ďťż
Strona Główna Kobieta, mężczyzna, przyjacieleAnatomia wszechswiata cz.II Wspolna proba przyblizenia Dzieki Conchi, Mgielko i Proroku za Wasze pytania. Proroku i Newdem za linki. Piotrze, Mgielko, Freyu, Conchi, Proroku i Beato za uwagi. To juz nie jest dalej moja kosmogonia. To dzieki Waszym pytaniom, uwagom i prosbom powstala ta druga czesc w takiej postaci. W postaci wspolnej proby przyblizania sobie wygladu wszechswiata. Dlatego zmienilam tytul. Schemat trajektorii planet krazacych wokol swego slonca, na kartce papieru tworzy okregi lub owale. Jest ich tyle, ile jest planet. Tylko ze slonce nie stoi w miejscu. Tez krazy stale wokol centralnego slonca swojej galaktyki. Ciagle zmienia miejsce polozenia. Planety obracajac sie kolo niego - podazaja jednoczesnie za nim. Zataczaja wiec w rzeczywistosci nie okregi, a spirale. Buduja wokol niego tyle spiral, ile jest samych planet. Kazda z takich spiral tworzy kolejny torus. Te torusy o roznych srednicach, maja wspolny srodek obrotu, ktory miesci sie w geometrycznym centrum slonca. Sciany zewnetrznego torusa tworzy planeta najdalsza od slonca. Sciany ostatniego, wewnetrznego torusa tworzy odpowiednio planeta polozona najblizej slonca. Suma tych wszystkich scian torusowych tworzy warstwowy torus wokolsloneczny, ktory nie jest zamkniety jak opona kola, lecz rozwija sie w spirale. Jest to sloneczny torus podstawowy 1(S). Jego srodek nie jest jednak pusty jak w oponie, gdyz wypelnia go lina trajektorii slonca. Torus podstawowy 1(S) wyglada jak wijacy sie spiralnie obly waz o tylu skorach ile planet ma uklad. W srodku ma on trzon swego ukladu pokarmowego - slad podazajacego srodkiem i ciagnacego caly uklad slonca, ktore go tez zywi. Dlaczego ten waz tez wije sie spiralnie ? Bo slonce rowniez nie krazy po zamknietym kregu, gdyz z kolei samo podaza za swoim, tez wedrujacym centralnym sloncem galaktycznym. Analogicznie czynia inne slonca typu 1(S) w tej galaktyce. Tak wiec wszystkie slonca "opatulone" swoimi torusami typu 1(S), okrazajac swoje centralne slonce galaktyczne - tworza swoimi spiralnymi obrotami, wielowarstwowy torus drugiej generacji, torus galaktyczny typu 2(G). Ten typ torusa ma o wiele wiecej warstw. Ma ich tyle, ile ukladow torusowych 1(S) ma galaktyka. Czyli ile ukladow slonecznych wchodzi w jej sklad. Multiwarstwowy torus slonca galaktycznego typu 2(G), buduje z kolei wraz z innymi torusami galaktycznymi - torus megagalaktyczny 3 generacji 3(M). a warstw ma tyle, ile galaktyk wchodzi w sklad danej megagalaktyki. Analogicznie : suma torusow megagalaktycznych buduje torus 4 generacji 4(SG) - torus supergalaktyczny. Splatanie takich splotow w sploty kolejnych splotow ma postac fraktalna. Obraz tego ogromu latwiej sobie wyobrazic zaczynajac od nitki, a nie od razu od weza z upakowana gesto i skomplikowanie zawartoscia. Lepiej z poczatku zignorowac zawartosc nitek. Narazie skrecamy spiralnie nitki we wlokna. Te skrecamy w linki, a nastepnie w line. Gdy przekroi sie taka line - widzi sie poprzeczny przekroj fraktala. A w nim przekroje pojedynczych nitek, ktore zlozyly sie na line. Taki przekroj poprzeczny lodygi z widocznymi przekrojami jej wlokien. W koncu ona tez ma budowe fraktalna. Ale kazda z tych nitek, to rozwijajaca sie historia jednego ukladu slonecznego. A kazdy kolejny przekroj w gore, lub w dol - to czytanie w kronice Akaszy. Gdy wystarczajaca czesc danego ukladu fraktalnego zdola podwyzszyc swoje wibracje do okreslonej granicznej, to z fraktala wyrasta nowa galazka nowych mozliwosci. Gdy rozwija sie dalej, staje sie galezia, potem konarem. Tak moze sie dziac i w innych punktach pnia. Drzewa przynajmniej to potrafia. Oczywiscie konary i galezie tez moga sie rozgaleziac, gdy spelnione zostana warunki wzrostu. Gdy pierwszy raz zdolalam to sobie wyobrazic w calosci i w zwiazku z tym skojarzyc z prastarym okresleniem "drzewo zycia", to myslalam ze serce nie wytrzyma zachwytu. Nie trzeba ciac tego drzewa, by dostac sie do przekroju. Teoria strun dowodzi, ze energia rozchodzi sie nie ciagle, tylko porcjami, pomiedzy ktorymi sa przerwy. W okreslonych sekwencjach w dodatku. Stalych. Regularnych. A wiec od razu kazdy slad istnienia narasta warstwowo. Ale i regularnie, wedlug regul. Pomiedzy sladami istnienia pusto, i tam, w tych przerwach, mozna pakowac warstwowo inne swiaty, ktore buduja warstwy swego zaistnienia w innych sekwencjach. I tak mozna sie przenikac nie zahaczajac o siebie. Ba, nawet nie wiedzac o sobie. Mozna tez poszukiwac harmonii tych sfer, ich muzyki. Ale tak mozna i wedrowac po dokonanej juz historii (z naszego punktu widzenia), jak i jeszcze niby niedokonanej. I z tej wlasciwosci korzystac, wybierajac czasy wcielen. To tyle w tej czesci. Porcja jest dosc duza. Nie chce nikogo oszolomic iloscia nie do strawienia.Jaka szkoła z KSP, co przed szkołą ?Badania lekarskie - psycholog przed badaniami.Ważnoścć ms - koniec wązności przed naboremCO ZABRAC Z SOBA NA SPOTKANIE PRZED WYJAZDEM NA SZKOLE?Powieść Victorii Gische - "Lucyfer. Moja historia"Zmiana preferowanej jednostki przed ABOSala do ćw przed TSF LUBLINSpotkanie organizacyjne przed przyjęciem do służbyrekrutacja przed i po 10 marca 2011
 

Kobieta, mężczyzna, przyjaciele

Szukałam. Nie znalazłam. Może nie umiem znaleźć.


Jak ja tu weszłam pierwszy raz nie miałam pojęcia co chce tu znaleźć, chciałam pomóc przyjacielowi poznać inny wymiar życia. Może Tobie tez się uda?
Otwierałam stronę startowa, czytałam po kolei wszystkie tematy aż mnie któryś zainteresował-spodobał sie, klikałam,potem ponownie kolejne czytanie i klikanie, myślę ze Ty najbardziej chcesz teraz o kontaktach się dowiedzieć,poczytaj tam.Nie pamiętam by był tu ktoś z taka jak Ty żałobą,ale ja pochowałam synka 3 latka 4 miesiące miał, większość jeśli nie każdy tu zna boleść żałoby, większość ma takie same jak Ty pytania w rozpaczy po czyjejś śmierci.
Ja jak moje dziecko zmarło czytałam wiele o smierci dzieci,tych nienarodzonych tez.
Myślę ze to nie tak ze te maleństwa nie chcą nas jako rodziców,raczej jako dusze umówiliście sie co do tego doświadczenia,a Ty jako człowiek w tym wymiarze nie pamiętasz o tym i może Ci się to wydać niedorzeczne,dlatego namawiam Cie na czytanie Polany,by zrozumieć więcej i spożytkować czas oczekiwania na kontakt dla siebie.
MamoMileny,nie pasują Tobie jako człowiekowi z krwi i kości,bo zapomniałaś!
Zanim przyjdziemy na to życie wiemy czego chcemy doświadczyć,czego musimy się nauczyć,co,gdzie,z kim przeżyć,co naprawić-jako Dusze rozumiemy to i sami tego chcemy,nawet gdy jako ludzie odbieramy coś za okrucieństwo, niesprawiedliwość to jest to nasz wybór,nasza wolna wola.

Zapalaj w domu świece w intencji swojej córeczki, posyłaj jej swa miłość nie zal i smutek, mów jej jak bardzo pokochaliście te małą istotę i jak bardzo się cieszyliście na jej przybycie i ze teraz wysyłasz ja do światła,niech wraca spokojna i szczęśliwa do domu,do światłości.
Kiedy grupa dusz ustala scenariusz, który umożliwia każdej z tych dusz przerobienie własnych lekcji myslę, że łatwo się planuje nawet tragedie, bo z punktu widzenia duszy - nasz los ziemski cielesny, to coś jak sztuka z aktorami. Czy trudno sobie wyobrazić odgrywanie roli np mordercy i ofiary? czy to boli? skądże. Tyle, że optyka nam się zmienia, gdy dostajemy ciała, bo nie pamiętamy, tego co było przedtem, czasem nawet nie pamiętamy, że my - to tak naprawdę nieśmiertelna dusza. Właściwie nawet nasz ojczysty język nam to mówi: - ciało Jana Kowalskiego - to "ciało" to coś, co jest własnością Jana Kowalskiego, zatem nie ma znaku równości pomiędzy ciałem a Janem Kowalskim. Jan Kowalski jest pojęciem, który pochłania m.in. "ciało"


Może napiszesz nam trochę o sobie, byśmy Cie lepiej poznali? Ogólnie oczywiście.
Czy masz kogos bliskiego kto rozumie Twój ból,wspiera?Pracujesz?
Mamo,wiesz nie doczytalam jeszcze Moena ale od jakis 20 lat jestem na etacie 3 zmian i kopania w doope,wiec w kturymas momencie powiedzialam DOSYC!!teraz po 40 mam nowe zycie nowe energie i zaczynam zyc!
Nie poddawaj sie Los nigdy nie kaze nam dzwigac wiecej niz jestesmy w stanie udzwignac,dacie rade nie jestes sama i staraj sie by twuj maz tez nie czul sie sam i nie zapominaj o Malinie:)
sciskam serdecznie:)
Ech, bo życie jest polem bitwy.
Lej kolorami ile wlezie, na biel przyjdzie czas.
Przyczyny odejścia Milenki na pewno nie tkwią w tym, że nie chciała Cię poznać, zresztą znała Cię, przecież Ciebie wybrała na mamę, jej dusza odwiedzała swoje ciało, przyzwyczajała się do niego i wychodziła, więc i na Ciebie patrzyła, z Tobą była i kochała Cię. Pewnie znacie się od dawna i wymieniacie rolami życiowymi. To rozstanie z pewnością jest czasowe.
może w ciałku tkwił jakiś defekt, a ta duszyczka założyła sobie określony plan, które to ciało by jej uniemożliwiło jego realizację?
MM ja tam nie wierzę w karmę jako karę za poprzednie życie, bo dochodzimy właśnie do zbrodni i kary, za chwilę jakieś piekło nam się wynurzy. Tego wszystkiego nie ma, chyba, że mamy takie życzenie, by było.
To, że Milenka Tobie się nie śni, nie oznacza wcale, że jej przy Tobie nie ma, raczej twoja rozpacz uniemożliwia jej nawiązać z Tobą kontaktu.
Z pewnością przyjdzie dzień, gdy Ci się przyśni, gdy uda Ci się zapanować nad rozpaczą, doczekać chwili, gdy będzie odpuszczała, gdy będziesz mogła złapać oddech.
Ale przy tym wszystkim, choć to tak strasznie trudne, nie zapominaj o tych, których masz tutaj. Milenka ma tam opiekuna, bliskie osoby obok. Malinka ma tu przede wszystkim Ciebie.
Nasi bliscy dają nam subtelne znaki, gorączka rozpaczy nie pozwala ich dojrzeć.
Jeszcze nie wiesz jak silna jesteś,a Twoja Mała Ci sekunduje w walce o spokój i o szczęscie
Na pewno MM znajdziesz spokój,jak wykrzyczysz swój ból
zapal świecę i spijcie spokojnie....nie przepraszaj-rozumiemy
<przytul>
Kochana, teraz Wy jestescie wazniejsze jak zmiana nicka, nie klopocz sie dodatkowo zapamietywaniem nowych wlasnych namiarow. Zrobi sie jak przyjdzie odpowiedni czas. Wszyscy juz wiemy, ze Ty to Ty
MM,ja na początku po śmierci Piotrusia czułam go na cmentarzu, latałam tam jak wariat,w pewnym momencie poszłam i ....totalna pustka,i myśl co ja tu robię??On już mnie nie potrzebuje tu,na cmentarzu, był to dla mnie znak ze mam zostawić jego Duszyczkę ,by mógł realizować swoje dalsze plany rozwojowe.

Normalnym jest ze przy ewentualnej kolejnej ciąży będziesz pełna strachu,ale właśnie dostałaś wiadomość ze nie masz się bać,ze wszystko będzie dobrze

przytulam serdecznie
To ze nie czujemy Duszy w grobie, to dobrze, ale to tez jeszcze nie dowod, ze odeszla daleeeeko...
W pierwszym okresie jest po prostu przy nas, tam gdzie my jestesmy, nie musimy gdziekolwiek chodzic, by sie przyblizyc do Niej...

Problem tylko jak tę bliskosc odczuc, gdy tak zatopieni jestesmy w rozpaczaniu...
Masz prawo do tej rozpaczy i nie duś jej w sobie, żebyś mogła wrócić do żywych musisz przejść wszystkie etapy żałoby, rozpaczy, przeżyć to co masz do przeżycia.
MM alez to Twoje niezbywalne prawo ! płacz,krzycz ,rwij włosy z głowy wszystko,ale nie przekraczaj granicy rozpaczy,masz starsza córkę która teraz tez ciebie bardzo potrzebuje,ona tez nie rozumie dlaczego siostrzyczki jednak z Wami nie ma?
Potrzebuje ukoić Twój smutek, może czuć się winna ze ona żyje a dzidzia tak wyczekiwana ,nie.Nie zapominaj o niej,ona nie rozumie, pomóż jej.

Witam, może przeczyta mnie ktoś, kto wspomoże wiedzą jak to jest z duszyczkami które wróciły do tamtego świata jeszcze zanim się urodziły.

7 lutego 2012 w 8mym miesiącu ciąży, urodziłam Milenkę, która już nie żyła, i nikt nie wie dlaczego to się stało. Wszystkie badania potwierdzały że dzieciątko jest zdrowe. I ja zdrowa.
O bólu, tęsknocie, rozczarowaniu, poczuciu niesprawiedliwości, i wielu innych nie muszę wam mówić, każdy się domyśla. Dzieciątko, które już miało miejsce w naszych sercach, w domu... odeszło. Zrezygnowało z nas? z życia? dlaczego?

Trzy pytania mnie dręczą:
dlaczego odeszła ?
co teraz się z nią dzieje, co dzieje się z dziećmi które nie zdążyły pożyć na tym świecie?
czy Ona w ogóle mnie będzie pamiętać, czy mnie kocha, czy się spotkamy?

Czy ktoś może mi pomóc? nie mogę się pogodzić ze stratą.

Czy płód jednak ma już ludzką duszę? Czy ma ją od samego początku, czy też otrzymuje ją, gdy ciężarna zaczyna odczuwać ruchy świadczące o nowym życiu? (...)

Analiza 750 otrzymanych odpowiedzi wykazuje, że 89 % z nich podało, że dopiero po sześciu miesiącach ciąży stali się częścią płodu. Wielu zaś jeszcze potem przebywało na zmianę "w płodzie i na zewnątrz" niego.

Mając dojrzałą własną świadomość uważali, że płód jest dla nich zbyt mało rozwiniętą formą ciała. Największa grupa - 35 procent twierdziła, że z ciałem połączyli się krótko przed, bądź w czasie porodu.
W grupie osób, które podały o dłuższym niż 5 miesięcy powiązaniu z ciałem, podawano także, że znajdowali się raz w ciele a raz obok niego i obok matki.

Prawie wszyscy uczestnicy seansów twierdzili, że telepatycznie wyczuwali i rozumieli uczucia, doznania czy nawet myśli swojej matki, czy to w czasie ciąży, czy w czasie porodu, a niektórzy w obu tych okresach. Tylko czternaście procent badanych podało, że nie mieli żadnych wrażeń, gdyż tak niechętnie rodzili się na nowo, że odczucia matki zupełnie ich nie interesowały.

W kilku przypadkach dusza, która uznała płód już za swój, mogła w kontakcie z duszą matki wpłynąć na jej decyzję o usunięciu płodu.

Moje badania wskazują, że dusze mogą zadecydować o opuszczeniu płodu lub małego dziecka, by wrócić do stanu poprzedniego i nie rozpoczynać nowego życia.
Może więc nagłe zgony małych dzieci są rezultatem decyzji duszy, by nie podejmować nowego życia?

A oto kilka wypowiedzi podanych w ankietach:

" Byłem na zewnątrz i czekałem na poród, by móc połączyć się z ciałem. Odczuwałem, że matka była zdenerwowana i moje narodziny nie uważała za szczęście." /A-525/
"Połączyłem się z płodem w końcu 9 miesiąca ciąży. Odczuwałem, że matka była obojętna i rozmawiała z ojcem o kłopotach finansowych. Nie wiem, gdzie byłem przed urodzeniem. Wydaje mi się, że byłem gdzieś zagubiony i odczuwałem niechęć do połączenia z płodem i życia w obecnym czasie. /A-498/
"Odczuwałem, że dla matki ciąża była uciążliwa a przede wszystkim, że w płodzie jest nieprzyjemnie i dlatego odwlekałem połączenie się z nim do ostatnich chwil przed porodem," /A-444/
„Nie byłem w pełni połączony z płodem i mogłem poruszać się jak przed wejściem do niego. Połączyłem się, gdy zbliżał się czas porodu. Odczuwałem, że matka miała strach i zobaczyłem lekarza, siostrę i izbę porodową." /A-426/
"Byłem trochę przerażony wzrostem płodu. Widziałem, że jest on już duży ale pozostałem na zewnątrz do urodzenia. Odczuwałem wyraźnie, że poród jest problematyczny. Matka czyniła mnie za to odpowiedzialnym i po trochu nienawidziła, gdyż nie zachowywałem się właściwie." /A-420/
"Przyszedłem do płodu na chwilę, z początku ciąży, oderwałem się od niego i powróciłem, gdy był już czas na poród. Odczuwałem, że matka otrzymała środki uspokajające i nawet nie zorientowała się, gdy odbył się poród. Odczuwałem płynący od niej żal i strach, który miała przed osamotnieniem po moim urodzeniu," /A-330/
"Nie byłem powiązany z płodem, aż usłyszałem głosy ostrzegające, że poród będzie przedwczesny i nakłaniające do szybkiego połączenia się. U matki odczuwałem olbrzymi strach."/A-98/
"Połączyłem się z płodem w trzecim miesiącu ciąży ale potem odszedłem. Głównie zainteresowany byłem, czym będą moi rodzice. Czułem, że matka jest nerwowa i wiedziałem, że chce ona bym wyrósł na kogoś wielkiego. Mama chciała, aby wszystko było dla mnie doskonale przygotowane i była wściekła, że lekarz się spóźnia," /A-351/
"Połączyłem się z płodem tuż przed urodzeniem i poród przeżyłem w płodzie. Wyraźnie widziałem, że mama była przerażona. Obawiała się powiedzieć cokolwiek do ojca czy lekarza. Mama była bardzo zatroskana i bardzo się bała i dlatego właśnie połączyłem się z płodem przed porodem. Miałem wrażenie, że gdybym zgodnie ze swoim planem połączył się z płodem po urodzeniu - dziecko też by żyło."/A-393/
Połączyłem się z płodem tuż przed porodem, ale na jego czas opuściłem ciało i wróciłem, gdy zrobiłem pierwszy wdech powietrza. Zauważyłem, że moja mama okropnie krzyczała i właściwie to mnie nie chciała."/A-486/
Dwadzieścia procent ankietowanych stwierdzało, że w czasie ciąży byli poza płodem i nie podało kiedy się z nim połączyli. Odczuwali oni opór przeciwko przyjściu na świat.
" Nie byłem w płodzie, ale czułem się bardzo bliski mojej mamy. Odczuwałem, że mnie kochała i pragnęła."/ A-541/
"Odczuwam, że nie byłem w płodzie ale unosiłem się wokół mamy." /A-.252/
"Mam odczucie, że krążyłem wokół matki po niewidzialnym okręgu, którego promień zmniejszał się z dnia na dzień wraz ze zbliżaniem się dnia porodu. Czułem, że matka chciała bardzo pozbyć się mnie, co jednak wywołało mój sprzeciw,"/A-170/
"Wydaje się mi, że krążyłem wokół płodu, podziwiałem i chroniłem go i życzyłem sobie połączenia z nim, ale zrobiłem to dopiero podczas porodu. Matka była do mnie bardzo negatywnie nastawiona, nieszczęśliwa i nie chciała akceptować nowej sytuacji,"/ A-206/
"Byłem na zewnątrz płodu i ze zdumieniem obserwowałem, jak on się rozwijał i wiedząc, że będzie on moim ciałem ochraniałem go całą moją energią i energią mojej mamy. Moja mama była po prostu wściekła, zimna, smutna, miała strach i odczuwała bóle. To było dla mnie odczucie zawodu i bólu i dlatego odłączyłem się od ciała."/A-348/
"Miałem nieokreślone odczucie, jakbym czekał na nowe ognisko domowe, ażeby mieć wszystko w komplecie. Wydawało mi się, że chcę pozostać wolnym i nie dostrzegałem uczuć mojej mamy." /A-382/
"Najczęściej byłem poza płodem, kiedyś zobaczyłem wnętrze matki z płodem. Później matkę leżącą w łóżku w sypialni. Nie wiedziałem, że przyjmuję realnie ten pokój i meble. Matka miała po dziurki w nosie czekania i leżenia w łóżku - potrzebnego dla uniknięcia poronienia. Mama miała obawy przed ciążą i porodem ale ponieważ była to już druga, więc była trochę spokojniejsza." /A-520/
"Parę razy byłem w płodzie, obserwowałem go, strzegłem i pilnowałem. Wniknąłem do niego raczej po porodzie niż przed. Odczuwałem zupełnie dokładnie, że matka była trochę smutna i rozgniewana, gdyż ojciec nie otaczał jej odpowiednią opieką ale pomimo to była bardzo szczęśliwa." /A-327/
"Wydaje mi się, że moje powiązanie z płodem było bardzo luźne. W czasie porodu byłem tak w środku jak i na zewnątrz. Znałem bóle matki, ale tylko wtedy, gdy byłem na zewnątrz niej, natomiast po wejściu do ciała przestałem zdawać sobie z nich sprawę."/ A-257/
„Czuję, że tylko od czasu do czasu interesowałem się płodem, wydaje się, że przygotowywałem go, by przystosował się mojej świadomości. Uczuciem odbieranym od matki było jedynie jej znużenie."/ A-472/
„Czułem, że ryzykuję nie będąc w płodzie w czasie porodu i dlatego wstąpiłem w końcowej fazie porodu. Czułem, że matka w czasie porodu opuściła swojo ciało i omijała." /A-356/
"Wydaje się, że przebywałem na zewnątrz i wewnątrz płodu i odczuwałem do niego współczucie i wstręt. /Do matki miałem odczucie szacunku i odnosiłem wrażenie, że jesteśmy starymi przyjaciółmi - co w ogóle obecnie nie zachodzi!/A-94/
„Wchodziłem i wychodziłem z płodu, jakbym nie był pewny, że będzie mój. Dostrzegłem, że matka była zagniewana i miała bóle. Ona mnie nie chciała. Jestem wcześniakiem i mam wrażenie, że jest to wynikiem naszego wspólnego wysiłku - mamy i mojego, gdyż ona mnie nie chciała a ja nie chciałem urodzić się."/ A-261/
„Od piątego miesiąca od czasu do czasu wchodziłem do płodu. Najwięcej czasu spędziłem podglądając z zewnątrz. Nie wiem nic o uczuciach mamy."/ A-21/
"Wydaje mi się, że nie miałem dużego związku z płodem, a raczej byłem niecierpliwy, że tak wolno rośnie i wskakiwałem i wyskakiwałem z niego; W ósmym miesiącu połączyłem się ostatecznie. Matka była podniecona i przestraszona, gdyż to było jej pierwsze dziecko."/A-194/
„Wstąpiłem do płodu krótko przed urodzeniem, gdy znalazł się on w niebezpieczeństwie i musiałem zadbać, by nastąpiło rozwiązanie. Przedtem byłem tak w środku jak i na zewnątrz. Odczuwałem, że matka miała dużo radości i wiedziała, że przeżyję, chociaż urodziłem się trzy miesiące wcześniej i osiem tygodni byłem w inkubatorze."/A-476/
„Bywałem tak w płodzie jak i na zewnątrz z tym, że gdy byłem w środku traciłem świadomość własnego "Ja". Odczuwałem, że matka bardzo boi się i jest zdenerwowana."/ A—156/


Strata dziecka
W Kręgu przedstawiany jest cykl życia, śmierci i ponownych naro&not;dzin. W doświadczanym przez dusze odrodzeniu życia, dzieci odgry&not;wają istotną rolę. Jakie są duchowe konsekwencje faktu, iż taki wy&not;soce funkcjonalny organizm umiera, zanim na dobre rozpoczął życie?

Otrzymuję listy od pogrążonych w rozpaczy rodziców, w których pyta&not;ją mnie o sens przedwczesnej śmierci swych dzieci; nigdy nie jest mi ła&not;two na nie odpowiedzieć.

Ci spośród nas, którzy nie doświadczyli bólu utraty dziecka, mogą jedynie wyobrażać sobie cierpienie tych rodzi&not;ców. Niektórzy ludzie po stracie dziecka dochodzą do błędnego wnio-sku, że to straszne doświadczenie jest rezultatem konieczności spłacenia przez nich karmicznego długu, gdyż rzekomo w poprzednim życiu do&not;puścili się maltretowania bądź seksualnego wykorzystywania dzieci.

Jeśli zmarłe dziecko miało kilkanaście lat lub było jeszcze star&not;sze, karmiczne siły, które doprowadziły do jego śmierci, wiążą się za&not;zwyczaj bezpośrednio z nim samym, w mniejszym zaś stopniu z jego rodzicami.
Co więcej, nawet jeśli śmierć nieletniego dziecka istotnie ma karmiczny związek z którymś z rodziców, ta karmiczna lekcja nie oznacza koniecznie, że w poprzednim życiu niewłaściwie trakto&not;wał on dzieci.
Lekcja ta może być wynikiem wielu innych czynników, w tym także działających pośrednio. Jedna z moich pacjentek, z którą odbyłem sesję mniej więcej w rok po śmierci jej ośmioletniej córecz&not;ki, opowiedziała mi następującą historię:
Byłam bogatą matroną w dziewiętnastowiecznym Londynie. Niewiele dbałam o cierpienia porzuconych, bezdomnych dzie&not;ci błąkających się na ulicach w pobliżu mojej rezydencji. Bez&not;dusznie ignorowałam ich ciężką dolę, ponieważ to nie były moje dzieci; uważałam że odpowiedzialność za nie ponoszą ich rodzi&not;ce albo państwo, mnie zaś to w żaden sposób nie dotyczy. Gdy je spotykałam, odwracałam wzrok, mimo iż miałam mnóstwo pieniędzy i mogłam wspomóc znajdujący się w sąsiedztwie sie&not;rociniec i przytułek dla niezamężnych matek. Wiedziałam, że te instytucje z trudem wiązały koniec z końcem, ale nic nie robi&not;łam. W okresie pomiędzy wcieleniami postanowiłam porzucić mój płytki sposób życia. Zgodziłam się doświadczyć cierpie&not;nia spowodowanego śmiercią mego ukochanego dziecka. Boże, co to za straszny ból, ale przez to uczę się współczucia.

Wiadomości o duszach i umieraniu dzieci dochodzą do mnie od wielu lat, co może stanowić pewną pociechę dla matek odczuwa&not;jących wyrzuty sumienia z powodu zarówno zamierzonych, jak i nie&not;zamierzonych działań wiążących się ze stratą nienarodzonych dzie&not;ci. Dotyczy to tak przypadków aborcji, jak i poronień. Podczas lektu&not;ry niniejszych rozważań proszę pamiętać o tym, że karmiczny związek przyczynowo-skutkowy, odnoszący się do wydarzeń z wcześniejszego życia, przybiera odmienną postać w przypadku każdego związku mię&not;dzy rodzicem a dzieckiem. Moim zamiarem jest dostarczenie czytelni&not;kowi pewnych ogólnych informacji dotyczących dusz najmłodszych, które uzyskałem dzięki świadectwom moich pacjentów.

Rozpocznę od stwierdzenia, że nigdy nie zetknąłem się z przypad&not;kiem wniknięcia duszy w płód w ciągu pierwszych trzech miesięcy ciąży.
Powód, dla którego dusze nie rozpoczynają tego skomplikowa&not;nego połączenia z płodem przed upływem kwartału, jest całkiem pro&not;sty - w tym stadium rozwoju płodowego nie ma jeszcze wystarczają&not;cej ilości tkanki mózgowej, by dusza mogła zacząć swą pracę.

Mam bliską przyjaciółkę, która jest pielęgniarką położną w dużym szpitalu w Oregonie. Kiedy usłyszała, jak wygłosiłem to twierdzenie w ogól&not;nokrajowej audycji radiowej, zadzwoniła do mnie i powiedziała: „Michael, dlaczego nie pozwolisz tym małym istotkom, by miały swoje dusze?" Była wyraźnie zła na mnie z powodu kwestii - które dzieci mają, a które nie mają duszy, jeśli nie dochodzi do narodzin. Odpo&not;wiedziałem coś w tym stylu, że to nie ja ustalam reguły, więc proszę, żeby nie obwiniać posłańca o to, że przynosi złą wiadomość.
Przypuszczam, iż ta opiekunka niemowląt, która widziała tak wiele tych, co nie przeżyły, uważała że płód posiadający od momentu poczęcia duchową tożsamość otrzymuje w jakimś sensie większą duchową po&not;ciechę niż gdyby nie miał duszy.
Powiedziałem mojej przyjaciółce, że istnieje uniwersalna świado&not;mość miłości otaczająca wszystkie nienarodzone niemowlęta. Twór&not;cza siła istnienia nigdy nie jest oddzielona od żadnej żywej energii. Płód może żyć jako jednostkowy byt, nawet gdy nie posiada jeszcze duchowej tożsamości.

Jeśli matka poroni swoje dziecko w ciągu pierwszych trzech miesięcy ciąży, unoszące się w pobliżu miłosne duchowe siły pocieszą ją i będą czuwać nad dzieckiem.

Mówiono mi, że nawet w przypadkach poronień i aborcji w okresie między czwartym a dziewiątym miesią&not;cem, mogą znaleźć się dusze, które przy pomocy energii udzielą wspar&not;cia dziecku i matce w bardziej bezpośredni, fizyczny sposób. Dusze znają z góry prawdopodobieństwo urodzenia się dziecka.

Na przykład, jeżeli ciężarna kobieta straci dziecko w następstwie upadku ze schodów, powiedzmy, w siódmym miesiącu ciąży, nie było całkowicie przesądzone, że ten upadek jej się przydarzy. Istniała rów&not;nież możliwość, że tego konkretnego dnia, w określonym momencie czasu, mogłaby w ostatniej chwili zdecydować, iż nie zejdzie po tych schodach.

Jeśli jednak młoda niezamężna kobieta zajdzie w ciążę i po&not;stanowi pozbyć się dziecka, jest niemal pewne, iż było to wysoce praw&not;dopodobne, świadomie wybrane wydarzenie.
Obydwie te interpretacje przyczynowości są oczywiście hipotetyczne.

Niemniej jednak rozmaite scenariusze istotnych wydarzeń z naszego życia są znane z góry, kiedy wybieramy w Kręgu określone ciała. Wszystkie one mają dla nas karmiczne konsekwencje i skutki.

Dusz nie przydziela się do niemowląt losowo. Stwierdziłem, że gdy matka z jakiegokolwiek powodu traci dziecko, istnieją duże szan&not;se na to, że dusza tego niemowlęcia powróci do niej znowu w jej na&not;stępnym dziecku.

Jeśli zaś ta matka nie urodzi kolejnego dziecka, du&not;sza może wrócić jako inny bliski członek jej rodziny, ponieważ taki był pierwotny zamysł. Kiedy życie jest krótkie, dusze nazywają te żywoty "wypełniającymi", które również mają do odegrania jakąś rolę w życiu rodzica.
Oto przykład:

'Połączyłem się z płodem w czwartym miesiącu na zaled&not;wie trzymiesięczną egzystencję. W tym czasie matce potrzebne było odczucie duchowej energii, aby dowiedziała się, że dawanie i strata życia mają głębokie znaczenie. Nie chciałem, by smutek spowodowany tym, iż mnie straciła, odebrał jej odwagą posia&not;dania następnego dziecka. Wiedzieliśmy, że ten płód nie zostanie donoszony, ale istniało duże prawdopodobieństwo pojawienia się drugiego dziecka, ja zaś pragnąłem tego partnerskiego związ&not;ku z nią. Ona nie zdaje sobie sprawy, że byłem kiedyś jej synem, a teraz jestem jej córką. Sądzę, że potrafiłem złagodzić gorycz i żal mojej matki poprzez wysyłanie jej pocieszających myśli w ci-szy wszystkich tych nocy pomiędzy jej dwiema ciążami.
'

Jak wspomniałem w rozdziale 7, w paragrafie poświęconym bratnim duszom, gdy umierają niemowlęta i małe dzieci, ich dusze zazwyczaj nie wstępują do świata dusz samotnie.
Duchowi przewodnicy, opiekuno&not;wie młodych albo członkowie ich grupy dusz często witają je już na po&not;wierzchni ziemi.



MamoMilenki , czasami otrzymuję odpowiedzi ze swiata duchowego ( od naszych Opiekunow, Pomocników , naszych własnych Wyzszych Jazni, czyli naszych Ja-Tam , czy innych dusz ) , czasami slyszę ciszę , i muszę sie wtedy z tym pogodzić ....

Kiedy dzisiaj czytajac Twoje posty w tym temacie zaczęłam sie sama zastanawiać, dlaczego ciało Twojego dziecka umarlo w 8-mym miesiacu ciazy, uslyszalam odpowiedz, ze dusza, ktora zastanawiała się , czy sie do niego wcielic, jednak jeszcze nie zdecydowała się na zycie na Ziemi , jeszcze nie byla na to gotowa....

Ale uslyszałam tez, ze to doświadczenie , które aktualnie przerabiacie, moze umozliwic Wam wieksze zgłebienie wiedzy w tematach 'duchowych', w tematach praw energetycznych, duchowych, obowiazujacych w calych Zaswiatach , moze umozliwic Wam wdrozenie pewnych wniosków w Wasze zycie ....

Tylko jednym z takich praw jest prawo przyciagania -nie tylko odpowiednich zdarzen czy osob, ale wszelkich 'bogactw', rozumianych jako 'obfitość' radości, nadzieji, pozytywnego myslenia, zdrowia, satysfakcji z zycia osobistego i zawodowego , obfitość pieniedzy, wiedzy w roznych zakresach , i czego tylko jeszcze dusza zapragnie ....

Moze po zapoznaniu sie z dostepna na ten temat literaturą , zaczniecie sie zastanawiac , jakie mieliscie sami plany na to wcielenie , i zaczniecie je jeszcze bardziej swiadomie realizowac , niz do tej pory ?

A moze jeszcze bardziej docenicie 'cud', jakim moga byc dla nas nawzajem nasze dzieci, i zblizycie sie jeszcze bardziej do córki, którą macie ?
( a tak przy okazji inspirowalabym Cie do poczytania podobnych materialow :
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53581,2359078.html
http://www.maluchy.pl/artykul/41
)
Mamo Milenki, daj sobie samej czas na zrozumienie zaistniałej sytuacji, daj sobie pozwolenie na zal i rozpacz ...a przede wszystkim wybacz duszy , ktora miała sie wcielic w ciałko Waszego dziecka, ze nie miała jeszcze na to odwagi ...

Bardzo Ci wspólczuję, trochę wiem na własnej skorze co mozesz czuc .......

Trzymam mocno kciuki za Was wszystkich <przytul>
Dziękuję Saro za cytaty.... coś pomogło mi coś zrozumieć
dobrej nocy
Kochana MM

Jest calkowicie usprawiedliwionym, ze w stanie ducha jakim jestes, wszystkie watpliwosci w interpretacji wyjasnien potraktowalas na ich niekorzysc, zas wyjasnienia o wydzwieku optymistycznym Ci umknely...
Przytulam serdecznie, otulam kolderka ukojenia Kochanie

... wyjasnienia o wydzwieku optymistycznym Ci umknely...
Rzeczywiście mi umknęły, możesz mi je wskazać, albo powiedzmy - wyjaśnić bardziej łopatologicznie?

Saro, dziękuję ci za wyczerpującą odpowiedź. Przeczytałam dokładnie.
To chyba nie miało mnie pocieszyć, prawda?



Jest mi niezmiernie przykro, ze w ten sposób odebrałaś treść, którą staralam sie Ci przekazać, jako zawierajacą sporo elementów 'budujacych' .......chcialam Ci jedynie pomóc, jednak nie kłamiac przy tym ...........w zamian otrzymuję irytacje i sarkazm ...

MM, rozumiem, ze jestes zła na tą dusze, ze sie 'wycofała', ale czy bardziej 'pocieszyloby Cię' ( jezeli wogóle tak mozna napisac w takiej sytaucji ) to, że ktoś napisałby, ze 'płod ' umarł , bo 'zawinił' w jakiś sposób Twój organizm ?
Czy czulabys sie lepiej, czując się 'winna', o jakim to uczuciu zreszta juz wspominałas ?
Bo w sumie nie ma innych opcji, oprócz tych dwóch ....

Decyzja wcielenia nie jest sprawą latwą, o czym wspomina wiele osób , ktorych H. Wambach pytała wprost, wprowadzajac ich w stan hipnozy ....o podobnych przypadkach wspomina tez Newton ...

Moze nam sie wydawac, ze niektóre z tych wspomnien to jakies 'wykrzywienie' prawdy, bo przeciez przyzwyczailismy sie dotąd bardziej do mysli , ze zawsze powinno byc wszystko ' cacy', ze jestesmy tacy odwazni, jako dusze, i nigdy nie boimy sie zycia, które nas czeka ....ale tak nie jest... nie jest to prawda w kazdym przypadku .... moze czas dla nas wszystkich, abysmy zdjeli ' rozowe okulary', i nie mowili, jak mogloby byc na Ziemi w kwestii wcielen, ale jak jest naprawdę na Ziemi ....i o tym mowia te autentyczne relacje z sesji Wambach czy Newtona ...te osoby nie były selekcjonowane, nie były wybierane...te procenty mowia same za siebie ...

MamoMilenki, nie bierz tego, co teraz napisze, ' do siebie' , bo piszę ogólnie, nie do Ciebie , i nie chciałabym , aby te słowa znowu Cie negatywnie 'poruszyly ' - ale czasami tak jest, ze osoby, których planujemy sobie na swoich przyszłych rodziców , płodzą płod , do którego mielibysmy się wcielic, o wiele wczesniej , niz było to planowane ....kiedy nie maja jeszcze przerobionych pewnych cech, które są tak wazne przy wychowywaniu dziecka, kiedy nie maja jeszcze warunków, aby zapewnic mu podstawowe warunki do zycia ...I dusza, która doznała ogromnych ciepień w poprzednim wcieleniu , musiałaby teraz wiele z nich powtórnie zaznać ...

Czasami tak z kolei jest , ze ktos wogóle nie planował miec juz dzieci, a ciąża była przypadkowa , i dopiero teraz zaczeto szukac w internacie okoloziemskim duszy, który by sie w tej rodzinie urodziła ....na dodatek bylaby to sytuacja, ze ta dusza byłaby obarczana całe zycie zarzutami , ze byla niechcianym dzieckiem, 'przypadkowym' , ze pogorszyła jakośc zycia rodziców, ze przez nia czegos tam nie doznali, bo musieli sobie czegos wyrzekac ....

A znowu innym razem dziecko jeszcze przed urodzeniem jest obarczane rolą 'zbawiciela' dla tej rodziny - ze z jego urodzeniem sie wszystko w tej rodzinie 'cudownie' odmieni , wszystko zmieni na lepsze, przy czym przyszli rodzice nie widzą wcale tego, ze 'wyglad' ich obecnego zycia wynika po prostu z ich negatywnego nastawienia do rzeczywistosci, z ich braku optymizmu, braku chęci wykreowania tego zycia inaczej ... ...

A jeszcze innym razem dusza nie jest zwyczajnie gotowa, aby sie urodzic na Ziemi ....jeszcze chciałaby cos przemyslec, jeszcze chcialaby bardziej sie przygotować do tego wcielenia ..... .......nie jestemy doskonali , nawet przed wcieleniem ........

Czy ktos z nas chcialby być na starcie w takich sytuacjach, jak powyzsze ?

( chcialabym jednak przypomniec, ze te przykłady są ogólne )

I nie ma sie co dziwic, ze czasami tak jest, ze wogóle nie znajdzie sie dusza , która by zechciała sie wcielic do danego płodu, który rozwija sie sam - bez duszy- do pewnego momentu, a potem ubumiera ...
Stad ( w pewnym procencie , bo przyczynami jest tez coarz czesciej nasz stan zdrowia ) coraz bardziej rosnaca na Ziemi ilość poronień , nie donoszonych ciaz , albo przypadków, w których jakas para latami stara sie usilnie o mozliwośc zajscia w ciazę, i nic z nich nie wychodzi ...

Jednak wszystkie te przypadki sa ogromna lekcja duchową dla przyszłych Rodziców - bowiem dzieki nim mogą wysnuc jakies wnioski, które pomogą im cos zmienic w dotychczasowych nastawieniu do zycia ...

MM, czuje, jakie ogromne cierpienie przezywasz w zwiazku z tą smiercią ...ogromnie Ci współczuje, bo jak napisałam, przezylam podobne doświadczenie sama .....

I proszę Cie, abys popatrzyla na cała sytuacje jeszcze raz, innym spojrzeniem...

Dla mnie zacytowany z obu ksiazek tekst zawiera 'optymistyczne' informacje, ze w przypadku smierci nienarodzonego jeszcze dziecka, w wiekszosci przypadków nie ma jeszcze w nim wcielonej 'na stałe' duszy , czyli, ze nie cierpimy jako dusze przy smierci tego naszego niedoszłego ciala tak, jak teraz przypuszczamy, ze moglibysmy to robic .....( ze przykladowo nie myslimy wtedy, ze taka smierc to koniec naszego istnienia ) ...

Te teksty inspiruja do zobaczenia lekcji duchowych, które osoby uczestniczace w takiej sytuacji powinny przerobic ...
a jest ich ogrom, i wspomnialam o nich w poprzednim poscie ....

A duszy, która nie znalazła w sobie odwagi, aby sie teraz wcielic w ciało Twojego dziecka ( nie znam jej pobudek do takiej decyzji ) , bardzo, ale to bardzo współczuje .... jako dusze mamy częściej wiekszą wrazliwośc, wieksze zrozumienie sytuacji , niz bedąc juz urodzeni na Ziemi .....byc moze ona cierpiała i cierpi o wiele wiecej , niz Wy , po' tej 'stronie ..... uszanujmy jej decyzję, postarajmy sie ją zrozumieć ...

..i wyciagnijmy odpowiednie wnioski .....

przytulam Cie mocno, MamoMilenki <przytul>

ps. jest mi niezmiernie przykro, ze nie umialam Ci lepiej pomóc .....

Twoje słowa jak też cytaty z książek przeanalizowałam, przesiałam przez moje subiektywne sito, i jestem rozczarowana że dziecko na które czekałam , miało być tylko płodem, a dusza była albo nie była.

Zauwaz, ze tego typu nastawienie mamy sami, kiedy wracamy pamiecią do stanu na poczatku wcielenia ...... Takie samo nastawienie maja Ci na Ziemi , którzy doznaja OOBE ...
Nie dziw się , ze i ja go mam, bo jak mam miec inne, skoro na co dzień rozmawiam z duszami , ktore opusciły dawno ciała ludzkie, nic 'z siebie' przy tym nie tracąc?

Jednak ta dusza przebywala na pewno od czasu do czasu w tym ciele , kiedy do niej mowiłaś , ona to słyszała , kiedy jej przekazywałas milośc, ona to czula .... byla w Twoim ciele, czuła Twoje emocje, Twoje mysli .......była z Toba jednoscią ...

Ona zresztą nadal jest blisko Ciebie ( tak to odczuwam ) , i powiem szczerze, wyczuwam poczucie winy od niej .... dlatego chcialam Cie w jednym z poprzednich postów zainspirowac, abys moze jej wybaczyła .....

Twoje dziecko umarło, bo świat jest urządzony beznadziejnie, a Bóg, ktory nas umiłował, zesłał na nas choroby, ból, tesknotę i smierć. cała reszta to nasze ludzkie próby okiełznania tej życiowej beznadziei.
Bóg nie ma nic wspólnego z tym co napisałaś. On stworzył nasz świat idealny, to myśmy przez naszą wolną wole uczyniliśmy na nim piekło.
Ja tak ludowo.
Kiedyś zupełnie nie czaiłam o co chodzi, dlaczego ksiądz mówił "świeć Panie nad jego duszą"
Sara i Grey Owl mnie oświeciły.
Zapalić możesz dowolną świeczkę i w dowolnym miejscu, gdy ją zapalsz w tym momencie zwracasz się do Boga albo Opiekuna duszyczki dla której ten płomień zapaliłaś i wyrażasz swoje dobre intencje dla duszyczki, miłość, wsparcie, ciepło i światło.
Dusze, nawet te osamotnione, a może przede wszystkim czują ciepło i światło i miłość z tym światłem od nich płynie, czują ją. My jak wcielone dusze, też czujemy ciepło światła świecy zapalonej w intencji dla nas. Nieraz tu sobie światełko podsyłamy
płomień ma działanie odczuwalne fizycznie przez dusze. a Twoje życzenia nie muszą przybierać formy modlitwy, mogą być twoim wsparciem duszyczki pełnym miłości.
Dlatego tak ważne są intencje w chwili jej zapalania, żeby Twoje życzenia z pomocą Opiekuna tej duszy do niej trafiły

Iz 60:19 bt "Już słońca mieć nie będziesz w dzień jako światła, ani jasność księżyca nie zaświeci tobie, lecz Pan będzie ci wieczną światłością i Bóg twój - twoją ozdobą."
Dz 12:7 bt "Wtem zjawił się anioł Pański i światłość zajaśniała w celi. Trąceniem w bok obudził Piotra i powiedział: &laquo;Wstań szybko!&raquo; Równocześnie z rąk [Piotra] opadły kajdany."
2Kor 3:18 bt "My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu."


Jednak do czasu, dopóki nie swiecimy tak jasno, jak osoby w Zgromadzeniu , gotowi do opuszczenia' ziemskiej szkoly dusz' , o ktorych pisal Monroe ( ze blask i wibracja energii płynaca od nich tak go oslepiała, ze musieli dostosowywać ilośc swojej radiacji do mozliwosci jego odbioru ), nie umiemy sobie oswietlac jako dusze naszego otoczenia ( gdy pozostajemy na Ziemi lub w jej poblizu, gdy jeszcze nie wrocilismy do naszych siedzib duchowych ) , i zwyczajnie wpadamy wtedy czasami ( jak to bywa przy braku swiatła ) w apatie , depresje, i co tylko ktos sobie moze jeszcze wyobrazic ...

I własnie wtedy przychodzi z pomocą swiatło swiec - bowiem mozemy poprosic naszych Opiekunów, aby w sposob ciagły - do czasu wypalenia sie danej swiecy, to jej swiatlo oswietlało przestrzeń dookola takiej duszy...

I wtedy taka dusza nie dośc, ze ma jasniej dookoła siebie, to jeszcze to swiatło jest namacalnym znakiem dla niej, ze ktos o niej mysli, ze ktos ja kocha ...

Sposób jest sprawdzony przez tysiacleci przez ludzkośc, dziala ....
Sama mam namacalnie dowody na jego skutecznosc, bowiem ile razy zapalę komus swiecę , zawsze słyszę od tej duszy , ze juz jest tym swiatłem otoczona ..

Przy okazji to swiatło powoduje, ze nam , jako duszom, jest jakby 'lzej' ( bo płomiec swiecy moze oczyscic brudy energetyczne na naszej aurze ) , cieplej , przytulniej ...

Potwierdziłam kiedys takie działanie swiecy nawet na sobie samej
Było mi od razu lżej, cieplej, autentycznie jasniej ( w sensie wzroku duchowego ) , jakby mnie otoczył jakis kokon ochronny ...

Polecam serdecznie
Taką mam refleksję czytając Twoje posty:
Spotkało Cię tak bardzo trudne do przeżycia doświadczenie, bo nie jesteś osobą - duszą, która jest na bezrefleksyjnym poziomie rozwoju. Nie żyjesz tylko po to by jeść i spać. Odnajdujesz się na Polanie jakbyś była stąd, nie tylko dla pocieszenia, ale dla obudzenia tego co w Tobie jest już mocno rozwinięte. Takie mam odczucia
Niestety, ale zwrotnice w torach naszego życia często przestawiają się dopiero przy katastrofie.
ja bym tu w życiu nie trafiła, gdyby nie moja katastrofa, a może też było to moje przeznaczenie?
Na razie zbyt krótko tu jestem, by wiedzieć to na pewno, ale takie mam podejrzenia

Odnajdujesz się na Polanie jakbyś była stąd, nie tylko dla pocieszenia, ale dla obudzenia tego co w Tobie jest już mocno rozwinięte. Takie mam odczucia

Mam takie same odczucie...ze jestes MamoMilenki, starą duszą , która trafiła dzieki Milence , na swój planowany tor

Bardzo sie ciesze, ze Cie poznalam, jestes mi bardzo bliska z ta Twoja bezpośrednioscia i szczeroscia <przytul mocno>
Opiszę tu pewne zdarzenie, które było materiałem pewnego programu z cyklu "nie do wiary" anglojęzycznego.
Kobieta była w ciąży z bliźniakami. W 6 miesiącu ciąży kobieta miała sen. Śnił się jej nienarodzony syn w wieku 8 lat. Powiedział, że kiedy przyjdzie czas rozwiązania urodzi się martwy, ponieważ nie chce pozwolić aby ten poród skończył się tragicznie dla niej. Jego siostra urodzi się zdrowa. Obiecał, że rok później przyjdzie na świat i już urodzi zdrowego syna. Na początku nie dowierzała. Ciąża przebiegała prawidłowo i nic nie wskazywało na poronienie. Po roku czasu kobieta urodziła syna tak podobnego do starszej córki jakby byli bliźniakami. W wieku 8 lat był identyczny do tego chłopca ze snu. Wtedy zdecydowała się opowiedzieć swoją historię przed TV.

Być może MM i w Twoim przypadku mogło być zagrożenie Twojego życia. Warto być może postarać się o kolejne dziecko
To było Twoje pierwsze dziecko?
Chemia w podstawówce była dla mnie ciemną magią, ze względu na nauczyciela, w szkole średniej bardziej zrozumiała ze względu na nauczyciela, na studiach ciekawa i prosta. Wszystkie nazwy i symbole pierwiastków same się wchłaniały do pamięci, ze względu na nauczyciela.

Ludzie odrzucili naukę Chrystusa, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga więc trzeba było stworzyć przeciwstawną siłę Bogu, z która człowiek mógłby się utożsamiać.
To pradwa, z tą pisemną komunikacją, gdy nie widzi sie rozmówcy, jego mimiki, gestów - to czasem można niechcący coś nie tak przekazać, poza tym widzę, że jesteś bardzo emocjonalna osobą, mam to samo i w danej chwili, takich silnych emocji przekaz się zniekształca, gdy się ochłonie dopiero widać, że to nie do końca adekwatna reakcja była, ale słowa poszły.
A Sara to skarb tego miejsca.
czy ktoś mię może poinstruować, jak się wysyła zdjęcie na priv?

Kochana MM

Jest calkowicie usprawiedliwionym, ze w stanie ducha jakim jestes, wszystkie watpliwosci w interpretacji wyjasnien potraktowalas na ich niekorzysc, zas wyjasnienia o wydzwieku optymistycznym Ci umknely...
Przytulam serdecznie, otulam kolderka ukojenia Kochanie


Mysmy wiedzieli jak z Toba jest kochana...

Mamo Milenki,
tak myslalam, kiedy moge Ciebie ugoscic w realu przy kawie, wiec czy moze byc piateczek?


Ewo, To jak będzie z tym piąteczkiem ?

poza tym widzę, że jesteś bardzo emocjonalna osobą, mam to samo i w danej chwili, takich silnych emocji przekaz się zniekształca, gdy się ochłonie dopiero widać, że to nie do końca adekwatna reakcja była, ale słowa poszły.

No tak, kiedy płaczę, to do spodu, kiedy się cieszę, to do samego nieba, kiedy się wściekam to iskry lecą i już nie raz sama się od nich poparzyłam. Jakaś niedojrzałość emocjonalna, czy jak...

Dziewczeta, to ja sobie juz wyobrazam, jakie myslokształty bedziemy wszystkie tworzyc, jak sie kiedys razem spotkamy w 'realu' ... bo i Agnieszka tez tak mocno emituje energie wokół siebie , a o reszcie dziewczat z Polany nie wspomnę ... ( co do mnie, to tez nie jestem introwertyczka


Aniu, tez Cie przepraszam za smutki, na które Cie nieświadomie naraziłam, bo przeciez i tak cenzurowałam to, co napisałm .... tylko jak z moich doswiadczeń ostatnich 10-lat 'zbierze sie' te nie nadajace sie do dalszego powtarzania ( a wiekszośc z nich dotyczy pomagania osobom opetanym , i to mocno ) , to na samym dole zostaje czasem ' słodycz' , ktora wyglada tak, jak w mojej pierwszym poscie..sucho, i z podaniem procentów , w ktorych sama widzialam mnóstwo pocieszajacych aspektów ....wyobraz sobie, co bym napisala, gdybym nie cenzurowała wogole ... (a to byla próba moich zartów ) ..

ciepelka duzo dla wszystkich, bo pochmurno i ciemno Moze sobie samym swieczki zapalimy ?
o to jest dobra mysl Sara!Chyba se dziś w pracy świeczkę zapale, muszę iść a wcale nie mam ochoty do północy siedzieć i jeszcze na pełnych obrotach.

MM <przytul>

To było Twoje pierwsze dziecko?

Drugie, dlatego wiedziałam już jaki cud mnie czeka, jaka radość, już to znałam, wiedziałam czego się spodziewać, czekałam na te wspaniałości, jakie niesie ze sobą macierzyństwo... dlatego też drugi poród diametralnie inny od poprzedniego, był koszmarem jeszcze większym.
To jeszcze nie tak źle. Moja kuzynka w tym roku urodziła zdrowe dziecko (trzecie) w wieku 42 lat. I miała 3 cesarkę, bo w biodrach za chuda.
Nad morzem zimno i wietrznie, ale słonecznie
a światełko to tak, nie nadążam z nabywaniem świec

Tu jest takie zacne grono "szamańskie", że aż korci mnie odwołać się do waszego doświadczenia. Może ktoś pomoże mi rozwiązać zagadkę z przeszłości?

Pamiętam doskonale, że kiedy żywo interesowałam się ezoteryką, tak ogólnie powiem, bo tych tematów było kilka, ulubionych, pojawiała się przy mnie postać (chyba!), a tak bardziej obrazowo - jaśniejąca plama w kształcie elipsy, wysokości człowieka, która stała w nogach łóżka i .. takie wrażenie, obserwowała mnie, czekała na coś.
To się powtarzało wielokrotnie, aż któregoś dnia kiedy byłam bliska zaśnięcia, poczułam że ta jasność wsuwa się w moje stopy i pcha wyżej, jakby mnie wypełniając (żadnych podtekstów!)
Broniłam się! a jakże. Odpychałam to coś, tak na wszelki wypadek, i znowu kiedy traciłam kontrolę zasypiając czułam jak to znowu zaczyna swoje. Wreszcie odsunęło się na trochę ode mnie i pozwoliło zasypiać. I nagle ziuuuuut! wskoczyło, przez stopy wyżej aż do głowy. Przez chwilę sama świeciłam jak latarnia morska.
Nie mam pojęcia bladego co to było. Nie bałam się, więc mam nadzieję że to nic złego.
Więcej to się już nie pojawiło przy łóżku.
No przecież to chyba nie duch, prawda? zatem co?

Proces przygotowawczy:

1. Usiądź bądź połóż się wygodnie w spokojnym miejscu, w którym nikt nie będzie przeszkadzał.
2. Zamknij oczy.
3. Przywołaj w pamięci odczucie odprężenia.
Dobre odprężenie jest kluczowe. W tym celu porzuć oczekiwania względem tego ćwiczenia i odsuń z pamięci na czas ćwiczenia wszystkie sprawy dnia codziennego, które będą tylko przeszkodą.
4. Weź 3 głębokie relaksujące oddechy.
5. Weź 3 gromadzące energię oddechy, by ustanowić jej przepływ z dołu.
W tym celu możesz wyobrazić sobie u dołu pod stopami zbiornik czystej, świetlistej energii, z którego popłynie do ciebie energia. Jej nadmiar będzie opuszczał ciało przez czubek głowy.
6. Weź 3 oddechy gromadzące energię z dołu.
7. Weź 3 gromadzące energię oddechy, by ustanowić jej przepływ z góry.
Jak w poprzednim punkcie wyobraź sobie zbiornik czystej, świetlistej, pulsującej energii wysoko w górze. Zobacz jak wpływa przez czubek twojej głowy i wypełnia ciało. Jej nadmiar wypływa przez podeszwy stóp.
8. Weź 3 oddechy gromadzące energię z góry.
9. Przypomnij sobie taki moment z życia, w którym czułeś się kochany lub kiedy kochałeś.
10. Pozwól temu wspomnieniu pomóc sobie ponownie doświadczyć uczucia miłości.
11. Pozwól temu uczuciu wzrastać. W tym celu możesz przypomnieć sobie inne momenty miłości lub skupić się na uczuciu i pozwolić, by cię wypełniło...
Miłość to kolejny kluczowy moment: poszerza percepcję ponad oczekiwania i przekonania, pozwala przekroczyć nasze ograniczenia, usuwa zamęt, niweluje strach (miłość i strach nie mogą współistnieć!)...
12. Rozbudzenie wyobraźni.

W celu rozbudzenia zmysłu postrzegania niefizycznego możesz wyobrazić sobie znany ci przedmiot lub miejsce i sprawdzić, w jaki sposób postrzegasz go w umyśle. Pomoże ci to później bardziej efektywnie korzystać z tej formy percepcji.


Pełny opis jest zamieszczony w książce Bruce'a Moena "Świadome podróże w niefizyczne światy. Podręcznik wiedzy o obszarach niefizycznych i sztuce odzyskiwania

Gdyby z tej aury wyjąć postać ludzką, a następnie owo pole energii zamienić na biało-złote, bez widocznych czakr, to wypisz wymaluj on ... no, albo to coś.
Kiedyś (jak w bajce, czyli dawno dawno temu), miałam kontakt z grupą miłośników Bruno Groeninga. On uczył ludzi tzw. "nastawiania" na energię. Wypuszczasz energię stopami, takie energetyczne zastoiny, a następnie wciągasz energię również stopami, dalej po kolei czakrami, aż do ostatniej i dalej w górę, w kanał, że tak powiem.


Byłam kiedys na kilkugodzinnym seansie , na którym pokazywano filmy z jego udzialem, oraz Duchy /Dusze, które towarzyszyły grupie jego sympatyków, diagnozowały i troche poprawiały energetyke ludzi bedacych na sali .......
Jak doszły do mnie, to pierwsza uwaga była od razu : wyprostuj sie .- bo na wysokosci kręgosłupa piersiowego sie zaczynam garbic ( od niewłasciwej sylwetki , jaka przyjmuje podczas ogladania tv) ..

A przepływ energii kanałem glownym - bez zakłoceń- jest wazny podczas OOBE....

Co do samego Groninga, to po jego zdjeciach , na których widoczne byly okolice szyji ( czakry krtani ) , było widac, ze uzdrawial za pomocą siły woli, czyli 'stwarzał 'z sytuacje , w której dany czlowiek zdrowiał dzieki wypowiadanym przez Greoninga 'słowom' /'dzwiekom' ....
Alez mial / ma nadal duze siły wibracji.....



To się we mnie nazbierało jak balon, uczucia które miały trafić do dziecka, cała ta potężna energia którą zebrałam przez 8 miesięcy ciąży, którą miałam spożytkować na opiekę nad bezbronnym maleństwem, obróciła się teraz przeciw mnie.
Ja się duszę!
Milena jej nie chciała.
Starałam się skierować tą energię na inne cele, ale to tak nie działa, nie ta częstotliwość, że tak powiem.




P. - Zazwyczaj wnikam w rozwijający się mózg około czwartego miesiąca - nasi przewodnicy pozostawiają nam pod tym względem pewną swobodę - ale nigdy nie później niż w szóstym. Po wejściu do łona matki wytwarzam czerwone światło sprężonej energii i kieruję je w górę i w dół kręgosłupa niemowlęcia - wzdłuż sieci neuronów prowadzącej do mózgu.
DrN. - W jakim celu?
P. - Poznaję dzięki temu efektywność transmisji myśli - nerwów czuciowych...
Dr N. - Co robisz potem?
P. - Kieruję moje czerwone światło na dura mater - zewnętrzną warstwę mózgu... delikatnie...
Dr N. - Dlaczego światło ma czerwony kolor?
P. - To zapewnia mi... szczególną wrażliwość na fizyczne odczucia tej nowej osoby. Łączę ciepło mojej energii z szaroniebieską substancją mózgową. Przed moim wniknięciem mózg jest po prostu szary. To, co robię, przypomina włączenie świateł w ciemnym pokoju, pośrodku którego rośnie drzewo.
Dr N. - Zgubiłem się. Wytłumacz mi, o co chodzi z tym drzewem.
P. (poważnie) - Drzewo to pień mózgowy. Lokuję się pomiędzy dwiema półkulami mózgowymi, by zyskać najlepszy wgląd w to, jak funkcjonuje ten system. Potem przesuwam się wokół gałęzi tego drzewa, żeby zbadać zespół obwodów. Chcę poznać gęstość energii we włóknach okręgu kory mózgowej otaczającej wzgórze wzrokowe...
Pragnę się dowiedzieć, w jaki sposób ten mózg myśli i jak rozpoznaje zewnętrzne obiekty.
DrN. - Jakie znaczenie ma gęstość energii w mózgu lub jej niedostatek?
P. - Nadmierna gęstość pewnych określonych obszarów mózgu oznacza istnienie zatorów, które blokują połączenia między neuronami i zmniejszają sprawność jego działania.
Zamierzam przy pomocy mojej energii dokonać pewnych korekt tych blokad drogowych, jeśli zdołam - wiesz - podczas gdy mózg wciąż jeszcze się formuje.
DrN. - Potrafisz przekształcić sposób, w jaki mózg się rozwija?
P. (śmieje się ze mnie) - Oczywiście! Myślałeś, że dusze są tylko pasażerami tego pociągu? Stymuluję te obszary bardzo nieznacznie.
Dr N. (udaję głupiego) - No cóż, ze sposobu, w jaki na początku przedstawiłeś inteligencję, odniosłem wrażenie, że ty i to niemowlę... jesteście oboje połączeni na stałe.
P. (śmieje się) - Dopiero po narodzinach.
Dr N. - Twierdzisz, że potrafisz poprawić funkcjonowanie fal mózgowych przy pomocy wszystkich tych działań, które mi opisałeś?
P. - Taki mamy zamiar. Cała idea polega na dopasowaniu moich poziomów oscylacyjnych i potencjałów do naturalnych rytmów fal mózgowych dziecka - ich przepływu elektrycznego, (żywo)
Sądzę, że ciała, w których goszczę, są mi wdzięczne za pomoc w usprawnieniu prędkości przepływu myśli przez połączenia neuronalne.


Mam nadzieje, ze ten tekst i wczesniejsze rozwazania choc troche pozwola na inne spojrzenie na to nasze wchodzenie iwychodzenie z nienarodzonego jeszcze płodu ....to nie brak więzi z matką sprawia, ze tak wczesniej sie do niego nie wcielamy ..... kto z nas ma na tyle odwagi, by wcielić się tak wczesnie do ciałka, w którym dopiero sie tworza połaczenia , umozliwiajace nam kontakt ze swiatem ...w tym takze kontakt z własną matka

c.d.n

I wyobrazmy sobie nas przed wcieleniem .... mamy za soba dziesiatki, setki wcieleń ....mamy w sobie całą wiedzę nagromadzona z tych wcieleń ...mamy w sobie wypracowana juz jakąś tam ' głebie ' pojmowania świata i otaczajacych nas zjawisk ...nasze procesy myslenia sa juz bardzo dojrzałe, umiemy dobrze analizować i wyciagac wnioski ...

I zaczynamy planować w pewnym momencie , ze' z siebie' oddzielimy część energii , blizniaczo-syjamską w stosunku do nas , o identycznej pamieci w momencie dzielenia, i tez my - jako ta wydzielona częśc - mamy sie wcielić do malutkiego czlowieczego ciałka , i od momentu ' wejscia 'zacząc patrzec na swiat tylko przez jego oczy, słyszęć swiat tylko przez jego uszy, ba .... jeszcze wiekszym wyzwaniem jest zaczęcie myslenia , analizowania , wyciagania wniosków tylko poprzez mózg tego powstającego w łonie matki ciałka ....


I wyobrazmy sobie siebie bezpośrednio przed samym momentem wcielenia 'na stałe ':
od tego momentu już nie bedziemy wchodzic i wychodzic z tego cialka, pamietając siebie samego przede wcieleniem ...... ( no chyba, ze nam sie zdarzy obudzic' duchowo ', ale i wtedy przypominamy sobie na poczatku tylko, ze jestesmy w istocie istotami duchowymi, jazniami, Swiadomosciami, nie pamietamy natomiast swoich przeszlych wcielen, swoich doswiadczen i nagromadzonej wiedzy ( i tak będzie az do polaczenia z cześcia nas samych, która zostala w ' niebie' ) )...

Cały czas przed 'calkowitym 'wcieleniem pamietamy jeszcze nasze plany, nasze cele ..... nie jestesmy doskonali (gdybysmy byli nie rodzilibysmy sie na Ziemi, ani w innych szkołach dusz ), wiec mozemy odczuwać strach, brak wiary w to, ze te plany nam sie udadza ...
Jeżeli w poprzednich wcieleniach mocno umoczylismy 'tylek', jezeli nie udaly sie nam jakies plany, jezeli sie mooocno nacierpielismy, mozemy caly czas sie wahac, i po prostu nie dowierzać sobie lub tym, od których tak wiele zalezy .( nie myslę tu o Tobie, MamoMilenki, pisze ogolnie ) ..

Te nasze nastroje bedzie potegować skala trudnosci , jaką sobie zalozylismy... ile moze sie bac dusza, która popelnila juz piec razy w poprzednich wcieleniach samobójstwo , i probuje życ tutaj jeszcze raz ? jak duzy moze byc strach duszy, która stoczyła sie kilka tysiecy lat temu na Ziemi na 'dno' wibracyjne, stała sie dusza demoniczna , zagubiła sie na długie lata tutaj, ledwie ją odratowano energetycznie w internacie okoloziemskim ( tak miala uszkodzone juz ciala duchowe ) a potem ktos ją odnalazł,przeprowadził, i teraz ponownie sie tutaj wciela, tez sobie wybierajac trudne lekcje ?
Jak moze sie bac dusza, która zakłada sobie zycie w ciele okaleczonym, przez którego nie bedzie miała kontaktu z otoczeniem ( lub tylko czesciowy ) ?

Albo taka, która sobie zaklada, ze przerobi nalogi, gdy tymczasem kilkanascie dusz z jej bliskiej grupy dusz nie wrócilo od kilkuset lat do nieba, bo tez sobie zakładali podobne lekcje , ale nie dośc, ze ich nie przerobili, to jeszcze sie zagubili gdzies na Ziemi ?

( sorry, ze daje takie skrajne przykłady , ale chodzi mi o przedstawienie mozliwych przyczyn tego, ze sie wahamy, jako dusze , przed wcieleniem ...lub zmieniamy decyzje w ostaniej chwili ...)

Przed urodzeniem sie widzimy na ekranach nasze przyszłe zycie ... widzimy wariant, w którym wszystkie nasze plany sie realizują , ale trzeba duzo pracy i wysiłku, by tego dokonać juz w praktyce ...wiemy tez wczesniej, ze jest sporo 'rozdrozy', na których mozemy ' zabladzic' i zboczyc z zaplanowanej Drogi ........

Wiec nie dziwmy sie czasami, ze sie wahamy, lub boimy tak, ze zmieniamy w ostatniej chwili decyzje ...

Ze swojego doswiadczenia moze tylko dodam, ze mooocno wierzę, a nawet wiem, ze nad tym wszystkim panuje jeszcze 'boza opatrznosc' ... i moze dusza Milenki nie wiedziala, ze sie bedzie wahac, ale to na planie przyczynowym widziala juz Swiadomosc, która jest jej Opiekunem duchowym ...

I wierze gleboko , MamoMileny w to, ze ten Opiekun wiedzial, ze to zdarzenie skieruje Cie na tory, które sobie sama planowałas przed urodzeniem ...

A poczatkiem na tym torze wydaje sie byc to, ze cała energie Miłosci , która w sobie masz w stosunku do Milenki, skierujesz na uzyskanie z nia kontaktu...moze poprzez LD, moze poprzez jakaś swiadoma wizje ?

bo ona Cie NAPRAWDE kocha, o czym swiadczy kolor nici Aka od niej do Ciebie idących ....

I moze praca, wysilek, jaki mozesz włozyc w uzyskanie takiego kontaktu ( a wiele osób na Polanie samodzielnie go uzyskało ) , bedzie dla niej pokazaniem, ze odrobinkę ja zrozumiałas, ze przekroczyłas własne ograniczenia, i jej wybaczyłaś , i kochasz nadal ?
Kochana Mamo Maliny
Bardzo dojrzale przezywasz tak skrajne, co zrozumiałe uczucia...
Jestem dla Ciebie pełna podziwu, pełna szacunku...



Pozwól że najpierw Ci odpowiem "po matczynemu", bo ta rola teraz w moim życiu dominuje.
Jeśli moje dziecko zakładało sobie bardzo szczytne cele i trudne doświadczenia, tak trudne że się ich bało, to jako matka - nie chciałabym dla niej takiej przyszłości, nawet jeśli miałoby ją to rozwinąć duchowo. Jeśli ona miałaby przeżywać dramatyczne wydarzenia, walczyć z nałogami, cierpieć fizycznie etc, to ja przeżywałabym je razem z nią, a może nawet bardziej. Matki tak mają, wiesz jak jest.
To by znaczyło że ona nie mnie nie chciała, tylko tego, co ją w tym życiu miało czekać.



Cały czas , dzień po dniu, minuta po minucie , na własnej skórze przekonuję sie, ze widzę swiat poprzez filtry moich wzorców, schematów myslenia, przekonań .... pewno pamietasz, Aniu, ze jedna z zasad Huny, IKE, mowi, ze :
'Swiat jest taki, jaki myslisz , ze jest ..'..

Jeżeli nie akceptujemy siebie, i uwazamy, ze nie zaslugujemy na miłośc, szacunek, akceptacje, szczęscie, nie przyjdzie nam do glowy mysl, ze inni mogliby uwazac inaczej ...

Patrzymy wtedy na slowa, ktore inni kieruja do nas, na zdarzenia, w których uczestniczymy , tak, ze ich treść potwierdza w sumie to, co sami o sobie czy swiecie uwazamy ....

To tak, jak z tymi rysunkami w ktorych zawartych jest kilka twarzy : osoba o jednej grupie wzorców zobaczy twarz mezczyzny, inna zobaczy twarz kobiety, a jeszcze inna jakiegos zwierzaczka .. ...

Mysle, Mamo Milenki i Malinki , ze po prostu się nie akceptujesz, i dlatego wogóle Ci przyszlo do glowy, ze Milenka moglaby zmienic decyzję ze wzgledu na Ciebie czy Was, jako Rodzinę ....nie doceniasz siebie, nie doceniasz swojej dojrzalosci zyciowej, swoich pokładów milosci i czulosci, które jestes gotowa innym ofiarować ...

I podpisuje sie pod Sówką : stoisz w obliczu naprawdę trudnej lekcji duchowej, lecz mimo bólu , mimo cierpienia , jestes pelna otwartosci na inne 'prawdy', niz Twoje...

Wielki szacun, Aniu <respect >
Nie- bede- podnosic- zadnej- nogi-
Kłapouchy

Kłapouchy

hehe! i Ty też?
dziewczyny, wy dzisiaj do mnie jakimś "polanowym" szyfrem mówicie, a ja nie kumata jestem
Szczera MM napisala :

"Ale widzę że obrażanie się na boga wliczone w cenę.
Kto się nie obraził, ręka do góry?"

No wlasnie : NIE OBRAZAJACY sie na Boga REKA DO GORY.
Klapouchy rak nie ma, ale nog tez nie podniesie

A dla MM info : czasem wchodze w skore Klapouchego i wypowiadam sie cedzacym tonem narzekackiego pesymisty, ze specyficznym dla niego poczuciem humoru.
I- wtedy- tak- to- zaznaczam-
i my już to wiemy
ładny i pozytywny sen

ładny i pozytywny sen

szkoda, że tam na szczycie nie czekała na mnie Milenka. Uch, brakuje mi jej. Zryczałam się wczoraj do spodu.
Ja podnoszę rękę do góry, że nie obrażam się i nie obraziłem się na Boga. Bo jak można się obrazić na najlepszego przyjaciela we wszechświecie, który zawsze ma dla ciebie czas, ciągle ci pomaga i nigdy nie jest na ciebie zły niezależnie co zrobisz?
mozna, to zalezy od tego jak wielka tragedia nas spotyka
Poczytaj dokładniej o Hiobie, a zrozumiesz MM dlaczego nie obraził się na Boga.
W skrócie powiem Ci, że Bóg nie miał nic wspólnego jego tragediami.
Gdy człowiek przeżywa taką tragedię nie myśli racjonalnie, zresztą to jest naturalne, musiałby być maszyną bez czucia i gdzieś trzeba rozpacz wyładować, znaleźć winnego. i pada na najwyższą instancję, bo mogła temu zapobiec.
Nie dyskutujemy tu o tym czy takie stanowisko jest słuszne, jesteśmy generalnie świadomi jak jest naprawdę.
Ale za przeproszeniem całą świadomość w d.. wsadził przy takich nieszczęsciach
Tez wiem ze Bóg nie ma z tym nic wspólnego,i gdyby nie to ze już to wiem to pewnie bym oszalała już milion razy,a ciągle jednak żyję, dzięki pomocy moich anielskich ludzi daje rade i ciągle po upadkach się podnoszę.
Weszłaś, weszłaś,spokojnie,dajesz świetnie rade,a ze popłaczesz??
będę okrutna,ale chyba nigdy nie przestaniesz płakać...............ale będzie coraz mniej i mniej łez,tych takich do spodu,przyjdzie czas na nowe poznanie i nowe spojrzenie,a łzy tez będą inne, aż dojdziemy do momentu gdy nie będzie ich wcale, będzie jedność w szczęściu i miłości,....w świetle powrotu do Naszego wspólnego domu
Nie rozumieć nie oznacza nic innego jak nie rozumieć. Ja nie lubię martwić się na zapas, bać się, że coś się wydarzy bo ktoś mi o tym powiedział i myśleć, że mnie to spotka.
Życie składa się z nieograniczonej liczby wariantów, które mamy do wyboru i prawdopodobieństwo, że ten wariant, który nam wróżka wskaże się sprawdzi jest taki jak 6 w lotto, no chyba, że się tymi słowami tak przejmiemy i sami sprowokujemy sytuacje, które potwierdzą tą przepowiednię jak w przypadku Hioba. Wszystko czego się obawiałem...
Chcą pocieszenia i jeszcze za to płacą. To lepiej iść do psychoanalityka jak jest to w USA. On przynajmniej może pomóc.

Poczytaj dokładniej o Hiobie, a zrozumiesz MM dlaczego nie obraził się na Boga.
W skrócie powiem Ci, że Bóg nie miał nic wspólnego jego tragediami.

Wreszcie Hiob otworzył usta i przeklinał swój dzień.
(2) Hiob zabrał głos i tak mówił:
(3) Niech przepadnie dzień mego urodzenia i noc, gdy powiedziano: "Poczęty mężczyzna".
(4) Niech dzień ten zamieni się w ciemność, niech nie dba o niego Bóg w górze. Niechaj nie świeci mu światło,
(5) niechaj pochłoną go mrok i ciemności. Niechaj się chmurą zasępi, niech targnie się nań nawałnica.
(6) Niech noc tę praciemność ogarnie i niech ją z dni roku wymażą, niech do miesięcy nie wchodzi!
(7) niech ta noc bezpłodną się stanie i niechaj nie zazna wesela!
() Niech ją przeklną złorzeczący dniowi, którzy są zdolni obudzić Lewiatana. (9) Niech zgasną jej gwiazdy wieczorne, by próżno czekała jutrzenki, źrenic nowego dnia nie ujrzała:
(10) bo nie zamknęła mi drzwi życia, by zasłonić przede mną mękę.
(11) Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?
(12) Po cóż mnie przyjęły kolana a piersi podały mi pokarm?
(13) Teraz bym spał, wypoczywał, odetchnąłbym w śnie pogrążony
(14) z królami, ziemskimi władcami, co sobie stawiali grobowce,
(15) wśród wodzów w złoto zasobnych, których domy pełne są srebra.


(4) Bo strzały Boga tkwią we mnie, moja dusza truciznę ich pije'


3) Myślałem: Wypocznę na łóżku, posłanie to trosk mych powiernik.
(14) Lecz Ty mnie snami przestraszasz, przerażasz mnie widziadłami.
(15) Moja dusza wybrała uduszenie, a śmierć - moje członki.
(16) Zginę. Nie będę żył wiecznie. Zostaw mnie - dni me jak tchnienie.
(17) A kim jest człowiek, abyś go cenił i zwracał ku niemu swe serce?
(1 Czemu go badać co ranka? Na co doświadczać co chwilę?
(19) Czy wzrok swój kiedyś odwrócisz? Pozwól mi choćby ślinę przełknąć.
(20) Zgrzeszyłem. Cóż mogłem Ci zrobić? [Przecież] człowieka przenikasz. Dlaczego na cel mnie wziąłeś? Mam być ciężarem Najwyższemu?
(21) Czemu to grzechu nie zgładzisz? Nie zmażesz mej nieprawości? Wkrótce położę się w ziemi, nie będzie mnie, choćbyś mnie szukał


11) Odziałeś mnie skórą i ciałem i spiąłeś żyłami i kośćmi,
(12) darzyłeś miłością, bogactwem, troskliwość Twa strzegła mi ducha -
(13) a w sercu to ukrywałeś? Teraz już znam Twe zamiary.
(14) Tylko czyhałeś na mój grzech, nie chcesz mnie uwolnić od winy.
(15) Biada mi, gdybym ja zgrzeszył! Choć sprawiedliwy, nie podniosę głowy, syty pogardy, niedolą pojony.
(16) Pysznego złowisz jak lwiątko, na nowo użyjesz Twej mocy,
(17) postawisz mi świeże dowody, gniew swój umocnisz powtórnie, sprowadzisz nowe zastępy.
(1 Czemuż wywiodłeś mnie z łona? Bodajbym zginął i nikt mnie nie widział,
(19) jak ktoś, co nigdy nie istniał, od łona złożony do grobu


No cóz, musze przyznac, ze jak inni, sama równiez w bardzo ciezkich chwilach swojego zycia ' zarzucałam' Bogu, Opiekunowi duchowemu czy wreszcie swojej Wyzszej Jazni, ze ' przydzielili ' mi zbyt duzo ciepień , jak na jeden zywot ......a potem przepraszałam, jak tylko mogłam sobie uswiadomic/przypomniec, ze to były moje własne plany ....

ps.ps. sorry za ta 'buzke' w tych cytatach- ona pojawia sie sama przy pisaniu cyfry '8'
MM jak zginal Piotrus zyylam jak w transie,na zewnatrz silna trzymajaca caly dom:dzieci, męża szwagrów, teściową,bylam silna za wszystkich,dla wszystkich,dobrze ze na wsi jest pola i lasu dosyc,i moje kochane brzozy wysluchiwaly wszystkich moich zali i koily moje nerwy tez tlumaczylam sobie ze gdyby mial byc np roslinka to lepiej ze sie nie meczy,teraz po 12 latach juz rozumiem,co nie znaczy ze nadal nie boli,zblizaja sie jego urodziny....20.03
kolejne bez niego
Dorotko Piotruś odszedł w 2000 roku?



Sniło mi się że wspinałam się na jakąś potwornie stromą górę, po zamontowanej drabinie na dodatek, ktoś mnie asekurował, żebym nie zleciała. A może to był taki wysoki komin... takie dwa w jednym.
Strasznie bałam się zejść. Czy w końcu zeszłam to nie pamiętam, niestety. Ale potem powiedziałam do mojego męża, głaszcząc go po twarzy, kochanie już wyzdrowiałam (w sensie - po ciąży).

Drabina Jakuba – według Biblii drabina, którą Jakub widział we śnie. Sięgała nieba, a po drabinie schodzili w dół i wchodzili w górę aniołowie. Na szczycie drabiny Jakub ujrzał Boga Jahwe.
(..)
Biblijny żydowski filozof Filon z Aleksandrii (10 p.n.e.- 40 n.e.) przedstawia alegoryczną interpretację drabiny w pierwszej z ksiąg De somniis. Podaje w niej cztery wzajemnie wykluczające się interpretacje:
(1) W pierwszej z nich anioły reprezentują dusze, które występują i wstępują do ciał --- jest to wyraźne odniesienie do doktryny reinkarnacji.
(2) W drugiej interpretacji drabina ukazana jest jako dusza ludzka, a aniołowie to Boży Logos (rozum świata), którzy w cierpieniu wstępują razem z duszą, zaś zstępują we współczuciu.
(3) Trzecie znaczenie przedstawia wzloty i upadki życia osoby wierzącej.
(4) Ostatnia, czwarta interpretacja, to pytanie o stale zmieniające się ludzkie problemy.

ktoś mnie asekurował, żebym nie zleciała
Strasznie bałam się zejść. Czy w końcu zeszłam to nie pamiętam, niestety. Ale potem powiedziałam do mojego męża, głaszcząc go po twarzy, kochanie już wyzdrowiałam (w sensie - po ciąży

ten fragment snu wskazywalby, ze drabina byla przedstawiona w znaczeniu podanym przez Filona jako trzecie : nasze ' wzloty i upadki '....

Piekny, alegoryczny sen ....

ps. w jednym z wielu znaczeń zobaczyc siebie idaca w góre komina, zonacza unikniecie kłopotów, które ktos móglby nam zrobic ...
popatrz jakie życie, dla Ciebie straszny rok, a dla mnie przeciwnie, bo 24 marca urodził się Jaś

Piekny, alegoryczny sen ....

ps. w jednym z wielu znaczeń zobaczyc siebie idaca w góre komina, zonacza unikniecie kłopotów, które ktos móglby nam zrobic ...


Saro, jesteś skarbnicą wiedzy!
przeczytam sobie jeszcze raz, bo jak odkryłam, zazwyczaj dopiero za drugim razem "wyłapię" z Twoich listów wszystko, co dla mnie ważne.

Ja podnoszę rękę do góry, że nie obrażam się i nie obraziłem się na Boga. Bo jak można się obrazić na najlepszego przyjaciela we wszechświecie, który zawsze ma dla ciebie czas, ciągle ci pomaga i nigdy nie jest na ciebie zły niezależnie co zrobisz?

przepraszam, że tu piszę, to nie mój wątek, ale jak Cię czytam Mirku to czasem muszę.

tak Go nieustannie bronisz, tego Boga, ciągle nieobecnego gospodarza.

Ja np jestem obrażona na Boga i można się na niego obrazic. nie pisz, ze nie można. Można.

Skąd w Was ta pewność, że Bóg nie jest sprawcą wielu tragedii?
jestem zwykła baba,jak każdy tyle ze moje życie to taka inna bajka bo ja jakaś z innej epoki,chyba za dużo książek czytałam i się najadłam jakiś utopii o dobroci i uczciwości człowieka...nadal mimo wszystko wierze w ludzi i zawsze MM ocieram się o anielskich na mojej drodze,i jakos ciągnę ten mój wózek:)

Aga bo Jaś dopiero zaczyna a Piotruś na ten czas zakończył.... obiecał ze do mnie wróci wiec ja sie tego trzymam,a wszystko o czym mówił się sprawdziło.Poczytaj jak ci się będzie chciało o Piotrusiu był temat.

przepraszam, że tu piszę, to nie mój wątek, ale jak Cię czytam Mirku to czasem muszę.

Lucy, myślałam że wszędzie tu na forum można się wypowiadać, na swoim wątku, na cudzym wątku, wszędzie tam gdzie mamy coś do powiedzenia.

Aga bo Jaś dopiero zaczyna a Piotruś na ten czas zakończył.... obiecał ze do mnie wróci wiec ja sie tego trzymam,a wszystko o czym mówił się sprawdziło.Poczytaj jak ci się będzie chciało o Piotrusiu był temat.

Ja też mogę? gdzie jest ten wątek?
http://www.polana.fora.pl/nawiazywanie-kontaktow-z-duszami-odzyskania-kontakt-ze-zmarlymi,19/dorota-anna,1117.html
pewnie ze mozesz MM

Piekny, alegoryczny sen ....

ps. w jednym z wielu znaczeń zobaczyc siebie idaca w góre komina, oznacza unikniecie kłopotów, które ktos móglby nam zrobic ...


Saro, jesteś skarbnicą wiedzy!
przeczytam sobie jeszcze raz, bo jak odkryłam, zazwyczaj dopiero za drugim razem "wyłapię" z Twoich listów wszystko, co dla mnie ważne.

Niestety tylko tak sie wydaje, ze duzo wiem ... .na pewno nie mam tyle wiedzy, ile bym chciala miec .... Poza tym mysle, ze nie mam jej więcej, od bardzo wielu z Was- jak tak patrzę na wpisy chocby w tym watku ...

Mam natomiast swiadomosc, w których momentach informacje, których sama nie mam, a byłyby wazne dla kogos, podpowiadają mi Pomocnicy czy WJ

I znowu takie same 'podpowiedzi 'za swiata duchowego 'co rusz' zauwazam u innych ..Równiez w Twych wpisach to widać

A wiec trzeba miec ciagle oczy i uszy szeroko otwarte, aby wszystko i od wszystkich 'wylapac'

Dośc istotnie kłóci się to wszystko z opiniami, które słyszę od osób wierzących, księży itd. Że Bóg jest sprawcą wszystkiego, wszystko od niego zależy, on daje i on zabiera, taka totalna sprawczość, nie widzę tu miejsca na wolną wolę.
A kto powiedział że ksiądz ma rację? nigdy jakoś nie mogłam uwierzyć w to, że to jedynie słuszna i prawdziwa religia.
Kontakt z księżmi zawsze mi działał na nerwy.
Na dwa dni przed pogrzebem, ksiądz poklepał mnie po ramieniu i mówi : dziewczyno! (jestem jakieś 20 lat starsza od niego), nie martw się, przecież masz już SWOJEGO własnego aniołka w niebie, inni muszą na to czekać latami, czym ty się przejmujesz?
No szlag by Cię nie trafił?! mnie zatrzęsło.

Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Bóg steruje "ręcznie" każdym losem.

no właśnie! Nigdy do księży nie miałam przekonania, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że odpowiedzi szukam od maja 2011 roku, dokładnie od 4 maja. Czytam, słucham, rozmyslam i generalnie się miotam. Chciałabym sobie ostatecznie wyrobić w tej kwestii jakieś zdanie, nawet nie chodzi o to, żeby było takie jakie można spotkac TU, na polanie. Chciałabym żeby w ogóle JAKIES było. Ale nie ma. Dlaczego mam wierzyć w to czy tamto, na jakiej podstawie. Wciąż tyle pytań bez odpowiedzi. Tyle wątpliwości. Dlatego zazdroszczę Wam tej pewności, tej wiary, wiedzę mozna zdobyć, ale uwierzyć, być przekonanym a co za tym idzie zaznać spokoju to już całkiem inna sprawa...

Niestety tylko tak sie wydaje, ze duzo wiem ... .na pewno nie mam tyle wiedzy, ile bym chciala miec ....

Mądry człowiek to nie ten, który wszystko wie (i zjadł wszystkie rozumy), tylko ten który wie gdzie szukać odpowiedzi.
Tak?

Ja podnoszę rękę do góry, że nie obrażam się i nie obraziłem się na Boga. Bo jak można się obrazić na najlepszego przyjaciela we wszechświecie, który zawsze ma dla ciebie czas, ciągle ci pomaga i nigdy nie jest na ciebie zły niezależnie co zrobisz?

Zatem, jak do tej pory, Mirku, jesteś jedyny Sprawiedliwy. To musi być przyjemne uczucie.
Nawet Hiob w końcu nie zdzierżył.
Zapewne to wychowanie moich rodziców sprawiło, szczególnie mamy, która w życiu bardzo się na cierpiała. Zawsze mi powtarza: "Nie pytaj Boga dla czego ty, a raczej jak to przeżyć i proś go o pomoc, a zawsze dasz radę. Postawi przed tobą ludzi, którzy pomogą udźwignąć ci ten ciężar".
3 razy doświadczyła cudu w swoim życiu dzięki tej postawie i całkowitemu zawierzeniu. Kiedy się ma takie wzory, to trudno podnieść rękę na Boga

Mamo Milenki jest takie chińskie przysłowie:
"Jeżeli wiesz wszystko, to znaczy, że ktoś cię źle poinformował"

no właśnie! Nigdy do księży nie miałam przekonania, ale nie w tym rzecz.... Dlatego zazdroszczę Wam tej pewności, tej wiary, wiedzę mozna zdobyć, ale uwierzyć, być przekonanym a co za tym idzie zaznać spokoju to już całkiem inna sprawa...

ha! a ja myślę że niejeden stąd tej pewności nie ma, raczej ma nadzieję, i ciągle szuka potwierdzenia, znaków, sygnałów, snów.
Wiarę w swoje przekonania trzeba karmić. Mam na myśli cierpiących po stracie. Dlatego wszyscy tutaj tak bardzo cenią sobie kontakt z ukochaną duszą. Tak myślę. Wiesz, taki "list polecony".
Czy gdyby ta ukochana osoba, którą opłakujesz przyśniła Ci się i powiedziała, "nie martw się, ja jestem, kocham, myślę o Tobie. Jest dobrze. NIE MARTW SIĘ", czy byłby to wystarczający znak dla Ciebie?
Przypuszczam że tak, już byś się tak nie miotała w rozpaczy. Nie aż tak, jak dotychczas.
Ja też czekam na mój "list polecony", bardzo!
Ale Polanie mówią, że listu nie przeczytam, jeśli rozpacz i gniew, żal, zasłonią mi oczy. No i masz ci los, kwadratura koła.
Dlatego trzeba małymi kroczkami, a konsekwentnie, wyciszać się i czekać na listonosza. Ja tak to rozumiem .

Mamo Milenki jest takie chińskie przysłowie:
"Jeżeli wiesz wszystko, to znaczy, że ktoś cię źle poinformował"


Święte słowa!
Dlatego zanim wypowiem swoje zdanie, staram się dodać "moim zdaniem" "uważam że" "sądzę, że", bo ja nie mam patentu na jedynie słuszną prawdę.

http://www.polana.fora.pl/nawiazywanie-kontaktow-z-duszami-odzyskania-kontakt-ze-zmarlymi,19/dorota-anna,1117.html
pewnie ze mozesz MM

Dorotko, jeśli to nie urazi Ciebie... jeśli nie chcesz, nie mów i już, dobrze?
Chciałam Cię zapytać jak to było, że Twoje 3 letnie dziecko powiedziało Ci co się z nim stanie?!
MM umarl w sierpniu a od lutego opowiadal o smierci,o zabawie z wujkiem ktury 37 lat wczesniej sie utopil sie w stawku nieopodal domu.Opowiedzial mi bardzo dokladnie przebieg wypadku,bylo dokladnie tak jak powiedzial,jak umarl od razu jak sie turlal po jezdni,jak ja go ratowalam i ze nie wolno plakac,te slowa podczas reanimowania chuczaly mie w glowie
"i pamietaj mamo nie plac,bo nie wolno plakac mnie nic nie boli ja wruce do ciebie tylko nie placz.
Mieszkam miedzy Slupskiem/25km/a Leborkiem/34km/
powiedzial ze musi sam do Leborka pojechac tydzien przed smiercia bylismy na cmentarzu usiadl na wysokiej lawce u wujka Janka i stwierdzil ze tu jest ladnie i spokojnie i cicho,tam jest pochowany.
i wiele takich opowiesci co sie bierze za fantazje dziecka a potem analizujesz i poraza cie sens tych niby "fantazji"

wiele z tego uswiadomil mi maz,ktory bardzo przezyl smierc Piotrusia ,robil sobie wyrzuty ze na smierc dziecko na wioche sciagnal.
dzis zyjemy na cmentarz nie chodze,nie czuje potrzeby,no i jestem w Niemczech,czasem tak cholernie mi go brakuje tak jakby mialo byc moje zycie lepsze jakby on zyl,ze byloby inaczej,ale czy byloby lepiej?nie wiem,mysle ze strzaskana porcelana po sklejeniu nie jest juz porcelanom,a zycie toczy sie dalej,innym torem.Prawie nie ma dnia bym nie pomyslala o nim zapalajac w domu swiece,ale nie odwiedza mnie juz bardzo dlugo,moze sie juz wcielil?

ort poprawie potem

no właśnie! Nigdy do księży nie miałam przekonania, ale nie w tym rzecz.... Dlatego zazdroszczę Wam tej pewności, tej wiary, wiedzę mozna zdobyć, ale uwierzyć, być przekonanym a co za tym idzie zaznać spokoju to już całkiem inna sprawa...

ha! a ja myślę że niejeden stąd tej pewności nie ma, raczej ma nadzieję, i ciągle szuka potwierdzenia, znaków, sygnałów, snów.
Wiarę w swoje przekonania trzeba karmić. Mam na myśli cierpiących po stracie. Dlatego wszyscy tutaj tak bardzo cenią sobie kontakt z ukochaną duszą. Tak myślę. Wiesz, taki "list polecony".
Czy gdyby ta ukochana osoba, którą opłakujesz przyśniła Ci się i powiedziała, "nie martw się, ja jestem, kocham, myślę o Tobie. Jest dobrze. NIE MARTW SIĘ", czy byłby to wystarczający znak dla Ciebie?
Przypuszczam że tak, już byś się tak nie miotała w rozpaczy. Nie aż tak, jak dotychczas.
Ja też czekam na mój "list polecony", bardzo!
Ale Polanie mówią, że listu nie przeczytam, jeśli rozpacz i gniew, żal, zasłonią mi oczy. No i masz ci los, kwadratura koła.
Dlatego trzeba małymi kroczkami, a konsekwentnie, wyciszać się i czekać na listonosza. Ja tak to rozumiem .

i właśnie w takiej kwadraturze siedzę. ani brat ani mama nie myślą dawać mi znaków. nic, zero, pustka. Polanie mówią, że trzeba się starać, próbować, ale ja już jestem zmęczona tym brakiem odpowiedzi. miałam nadzieję, ale wkrótce znów uznam, że mają mnie gdzieś. i tak oto wróciłam do początków.

ort poprawie potem

Daj sobie spokój z ort.
Niebywałe, co piszesz. To dziecko niesamowite. Boże, jaka tragedia... z jednej strony pocieszające jest że dzieciątko jeszcze przed śmiercią przygotowywało Was do tego co się zdarzy, ale ... trzy letnie dzieciątko w takim koszmarze... ten wypadek...
ja jestem świeżo po śmierci mojej córeczki, dlatego twoją opowieść bardzo wzięłam bardzo do siebie, jakby mnie dotyczyła...
Nie rozumiem, dlaczego Bóg tak sobie poszalał z koncepcją śmierci, czy to naprawdę KONIECZNE żeby odejście w zaświaty musiało być takie koszmarne dla tych, którzy zostają tutaj?
No tak, ale ja tu rozdrapuję Twoje rany, zamiast pocieszać, przepraszam Cię, ale nie moge ...

i właśnie w takiej kwadraturze siedzę. ani brat ani mama nie myślą dawać mi znaków. nic, zero, pustka. Polanie mówią, że trzeba się starać, próbować, ale ja już jestem zmęczona tym brakiem odpowiedzi. miałam nadzieję, ale wkrótce znów uznam, że mają mnie gdzieś. i tak oto wróciłam do początków.

Tu gdzieś na Polanie są cytaty z czyjejś książki, w której autor relacjonuje rozmowy z duszami. Ten fragment dotyczy sposobów, jakimi dusze posługują się usiłując się skontaktować z rodziną. Jakie utrudnienia stwarza rozpacz bliskich. I w jaki sposób owe dusze starają się tę trudność pokonać.
Krótko mówiąc, jakich sztuczek używa duch, żeby dotrzeć do zamkniętej na kontakt bliskiej im osoby.
Bardzo ciekawa lektura. Ja poszukam tego, i Ci pokażę.
Poczytaj, może znajdziesz tam coś, co przypomni ci podobne sytuacje. Jeśli tak, postaraj się wyczulić na takie sytuacje, a moze się wreszcie uda!
Ja tak sobie pomyślałam, czytając tą relację.
I tak zamierzam zrobić.
Sara pewnie by wiedziała o którym fragmencie mówię.
Kurka, nie mogę znaleźć, a sama bym sobie chętnie jeszcze raz poczytała.

Saro, kojarzysz o czym mówię? Może ktoś pamięta? To jest tutaj, na polanie, cytat z książki, wg mnie bardzo przydatny. Jedna z pierwszych "lektur" które tu sobie przyswoiłam, kilka dni temu.
Dusze opowiadają jak udało im się dać znać swoim bliskim, że są przy nich, że myślą etc.
Gdzie to jest???
MM,uwierz mi ze Boga nie ma co to tego mieszac.
Piotrus dal mi sile bym odeszla od meza cpuna i bym sama przestala cpac,mimo kilku prub smobujstwa wstawalam rano jakbym normalnie szla spac,ilosci prochuw polykanych przed snem zabilyby konia-ja zyje nadal,Piotrus zyl tez!
On zrobil swoje,jesli byl inkarnacja meza brata to przywrucil temu domowi chociaz namiastke zycia,widac taki byl jego cel-dac mieszkanie mi i braciom,szanse na stabilizacje,milosc babci i wujkom,nie wiem,tak sobie tlumacze.
Oboje sie widocznie tak umuwilismy,on lekcje przerobil,ja widocznie jeszcze nie bo ciagle tu jestem,ciagle walcze o to co uwazam ze on chcial mi dac walcze o milosc dla siebie.I wiesz co MM???
Ja wiem ze wygram te walke,bo po to tu przychodzimy by sie nauczyc milosci by byc szczesliwym nawet jesli czasem mam cholernie zle mysli gdy mam ochote wykrzyczec caly muj bul tego cholernie skopanego zycia,nawet wtedy chce kurde wierzyc ze mimo wszystko i na przekur to ma sens,ze jeszcze widocznie cos do mnie nie dotarlo,czegos nie zrozumialam czy czegos nie dotknela,m???
teraz czekam by wziasc na rece moja wnuczke bo jeszcze jej nawet nie widzialam
i ciagle jeszcze walcze o swoje miejsce na ziemi,o swuj kawalek podlogi gdzie bedzie tak jak ja chce,bez firanek,ze sloncem kwiatami i calym oceanem milosci,gdzie jak przykjdziesz na kawke to nie bedzie ci sie chcialo wychodzic.
kto wie???moze kiedys,nie wiem skad ale jeszcze mam cierpliwosc:lol:
Co milczy matka
kiedy w niej
dziecko umiera.

Jakimi je słowem przywołuje
o zmiłowanie prosi kogo.

Dotyka brzucha
martwy kamień
piersi osłania
wystudzone.

Przestało bić
jej drugie serce.

A już śpiewała nad różowym
mlekiem pachnącym
zawiniątkiem.

Już je nad głową unosiła
gdy łąką szła
w wysokiej trawie.

Ptaki prosiła o lot niski
ziemię by stopom była lekka
zapowiedziała je zwierzętom
w odbiciu wody przy nim stała.

Co milczy matka
kiedy w niej dziecko umiera.

Co milczy drzewo
kiedy ptak
gniazdo porzuca.
MM, to tak naprawdę nie znasz Boga.
Proponuję Ci przeczytać: "Autoryzowany wywiad z Bogiem".



No, to prawda, nie znam, w każdym razie nie osobiście. A mówiłam że znam? A ty Go znasz? Skąd w Tobie tyle pewności siebie, Mirku?
Wyrażasz swoje opinie ex cathedra, to irytujące.
A przecież to Ty napisałeś:
"Jeżeli wiesz wszystko, to znaczy, że ktoś cię źle poinformował"
a jak podasz mi na pw maila przesle ci rozmowy z Bogiem
MM nas nauczano przez tysiaclecia ze to wina Boga ale zapytam cie tak jak moja tesciowom!
wierzysz ze jestesmy dziecmi Boga?Na jego obraz i podobienstwo?

-tak
czy Bög jest miloscia?
tak
co musialoby zrobic twoje dziecko bys je zabila?torturowala,polewala smolom?
NIE ZROBILABYM TEGO MOJEMU DZIECKU!!!!!NIGDY NA BOGA!!!

wiec skoro ty puch marny nie skrzywdzisz dziecka dlaczego uwierzylas ze Bög ktury jest miloscia chce dla ciebie piekla??????????????????????????????????????

Kurka, nie mogę znaleźć, a sama bym sobie chętnie jeszcze raz poczytała.

Saro, kojarzysz o czym mówię? Może ktoś pamięta? To jest tutaj, na polanie, cytat z książki, wg mnie bardzo przydatny. Jedna z pierwszych "lektur" które tu sobie przyswoiłam, kilka dni temu.
Dusze opowiadają jak udało im się dać znać swoim bliskim, że są przy nich, że myślą etc.
Gdzie to jest???


Pamietam, ze ten fragment chyba sama kiedys na Polanie zamieszczalam, ale juz nie wiem, w jakim watku... Moze więc bedzie szybciej, jak Ci Aniu podam namiar na niego na moim bloogu :
http://dusze-duchy-energie.bloog.pl/kat,40549131,index.html

dobrej nocy Wszystkim
Dobrej nocy Saro i reszta Polan,tez mykam spać.

wiec skoro ty puch marny nie skrzywdzisz dziecka dlaczego uwierzylas ze Bög ktury jest miloscia chce dla ciebie piekla??????????????????????????????????????

Dorota, ja się gubię już w tych zakrętasach.
Według mnie, jeśli dusza potrafi sama sobie zaplanować katusze, to bóg tym bardziej potrafi to zrobić.
Na pytanie kto jest sprawcą cierpienia, ja odpowiedziałabym, że moim zdaniem i człowiek i bóg. Skoro nasze cierpienia mają nas rozwinąć duchowo, są jedynym sposobem powrotu do Źródła, czyli do boga, to dlaczego uważasz że bóg nie chciałby tych cierpień dla nas?
Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, jak by nie było.

No i znowu zaczyna się mieszanie teorii reinkarnacji, z doktrynami kościoła, i wychodzi groch z kapustą.

Ale ja tu w ogóle nie o tym mówiłam.

O fizyczności mówiłam , o jej krwawym charakterze, o tym że tak ciało mizerne i wadliwe jak i jego śmierć , są dla mnie źródłem wielu psychicznych udręk, jak rozumiem powtarzanych w każdym wcieleniu, w kółko i w kółko. Nie mogę patrzeć na gamonia krojącego ostrym nożem chleb, na filmy o rycerzach, mieczach i innych ostrych narzędziach zabijania, bo mi się robi słabo.
Bóg nam tę fizyczność taką a nie inną wymyślił i stworzył, dlatego pisałam że ja bym "w to boga mieszała".
A, dobra, nie ma co.


Pamietam, ze ten fragment chyba sama kiedys na Polanie zamieszczalam, ale juz nie wiem, w jakim watku... Moze więc bedzie szybciej, jak Ci Aniu podam namiar na niego na moim bloogu :
http://dusze-duchy-energie.bloog.pl/kat,40549131,index.html

dobrej nocy Wszystkim


Dziękuję
A niby skąd to wiesz?
Słyszalaś jak to mówił?
a widziałaś pełnomocnictwa tych, którzy jakoby w Jego imieniu to mówili
Dlaczego Lucy atakujące?
Po prostu pytam, bo tak pewnie się wypowiadasz, że Bóg nas straszy piekłem
a ja nie wierzę tym, którzy wypowiadają się tak w Jego imieniu, tym którzy straszą mściwym, okrutnym Bogiem, piekłem.
My jesteśmy cząstką Boga, a On jest samą miłością, piekła nie ma.
Może nie umiem tego szczególnie w tej chwili uzasadnić, ale jeśli mam wybierać czy stoję po stronie miłości czy okrucieństwa, wybieram miłość.
Może to moja odwieczna wiedza, może pamięć z Tamtej Strony - tak czuję, bez cienia wątpliwości, że Bóg - Najwyższa Energia - Czysta Miłość ( nie wiem jak mam sobie tę Istotę wyobrazić) to samo dobro. Stary testament odrzucam całkowicie. Mściwość i okrucieństwo kłóci mi się z ideą boskości, bo boskość to doskonałość.
Nie obarczam Boga ani za moje choroby, problemy, ani za odejście w sierpniu miłości mojego życia. Mogę mieć pretensje do siebie, że taki cholerny scenariusz sobie na to życie wymyśliłam, ale w sumie inni byli większymi masochistami ode mnie, do innych osób już pretensji nie mam prawa, bo CBM nie pozwala na roszczenia wobec innych, a każdy ma wolną wolę, którą musimy uszanować.

Interpretacja snu zawierajacego element Komin :

jeżeli wchodzi w górę komina - uniknie kłopotu, który ktoś będzie chciał jej sprawić;


buzka
Lucy
sądzę, że to nie jest tak, że nie wiesz jak jest i dlatego obwiniasz wszystko i wszystkich, myślę, że nie dotarłaś jeszcze do momentu akceptacji określonych faktów. Dopóki ta chwila nie nastąpi będziesz się miotać, potrzebujesz zwyczajnie czasu.
Tak jest w większości, że czas nas tylko może ukoić, czasem zdarza się, że jest potrzebna pomoc fachowcy, bo sami nie potrafimy przejść przez kolejne etapy naszej tragedii i jej akceptacji.
Jeśli o mnie chodzi, wciąż się łapię, że nie mogę uwierzyć w to, co się stało, że już nigdy tu się nie spotkamy, z drugiej strony wierzę w to, co wierzy i czego uczy Polana - w wędrówkę dusz, w samodzielne planowanie najistotniejszych punktów przyszłego życia.
pozdrawiam serdecznie Lucy i życzę osiągnięcia spokoju wewnętrznego, bo pogodzenie z faktami przyniesie spokój, a spokój to mniejszy ból.



No, to prawda, nie znam, w każdym razie nie osobiście. A mówiłam że znam? A ty Go znasz? Skąd w Tobie tyle pewności siebie, Mirku?
Wyrażasz swoje opinie ex cathedra, to irytujące.
A przecież to Ty napisałeś:
"Jeżeli wiesz wszystko, to znaczy, że ktoś cię źle poinformował"
Skąd we mnie tyle pewności siebie, a no stad:

Pan jest moim Pasterzem, nie brak mi niczego,
Pozwala leżeć na zielonych pastwiskach, orzeźwia duszę moją.
Prowadzi mnie nad wodę, gdzie mogę odpocząć.
Wiedzie mnie zawsze słusznymi drogami, ze względu na Jego Imię,
Choćbym szedł ciemna doliną, zła się nie ulęknę, bo On jest ze mną...

Dlaczego Lucy atakujące?
Po prostu pytam, bo tak pewnie się wypowiadasz, że Bóg nas straszy piekłem
a ja nie wierzę tym, którzy wypowiadają się tak w Jego imieniu, tym którzy straszą mściwym, okrutnym Bogiem, piekłem.
My jesteśmy cząstką Boga, a On jest samą miłością, piekła nie ma.

Piekło jest w nas, to my je potrafimy tworzyć, a później wszystko zwalamy na Boga, gdzie był jak to się działo.
Dorota, ja się gubię już w tych zakrętasach.
Według mnie, jeśli dusza potrafi sama sobie zaplanować katusze, to bóg tym bardziej potrafi to zrobić.
Na pytanie kto jest sprawcą cierpienia, ja odpowiedziałabym, że moim zdaniem i człowiek i bóg:

MM zapodam kawalek "Rozmowy z Bogiem-pytania i odpowiedzi".
O dziecku „z wrodzonym upośledzeniem”
Drogi Neale. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję Ci za napisanie Rozmów z Bogiem! A właściwie
zazdroszczę Ci i Ŝałuję, Ŝe to nie ja jestem ich autorką. ChociaŜ, skoro „wszyscy stanowimy jedno”,
moŜna uznać, Ŝe ja równieŜ przyłoŜyłam rękę do odebrania, stworzenia i wydania tego Boskiego przekazu.
Gdybym tak jeszcze dostała za to jakieś honorarium!
Dokonałeś wspaniałej rzeczy spisując to, w co w ogromnej mierze sama zawsze wierzyłam. Czuję się
podbudowana w swoich przekonaniach. Zawsze „odstawałam” od swojej rodziny, szczerze zgorszonej
faktem, Ŝe nie wierzę w „piekło”, diabła, ani nawet w dobro i zło, i na siłę starającej się mnie nawrócić,
podczas gdy ja sama wcale nie czułam się „zgubiona”! Jak dobrze wiedzieć, Ŝe nie jestem jedyną osobą
na świecie, która tak myśli. Wygląda na to, Ŝe „Bóg” ma takie same poglądy jak ja! Bardzo, bardzo
dziękuję za opublikowanie tego przesłania.
Kiedyś przygotowałam sobie listę pytań, jakie zadałabym Bogu, gdyby po śmierci udało mi się z Nim
spotkać.
Uprzedziłeś wiele z tych pytań. Ale kilka jeszcze pozostało. Chciałabym, na przykład, wiedzieć, dlaczego
moje córeczka urodziła się upośledzona? Zastanawiam się, czy moja frustracja wynika z „lęku”, a jeśli tak, to
z lęku przed czym? W chwilach największego zmęczenia (fizycznego, emocjonalnego itp.) nie czuję ani
miłości, ani strachu, po prostu zmęczenie. Ulatuje ze mnie cała energia! śyczę spokoju i duŜo, duŜo siły.
Avalon B.
Droga Avalon, dziękuję Ci bardzo za miły list. Kwestia przychodzenia na świat dzieci upośledzonych
jest omówiona w Rozmowach z Bogiem. Nie znamy zadań, jakie stawia przed sobą ich dusza. Ale nie
powinniśmy oceniać, krytykować czy się uŜalać, lecz widzieć w takich wyzwaniach błogosławione
doświadczenie pojawiające się w Ŝyciu tej duszy.
Celem Ŝycia jest dostarczenie nam wszelkich moŜliwych doświadczeń, pozwalających nam spojrzeć na
swe człowieczeństwo ze wszystkich punktów widzenia, z góry i z dołu, z lewa i z prawa, po męsku i po
kobiecemu. Dusza nie spocznie, dopóki w pełni nie dozna całości ludzkiego doświadczenia, nie
sprawdzi kaŜdej moŜliwości. Prawdopodobnie właśnie dlatego czasami wybiera Ŝycie w
„upośledzonym” ciele.
Kiedy w ludzkim doświadczeniu pojawia się frustracja, jej źródeł zawsze naleŜy się doszukiwać
w lęku, choć z pewnością naleŜy ona do najłagodniejszych postaci strachu. Kto kieruje się miłością
i tylko miłością, nigdy nie czuje się sfrustrowany i rozŜalony. Frustracja jest oczywiście lękiem przed
tym, Ŝe nie będziemy w stanie robić dalej tego, co robimy, Ŝe uleci z nas cała energia, Ŝe sytuacja
„nas przerasta”, Ŝe nie starcza nam juŜ sił. Frustracja jest dla nas znakiem, Ŝe naleŜy powrócić do
źródeł miłości i raz jeszcze poszukać naszego „środka”.
Piszesz, Ŝe w chwilach rozŜalenia nie czujesz ani miłości, ani strachu, po prostu zmęczenie. Tam,
gdzie jest miłość, nie ma miejsca na „zmęczenie”. Prawdziwie zakochanych poznaje się po tym, Ŝe
mogą nie spać przez całe noce, byle tylko być ze sobą. Dopiero gdy miłość zamienia się w lęk,
energia gwałtownie z nich ulatuje.
Nie rób sobie jednak Ŝadnych wyrzutów, nie obwiniaj się. To, co przeŜywasz, jest zwykłym ludzkim
doświadczeniem i naprawdę nie musisz się go wstydzić. W takich chwilach przyznaj po prostu, Ŝe
jesteś sfrustrowana i rób to, co pozwala Ci ten stan przetrwać w najkorzystniejszy dla siebie sposób. 1
Ŝyj bez oskarŜeń i pretensji do samej siebie. Nic dziwnego, Ŝe jesteś sfrustrowana. Tyle masz do
zrobienia i tak duŜo wysiłku Cię to kosztuje, Ŝe większość ludzi na Twoim miejscu czułaby się
zniechęcona i rozŜalona. Nie ma sensu zbytnio się w to zagłębiać. Nie ma w tym Ŝadnej „tajemnicy”
do odkrycia. Jest tylko to, co oczywiste. I tak jest dobrze
I jeszcze ten kawałek,a w ogóle gorąco polecam Walscha "Rozmowy z Bogiem!
mogę na maila przesłać

Skoro sami tworzymy swą rzeczywistość, dlaczego przytrafiają się nam „złe
rzeczy”?
Drogi Neale, jeśli sami tworzymy swą rzeczywistość poprzez myśli, słowa i czyny, dlaczego tak często
ludzie są ofiarami brutalnych napadów, zostają okaleczeni albo zamordowani? Czy oni sami wybierają
sobie taką śmierć? Alfreda, Effort.
Droga przyjaciółko, zadałaś słuszne i bardzo wnikliwe pytanie. Poruszone przez Ciebie
zagadnienie wymaga jednak szerszego spojrzenia. Nie jest to bowiem kwestia wyłącznie naszych
własnych wyborów i intencji, ale takŜe Boskich. Chodzi o to, czy to z woli Boga (jeśli nie z naszej)
dzieją się te wszystkie straszliwe rzeczy? Odpowiedzi na to pytanie filozofowie i teolodzy szukają
juŜ od zarania dziejów.
Kiedy zapytałem o to w rozmowie z Bogiem, otrzymałem zaskakujące wyjaśnienie. Przede
wszystkim dowiedziałem się, Ŝe w Ŝyciu nie ma ofiar i oprawców. Trudno było mi to pojąć, poniewaŜ
wiedziałem, Ŝe jedni drugim wyrządzają straszliwe, okrutne krzywdy, a ludzie, którzy dopuszczali
się ohydnych zbrodni, zasługiwali według mnie na miano „oprawców”. Tymczasem w RzB księga 2
Bóg wyraźnie powiedział; „Posyłam do was same anioły”. A przypowieść o duszyczce i Słońcu (RzB
księga 1) wyjaśnia, jak to jest moŜliwe. Wydawnictwo Hampton Roads wydało niedawno przepiękną
ksiąŜkę z dziecięcą wersją tej przypowieści. Trudno wręcz opisać, jak wspaniale tłumaczy ona
dzieciom (i dorosłym), dlaczego - jak to kiedyś lapidarnie ujął rabin Harold S. Kushner - „dobrym
ludziom przytrafiają się złe rzeczy”.
Mówiąc w skrócie (pełnej wersji szukaj w RzB albo wspomnianej ksiąŜce dla dzieci), ludzka dusza jest
aspektem boskości, pragnącym doświadczyć Ŝycia we wszechświecie (a takŜe, w ramach tego
doświadczenia, od czasu do czasu pojawiać się na Ziemi) jako sposobu na tworzenie siebie od nowa
i doświadczanie tego, kim jest. A przebywając w świecie względności (a właśnie w takim Ŝyjemy tu,
na Ziemi) nie moŜesz doświadczyć tego, Kim Jesteś nie poznawszy tego, Kim Nie Jesteś. Bowiem
jeśli nie ma tego, Czym Nie Jesteś, to, Czym Jesteś... nie istnieje!
W przypadku braku czegoś „małego” nie moŜna poznać niczego „wielkiego”. MoŜna to sobie
wyobrazić, ale nie da się tego doświadczyć. Jedynym sposobem na to, by doświadczyć czysto
pojęciowej idei „wielkości”, jest doświadczenie czysto pojęciowej idei „małości”. Ten prosty przykład
pomaga zrozumieć, dlaczego Bóg stworzył „zło”. śeby Bóg mógł doświadczyć siebie jako
wszechogarniające dobro, musiało istnieć coś, co moŜna by nazwać wszechogarniającym złem.
Ale oczywiście nic takiego nie istniało. Był tylko Bóg. Bóg jest wszystkim, co było, jest i zawsze
będzie. Lecz Bóg zapragnął poznać siebie w doświadczeniu. Podobne pragnienie ma kaŜdy z nas.
Prawdę mówiąc, ten „kaŜdy z nas” jest samym Bogiem. KaŜda cząsteczka Ŝycia jest aspektem
boskości, dąŜącym do wyraŜenia i doświadczenia swej boskości. Jednak to, co boskie, nie moŜe poznać
i doświadczyć boskości, jeśli nie istnieje to, co nieboskie. Problem polega na tym, Ŝe coś takiego nie
istnieje. A poniewaŜ posiadamy moŜliwość stworzenia wszystkiego, co chcemy, sami wymyśliliśmy
to, co nieboskie! Wyobraziliśmy to sobie i ściągnęliśmy na siebie.
Nie jest to proces, któremu indywidualna dusza poddaje się świadomie. Swoje plany ustalamy
bowiem na długo przed tym, nim przybierzemy ludzką postać. Uzgadniamy nawet z innymi
boskimi bytami, jak najlepiej stworzyć siebie i doświadczyć swej boskości w obranym Ŝyciu. Jak
widzisz, nie moŜna jednoznacznie stwierdzić, Ŝe ludzie świadomie wybierają dla siebie te
przeraŜające doświadczenia, które stają się ich udziałem. Zapytasz moŜe, jak to się ma do teorii, która
mówi, Ŝe sami tworzymy swą rzeczywistość poprzez myśli, słowa i czyny. AleŜ to wcale jej nie
podwaŜa. Wyjaśnia jedynie mechanizmy odpowiedzialne za to, w jaki sposób ta rzeczywistość jest
przez nas doświadczana. Jak tłumaczą RzB, w chwili gdy pomyślimy, powiemy lub zrobimy coś, co
rozpoczyna proces wyraŜania tego, Kim W Istocie Jesteśmy, w nasze Ŝycie wkroczy wszystko
inne, przeciwne, niepodobne. To konieczne, jeśli mamy stworzyć kontekst dla realizacji
doświadczenia Jaźni, którą dla siebie wybraliśmy. PoniewaŜ jeśli nie pojawi się przeciwieństwo
tego, co wybraliśmy, to, co wybrane nie moŜe zostać wyraŜone.
Z tego powodu prawdziwy mistrz nigdy nie osądza ani nie potępia. Niczego i nikogo. Nawet swych
prześladowców. KaŜda religia na Ziemi naucza, Ŝe droga do zbawienia wiedzie poprzez
przebaczenie. Tyle Ŝe większość z nich wychodzi z błędnego załoŜenia, Ŝe prawo do sądzenia ma
tylko Bóg. Wiedz jednak, Ŝe Bóg równieŜ nie osądza. A czy Bóg prosiłby nas o zrobienie czegoś, czego
sam by nie robił? To przecieŜ tak, jakby prosił, byśmy byli więksi od Boga! Powód, dla którego Bóg
nigdy nie osądza, i prosi nas, byśmy równieŜ nie osądzali, stanie się dla nas całkowicie zrozumiały w
chwili, gdy powrócimy do królestwa absolutu. Znów stanie się dla nas jasne BoŜe zapewnienie:
„Posyłam do was same anioły”.
Gorąco zachęcam Cię do przeczytania ksiąŜki Duszyczka i Słońce. Przeczytaj ją takŜe dzieciom,
swoim albo cudzym, jeśli masz z jakimiś stały kontakt. Wczesne wytłumaczenie dzieciom tego
zagadnienia odmieni świat.
Pytanie o „diabła”
Drogi Neale: Twoja ksiąŜka bardzo mi się podobała. Mój mąŜ, który przeczytał Biblię setki razy (ja ani razu),
mówi, Ŝe nie wierzyć w „diabła” to tak, jakby nie wierzyć w Boga. Według Biblii jedno nierozerwalnie
wiąŜe się z drugim. Jak to rozumieć?
Czy rozmawiając z Bogiem słyszałeś Jego głos? Był męski - niski i głęboki? Czy Bóg przybrał ludzką
postać, Ŝebyś mógł „zobaczyć”, z kim rozmawiasz? Opowiedz mi o tym. I dlaczego to ja nie zostałam
wybrana? Dlaczego to moim wyborem nie stało się napisanie tych trzech ksiąŜek?
Proszę, nie zrozum mnie źle. Nękają mnie powaŜne kłopoty finansowe (czeka mnie bankructwo, jeśli
szybko czegoś nie zrobię), to ogarnia mnie strach, to znów czuję wdzięczność, by juŜ za chwilę
całkowicie pogubić się w tym, kim jestem. Wierzę w to, Ŝe moja dusza „przypomina sobie” to, co
wcześniej wiedziała. Wierzę, Ŝe sami tworzymy swoją rzeczywistość. W skupieniu się na byciu
przeszkadzają mi jednak pieniądze, których dostatku nie potrafię stworzyć. Proszę o pomoc. Cindy.
Cześć, Cindy. Bóg stworzył ewentualność „zła”, co wcale nie oznacza, Ŝe stworzył „diabła” czy
„szatana”. „Zło” stworzone przez Boga to ni mniej ni więcej jak tylko przeciwieństwo dobra.
KaŜdy z nas posiada moc wyobraŜenia sobie „zła” w swoim Ŝyciu, nadania mu cech rzeczywistości.
Lecz w królestwie absolutu „zło” jest jedynie wytworem wyobraźni. Jest nierzeczywiste. Nie
istnieje. Nie jest częścią królestwa BoŜego. Bardzo trafnie ujął to Szekspir mówiąc, Ŝe „nic nie jest
złe, dopóki myśl go takim nie uczyni”. Nadzwyczajnie mądre słowa. Diabła nie ma, Cindy.
Szatan jest wytworem naszej wyobraźni. Instytucjonalne religie dąŜą do wzbudzenia w nas
przekonania, Ŝe diabeł istnieje, w przeciwnym bowiem razie nie mielibyśmy się czego bać, a wtedy
instytucjonalna religia nie byłaby nam potrzebna.
Rozmawiając z Bogiem słyszałem głos, który określiłem jako „bezgłośny”. Nie był to głos męski,
ale teŜ nie kobiecy. Zapamiętałem jedynie, Ŝe był to najłagodniejszy, najdelikatniejszy, najczulszy
i najmądrzejszy głos, jaki kiedykolwiek słyszałem. Pytasz, dlaczego to Ty nie zostałaś wybrana.
AleŜ zostałaś, Cindy. Wszyscy jesteśmy „wybrańcami” Boga. Nikt nie jest pominięty ani
wykluczony. Niektórzy sami się wykluczają sądząc, Ŝe „to niemoŜliwe, aby coś takiego mogło ich
spotkać”, albo Ŝe „nie są godni, nie zasługują na to”.
Pamiętam modlitwę, której nauczyły mnie zakonnice, kiedy jako chłopiec chodziłem do katolickiej
szkoły. „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie
uzdrowiona dusza moja”. Tego typu modlitwy, nauczane przez róŜne religie, sprawiły, Ŝe miliony ludzi
Ŝyje w przekonaniu o swej niskiej wartości, stanowiącym dokładne przeciwieństwo tego, co Bóg
chciałby, byśmy o sobie sądzili. Dlatego właśnie tak „wielu zostaje wezwanych, a tak niewielu siebie
wybiera”. Ale nie rezygnuj, moja droga. Gra jeszcze nie skończona. Nikt nie moŜe przewidzieć, czego
będziesz w stanie dokonać, kiedy postanowisz uwierzyć, Ŝe jesteś jednak coś warta jako stworzenie
BoŜe, a tak się składa, Ŝe Bóg nie tworzy bubli.
Przejdźmy teraz do kwestii pieniędzy i „bycia”. Chcę, Ŝebyś zrozumiała, Ŝe za rok nadal tu będziesz. Za
rok oboje wciąŜ będziemy Ŝyć. Pytanie tylko - jak? Jeśli o mnie chodzi, wierzę, Ŝe będę Ŝył w sposób
nadzwyczajny, a to dzięki przejściu na taki poziom bycia, który pozwoli wieść cudowne Ŝycie wszystkim
napotkanym przeze mnie po drodze ludziom. Czy moŜesz to samo powiedzieć o sobie, Cindy? Jeśli tak,
to oboje nas czeka bardzo dobry rok.
Przestań więc w kółko pytać, „Co będziemy jeść? Co będziemy pić? W co się ubierzemy?”. Skieruj wzrok
na Boga. KaŜdy dzień przynosi swój e własne problemy. „Ale szukajcie najpierw Królestwa BoŜego, a
wszystko inne będzie wam dodane. Bo tam skarb twój, gdzie serce twoje”.
Idź przez Ŝycie kochając Boga i czyniąc BoŜe dzieło, to znaczy obdarowując innych. To, czego sama
pragniesz, daj drugiemu. Jeśli uwaŜasz, Ŝe czegoś masz za
mało, oddaj to komuś, kto ma jeszcze mniej od ciebie. W ten sposób ogłosisz prawdę o sobie, która
brzmi: „Ja jestem źródłem”, i dostąpisz błogosławieństwa. A wtedy obudzi się w tobie pamięć
komórkowa, która natychmiast zacznie wyraŜać tę prawdę w trwającej rzeczywistości
Gdy umiera maleńkie dziecko
Cześć, Neale. Właśnie przeczytałam Twoją cudowną, ciepłą i podnoszącą na duchu ksiąŜkę. Sześć
tygodni temu straciłam swojego maleńkiego synka i od tego czasu rozpaczliwie szukałam odpowiedzi na
dręczące mnie pytania, aŜ w końcu trafiłam na RzB. Nie do końca rozumiem jednak pewną kwestię,
stanowiącą, jak mi się wydaje, zasadniczą tezę ksiąŜki, a mianowicie, Ŝe sami tworzymy własną
rzeczywistość. Piszesz, Ŝe jeśli się czegoś chce, przywołuje się nie to, czego się pragnie, a jedynie
doświadczenie „chcenia”. A przecieŜ gdy ludzie mówią, na przykład, Ŝe chcą być zdrowi, nie chodzi im
o odczuwanie braku, czyli „chcenia” zdrowia, lecz o doświadczanie bycia zdrowym! Rozumiem, Ŝe na
tym polega „układ”, „prawo” wszechświata, ale większość ludzi o tym nie wie i przez to nie moŜe Ŝyć
pełnią Ŝycia.
Czuję, Ŝe naprawdę muszę (i chcę) wiedzieć, Ŝe mój synek ma się dobrze. Czy przez to, Ŝe chcę
otrzymać jakiś znak, tylko odsuwam go od siebie? KsiąŜka Hello from Heaven mówi, Ŝe modlitwy,
prośby o znak (a więc „domaganie się”, „znaku”) pomagają w jego uzyskaniu. Sama juŜ nie wiem, co o
tym myśleć.
Próbuję odnaleźć w swym Ŝyciu sens, poszukuję odpowiedzi na wiele pytań. Nigdy jednak nie udało mi
się nawiązać świadomej, dwustronnej rozmowy z Bogiem, nigdy teŜ nie zdarzyło mi się otrzymać
pisemnych odpowiedzi (w ogóle jakichkolwiek ewidentnych odpowiedzi), mimo Ŝe równieŜ pisuję do
Niego/Niej listy i często się modlę. Pozdrawiam, Andrea.
Witaj Andreo, droga przyjaciółko... bardzo mi przykro z powodu Ŝalu, jaki musisz odczuwać po
stracie dziecka. Chciałbym bardzo jakoś Cię pocieszyć. Mogę Cię zapewnić, Ŝe Twój synek czuje się
wspaniale. Naprawdę nie mógł się znaleźć w lepszym miejscu. Nigdzie nie byłby równie szczęśliwy.
Otaczają go pełne miłości ramiona Boga Ojca/Matki, Bogini, której cząstka objawia się w kaŜdym
przychodzącym na świat dziecku.
Twój syn to błogosławiona istota, która pojawiła się, aby doświadczyć właśnie tego, czego
doświadczyła, i umoŜliwić Tobie doświadczenie właśnie tego, czego doświadczyłaś, a potem, tak
szybko jak się pojawiła, odeszła, kontynuując doświadczanie Ŝycia wiecznego. Ty, jako jego matka,
byłaś dla niego wielkim błogosławieństwem. Ofiarowałaś mu to ziemskie Ŝycie, a on bardzo dobrze
rozumie i docenia wartość tego daru i nigdy nie zapomni miłości, jakiej doświadczył w Twoich
matczynych ramionach.
Wasze dusze są ze sobą połączone od zawsze. To nie pierwszy taniec, jaki razem zatańczyliście, i z
pewnością nie ostatni. Spotkacie się jeszcze nie raz. Bądź spokojna i ciesz się świadomością, Ŝe role
jakie tym razem odegraliście były wam idealnie przydzielone. Pozwoliły wam przypomnieć sobie
dokładnie to, co musieliście wiedzieć, Ŝeby zrobić krok naprzód w swej drodze ku temu, Kim W
Istocie Jesteście. W świecie Boga wszystko jest doskonałe i nic nie dzieje się bez określonego celu i
znaczenia.
Chciałbym, abyś zrozumiała, Ŝe uparte wypatrywanie, „domaganie się” znaku od syna, pragnienie
nawiązania z nim jakiegoś kontaktu, na nic ci się nie przyda. Twoje dziecko jest pewnie bardzo
zdziwione widząc, Ŝe z jakiegoś powodu nie jesteś w stanie usłyszeć tego, co cały czas, róŜnymi
moŜliwymi sposobami - moŜe nawet za pomocą tego listu - usiłuję ci przekazać.
Nie daj się złapać w pułapkę swego pragnienia i nie zamieniaj go w „potrzebę”. Lepiej „odpuść sobie i
wpuść Boga”. Bez względu na to, co przeŜyłaś, pozwól Bogu czynić cuda w Twoim Ŝyciu - takie jak
cud uzdrowienia, cud mądrości, cud miłości. Proś Boga nie o to, aby usłyszeć syna, lecz aby Twój syn
usłyszał Ciebie.
Zapewnij go o swej miłości, nieustającym oddaniu (czemu dałaś juŜ wystarczające dowody) i
gotowości do uwolnienia go z więzienia swoich pragnień. Pozwól mu odejść, ruszyć ku następnym
wielkim przygodom, niech się juŜ dłuŜej o Ciebie nie martwi. Powiedz mu, Ŝe z Tobą wszystko w
porządku, Ŝe „sobie poradzisz”. Bo on właśnie to chciałby usłyszeć. Stanie się wtedy zupełnie wolny.
Będzie do Ciebie często przychodził i niech te wizyty oznaczają dla Ciebie płynącą ze wspomnień
radość, a nie ból. Będzie obecny w Twych uczuciach, myślach i snach, a w Twoim sercu zawsze będzie
rozbrzmiewało jego ciche gaworzenia i słowa, których nie zdąŜył się nauczyć, ale które zawsze odbijały
się w jego oczach, słowa powtarzane w kaŜdej chwili zarówno w tamtym, jak i obecnym Ŝyciu: „Kocham
cię, mamusiu”.
A wtedy, pozbywszy się potrzeby „trzymania go przy sobie” i obdarzywszy go wolnością, jaką
obdarzyć mogą tylko rodzice, dalej Ŝyj własnym Ŝyciem, w jego najpełniejszym wymiarze, bo
przecieŜ są jeszcze inni, by ich kochać, poznawać, koić ich smutki. Jesteś szlachetną i odwaŜną
kobietą, cudowną i pełną wewnętrznego piękna. Świat czeka na Twój nieustannie ofiarowywany dar.
Proszę, nie odmawiaj mu tego.
Trwająca chwila jest dla Ciebie wielkim podarunkiem od Boga. Wykorzystaj ją do stworzenia i
urzeczywistnienia najwspanialszej wersji najwznioślejszej wizji siebie. I zamiast pozostawać w
nieutulonym Ŝalu z powodu utraty dziecka, nie przestawaj dostrzegać, wybierać i doświadczać daru, który
od niego otrzymałaś oraz cudu jego ciągłej obecności w Twoim Ŝyciu. Ten dar będzie o sobie
przypominał za kaŜdym razem, gdy obdarzysz kogoś bezwarunkową miłością. Będziesz kochać w
imieniu swego syna, i swoim własnym. Bo Ty i on stanowicie jedno. Wzruszyła mnie Twoja
otwartość, Andreo. Czuję się zaszczycony, Ŝe zechciałaś podzielić się ze mną tak osobistą
sprawą. Bądź pozdrowiona