Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Pomóżcie mi zrozumieć dlaczego moje/nasze szczęście trwało tak krótko? Dlaczego tak boleśnie i nagle śmierć nas rozłączyła.
Być może dlatego, że Wasze szczęście powstało na nieszczęściu dwóch rodzin?
Ewuś .
Większość zawałów i chorób serca u mężczyzn wywołują zdrady i wyrzuty sumienia w związku z tym.
Pomyśl, nie zależnie od tego jak z Waszych punktów widzenia wyglądały Wasze poprzednie związki, to na pewno ani, Twój mąż, ani jego żona nie akceptowali Waszego szczęścia. Z tego co piszesz, to jego żona nadal go kocha i nie dziw się, że wyrzuca Twoje znicze.
Nie miałem zamiaru wywoływać w Tobie poczucia winy. Odpowiedziałem na Twoje pytanie. Nie wiem czy w Waszych związkach były dzieci. Jeżeli tak to kolejna wielka emocjonalna bomba. Mało, które serce może coś takiego wytrzymać.
Aby odnaleźć sens życia należy się również zmierzyć z tymi trudnymi i niewygodnymi rzeczami dla nas. Wczuć się w tą drugą stronę, postawić się w jej położenie aby ją też zrozumieć. Jest to bolesne, zdaję sobie z tego sprawę, jednakże bez tego nie ma oczyszczenia.
Pozdrawiam i mocno przytulam.
Z tego co piszesz, to jego żona nadal go kocha i nie dziw się, że wyrzuca Twoje znicze.
Nooo, to osobliwy pogląd, przepychanki na cmentarzu jako oznaka miłości do Zmarłego.
Thelemko, wiesz, mój status w odniesieniu do bliskiego mi Zmarłego to "była konkubina", więc też nie za ciekawie. Nieistotne, że to ja go szukałam, gdy wyszedł z domu, a poza mną nikt się specjalnie nie przejął, i tak nie miałam i nie mam żadnych praw, nie wiem nawet, jak właściwie umarł.
"Takie prawo" - ech!
Nie tłumacz się przed nikim, nikt nie ma prawa Was oceniać.
Też mam wiele pytań - dlaczego wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej, a z kolei mój związek nie powstawał na niczyim "nieszczęściu".
Rozumiem, jak Ci ciężko, ale nie martw się, to wszystko tutaj - minie. Ważne to, co w sercu.
Ściskam Cię mocno, mocno...
Thelema wybacz jeżeli Cię uraziłem. Nie chcę niczego roztrząsać, czy dociekać. Miłość jaka was łączyła z tego co piszesz, powinna być ponad wszystkim i nie powinno Ci przeszkadzać co inni o Was myślą.
Moze w przyszlym wcieleniu dokończycie to co teraz zaczeliście. W tym wcieleniu miało byc tylko tyle. Twoja i Jego dusza o tym wiedziały. Jako ludzie nie pamietacie tego.
Jeszcze nie raz sie spotkacie i jeszcze nie raz bedziecie razem:)
Niestety zdjęć Jego brata nie mam. Zmarł ponad 10 lat temu. Te co widziałam były w albumie rodzinnym, który przekazałam z powrotem Jego córce, bo uważałam, ze tak będzie lepiej. Już wysłałam Ci zdjęcie mojego jak to pięknie nazwałaś Skarba
Wiesz Ewo, to zastanawiające ale często rozmawialiśmy o tym, że na pewno spotkamy się w przyszłym wcieleniu.
Żeby nadrobić coś czego nie dane nam było przeżyć teraz......chcieliśmy mieć dzieci, wspólny dom czyli wszystko to, co dane jest młodym ludziom na starcie.
Bardzo często o tym rozmawialiśmy.......skąd nam się to brało?
Ewo kochana dziękuje za te słowa.....dajesz mi wiarę, nadzieję i siły by dalej żyć
Thelema wybacz jeżeli Cię uraziłem.
Miłość jaka was łączyła z tego co piszesz, powinna być ponad wszystkim i nie powinno Ci przeszkadzać co inni o Was myślą.
Tak było i jest Mirku .........Twoje słowa tylko wytrąciły mnie trochę z równowagi. A jestem teraz bardzo rozkołysana emocjonalnie
Wcześniej tak nie reagowałam. Ale już jest ok.
Wiesz Ewo, to zastanawiające ale często rozmawialiśmy o tym, że na pewno spotkamy się w przyszłym wcieleniu.
Żeby nadrobić coś czego nie dane nam było przeżyć teraz......chcieliśmy mieć dzieci, wspólny dom czyli wszystko to, co dane jest młodym ludziom na starcie.
Bardzo często o tym rozmawialiśmy.......skąd nam się to brało?
Ewo kochana dziękuje za te słowa.....dajesz mi wiarę, nadzieję i siły by dalej żyć
A widzisz!!!!! Gdzies podświadomie wiedzieliści,ze to potrwa tylko tyle.
Dziwily was wasze rozmowy skąd to sie wzieło i czemu o tym myslicie.
Cos wam mówiło,ale nie rozumieliście tego. To była pamięć waszych Dusz.
Nie obwiniaj sie za nic.Ciesz sie,zeby było dane wam sie spotkać,ze przeżyliście wspaniałe chcwile.
On miał zone,był z nia przez jakiś okres czasu BO MUSIAL Z NIA COS DOKONCZYĆ Z POPRZEDNIEGO WCIELENIA. Po to sie spotkali,po to razem byli.Przerobili co mieli przerobic i konie,basta!
Wasze spotkanie nie było przypadkowe,tak jak i jego smierć.
Kiedy odejdziesz,On tam na Ciebie bedzie czekał,spędzicie Tam wiele cudownych lat [takich niebiańskich,długich,nie ziemskich] a potem znów sie urodzicie i odnajdziecie i pewnie cale zycie juz bedziecie razem,czego Tobie i Za Tęczą serdecznie zyczę.
Co do Mirka wypowiedzi.... Wybacz mu,bo jest bardzo ciepłym i życzliwym człowiekiem i na pewni nie napisał tych słów,zeby Cię urazić i dobić.
Czasem człowiek ma różne przemyslenia,odmienne spojrzenia na te same sprawy i odmienne zdanie nie jest krytyka tylko wyrazaniem swoich myśli.
Skup sie na tym co ci w amilu napisałam.
Kochaj Go dalej,rozmawiaj znim bo On to wszystko słyszy
Nie dawno dopiero zrozumiałam za czym tęskniłam od dziecka i tęsknie do dziś - nazywam to Duchową Rodziną........cokolwiek to znaczy
No wlasnie Tam mamy swoje życie i tu na ziemi mamy swoje,a potem wracamy z nó TAM,BO TAM JEST NASZ DOM,NASI BLISCY,NASZA RODZINA
Thelema, witaj, od dluzszego juz czasu tesknie za tym, co nazwalas Duchowa Rodzina.
Przez ostatnie 2 lata szczegolnie mocno, ciezkie lata, czuje sie samotna, choc wokol mnie bliscy.
Tak Ewelo, znam to uczucie o którym piszesz, nie jest mi ono obce.
Przez tyle lat w swoim nieudanym małżeństwie, pracy a nawet rodzinie tak właśnie się czułam.....
Jedna jedyna osoba, (w męża rodzinie) która była mi bliska, czyli podobnie myśląca i czująca jak ja - zmarła. Znałam ją krótko. Długo potem wspominałam nasze rozmowy......
Dlatego moja tęsknota za moim Skarbem jest taka gorzka i trudna do zniesienia .....
Pustka, którą teraz odczuwam jest nie do zniesienia. I nie chodzi tylko o Jego fizyczną nieobecność. Czuję się tak, jakby ktoś zabrał połowę mnie.
Dziękuje Ci za wszystkie słowa, które do mnie napisałaś
Przytulam mocno
ja nie ukrywam bólu,nie chowam łez,płacze i nie walczę z tym a po tak smutnych chwilach przychodzi delikatnie taki spokój,wyciszenie...wiesz?...czuję wtedy że On jest bardzo blisko mnie
Mam tak samo Silence. Płaczę czasem, tak jak nigdy do tej pory i nagle przestaję, gdzieś w głowie coś mi mówi wtedy - "Nie płacz Kociątko moje (tak mnie nazywał), nie trzeba, uspokój się"
I potem czuję ulgę, senność i jak ja to nazywam, taki dziwny spokój.....
Czasem jestem już tak bardzo zmęczona tą tęsknotą, płaczem
Tęsknię za swoim własnym uśmiechem, cichą radością w sercu.......nie wiem czemu ale tak się czuję czasami
Również przytulam Cię ciepło Silence:)
Wciąż czekam na jakikolwiek kontakt, znak od Niego.......bardzo by mi to pomogło, bardzo. Bo sama wiara to nie wszystko.
Co wieczór kładę się spać z nadzieją, że mi się przyśni.......i nic
Za bardzo chcesz i wywołujesz nadmierny potencjał, który blokuje Twoje doznania. Być może on próbuje się z Tobą skontaktować lecz nie potrafi się przez to Twoje napięcie przebić. Proponuję każdego dnia udawać się na 30 min do "poklika ciszy". Czyli zamykasz oczy, siadasz wygodnie, odprężasz ciało i ćwiczysz wyciszanie myśli. Tak długo i systematycznie jak poczujesz pustkę w głowie. Wtedy nastąpi prawdopodobnie "kontakt".
Pozdrawiam
Nie próbuj. Rób. Próby maja to do siebie, ze po jakimś czasie gdy nie widać efektu rezygnujemy. Spróbowałem, nie wyszło, wiec rezygnuję. Ten stan możesz uzyskać nawet dopiero po 500 razie, możesz również po 10. Ważne abyś robiła codziennie o tej samej porze nie zależnie od efektów. Wyrobisz w sobie również nawyk systematyczności.
Tu raczej silence chodzi o nasz mózg i umysł. To one nam blokują kontakt. Bruce też o tym pisał ze smrodem skunksa chociażby, czy z widzeniem duchów.
Potraktuj to jak trening, tak jak, np. na siłowni, a nie czy Ci się uda, czy nie. Czy będzie trudne czy łatwe.
Na początku uczysz się ćwiczyć, a później ćwiczysz bo sprawia Ci to przyjemność i są tego rezultaty.
Tylko trening czyni mistrza.
Czytam o Twojej tęsknocie, cierpieniu tych, którzy zostali i znów mi do płaczu.
Jednak zazdroszczę wam, bo ja miałam bardzo mało czasu dla mojej miłości, a moje serce należało do Niego po upływie zaledwie tygodnia od kiedy się poznaliśmy. Gdy pierwszy raz mnie pocałował poczułam się jak nigdy wcześniej w moim życiu - jakbym dopłynęła ze sztormu do spokojnego portu, jakbym odzyskała kawałek siebie. Spędzaliśmy każdą wolną chwilę na lotnisku, albo lataliśmy, albo krzątaliśmy się na ziemi, wystarczyło nam spojrzeć na siebie, by wiedzieć o co chodzi, on konczył moje zdania, ja jego. A inne sprawy? od pierwszego razu było tak, jakbyśmy od lat byli razem i znali się na wylot. Stąd moje przypuszczenia, że jesteśmy bliźniaczymi duszami. Z tego co Ty piszesz wynika, że wy jak najbardziej. On śnił mi się kilka razy po miesiącu od wypadku, ale od tamtej pory już nie, mam wrażenie, że celowo do mnie nie przychodzi, choć tylko raz go o to poprosiłam. Ktoś powiedział, że On już jest w niebie, szczęśliwy, a jeszcze w listopadzie był przy mnie i nie chciał odejść. Życzę Ci mnóstwa siły na tęsknotę i cierpliwości w czekaniu na chwilę, gdy znów będziecie razem. Ta chwila przyjdzie, a pewnie póki co nie wolno nam marnować dni tutaj
Ech ta tęsknota, wiem o czym piszesz. W sobotę będzie 5 miesięcy...
Jestem tu 10 dni, ponieważ wcześniej trochę szukałam odpowiedzi, od sierpnia, od wypadku wzięłam się mocno za te poszukiwania, to trafienie na Polanę, w ciągu kilku dni zmieniło moje życie. Już nigdy nic nie będzie takie jak kiedyś, moja optyka całkiem się zmieniła. Bardzo mi to pomogło, bo dużo więcej rozumiem, choć ogrom wiedzy jeszcze do zgłębienia przede mną. Wiem już jednak dzięki kilku osobom z tego forum tyle, że jest mi łatwiej. Mój ukochany, ta moja bliźniacza dusza, muszę być z Nim, bo jestem niekompletna i zawsze będę. Nawet jeśli zaplanowane jest, żebym dociągnęła starości, bo mam tu kupę roboty - to w sumie jest chwila - i to daje wytchnienie i powoduje, że są dni gdy nawet potrafię czuć się szczęśliwa, ludzie wokół mnie widzą zmiany, ja sama je widzę. Są też chwile gdy tęsknota góruje nad wszystkim. Rano obudziłam się i gdy uzmysłowiłam że śniłam mojego najmilszego, że szeptałam mu do uszka całując je, że go kocham i jego takie pogodne, łagodne, odpowiadające miłością spojrzenie, poczułam się szczęsliwa i chodziłam radosna. Po południu wracałam do domu od rodziców i w którejść stacji radiowej leciała piosenka Grażyny Łobaszewskiej "Czas nas uczy pogody" - nie wiem czy taki tytuł, doroślejsi forumowicze z pewnością wiedzą o jakiej piosence piszą, młodzież może niekoniecznie. Przepiękna piosenka i chyba taka optymistyczna dla zbolałych serc. Piszę "chyba" bo mnie rozpuściła, prowadziłam samochód i ryczałam jak bóbr, tęsknota mnie roznosiła, myślałam " nie dam rady żyć bez Ciebie" , no i nie dam, postawię na swoim, nie teraz, gdy przejdę TAM, do domu. Staram sobie radzić z tym bólem tęsknoty jak się da, może nie każdy sposób Jego cieszy, ha trudno mojej miłości nic nie zmieni, ale myśli trzeba zajmować, żeby się z tęsknoty nie wykończyć, bo to nie jest konstruktywne zapadanie się w tym bólu, niczemu i nikomu nie służy - duża strata energii, a para w gwizdek.
Ściskam Cię mocno, trzymaj się proszę dzielnie, dasz radę i znajdziesz nawet w tym sens. A jak już Cię roznosi daj temu upust, nie duś w sobie.
Rozumiem Cię Słonko
Taki smutek przejmujący z Ciebie bije, że aż mi zimno
Słowo "tęsknota" to tylko wyraz, hasło, a że nie oddaje uczuć - mam tego świadomość.
Przypuszczam, że te same zamiary kierują Cię w strone OOBE, co mnie.
Ja doszłam jednak do wniosku, że są w tej chwili ważniejsze rzeczy w moim rozwoju od tej nauki. Muszę poczekać, tak czuję.
Też tak było, ze całe życie poszukiwałam, ale pobieznie, ale porzucałam, choć byłam bardziej duchowa, byłam myślą, niż materialna, jednak dopiero odejście Jego zmieniło wszystko, popchnęło mnie w duchowość tak mocno, że już nie widzę odwrotu.
Tylko ten Twój smutek, spróbuj go zwalczyć, nikomu nie służy, a najmniej Tobie. Mimo tęsknoty, mimo bólu zobacz, że można się wyzwolić, on dopada, ja wiem, w najmniej oczekiwanym momencie, ale gdy w tak zwanym międzyczasie zaczniesz znów widzieć ile dobrych i pięknych rzeczy się dzieje wokół Ciebie, takich drobniutkich zaczniesz nabierać sił i chęci do życia. każda rozłąka kiedyś się skończy. Świadomość tego bardzo mi pomaga.
ślę Ci dużo ciepełka i słoneczka
Wiecie co?
przeczytalam caly temat i
jestem z Was cholernie/sory/dumna!!!
tak wspaniale wspieracie,rozumiecie,doswiadczacie,to jest wspaniale.
Nikt nie trafil tu przypadkiem,nikt.
przytulam Was mocno mocno mocno
ciesze sie ze moge tu tez byc.
spokojnej nocy ze snami o tych ukochanych.
Wiem mgiełko,wiem
zawsze ktoś czuwa i poczta niekoniecznie pantoflowa działa jak należy
i nowi pomagacze dochodzą ....
własnie tak jak miało być
Przypuszczam, że te same zamiary kierują Cię w strone OOBE, co mnie.
Ja doszłam jednak do wniosku, że są w tej chwili ważniejsze rzeczy w moim rozwoju od tej nauki. Muszę poczekać, tak czuję.
Kochana Ago
Myślę, że nie jestem odosobnionym przypadkiem, kiedy to pewne przeżycia stają się dla nas impulsem do tego typu poszukiwań.
W moim odczuciu jest jednak coś więcej niż tylko chęć kontaktu z moim zmarłym Skarbem. Przekonuję się o tym coraz bardziej im więcej czytam o doświadczeniach innych ludzi z zakresu OBE. Choć nie ukrywam, że na początku ten cel głównie mi przyświecał........jednak z czasem uległ nieco zmianom.
Po raz kolejny, wczoraj przeczytałam w jednej z książek (D. Sugier - "Miłość i Wolność poza ciałem") coś co mnie szczególnie uspokoiło. Autor opisuje swoje spotkanie ze zmarłym kilkanaście lat wcześniej ojcem.
cyt. "Żaden psycholog, psychiatra czy psychoanalityk nie oczyściłby mnie tak, jak sam się oczyściłem spotkaniem z ojcem poza ciałem. Nie czułem już złości do matki, że mnie oszukała. Nie tęskniłem za ojcem, gdyż wiedziałem, że ma się dobrze i że mogę, jeżeli tylko zechcę, odwiedzić go ponownie. Dało mi to niesamowitą Wolność"
Czytając te słowa, pomyślałam sobie, że może właśnie takie spotkanie pozwoli mi się uwolnić chociaż trochę od tęsknoty, pozwoli mi odzyskać tak upragnioną równowagę i być jeszcze szczęśliwą tu na ziemi.
Chcę wiele rzeczy zrozumieć, pojąć, przekonać się choćby tylko intiucyjnie.........dla siebie samej, dla dobra swojej Duszy - nie potrafię inaczej oddać słowami, sensu moich poszukiwań. Tak czuję to na dzień dzisiejszy.
Pozdrawiam serdecznie, mocno i ciepło przytulam
Z tymi książkami to nie przypadek, zresztą czy w ogóle jest coś takiego jak "przypadek". To może być temat rzeka.
Jakiś czas temu, nawet nie pamiętam gdzie zapisałam się na newsletter ze strony LubimyCzytac.pl i 13 stycznia ( niedawno przestałam uważać tę liczbę za pechową) otrzymała maila o nowej książce "Nigdy i na zawsze" Ann Brashares:
"CZASEM MIŁOŚĆ TRWA DŁUŻEJ NIŻ ŻYCIE
Żyję od ponad tysiąca lat. Umierałem niezliczoną ilość razy. Zapomniałem, ile dokładnie. Zakochałem się i moja miłość trwa nadal. Ciągle szukam swojej ukochanej. Ciągle ją pamiętam. Noszę w sobie nadzieję, że pewnego dnia ona też mnie sobie przypomni."
A wszystko w czasie gdy potwierdza się, że ten za którym myśli moje biegną niezliczoną ilość razy w ciągu dnia, o którym myślę gdy zasypiam i się budzę - jest moją bliźniaczą duszą, że byliśmy już wcześniej razem szczęśliwi i że wreszcie szukałam Go w tym życiu, by spotkać się choć na chwilę.
Jaki to może być przypadek?
Nie wymysle sama dla nas nic bardziej krzepiacego, czego nie mowiliby do nas nasi Opiekunowie, gdy wyciszamy smutki.
Dlatego kochana Thelemo pozwole sobie tu zacytowac z innego watku ten sumaryczny przekaz :
>> Wielu z nas niedawno przezylo koniec swego dotychczasowego swiata pewnosci. I czuje sie tragicznie zagubionymi po utracie fundamentow swego ziemskiego istnienia.
Dlatego pozwole sobie przedstawic ponizej zbior najczesciej powtarzanych do Najblizszych slow kierowanych do nich przez Zmarlych, gdy mam zaszczyt z Nimi rozmawiac.
Slow, ktorych Najblizsi jeszcze nie doslyszeli, jeszcze nie wysnili, albo jeszcze nie otrzymali przez posrednikow.
Wszyscy Zmarli jesliby tylko mieli juz taka mozliwosc, to powiedzieliby (procz szczegolow rodzinnych) mniej wiecej tak samo, a mianowicie :
"Rodzimy sie teraz TAM do ZYCIA TAM. Prosimy Kochani, pomagajcie nam w tym procesie powtornych narodzin nie z ciala, a z Ducha.
Swa Miloscia - nie rozpacza.
Swa Radoscia z tego faktu - nie smutkami.
Nie przedwczesnym podazaniem za nami - a korzystaniem z czasu jaki zostal Wam dany na Ziemi.
Bo zycie na Ziemi to ulotna chwila, ale bardzo potrzebna w wyzszym planie rozwoju Planu Ducha.
Wszyscy, zanim zeszlismy na nia, dlugo czekalismy na te szanse. Nie marnujmy jej, gdysmy sie jej doczekali.
Smuca sie serca naszych dusz, gdy widzimy jak gdy odeszlismy juz TAM zgodnie z naszym planem, Wy zarzucacie swoje plany jakie wybraliscie na TU.
Przychodzimy do Was, przytulamy, calujemy, slyszymy Wasze mysli, czujemy uczucia, a w nich i Wasze bezgraniczne smutki.
Naszym marzeniem jest, byscie te smutki zamienili na spokoj pewnosci kolejnego naszego spotkania.
Na ulge pewnosci, ze tak jak przyszlismy na Ziemie podani na nia z Dobrych Rak, to tak samo do tych Dobrych Rak wracamy...
A gdy tak przemienicie swoje mysli, to bedziemy mogli z radoscia uczestniczyc w spotkaniach.
Gdy w Waszych sercach gosci nadzieja i spokoj, mozemy w odczuwalny sposob musnac Was reka, pocalunkiem, szepnac pare najpiekniejszych, najwazniejszych slow do ucha, zagoscic w Waszych snach...
Prosimy, cieszcie sie z nami naszym wspolnym zyciem i istnieniem, bo istniejemy wszyscy w wiecznym JAM JEST." <<
Z Miloscia, posredniczka
Tak kochana Thelemo, i dlatego na pytania : "Czy jestes wierzaca i co wyznajesz ?" odpowiadam : "nie jestem wierzaca, a wyznaje i wyznaje to, co juz wiem."