Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
Pierwszego stycznia, moja mama miała ciekawą wizytę.
Przygotowywała późny obiad świąteczny, zaprosiła nas na wyżerkę
Ale obiad przebiegł w napiętej dosyć atmosferze, bo przed naszym przyjściem wydarzyło się coś niezwykłego. Wyciągnęła z szafki odświętną zastawę i kiedy przekładała talerze , ktoś wytrącił jej z impetem naczynie z ręki. Talerz poszybował w powietrzu i roztrzaskał się o ścianę.
Zdenerwowana, nie rozumiejąc co się właściwie stało, zbierała skorupy ... i nagle słyszy za sobą głos kobiecy. Jakby nie do niej mówił a do kogoś jeszcze. Zaskoczona odwróciła się z pytaniem na ustach (do mnie) już jesteście? Ale nikogo nie było. Przeszukała dom, pewna że to ja się tuż za nią odezwałam. W salonie, w wiatrołapie, na ganku.. nie ma.
Za parę minut rzeczywiście się pojawiliśmy, a mama zdenerwowana opowiadała że chyba jej się w głowie miesza na stare lata. Słyszy głosy
A ja tam byłam pewna, że zaraz będzie telefon z wiadomością, że ktoś umarł
No i faktycznie. Okazało się że kuzynka, od której kupiliśmy ziemię - na której stoi dom mamy, trafiła do hospicjum z zaawansowanym stadium raka i tamtego popołudnia zapadła w śpiączkę. Umarła następnego dnia nad ranem.
Krótka piłka to nasze życie. Pociechą jest że można przyjść i pożegnać się.
no ale żeby zaraz tłuc naczynia odświętne?
Mój ojciec pożegnał się z moją mamą ukazując się jej następnego ranka po śmierci. Dziękował za wspólne życie lecz nie potrafił już walczyć aby jeszcze tu zostać. Umierał w wielkich cierpieniach.
no ale żeby zaraz tłuc naczynia odświętne?
hehe! no właśnie, kurka to te najładniejsze były
Ela chyba chciała mieć pewność że będzie zauważona
Jakby się nie chciało szpanować przed rodzinką, to potłukły by się fajansowe Bidulka nie miała wyboru
też bym na jej miejscu piżgnęła odświętnym, jak się żegnać to z rozmachem, nie?
szczególnie jak sie nie swoim żegna
szczególnie jak sie nie swoim żegna
hahahaha! ooooj
Cała Aga
też bym na jej miejscu piżgnęła odświętnym, jak się żegnać to z rozmachem, nie?
hehe i to jeszcze na całego nawet Jednak dają nam znać
o sobie zawsze nawet jeśli są już w śpiączce (ciało fizyczne śpi),
a my gdzieś tam sobie wędrujemy.
To co opisałaś robi wrażenie niesamowite na mnie
i nie tylko bo widzę, że innym podobnie.
Przed odejściem sam dam znak wybranym przez siebie osobom
Nie dawno po wielu godzinach jak już tu opisywałem, gdzieś
znajomy za którym nie przepadałem spotkałem go we śnie.
Zapytał mnie wtedy co tam u mnie, ale ja wtedy nie byłem
chętny na pogawędki wiedząc jaki jest w realu...
Następnego dnia dowiaduje się o samobójstwie w sobotę popołudniu to
zrobił, a we śnie spotkanie nastąpiło z soboty na niedzielę.
Rok temu jak zmarła moja ciocia też wiele razy
ją widywałem we śnie potem już tych spotkań nie było.
Jednak jeszcze zdarza mi się widzieć lub usłyszeć we śnie,
ale to już bardzo rzadko. Podobnie miałem z wujkiem oraz
sąsiadem.
Sąsiad to już następnego dnia mnie odwiedził we śnie robił
mi zdjęcia tak jak za życia mi zrobił kilka zdjęć
To było tak naprawdę realne i coś niesamowitego, a uczucie
spokoju i radości było jednym słowem przecudownie
ja? a że niby co???
No takie małe niby nic, trzy cztery słowa, między nimi uśmieszek kota Alicji i paff, zatopione. W samo meritum
Paul chyba nie każdy usłyszy / zobaczy takie pożegnanie. Trzeba mieć to coś w sobie, tak jak Ty. Moja mama też tak ma, nie pierwszy raz ktoś przyszedł "w realu" się pożegnać.
A ten znajomy za którym nie przepadałeś, pewnie potrzebował twojego przebaczenia, dlatego akurat do ciebie przyszedł.