Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Są tu skałki, strumyk i krzaki. Jak w miniaturowym lesie.
Biegał jak szalony, piszczał i szczekał. Przebiegł kilkakrotnie strumyk i był cały mokry. Upolował jakiegoś dużego pająka i zjadł go szybko. Był zadowolony nowym domem i spodobał mu się.
Wbiegł na wybieg i skoczył w stronę Sintaxa. Zaraz to pociągnął go za ogon. Co się dziwić... Ziggy był młody, niedoświadczony i szalony, więc chyba można mu było wybaczyć takie zachowanie, prawda? Wpadł tylnymi łapami do strumyka, ale najwidoczniej w ogóle mu to nie przeszkadzało.
Odskoczył z zaskoczoną miną, ale widząc nowego towarzysza ucieszył się. W końcu nie będzie taki samotny! Zaczął się bawić z rudym przyjacielem, podszczypując go i radośnie przy tym skowycząc. Machał ogonem, aby ten nie mógł go złapać.
Do uszu rudzielców doszło już pewnie jego gwizdnięcie.
Gdy tylko Stev zobaczył lisy zatrzymał się i usiadł po turecku na ziemi. Wiedział, że w takiej pozycji raczej ma małe szanse na obronę. Odchylił się lekko do tyłu, podpierając się o ziemię dłońmi. Lubił psowate... Tak jakoś do niego przemawiały. Patrzał na rudzielce pewnie, bez mrugania. Tego spojrzenia nie dało się nie zauważyć.