam uporządkowanie. Ale niech będzie: http://tusiaaa.livejournal.com Najnowsze notki są taką próbą wrócenia do pisania i opowiadają o piratach, więc na te dwa rozdziały nie patrz (...)
Ja zaczęłam już wczytywać się w opowiadanie o piratach. Jestem po pierwszym rozdziale, kolejny po weekendzie. Ogólnie podoba mi się jak piszesz. Masz jak ja skłonność do zdań wielokrotnie złożonych co ponoć męczy czytelnika ale nie mnie;) Nie podobają mi się jedynie zbitki słowne masła maślanego typu: "zresztą rola oczekującego czekała i na całą rodzinę" i tego typu słów obok siebie z tym samym tematem jest jeszcze parę... CDN
Masz jak ja skłonność do zdań wielokrotnie złożonych co ponoć męczy czytelnika ale nie mnie;)
Ej, prosze nie przinaczac moich slow, z laski swojej.
Napewno zabiore sie za nie dzisiaj wieczorem :) dnia Pią 13:42, 08 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz