Kobieta, mÄĹźczyzna, przyjaciele
To jedno z tych piór, które chętnie położyłbym w gablocie i oglądał w wolnych chwilach.
Nie jestem jednak do końca przekonany, czy chciałbym nim pisać.
Kolor bardzo... zdecydowany.
Dokładnie to samo bym powiedział, gdyby kto pytał, czy chcę
Nie rozumiem was. Dla mnie jak by miało leżeć, to w ogóle bym go nawet nie kupował. Chyba, że by leżało, bo akurat bym "docierał" jakiś nowy nabytek i siłą rzeczy nie mógłbym zajmować się kilkoma naraz.
To chyba różni użytkownika od kolekcjonera.
Moje pióra muszą być sprawne (nawet staruszki), ale to jeszcze nie oznacza, że muszę nimi wszystkimi pisać.
Pobawić się, przetestować i do szuflady!
To chyba różni użytkownika od kolekcjonera.
Moje pióra muszą być sprawne (nawet staruszki), ale to jeszcze nie oznacza, że muszę nimi wszystkimi pisać.
Pobawić się, przetestować i do szuflady!
Mi tutaj bardziej pasuje określenie, że "to różni użytkownika od kustosza"
Cóż, ja nie do końca rozumiem, jak można kupić sprzęt, którego się nie używa? Trzymanie go w szufladzie to chyba duża krzywda, jaką można wyrządzić zarówno pióru, jak i samemu sobie, bo na własne życzenie pozbawiamy się przyjemności korzystania z czegoś fajnego.
To trochę jak z motocyklami - nawet, jeśli uda się zdobyć jakiegoś weterana, to warto nim jeździć. Poza samą przyjemnością, jakiej może taka jazda dostarczyć, nieużywanie go jest jak pogrzebanie żywcem. Szkoda po prostu.
nie do końca rozumiem, jak można kupić sprzęt, którego się nie używa?
no właśnie chodzi pewnikiem o to, że nie każdy nazwie pióro (a przynajmniej nie każde pióro) "sprzętem"... ale to taka moja prywatna refleksja
Wbrew pozorom, to całkiem proste.
Thai napisał :
To chyba różni użytkownika od kolekcjonera.
Moje pióra muszą być sprawne (nawet staruszki), ale to jeszcze nie oznacza, że muszę nimi wszystkimi pisać.
Pobawić się, przetestować i do szuflady!
Thai jest kolekcjonerem, jak na przykład, kolekcjoner znaczków pocztowych.
Co robi kolekcjoner. Kupuje znaczki i wkłada do klasera.
Użytkownik natomiast, kupuje znaczki i nakleja na list.
Tak samo jest z piórami. Kolekcjoner kupuje, testuje, utrzymuje w sprawności i trzyma w szufladzie. Jak ma ochotę, otwiera szufladę i karmi zmysły swoją kolekcją. Jak się ma kilkanaście, czy kilkadziesiąt piór, to trudno nimi wszystkimi pisać. Użytkownik zaś kupuje pióro i pisze nim do jego technicznej i użytkowej śmierci, a potem kupuje następne.
Proste?
zdrówka
Co robi kolekcjoner. Kupuje znaczki i wkłada do klasera.
Użytkownik natomiast, kupuje znaczki i nakleja na list.
heh, doskonałe!
Z tymi motocyklami to bardzo malowniczy przykład.
Miałbym jeździć na, powiedzmy, dwudziestu czy trzydziestu motocyklach jednocześnie? Co ja jestem - cyrkowiec?
A może każdego dnia na innym?
A jak dojdą (dojadą? ) następne i następne?
Jasne, tankuję każdy nowy nabytek i jazda! Do osuszenia baku! Może nawet kilka razy...
Ale potem grzecznie - do garażu... eee... do szuflady, znaczy
To chyba różni użytkownika od kolekcjonera.
Moje pióra muszą być sprawne (nawet staruszki), ale to jeszcze nie oznacza, że muszę nimi wszystkimi pisać.
Pobawić się, przetestować i do szuflady!
Przecież to jedno drugiemu nie przeczy. Można kolekcjonować rzeczy od czasu do czasu je użytkując. Wtedy można na nowo odkrywać jego unikalne walory i cały czas się nim cieszyć.
Ja tylko nie rozumiem, żeby pióro kupować z założenia jako eksponat muzealny i nawet raz go nie napełnić. Wolę po prostu określenie Pasjonat.
Ja tylko nie rozumiem, żeby pióro kupować z założenia jako eksponat muzealny i nawet raz go nie napełnić. Wolę po prostu określenie Pasjonat.
Gdyby udało Ci się kupić pióro o x wartości w stanie Nos. I wiedziałbyś, że jeżeli je napełnisz straci na wartości jakieś x zł. Użyłbyś pióra?
Gdyby udało Ci się kupić pióro o x wartości w stanie Nos. I wiedziałbyś, że jeżeli je napełnisz straci na wartości jakieś x zł. Użyłbyś pióra?
Ja bym użył, bo dla mnie pióro jest przedmiotem przede wszystkim użytkowym. A skoro NOS, to będzie się użytkować wspaniale
No, chyba, żebym kupił specjalnie z myślą o inwestycji, ale nie sądzę, żebym tak kiedyś zrobił.
Gdyby udało Ci się kupić pióro o x wartości w stanie Nos. I wiedziałbyś, że jeżeli je napełnisz straci na wartości jakieś x zł. Użyłbyś pióra?
Ja bym użył, bo dla mnie pióro jest przedmiotem przede wszystkim użytkowym. A skoro NOS, to będzie się użytkować wspaniale
No, chyba, żebym kupił specjalnie z myślą o inwestycji, ale nie sądzę, żebym tak kiedyś zrobił.
A jeżeli trafiłbyś wadliwe pióro, albo nie przypasowałoby Tobie?
Wtedy sprzedając jako używane tracisz pieniądze...
A jeżeli trafiłbyś wadliwe pióro, albo nie przypasowałoby Tobie?
Wtedy sprzedając jako używane tracisz pieniądze...
Nie da się ukryć. Zatem w mojej sytuacji i z moim podejściem do sprawy najlepiej po prostu nie kupować NOSów
Czy ktoś może mnie , zupełnemu laikowi powiedzieć co to jest ten NOS ?
zdrówka
Egzemplarz fabryczny, nigdy nie używany, który mógł np. 40 lat przeleżeć w gablotce lub w magazynie
Z angielskiego: New-Old Stock. Pióro w oryginalnym opakowaniu, nie używane, z naklejkami, jak tu: http://www.piorawieczne.fora.pl/galeria,12/pelikan-m30,4708.html
Ja tylko nie rozumiem, żeby pióro kupować z założenia jako eksponat muzealny i nawet raz go nie napełnić. Wolę po prostu określenie Pasjonat.
Gdyby udało Ci się kupić pióro o x wartości w stanie Nos. I wiedziałbyś, że jeżeli je napełnisz straci na wartości jakieś x zł. Użyłbyś pióra?
Przecież nie po to je kupuję, żeby żałować ile za nie zapłaciłem.
Dyskusja w stylu, czy jakbys kupil 40 letnie wino czy je trzymal w barku. Panowie spokojnie to tylko/az piora
Ile osób, tyle zdań i punktów widzenia, a często i więcej Osobiście uważam, że każde pióro jest bardzo niepewną inwestycją finansową jako taką - zbyt dużo czynników ryzyka przy właściwie żadnym zabezpieczeniu inwestycji, więc kupowałbym tylko po to, by używać lub cieszyć zmysły, albo jedno i drugie
Ja uzywam pior bo takie jest ich przeznaczenie, gablota jest dobra dla antykow czy klejnotow a takich poki co nie posiadam, chociaz wydalem juz sporo pieniedzy na piora czego czasem sie zaluje a czasem nie. Roznica zdan wynika z roznicy w bagazu albo rodzaju doswiadczenia. Jedni zbieraja by miec inni by miec i uzywac inni by za jakis czas sprzedac a sie nacieszyc przez jakis czas i wymieniac mozna...
Dyskusja w stylu, czy jakbys kupil 40 letnie wino czy je trzymal w barku. Panowie spokojnie to tylko/az piora
Ja podchodzę do tego bez emocji. Po za tym życie jest za krótkie żeby sobie odmawiać przyjemności.
Dyskusja w stylu, czy jakbys kupil 40 letnie wino czy je trzymal w barku.
Pić, pić, pić!
A pióra używać. NOS czy nie, za 10 PLN czy 10 tysięcy - pióro kupiłbym tylko po to, żeby nim pisać. Po to je w końcu stworzono. Żeby pisać, przelewać na papier myśli i uczucia. Kupić z myślą o szufladzie i pisaniu raz na ruski rok to jak zamknąć pióro w więzieniu. I od czasu do czasu wypuszczać na przepustkę. Nigdy do końca nie rozumiałem kolekcjonerów rzeczy użytkowych. Prawdziwych kolekcjonerów, nie ludzi inwestujących np. w znaczki czy pióra.
Ale wszystko dla ludzi. Kolekcjonowanie piór też
Witam.
Widzę, że dyskusja jest zażarta. Pozwólcie, że wtrącę swoje trzy grosze.
Moim skromnym zdaniem istnieją trzy rodzaje specyficznego podejścia do przedmiotu użytkowego pod nazwą - pióro wieczne. Trzy jakby rodzaje osobowości
1. Użytkownik - kupuje pióro, bo chce nim pisać
2. Kolekcjoner - kupuje pióro, bo chce je mieć
3. Kustosz - kupuje pióro, bo chce się pochwalić, że je ma,
lub traktuje zakup jak lokatę kapitału
Te wszystkie typy osobowości siedzą w nas samych
W zależności, który typ osobowości w nas przeważa, takie mamy podejście do zagadnienia. Ja przez wiele lat byłem li tylko użytkownikiem. Od pewnego czasu obok typu użytkownika pojawił się we mnie typ kolekcjonera. Oba typy się zmieszały i raz jeden dominuje, raz drugi.
Obym nie dożył etapu kustosza!
zdrówka
A dlaczego człowiek, który kupuje, bo chce mieć, nie mógłby chcieć się tym pochwalić? Czy przypadkiem nasze Forum, a także wszystkie inne podobne, nie zasadzają się na tej chęci pochwalenia się posiadanymi piórami?
Czy ja wiem, ja wam powiem ze jakos nie lubie sie chwalic, bardziej ogromna przyjemnosc sprawia mi posiadanie. Tzn mozliwosc wlasnie z korzystania oraz swiadomosci ze jest to jakas ruchomosc (szybko topniejacego kapitalu spowodowanego pierdylionem codziennych wydatkow) pioro jest chyba takim balansem dla nas.
Jak już powiedziałem, w każdym z nas jest jakaś cząstka tych trzech rodzajów osobowości. Ja kupuję pióro, bo chcę nim pisać, bo chcę je mieć i chcę się nim pochwalić. Chodzi o to, aby między tymi osobowościami istniała jakaś rozsądna równowaga. Pisząc " Obym nie dożył etapu kustosza", miałem na myśli, żeby ten typ osobowości nie stał się dominujący.
Może to co piszę niezbyt jest komunikatywne, ale nie jestem z wykształcenia psychologiem, tylko zwykłą "swołoczą budowlaną"
Zdrówka
Witam.
Widzę, że dyskusja jest zażarta. Pozwólcie, że wtrącę swoje trzy grosze.
Moim skromnym zdaniem istnieją trzy rodzaje specyficznego podejścia do przedmiotu użytkowego pod nazwą - pióro wieczne. Trzy jakby rodzaje osobowości
1. Użytkownik - kupuje pióro, bo chce nim pisać
2. Kolekcjoner - kupuje pióro, bo chce je mieć
3. Kustosz - kupuje pióro, bo chce się pochwalić, że je ma,
lub traktuje zakup jak lokatę kapitału
Te wszystkie typy osobowości siedzą w nas samych
W zależności, który typ osobowości w nas przeważa, takie mamy podejście do zagadnienia. Ja przez wiele lat byłem li tylko użytkownikiem. Od pewnego czasu obok typu użytkownika pojawił się we mnie typ kolekcjonera. Oba typy się zmieszały i raz jeden dominuje, raz drugi.
Obym nie dożył etapu kustosza!
zdrówka
W tej taksonomii zmieniłbym kustosza na inwestora kupującego pióra jako lokatę kapitału,
a każdemu rodzajowi pióromaniaka przypisał prawo do eksponowania swojego zbioru, chwalenia się nim.
Grunt to metodyczne podejście...
Gdyby udało Ci się kupić pióro o x wartości w stanie Nos. I wiedziałbyś, że jeżeli je napełnisz straci na wartości jakieś x zł. Użyłbyś pióra?
Ja bym użył, bo dla mnie pióro jest przedmiotem przede wszystkim użytkowym. A skoro NOS, to będzie się użytkować wspaniale
No, chyba, żebym kupił specjalnie z myślą o inwestycji, ale nie sądzę, żebym tak kiedyś zrobił.
A jeżeli trafiłbyś wadliwe pióro, albo nie przypasowałoby Tobie?
Wtedy sprzedając jako używane tracisz pieniądze...
Jeśli by było wadliwe uczciwość nakazywałaby również oddać kupującemu pieniądze. Tyle tylko, że jako nieużywający właściciel nam mogłoby być obojętne, czy pióro jest wadliwe, czy nie
Ja też bym użyła, bo po to bym kupiła
Jeśli można się ponownie wtrącić...
Wyeliminowałbym z naszych rozważań słowo "kustosz" - jest to bowiem osoba, która kieruje działem w muzeum i opiekuje się zbiorami, i to w znakomitej większości wypadków zbiorami, które nie należą do niego.
Tak więc pozostałyby nam dwa typy: użytkownik i kolekcjoner. Warto przy tym zauważyć, że o ile chyba każdy kolekcjoner jest użytkownikiem, o tyle nie każdy użytkownik jest kolekcjonerem. Pozostańmy jednak przy tej nomenklaturze.
Użytkownicy:
W ramach grupy użytkowników wyróżniłbym 3 podgrupy: użytkownika zwyczajnego, użytkownika o zacięciu snobistycznym i użytkownika-pasjonata.
Użytkownik zwyczajny byłaby to taka osoba, która używa pióra wiecznego i której jest doskonale obojętne, jakim piórem pisze, a jak się pióro zepsuje albo znudzi, po prostu je wyrzuci (ewentualnie wrzuci do szuflady). Dla użytkownika zwyczajnego nie musi to być koniecznie pióro - równie dobre są pióro kulkowe, cienkopis, długopis. Użytkownik zwyczajny na ogół nie zrozumie pozostałych grup, uważając miłość do pióra za mniejsze lub większe wariactwo. W końcu przyrząd do pisania ma pisać - i tyle.
Użytkownik o zacięciu snobistycznym różniłby się od zwyczajnego tym, że używa pióra, bo go to wyróżnia spośród innych użytkowników przyrządów piszących. Pozostałe cechy – jak użytkownik zwyczajny. Często użytkownik o zacięciu snobistycznym sięga po pióra drogie, serie limitowane itp, aby być jeszcze bardziej wyróżnionym.
I w tym momencie zaczynałby się nowy rodzaj – pasjonaci.
Użytkownik-pasjonat byłaby to osoba, która kocha pióra. Często ma ich kilka, kilkanaście i stara się je wszystkie używać. Kocha pisać piórem, a w wariantach ostrzejszych sięga po pióra do kaligrafii. Pisze piórem, bo mu to sprawia przyjemność. Nie musi się chwalić posiadanymi piórami, ale jeśli zdarzy się okazja – to z chęcią się swoją radością podzieli z innymi podobnymi pasjonatami. W którymś momencie ilość posiadanych piór sprawia, że nie da się wszystkich używać, a poza tym pojawiają się ciągle nowe, ładne pióra, które chciałoby się mieć. I to jest moment, w którym użytkownik staje na pierwszym stopniu kolekcjonerstwa i zostaje zbieraczem.
Kolekcjonerzy:
W ramach tej grupy wyróżniłbym zbieraczy i kolekcjonerów.
Zbieracze to byłyby osoby gromadzące pióra bez jakiejś szczególnej myśli przewodniej – ot, te, które im się podobają. Często pióra te są gromadzone w pudełkach, szufladach. Co jakiś czas zbiór wyjmowany jest na światło dzienne, żeby ucieszyć oczy posiadacza. I stąd już tylko krok do stworzenia kolekcji – czyli zbioru o wyraźnej myśli przewodniej.
Kolekcjoner byłby bowiem osobą, która zbiera pióra według wybranej przez siebie myśli przewodniej. Kolekcją mógłby być np. zbiór piór czarnych ze złotymi lub srebrnymi elementami, piór niebieskich, czy zielonych. Kolekcja może być ukierunkowana na poszczególnego producenta lub okres historyczny. Kolekcja nie musi być wielka, ważne, żeby była jakaś myśl, wokół której się ją buduje. Kolekcjoner najczęściej nie poprzestaje na samym posiadaniu. Poświęca wiele czasu na poznanie historii zbieranych piór i stosowanych w nich rozwiązań technicznych. Często kolekcjoner obudowuje kolekcję piór innymi gadżetami (katalogi, reklamy itp) związanymi z kolekcją.
Najwyższym stopniem kolekcjonera jest kolekcjoner profesjonalny, posiadający ogromny zbiór i niezwykle bogatą wiedzę na temat zbieranych piór. W środowisku kolekcjonerów ludzie ci są szczególnie szanowani, często prowadzą sprzedaż piór ze swoich zbiorów i wykonują naprawy na swój użytek i na potrzeby innych zbieraczy i kolekcjonerów. Niektórzy piszą również książki. Można ich spotkać na międzynarodowych „Pen show”. Nie jest ich zbyt wielu, ale warto wymienić nazwiska: Andreas Lambrou, Richard Binder, David Nishimura, czy David Isaacson – chyba największy znawca Parkera Vacumatic. Specjaliści ci często występują jako eksperci na forach internetowych.
Jak widać, w zestawieniu nie ująłem ludzi, którzy traktują pióra jako inwestycję. Szczerze mówiąc, znam wiele innych, o niebo efektywniejszych metod inwestowania. Inwestycja w pióra jest biznesem dość (delikatnie mówiąc) ryzykownym.
I tak bym to widział.
No i przepraszam za nudziarstwo.
PS. Też należę do „swołoczy budowlanej”
(...)
Myślę, że pięknie to podsumowałeś
Jeśli można się ponownie wtrącić...
Wyeliminowałbym z naszych rozważań słowo "kustosz" - jest to bowiem osoba, która kieruje działem w muzeum i opiekuje się zbiorami, i to w znakomitej większości wypadków zbiorami, które nie należą do niego.
To teraz ja wtrącę, bo niejako rozpętałem tę dyskusję
Ja bym nie rezygnował z pojęcia "kustosz". Oczywiście jest ono nieco żartobliwe, ale broń Boże nie użyłem go z nastawieniem ironicznym, a jedynie z przymrużeniem oka i właśnie miałem na myśli kogoś, kto "opiekuje się zbiorami". I też nie chodziło mi tu o charakteryzowanie Thaya - bo ani nie miałem przyjemności poznać, ani nie jestem tu na tyle długoletnim bywalcem, żebym prześledził wszystkie, czy choćby część wpisów.
Pisząc "kustosz" miałem na myśli właśnie tę sczególną postawę, czy może raczej podejście, polegającą na posiadaniu pióra i zamknięciu go w sufladzie. Jak powiedziałem - moim zdaniem trochę szkoda, bo ono umiera.
Thay nawiązał do mojego przykładu kolekcjonowania motocykli. Otóż właśnie największa frajda polega na tym, że ma się sprzęty (tak tak, Iux, używam pojęcia "sprzęt" w odniesieniu do motocykli, zatem i w odniesieniu do pióra czasem mi się wymsknie ) zatankowane, w pełni sprawne i jak przyjdzie ochota, to wsiada się a to na nowiutką Hondę, a to na 60-letniego Indiana - zależnie od nastroju.
I tak samo w odniesieniu do piór - wydaje mi się, że największą przyjemność sprawia możliwość pisania każdym z piór, które mamy w swojej kolekcji.
No, ale może tylko mi się "wydaje"
No proszę.
Temat jest rozwojowy.
Bravo Adamon.
Bardzo przejrzyście i logicznie to ująłeś.
zdrówka
Jeśli można się ponownie wtrącić...
Wyeliminowałbym z naszych rozważań słowo "kustosz" - jest to bowiem osoba, która kieruje działem w muzeum i opiekuje się zbiorami, i to w znakomitej większości wypadków zbiorami, które nie należą do niego.
To teraz ja wtrącę, bo niejako rozpętałem tę dyskusję
Ja bym nie rezygnował z pojęcia "kustosz". Oczywiście jest ono nieco żartobliwe, ale broń Boże nie użyłem go z nastawieniem ironicznym, a jedynie z przymrużeniem oka i właśnie miałem na myśli kogoś, kto "opiekuje się zbiorami". I też nie chodziło mi tu o charakteryzowanie Thaya - bo ani nie miałem przyjemności poznać, ani nie jestem tu na tyle długoletnim bywalcem, żebym prześledził wszystkie, czy choćby część wpisów.
Pisząc "kustosz" miałem na myśli właśnie tę sczególną postawę, czy może raczej podejście, polegającą na posiadaniu pióra i zamknięciu go w sufladzie. Jak powiedziałem - moim zdaniem trochę szkoda, bo ono umiera.
Thay nawiązał do mojego przykładu kolekcjonowania motocykli. Otóż właśnie największa frajda polega na tym, że ma się sprzęty (tak tak, Iux, używam pojęcia "sprzęt" w odniesieniu do motocykli, zatem i w odniesieniu do pióra czasem mi się wymsknie ) zatankowane, w pełni sprawne i jak przyjdzie ochota, to wsiada się a to na nowiutką Hondę, a to na 60-letniego Indiana - zależnie od nastroju.
I tak samo w odniesieniu do piór - wydaje mi się, że największą przyjemność sprawia możliwość pisania każdym z piór, które mamy w swojej kolekcji.
No, ale może tylko mi się "wydaje"
Ależ charakteryzuj mnie do woli...
Serio jeździłbyś 30 motocyklami?
Jednocześnie czy po kolei?
A gdyby przybył kolejny motocykl? A potem kolejny... i jeszcze jeden, i jeszcze?
Zanim wyjeździsz pełen bak jednego motoru masz już dwa następne jednoślady?
Moja kolekcja nie rośnie, niestety, w tak zastraszającym tempie, lecz zbierając pióra od ładnych paru lat nie jestem już w stanie wszystkich używać.
Pióra kupuję, wymieniam (ujednolicając profil kolekcji), naprawiam, czasem próbuję przywrócić dawną świetność, czasem nie ośmielam się ingerować w znaki, jakie czas wyrzeźbił w strukturze przedmiotu.
Bawię się. Bo o to - jak sądzę - w tym wszystkich chodzi.
Wracając do meritum - określenie "kustosz" nie jest, moim zdaniem, trafne. To faktycznie ktoś opiekujący się - najczęściej zawodowo - cudzymi zbiorami.
Gdy w Polsce powstanie muzeum wiecznych piór ten termin będzie miał zastosowanie.
Póki co, w dziedzinie piórologii, nie przysługuje .
Broniłbym natomiast "inwestora". Wystarczy zorientować się trochę na PWF, by nie mieć wątpliwości co do zasadności użycia tego terminu w tej naszej próbie stworzenie taksononii miłośników wiecznych piór.
Próbie tym ważniejszej, że chyba po raz pierwszy świadomie staramy się określić naszą własną tożsamość...
Eeee tam, "kustosz" jest moim zdaniem określeniem trafnym, bo dobrze charakteryzuje podejście do kolekcji. Nie ma znaczenia, czy swojej, czy cudzej. Polega jedynie na polerowaniu eksponatów i wkładaniu do gablotki. No wiem - trochę to określenie pachnie pleśnią i pajęczyną , ale... Ale taka kategoria kolekcjonerów zapewne również istnieje.
A teraz już poważnie. napisałeś, Thay, na początku tej dyskusji, że chuchasz na pióro i dmuchasz, a potem - do szuflady. Jestem ciekaw: naprawdę nie korci Cię, żeby wyjąć taki eksponat (wszystko jedno, czy to kosztowny zabytek, czy pióro cenne z powodów znanych wyłącznie Tobie), napełnić atramentem i zwyczajnie nim popisać? Tak po prostu, dla przyjemności, dla "poczucia" tych wszystkich słów, które już zdążyło przez swoje "życie" zapisać? Nie wierzę, że nie...
Z motocyklami jest podobnie. Nieważne, ile ich stoi w garażu - czasem chce się po prostu sprawdzić, jak cudo z lat 50 potrafi spisać się na drodze i czy wciąż tak samo, jak ostatnim razem .
Uprzedzając pytania - nie, nie posiadam motocykla zabytkowego (choć pewnie chciałbym ) - ale rozumiem to uczucie.
Uprzedzając kolejne pytania - nie, nie posiadam bogatej kolekcji piór, tym bardziej nie posiadam zabytków (dopiero zaczynam swoją świadomą przygodę z piórami)- ale nie wyobrażam sobie, żeby zamknąć pióro w szufladzie i nie sięgać po nie, w zależności od nastroju.
Cóż, to jak najbardziej moja prywatna opinia, ale wydaje mi się, że trzeba właśnie mieć podejśćie kustosza, żeby powstrzymać się i odegnać pokusę
Dlatego - i tu oficjalny wniosek do adamona - uprasza się o nieusuwanie kategorii "kustosz" z klasyfikacji użytkowników i kolekcjonerów piór
adamon: szacuuuuuun
dokonałeś takiej klasyfikacji, że do historii przejdziesz!
Ja bynajmniej czuję się dziwnie jak przez dłuższy czas nie popiszę piórkiem.
A już najfajniej jest tuż przed zajęciami na uczelni, kiedy czeka się na wykładowcę: a to napiszę datę, a to napiszę który wykład z kolei, żeby było fajniej to podkreślę, czasem podwójnie podkreślę. Taki rodzaj piórowego ADHD.
Dla mnie pisanie piórem to big experience jakby to ujęła Dżoana Krupa.
Ja bynajmniej czuję się dziwnie jak przez dłuższy czas nie popiszę piórkiem.
A już najfajniej jest tuż przed zajęciami na uczelni, kiedy czeka się na wykładowcę: a to napiszę datę, a to napiszę który wykład z kolei, żeby było fajniej to podkreślę, czasem podwójnie podkreślę. Taki rodzaj piórowego ADHD.
Dla mnie pisanie piórem to big experience jakby to ujęła Dżoana Krupa.
..a nawet wielki ekspirijens
Ja bynajmniej czuję się dziwnie jak przez dłuższy czas nie popiszę piórkiem.
A już najfajniej jest tuż przed zajęciami na uczelni, kiedy czeka się na wykładowcę: a to napiszę datę, a to napiszę który wykład z kolei, żeby było fajniej to podkreślę, czasem podwójnie podkreślę. Taki rodzaj piórowego ADHD.
Dla mnie pisanie piórem to big experience jakby to ujęła Dżoana Krupa.
.... a być może też большой опыт
zdrówka
A teraz już poważnie. napisałeś, Thay, na początku tej dyskusji, że chuchasz na pióro i dmuchasz, a potem - do szuflady. Jestem ciekaw: naprawdę nie korci Cię, żeby wyjąć taki eksponat (wszystko jedno, czy to kosztowny zabytek, czy pióro cenne z powodów znanych wyłącznie Tobie), napełnić atramentem i zwyczajnie nim popisać? Tak po prostu, dla przyjemności, dla "poczucia" tych wszystkich słów, które już zdążyło przez swoje "życie" zapisać? Nie wierzę, że nie...
Ojej. jeśli nie rozumiesz, to znaczy, że źle to wyraziłem.
To nie ma nic wspólnego z wartością pióra (materialną czy sentymentalną).
Każdy nowy nabytek napełniam po kokardę (ewentualnie najpierw naprawiam...) i piszę do bólu. To trochę trwa .
Czynność powtarzam (lub nie, jeśli to np. stalówka BB, a takich nie lubię),
potem pióro czyszczę i do szuflady.
Czy mogę wrócić do szufladowego pióra? No pewnie, czemu nie?
Ale to pióro już znam, wiem jak pisze i czego mogę od niego oczekiwać.
A nowe pióro kusi - "napełnij mnie, napełnij, zobacz jak wspaniale prowadzę linię" .
No to napełniam. Jak temu można się oprzeć?
Dla starych po prostu nie starcza czasu.
Już wolę je komuś oddać w prezencie, co zresztą czasem robię szerząc ideę "pióropiśmiennictwa" wśród znajomych.
To dokładnie tak, jak z biblioteczką pełną książek.
Jasne, mogę całe życie czytać jedną powieść, albo w kółko wracać do jednej książki (co czasem sobie obiecuję, ale rzadko udaje mi się wypełnić przyrzeczenie, z braku czasu), lecz miałbym takie jakieś dziwne wrażenie, że coś mnie omija .
Wolę sięgnąć po nową pozycję i od nowa mieć mnóstwo frajdy!