Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Dziękuję Ci MW za te słowa. To potwierdza moje słowa, że ludzie mylą miłość z potrzebą.
Rozpacz za zmarłą osobą to nie miłość tylko ogromną pustka po przywiązaniu do tej osoby.
W naszą wolną wolę nawet Bóg nie może ignorować, a my tak często chcemy ingerować w wolę innych ludzi.
Rozpacz za zmarłą osobą to nie miłość tylko ogromną pustka po przywiązaniu do tej osoby.
.
No cóż- napiszę tak- szanuję twoje zdanie ,ale sie z nim nie zgadzam.
Bardzo upraszczasz sprawe- wysuwasz opinię ,ze"miłość to tylko nasze przywiązanie do kogoś".Czyli jak tego kogoś tracimy ,to tak na prawde nie rozpaczamy z miłości, tylko z uzależnienia od zmarłej osoby( z przywiązania , z załozenia że jej obecnosć jest nam niezbedna do zycia itd.)
A czy zdajesz sobie sprawę z tego,ze ludzie rozpaczają głównie z powodu braku informacji odnosnie zmarłej osoby?
Zupełnie inaczej rozpatruje sie rozstanie z kimś kogo się kocha, ale ten ktoś zyje dalej, ma sie swietnie i jest szczesliwy. Wtedy można podejsć do sprawy: daję mu/jej wolnosc ,niech będzie szczęśliwa z kimś innym( jeśli tego pragnie), tak go/ją kocham ,ze w imie tej miłości daję wolnosc decydowania ukochanej osobie gdzie i z kim chce być.
Nie mysle wtedy o sobie ( swoim bólu) tylko o szczęściu tego kogo kocham.
Ale nie mozna tak mysleć kiedy traci sie bliskiego w skutek smierci.
Zostajemy z poczuciem straty ale też z poczuciem totalnej niewiedzy.Najbardziej bolą pytania "gdzie On/Ona jest, co się z Nią/Nim dzieje, czy jest bezpieczna, szcześliwa?"
I tu jest trauma śmierci.I na tym to polega. I dlatego ludzie pragną kontaktów, odrobiny wiedzy Z Tamtąd,odrobiny wglądu.
Dlatego chcą snic, medytowac ,chodzą do medium itp.
Za strzęp informacji( potwierdzonej informacji) oddaliby wszystko.
O ileż łatwiejsze i wspanialsze byłoby nasze rozstanie ,gdybysmy byli pewni,że ten Ukochany który odszedł jest szczęśliwy, bezpieczny, ze żyje pełnia zycia w szcześciu ,czekajac na nas.
O ileż łatwiej byłoby nam Tutaj ułożyć sobie dalsze życie,o ileż mniej bólu żalu i rozgoryczenia bysmy sobie fundowali.
Zostałaby tylko tesknota.
Masz prawo się ze mną nie zgadzać. Każdy ma wolną wolę. Nawet masz prawo do tego czy będziesz szanować moje zdanie czy nie. To wyłącznie Twoja sprawa, nic mi do tego.
To co napisałaś potwierdza moje spostrzeżenia.
Ta miłość, o której mówi większość ludzkości to nieudolna kopia prawdziwej miłości.
W żargonie spożywczym można powiedzieć: "produkt miłosno podobny".
Miłość ta prawdziwa nie zna bólu po stracie, czy to fizycznej, czy kiedy osoba żyje i odeszła o nas do innej. Ból pojawia się zawsze w tedy gdy miłość mylimy z potrzebą. Potrzebą bycia z drugą osobą. Kiedy cierpimy to nie jesteśmy wolni.
Tu na ziemi tylko nielicznym, mistrzom duchowym udaje się kochać całkowicie miłością bezwarunkową. Bezwarunkowa, czyli nie stawia żadnych warunków. Kocham nie oczekując nic w zamian.
Wszystkie religie mówią nam, że na tamtym świecie jest lepiej niż tu. Dlaczego jesteśmy tak małej wiary, że martwimy się o naszych bliskich, czy jest im tam dobrze? A może wynika to z naszej potrzeby, a nie z miłości do nich?
Smutek i ból doświadczyłem, jednakże rozpaczy nigdy.
Żalu również nigdy nie miałem, ponieważ
osobę, którą kochałem o nic nie obawiałem.
Każdy odczuwa pustkę, ją też.
13 lat przed swoją śmiercią mój ojciec
przeżył śmierć konieczną. Powiedział czego doświadczył
i wrócił, ponieważ był jeszcze portrzebny.
Później już nie miał siły walczyć z bólem. Pożegnł się i odszedł.
Czy po takim doświadczeniu można rozpocząć?
13 lat przed swoją śmiercią mój ojciec
przeżył śmierć konieczną.
Miałeś chyba na myśli śmierc kliniczną?
Taką właśnie śmierć miałem na myśli. Literówka.
Jak naradzie to tylko Ty Frey piszpmesz o tym, że to egoizm I próbujesz wkładać w moje wypowiedzi słowa, których nie napisałem.
Dlaczego tak czynisz?
A może wynika to z naszej potrzeby, a nie z miłości do nich?
Czyli wynika to z egoizmu.
Interpretacja jest jednoznaczna.
I jakie słowa wkładam w swoje wypowiedzi, których Ty nie napisałes?
To, że mylimy wielokrotnie miłość z potrzebą nie ma nic wspólnego z egoizmem,
Dla mnie ma.
Jezeli własne potrzeby stawiasz "przed" miłościa do kogoś,to jest to egoizm.
Tak, podwarunkiem, że robisz to świadomie I z premedytacją.
Jezeli własne potrzeby stawiasz "przed" miłościa do kogoś,to jest to egoizm.
A co, mam nie zaspokajać własnych potrzeb? To padnę i kto będzie kochał tego drugiego człowieka?
Egoizm to stawianie przed miłością - do siebie i innych - własnych zachcianek - w odróżnieniu od potrzeb. A na ogół zachcianki mają właśnie ci, którzy nie kochają ani siebie, ani innych (nie mylić z "zachciankami" kobiet w ciąży)
Bardzo ważne jest odróżnianie od siebie - miłości - nienawiści - strachu - żalu - pożądania - potrzeb - zachcianek - i nazywanie wszystkiego po imieniu, bez potępiania się; to klucz do przebudzenia.
przeczytaja że ich żal jest zły i robi krzywde duszy tej osoby która odeszła pogorszy ich sytuację bo będą cierpieli w swoim wnetrzu nie okazując tego nikomu myśląc że w ten sposób nie robi zle danej duszy,a to nie będzie prawdą ,bo dusze nie tylko dlatego tu pozostają,lub nie dostają sie do światła,czasem sami chcą tu zostac
Często jednak ludzie zapominają, że śmierć to zdarzenie tragiczne nie tylko dla tych co pozostają żywi ale także dla tych co umarli.
Żal sam w sobie nie jest zły i nie robi krzywdy duszy w takim sensie jak ludzie rozumieją krzywdę.
Ale tylko pomyślcie - skoro Wy cierpicie po stracie drugiej osoby, to co czuje ta osoba?
Dodajcie do tego, że zmarła osoba widzi Was (czyli to jak żyjecie, w jakim jesteście stanie) i czuje Wasze uczucia (współodczuwa je razem z Wami).
A teraz odpowiedzcie sobie na pytanie: czy gdybyście umarli i już jako duch odwiedzili żyjących, to czy widząc i czując ich cierpienie, tak po prostu moglibyście ich zostawić?
Jak zwykle są różne sytuacje, ale część dusz zostanie z żywymi tak długo aż ich żal zniknie. I chodzi tu nie o to, że zniknie pozornie, na zewnątrz, bo człowiek będzie żal zamykał w sobie, tylko gdy zniknie naprawdę.
Dobrze jest na każdą chwilę żalu przywołać chwilę gdy byliście szczęśliwi z daną osobą, myśleć o niej pozytywnie i próbować przekazać miłość czy światło. W końcu przecież, niektóre dusze również są głęboko rozżalone i bardzo im Wasza miłość może pomóc.
moj tata mial raka mózgu cierpiał bardzo i miałam chwile egozimu ,bo nie chciałam by odszedł,może to była moja walka z moim ego nie wiem,lecz im bardziej widziałam jego cierpienie i nie moc w walce tym bardziej prosiłam o zabranie jego,bo to była męka ciało nie dawało rady a dusza chciała je opuścic,mnie ta trauma przebudziła duchowo jednak smutek i rozpacz był i nie umiałam sie z tym pogodzic bo ta tęsknota była silniejsza od mojego rozumu który tłumaczył mi że to odejście było konieczne,ale gdybyś nagle stracił np własne dziecko tak nagle lub kogoś innego bliskiego czy nie popadł byś w rozpacz,a czy w tej rozpaczy jest coś tak złego,naprawdę zrozum że ten żal musi to pewien proces i zgadzam sie z freya że nam może mi już nie ale wszystkim tym którzy tracą kogoś bliskiego bardzo potrzebna jest pomoc duchowa takie wsparcie i zrozumienie,bo im to jest potrzebne a jeśli przeczytaja że ich żal jest zły i robi krzywde duszy tej osoby która odeszła pogorszy ich sytuację bo będą cierpieli w swoim wnetrzu nie okazując tego nikomu myśląc że w ten sposób nie robi zle danej duszy,a to nie będzie prawdą ,bo dusze nie tylko dlatego tu pozostają,lub nie dostają sie do światła,czasem sami chcą tu zostac,dlatego proszę cie uszanuj czyjąś rozpacz i żałobę.
Rozpacz do niczego pozytywnego nie prowadzi. Ja też jestem człowiekiem, który musi zmagać się z umysłem. To właśnie on powoduje tą traumę, to on nas uzależnia od innych. Dusza wie, że jest samowystarczalna ponieważ jest zjednoczona w Bogu, jednakże nie może manipulować naszym umysłem, wyciszać go, zmieniać nasze poglądy. To my poprzez zrozumienie pewnych zachować możemy otworzyć się na działanie duszy w naszym życiu, a wtedy nawiązuje się dopiero współpraca relacji dusza - umysł.
Strata dziecka nie wątpliwie była by wielką tragedią. Tylko rozpacz po nim nie przywróci mu życia. Sprawi, że stanę się wrakiem człowieka niezdolnym do niczego, a tego nasz plan nie przewiduje aby bezużytecznie być na ziemi.
Madzia_op1, a Twoje słowa płyną z przeczytanych książek?
Piku moja znajoma zajmuje się takimi szkoleniami tych technik oddechowych. Uczestniczą kilka razy w takim jej treningu na własne oczy widziałem jak to wpływało pozytywnie na uczestników. Dzięki Piku, że o tym wspomniałeś.
Co do tej książki Sissona, poleciła mi ją hipnoterapeutka, u której kilkanaście lat temu byłem /.../ - autor "wali z grubej rury" do tego stopnia, że moje pierwsze wrażenie było takie: co on za bzdury pier**** - po kilku latach przekonałem się "na żywo", że jednak miał w 100% rację. Książeczkę, jeśli ktoś ma do niej dojście, polecam.
Rozpacz do niczego pozytywnego nie prowadzi. Ja też jestem człowiekiem, który musi zmagać się z umysłem.
Mysląc o Nich, kochając Ich,teskniąc,łącząc się z Nimi w tej tesknocie, bólu,miłości - wcale Ich nie krzywdzimy.
Żal sam w sobie nie jest zły i nie robi krzywdy duszy w takim sensie jak ludzie rozumieją krzywdę.
Ale tylko pomyślcie - skoro Wy cierpicie po stracie drugiej osoby, to co czuje ta osoba?
freya,ja zgadzam się tu najbardziej z twoją wypowiedzią,czuję że tylko ty najbardziej rozumiesz,a twoje słowa płyną z serca nie z przeczytanych książek
Ci, którzy piszą o utrudnieniach wyjścia z kryzysu związanych z przeciągającą się tęsknotą i rozpaczą wiedzą, że w świecie duchowym nie ma zjawiska rozumianego jako KRZYWDA. Może natomiast zostać popełniony błąd utrudniający. Gdy ktoś nam zwróci na to uwagę, często reagujemy początkowo tak, jak opisał swoją reakcję Pik, a więc czuciem się oburzonym, czy dotkniętym.
Czy dlatego należy pisać jedynie takie zdania, które nie spotkają się z taką reakcją ?
Nie spróbować choć zwrócić uwagi na istniejące możliwości skrócenia nieznośnego stanu ?
Ci, co mają koło siebie wsparcie na co dzień nie ryzykują tak bardzo totalną rozwałką, która ciągnąwszy się zbyt długo może w końcu doprowadzić i do samobójstwa.
I nie tylko z książek, ale z własnego doświadczenia osób, które od zarania życia musiały sobie radzić z wielkimi przeciążeniami bez wsparcia najbliższych, dowiedzieliśmy się jakim RATUNKIEM może to być dla innych, będących w podobnej sytuacji życiowej - takie podsunięcie komuś sposobów na możliwości SKRÓCENIA kryzysu. Mnie by na przykład już dawno nie było na tym świecie.
Zazwyczaj nie wiemy tego, jaką sytuację "wsparciową" w najbliższym otoczeniu mają nasi polanowi rozmówcy. Wiedząc jednak, że może to być też sytuacja samotnego "wyścigu z własną śmiercią" pozwalamy sobie ryzykując niegdysiejszą reakcję Pika - by i te aspekty poruszyć i być możę nie zostać zrozumianym.
Zapal mu świecę myśląc o intencjach do Opiekuna prześlij mu ciepełko i energię, bo najwyraźniej energii mu brakuje.
Zważywszy na to, co czytałam u Newtona, o relacji zmarłej świeżo duszyczki, która gdzieś już dalej w wędrówce spotkała inne duszy, były one od pasa w górę. Mój kontakt w zeszłym tygodniu z Krzysiem - też widziałam go od pasa w górę, to stawiam na kontakt.
Szkoda, że forma kulista nie jest uwielbiana na ziemi,
ech nie trzeba by było się odchudzać...
Zważywszy na to, co czytałam u Newtona, o relacji zmarłej świeżo duszyczki, która gdzieś już dalej w wędrówce spotkała inne duszy, były one od pasa w górę. Mój kontakt w zeszłym tygodniu z Krzysiem - też widziałam go od pasa w górę, to stawiam na kontakt.
To była dziwna sprawa z tym snem.. bo pani Ewa wogóle została przejechana przez tira ( oboje mieli zielone światło!!!) Ona na ścieżce rowerowej, a on z tego samego kierunku jadąc skręcał - tak, że ją po prostu przejechał...
( to ta pani, co przy naszym ostatnim spotkaniu obiecałam Jej, że następnym razem przyjdę z kwiatami
pisałam już o tym)
no i cały sen był dziwny.. taka impreza była.. alkohol.. ale najpierw, jak Pani Ewa była " cała", to się dziwiła właśnie, ale w trakcie tego " skracania" jakby sama sobie i mnie mówiła, że tak miało być.. :/
( również na pogrzebie miałam takie odczucie, bo nie wiedząc jaki to będzie dzień tygodnia za miesiąc od pogrzebu, byłam pewna, że będzie to dzień w którym będzie spotkanie wspólnoty - czyli środa.. i tak właśnie było)
potem był już normalny sen.. bez pani Ewy.. ( czyt. impreza, alkohol, w-c, wymioty to takie niemiłe, przyziemne sprawy... )