Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Chorować z braku milosci, uważam, że daje nam wieksze pole do popisu poprzez szukanie miłości, daje nam wiecej wolnosci do tego, aby jej szukac. natomiast w tym stanie może tez nastąpić "zamknięcie" na temat.
Chorować z miłości to zadeptywanie tej miłości. Jako tylko dawcy - bardzo trafne spostrzezenie Aniu - depczemy w miejscu, czesto przebywajac w wymyslonym jakims obrazie, kiedy ten nie daje nam nic, to wskakujemy w nastepny obraz, wyssiemy sie do suchej nitki i przychodzi przyslowiowy moment "uschnać z miłości", a pozniej to juz niedaleko do obsesji na tym, czego sama doświadczyłam, możesz się ze mną nie zgodzic, ale to jesna punkcie nieobecnego odbiorcy.
Mgiełka, opierając się na tym czego sama doświadczyłam pozwolę sobie nie zgodzic się z Tobą. W miłości nigdy nie depczemy w miejscu, nawet jeśli kochamy wyimaginowany obraz partnera czy partnerki. Mimo, iż po pewnym czasie możemy odnieśc wrażenie że naszym uczuciem trafialiśmy niczym kulą w płot to to nie prawda. Ona docierała tam gdzie powinna. Wierzę w to że każdy, absolutnie każdy z nas może spotkac na swojej drodze ucieleśnienie właśnie tego wyimaginowanego obrazu i że każde wyemitowane przez nas wcześniej uczucie miłości do kogokolwiek innego, ostatecznie i tak w tajemniczy sposób trafia właśnie do tej jednej jedynej wymarzonej osoby. Wszystkie poprzednie miłości, miłostki i zauroczenia są jak saporty przed koncertem, mają coś w sobie z "gwiazdy wieczoru" choc nią nie są.
Nie dziwmy się też, że to tyle trwa. Ta prawdziwa zrównoważona miłośc którą jesteśmy zdolni odczuc wbrew wszelkim pozorom i opiniom jest bardzo subtelna, nie ma w niej "przeciągania liny", nie ma konkurencji partnerskiej, nie ma miejsca na indywidualną realizację "ja", nie ma też miejsca na pragnienia ani oczekiwania, jakiekolwiek by one nie były.
Droga, którą musimy przebyc, wiedza - szczególnie duchowa - którą zdobywamy winna iśc właśnie w tym kierunku, całkowitego wyzbycia się indywidualnego spojrzenia na siebie, potem wszystko powinno się już "samo kręcic", bo gdy już odnajdziesz taką osobę uzmysławiasz sobie, że nie jesteś niczym innym jak tylko miłością do niej / niego i że tak naprawdę byłeś / byłaś nią cały czas, bez przerwy. Chcesz stanowic jednośc a w niej nie ma miejsca na jakiekolwiek objawy indywidualizmu.
Nawiązując do tego, co pisze Mirek, zauważyłam właśnie, że w duchowości preferowany jest nurt, kochania wszystkich i wszystkiego. To piękne jeśli ktoś to czuje. Pamiętajmy, że jest jeszcze inna droga, "odliczania" od nieskończoności do jednego, bo przecież tuż przed Jednością jest liczba DWA. I ta forma powrotu do Źródła jest dostępna dla każdego i zaklęta w marzeniach każdego człowieka, bez względu na to kim jest.
Tak więc niezależnie od tego, co z sobą pierwotnie nasz dar miłości przyniesie, nie ma podstaw by używac określenia "choroby".
Rozważając więc pytanie czy choroba z miłości to zauroczenie, jedno co możemy zrobic to identyfikowac i porównywac uczucia, emocje z tym, czego wcześniej w swoim życiu doświadczyliśmy.
zawsze lepiej jest czuć, nawet gdy są to uczucie niedoskonałe, niż nic nie czuć...
w myśl zasady: "Czuję, więc jestem..."
Fraktal, pamietaj jednak o tym ,ze istnieje też miłość toksyczna:)