Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Witam,
na wstępie chciałabym opisać kilka sytuacji:
1. Mama prowokuje, podchodzi, wyzywa, poniża, uderzy - w końcu reakcja z mojej strony podobna, tylko i wyłącznie w obronie własnej. Wykręca numer 997, przyjeżdżają Panowie na interwencję, gdzie winną jestem ja! Z ofiary w kilka sekund jestem przestępcą, to ja się znęcam, mimo, że siedzę w łazience, cała roztrzęsiona i zapłakana, jąkająca się. Łazienka jest zamknięta na zamek, przekrętkę - nie ważne, ja w środku, siedząca na desce od toalety po czym słyszę "pstryk" i otworzenie drzwi - panowie otworzyli mi łazienkę! Po czym widząc mój stan straszą mnie psychiatrykiem, mówię, że ja jestem pokrzywdzona, ja jestem poniżana.. i w ten sposób i tak nic, bo przecież nie ja ich wezwałam...
2. Karmię i usypiam dziecko, godzina 22, oczywiście, gdzie w moim domu spokój - nigdy w życiu! Matka zaczyna znów prowokację, dziecko już płacz, bo prawie zasypiało, no myślałam, że mnie krew zaleje. Powiedziałam, żeby była cicho bo usypiam dziecko. Nie podziałało, dalej zaczyna swoje wywody i jaką to ja nie jestem, że jestem śmieciem i do niczego się nie nadaję, w końcu odpowiedziałam podniesionym tonem "zamknij się, debilu" - tak, ja wiem, jak tak można.., ale człowiek zdenerwowany, wyprowadzony z równowagi, niekiedy nie da się inaczej. W tym momencie podchodzi i uderza mnie w twarz, czuję jak puchnie, uderzyła mnie przy moim dziecku, które stało naprzeciw mnie w łóżeczku, siedziałam na krześle tuż przy barierce łóżeczka (dziecko ma 16 m-cy), od razu płacz mój i dziecka. Wkurzyłam się, zadzwoniłam ja, przedstawiłam się, powiedziałam, że na mnie jest założona niebieska karta a to nie ja jestem w tym domu potworem (nie pamiętam co dokładnie powiedziałam, ale to mniej więcej ma ten sam sens), po czym pan z centrali mówi "tak wiem, znam panią, została pani ostatnio spisana 2 dni temu jak sie szlajała po nocach", w tym momencie się wkurzyłam bo byłam na spotkaniu z pracy, mini imprezie firmowej, gdzie wracając o 23 do domu kolegę z pracy napadli i zaczęli go bić, zostałam, żeby mu pomóc razem z innymi współpracownikami, i zeznać co wiem w sprawie. "Proszę Pana, dlaczego Pan ingeruje w moje życie prywatne byłam na spotkaniu firmowym, więc sobie nie życzę takich uwag, ponieważ nie jest ważne to co działo się 2 dni temu, interesuje mnie to co dzieje się teraz, w moim domu, czego moje dziecko niestety jest świadkiem!" usłyszałam odpowiedź, że jeśli są obrażenia to mam sobie iść do lekarza na obdukcję, a nie zawracać im głowę. No to już przeszedł samego siebie. Podałam adres, przyjechali Panowie, spisali notatkę, gdzie później moja mamusia powiedziała, przy nich, że zrobi piekło z mojego życia - nawet tego nie zapisali, wręcz powiedzieli, że taką matkę to powinnam po rękach całować, że u niej mieszkam (mieszkanie 3 pokoje, własność 2 osób - matki i ojca, gdzie ojciec się wyprowadził i mieszkam poniekąd w jego części). Chciała złożyć zawiadomienie, że źle sprawuję opiekę nad dzieckiem, przyznam, że moje dziecko dostało niedawno klapsa, ale jej to ani nie bolało ani nic, stwierdziła, że notorycznie biję swoje dziecko i źle sprawuję opiekę. Chciała żeby Panowie dodatkowo sporządzili taką notatkę, już wyciągali alkomat, żeby mnie zbadać, a ona nagle mówi "wiecie panowie, jednak nie, (po czym zwraca się w moim kierunku i mówi:) daję Ci ostatnią szansę!" Wiedziałam co jest grane i mówię "Chcesz pokazać swoją wspaniałomyślność tu przy Panach?". Dziś okazało się (sytuacja miała miejsce wczoraj), że nie złożyła dlatego, żeby zrobić to dziś do południa! Przemyśleć co ma powiedzieć, bo może powiedzieć wszystko, że nawet byłam pod wpływem alkoholu, przecież badania mi nie zrobili... .
3. Ogólnie jest ochroniarzem, z tatą biorą rozwód, do rozwodu ma papiery od psychiatry, który informuje, że matka ma stany lękowo-depresyjne, że chciała sobie zrobić krzywdę oraz że bierze tabletki, antydepresanty (zdarza jej się czasem nawet wypić alkohol, piwo smakowe bądź wino), a z wojewódzkiej komendy ma czystą kartotekę i dobrą opinię, która zezwala jej na posiadanie broni w pracy, ma licencję. Czy to jest w porządku?
Przytoczyłam tylko 3 sytuacje, było ich o wiele więcej, mogłabym spisać z tego książkę, ale wiem, że nikt aż takiej ilości czytał nie będzie.
Proszę pomóżcie mi, nie da się tak żyć...
Temat sprzed 3 miesięcy, ale odkopię.
Jedyna opcja to wyprowadzka, nie ma co sobie nerwów szarpać z wariatami. A skoro ojciec się z matką rozwodzi, to albo niech sprzedadzą mieszkanie i podzielą się kasą, albo niech go matka spłaci i zatrzyma mieszkanie (albo odwrotnie - ojciec spłaci matkę i mieszkanie jego).
Praca + jakaś malutka kawalerka i powoli do przodu. Szkoda sobie życie marnować na takie sytuacje.